Trzęsienie nieba

Obrazek użytkownika Free Your Mind

Kto by pomyślał, że tak szybko niebiosa się zatrzęsą na wieść, że „Dziennik” opublikował demaskatorski wywiad o imperium Michnika z M. Cichym? Oto w Środę Popielcową abp J. Życiński zatrząsł murami katedry lubelskiej poruszony do żywego tym, że „jedno z pism codziennych wydrukowało atak na drugą gazetę, oskarżając, że tam są Żydzi”. Ja sobie ten wywiad nieco inaczej odczytałem, no ale mniejsza z tym. To jednak, że imperium Michnika na pomoc samego Pana Boga wzywa (oczywiście za pośrednictwem Życińskiego) to już chyba oznaka czasów ostatecznych albo po prostu jeden ze znaków, że Wielki Post mamy jak nigdy dotąd – nie tylko oczywiście ze względu na kryzys, którego w Polsce miało nie być, jak nas solennie zapewniał gabinet ciemniaków. Co ciekawsze, tak czuła na przejawy polityzacji Kościoła, czyli mieszania się duchowieństwa do spraw polityki, redakcja „GW”, tym razem wydrukowała obszerne fragmenty popielcowej homilii Życińskiego, które, jak na mój gust z samym inicjowaniem duchowych przygotowań do Triduum Paschalnego niewiele mają wspólnego. Może jednak specjalistą od homiletyki nie jestem, a jedynie zwykłym buraczanym katolikiem, który powinien czapkować bez względu na to, co z ambony mówi, ale wydaje mi się, że ta obrona Ministerstwa Prawdy posunięta już jest za daleko:„Tego typu prowadzenie walki o czytelnika, w której wszystkie chwyty są dozwolone i nawet osoba chora może być potraktowana instrumentalnie, przekracza dopuszczalne granice kultury.Więc dlatego, jako znak nadziei i właściwej reakcji odebrałem wczoraj reakcję jednej z osób zasłużonych dla polskiego filmu. Reżyser, która przed laty reprezentowała kino niepokoju moralnego, nakręciła przed laty film o księdzu Popiełuszce "Zabić księdza", a teraz do redakcji, która nie stosowała żadnych zasad moralnych i sądziła, że to jest metoda walki o czytelnika, właśnie ta zasłużona twórczyni kultury przysłała z zagranicy list, że już nigdy więcej nie udzieli wywiadu tej redakcji, że nigdy nie poda ręki naczelnemu, ani temu, kto prowadził wywiad, i że jest zażenowana, że można znaleźć antysemityzm na tym poziomie w prasie, która pretenduje do miana europejskiej.” Pomijam już metodę „na schizofrenię bezobjawową”, czyli metodę przypisywania komuś choroby psychicznej i w ten sposób podważania wiarygodności jego poglądów, która wciąż święci tryumfy, mimo głośnego „obalenia komunizmu” (najwyraźniej jednak okazała się skuteczna, więc dlaczego sympatycy Ministerstwa Prawdy mieliby z niej rezygnować). Warto bowiem przypomnieć, że film „Zabić księdza” stanowił raczej pamflet na ks. Popiełuszkę, aniżeli dzieło warte polecenia (nie tylko w Środę Popielcową). Być może Życiński nie pamięta, ale to w owym filmie z nieskrywaną sympatią portretowany jest esbek (w każdym razie przeżywa niesamowite dylematy egzystencjalne, niemalże jak bohater Dostojewskiego albo nawet Camusa), zaś sam główny bohater nie dość że zagrany przez Ch. Lamberta z półgłówkowatym wyrazem twarzy i jeżdżący, nie wiedzieć czemu, maluchem, ma niemalże romans z jedną kobietą. Jeśli to ma być kino moralnego niepokoju, to ja dziękuję i za takie kino, i za taki niepokój, aczkolwiek nie kryję, że skompletowałem sobie cały serial Holland pt. „Ekipa” jako dokument neosocrealizmu na odcinku walki z klerokaczyzmem, tak jak pieczołowicie zbieram inne wytwory epoki zmasowanej inżynierii dusz. Wracając jednak do arcypasterskiej homilii. Najciekawsze jest wszak to, że „Dziennikowi” dostaje się za antysemityzm, choć dalibóg głos miał niemal wyłącznie Cichy, a w jego wypowiedziach ja się żadnych obraźliwych stwierdzeń pod adresem Żydów nie doszukałem (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2009/02/obalanie-postkomunizmu.html ), no chyba, że uznamy stwierdzenie, że dla Łuczywo ważniejsza była obrona Wolińskiej aniżeli ludzi przez nią skazanych. W tym jednak wypadku to raczej Łuczywo obrażałaby swoją postawą tych Żydów, którzy w polskiej kulturze pozostają wzorcami patriotyzmu i oddania ojczyźnie, jak choćby Hemar czy Brandstaetter. O to jednak chyba nie chodzi ani Holland, ani Życińskiemu. Arcypasterz przecież nie poprzestaje na tym, co powiedział powyżej, lecz dorzuca jeszcze porządnych drew do ognia:„To są właśnie czytelne reakcje, że nie tylko popiół jest realny, że nie tylko to co prymitywne musi stanowić polski pejzaż. W popiele można odnaleźć diamenty, w naszym zmęczeniu życiem, doświadczając agresji i brutalności możemy dawać świadectwo kultury, w którym wyrazi się nasza wierność Chrystusowi i musimy pamiętać, że ten wiraż kulturowy, który nieraz nas męczy, nie jest tylko specyfiką naszego pokolenia. W czasach pierwszych chrześcijan też wierni w Rzymie słyszeli hasła "chleba i igrzysk". Dla jednych poza troską o chleb nie istniały wyższe wartości, inni lubowali się w igrzyskach i wszystko robili ażeby zademonstrować swoją igrzyskową filozofię życia.”Holland jako kulturowy diament? No, powiedzmy. Chyba, że w takiej konstelacji szlachetnych kamieni, jak Wajda czy Konwicki. To wtedy tak, choć może dodajmy zaraz, że nie są to diamenty naturalne. Jak to jednak ma się do wierności Chrystusowi, to doprawdy nie mam pojęcia. Czy chodzi o to, że Ministerstwo Prawdy miałoby być wierne Chrystusowi? To chyba nazbyt śmiała wizja nawet dla wybitnie wizjonerskiego umysłu Życińskiego. Co więcej, dałbym głowę, że to właśnie imperium Michnika realizuje wizję świata nieustających bachanaliów czy igrzysk. Bywa nawet tak, że wspaniała zabawa obejmuje symbolikę związaną z katolicyzmem, gdy rozmaici „artyści”, co „odważnie zwalczają tabu” są głośno promowani przez Ministerstwo Prawdy. No ale tego typu igrzysk Życiński może nie zauważać, zajęty poważniejszymi sprawami.http://wyborcza.pl/1,75475,6314919,Cierniowe_korony_Nieznalskiej.html http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53662,5704278,Jestem_troche_zdzira.html Środa Popielcowa, ho ho. Przyszło mi do głowy, że arcybiskup Życiński wzorem Pana Jezusa mógłby udać się na 40 dni na pustynię i tam w ciszy i oddaleniu podeliberować nad swoim stanem ducha i umysłu, gdyż nie znamy dnia ani godziny, kiedy coś naprawdę złego na nas przyjść może, jeśli tkwimy w ułudzie własnej nieomylności. Byłoby to zbawienne nie tylko dla samego polskiego hierarchy, ale i dla tych wiernych, którzy zmuszeni byli słuchać jego homilii w lubelskiej katedrze. Ja bowiem wyszedłbym, trzaskając drzwiami. http://wyborcza.pl/1,88975,6324329,Abp_Zycinski__szokujacy_atak_w_mediach.html

Brak głosów