Lotnisko
„Zabezpieczeniem lotniska, kolumną samochodową, wsparcie ochrony osobistej, gwarantuje gospodarz, gwarantuje gospodarz.”
M. Janicki, generał.
(dlatego też, gdy do Polski przylatuje prezydent USA lub FR to chronią go polskie służby)
Zostawmy dzielnego i genialnego Janickiego. Zacznijmy od pewnej wiadomości z września ubiegłego roku: „Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg podkreślił w czwartek, że nie każdy dostarczony kawałek blachy w rzeczywistości jest częścią Tu-154. Dodał, że dlatego zawsze osoba, która w Smoleńsku znalazła element wyposażenia samolotu lub szczególnie - szczątki ludzkie - jest przesłuchiwana.” (podkr. F.Y.M.)
Jak pamiętamy bowiem, przez wiele miesięcy po 10 Kwietnia przeróżne rzeczy cudownie „odnajdywały się” na Siewiernym. A to godło z salonki, a to wieniec, a to fragmenty wraku, a to czyjeś dokumenty (jak paszport śp. G. Zych), a to wreszcie ludzkie szczątki. Ruscy przez długi czas pozostawiali „miejsce katastrofy” niezabezpieczone nie tylko z tego powodu, by po raz kolejny upokorzyć Polskę i Polaków. Nie tylko po to, by okoliczni mieszkańcy brali sobie pamiątki (smoleńskie dzieci zabierały sobie np. ludzkie zęby leżące w ziemi – relacja w pierwszej majowej „Misji specjalnej”) i w ten sposób „sprzątali pobojowisko”. Także po to, by można było na to miejsce swobodnie dorzucać rozmaite rzeczy, podtrzymując napięcie związane z inscenizacją. Wprawdzie nasza prokuratura wojskowa, jak czytaliśmy wyżej, wiedziała, że część szczątków z Siewiernego (przywożonych do Polski), to NIE szczątki tupolewa, lecz nie skutkowało to żadnymi poważnymi krokami prawnymi zmierzającymi do przejęcia i zbadania innych lotniczych fragmentów składowanych pod gołym niebem na Siewiernym.
Wróćmy więc na chwilę do samego Siewiernego i wypowiedzi dziennikarzy, którzy byli na miejscu 10 Kwietnia, a nawet parę dni wcześniej. Cytuję znowu za „Misją specjalną” (kwietniową i pierwszą majową); wszystkie podkreślenia są moje, jak zwykle:
„Największym zaskoczeniem było, że w ogóle to lotnisko tam jest, bo my mieszkaliśmy przez tydzień w hotelu, który znajduje się tuż obok lotniska i nie mieliśmy pojęcia, że to jest lotnisko. Po prostu po drugiej stronie drogi do hotelu był jakiś niewysoki mur, jakaś stara zardzewiała brama, ale tam nie lądował żaden samolot. Nie było jakby żadnego śladu, który mógłby wskazywać, że to jest lotnisko.” (04'04'', Paweł Prus TVP Info)
„Któregoś dnia zauważyłem w telewizji zaczęli pokazywać, jak Rosjanie naprawiają, wkręcają żarówki do jakichś opraw tam do jakichś reflektorów. Ja nie wiem, do jakich wkręcają, ale na fotografiach, które ja robiłem trzy i pół godziny po wypadku, nie było żadnych reflektorów ani żadnych opraw na tym lotnisku. Tak że to jest arcydziwna sytuacja.” (kwietniowa 05'06'', Piotr Ferens „GP”)
„Na trzech betonowych słupach o wysokości mniej więcej 2,5 m były żaróweczki – widzieliśmy jak one świecą w ciągu dnia, potem już była ładna pogoda. Ale one świeciły gorzej niż lampki na naszych kamerach.” (kwietniowa 05'59'', Marek Pyza „Wiadomości” TVP)
„Widzieliśmy lądowanie rosyjskiego samolotu. Dosłownie było to 100 m od miejsca, w którym staliśmy. Ten samolot zniżył się, już był tuż nad pasem, chyba metr nad betonową płytą. Przechylił się lekko na lewą stronę i no chyba w ostatnim momencie wzbił się w powietrze” (majowa 05'44'' Jerzy Kubrak „Fakt”)
I jeszcze wymiana zdań między dziennikarką a „kontrolerem” Plusninem z pierwszej czerwcowej „Misji specjalnej” (04'20''):
„A dlaczego on odmówił? (lotu na drugie lotnisko – przyp. F.Y.M.)”
„Trzeba by jego spytać.”
Ta kwestia „odmowy” lotu na drugie lotnisko należała do jednego z leitmotivów ruskiej dezinformacji okołosmoleńskiej 10 Kwietnia i w następnych dniach. Podkreślano bowiem (tak twierdził i rzecznik/sekretarz gubernatora Smoleńska, tak utrzymywał Bastrykin (http://premier.gov.ru/eng/events/news/10179/)), że kupa luda namawiała jeden przez drugiego, by polska załoga odpuściła sobie lądowanie na Siewiernym, bo nie ma pogody, sprzętu, warunków, diabli mgłę nadali itd., a załoga, jak ta banda kołków nie tylko uparła się na lądowanie, ale ignorowała czynione w najlepszej wierze zalecenia „braci Moskali”, bo, jak się możemy domyślać, polski Prezydent za wszelką cenę chciał zdążyć na antyrosyjską manifestację w Katyniu i jakby nie zdążył, to byłby wielki dyplomatyczny, międzynarodowy skandal, przed którym cała Moskwa wprost drżała i truchlała. Stąd te nerwowe Rosjan rozmowy między „wieżą” a „Logiką” - wszyscy bowiem, od Kremla po budy w Siewiernym, nad którymi wrony zawracają, dostawali palpitacji serca na wieść, że straszliwy, mściwy L. Kaczyński ze swoją groźną świtą przybywa. No więc całe to przerażone towarzystwo za wszelką cenę, prośbą i groźbą usiłowało odwieźć szaloną załogę od lądowania, ta załoga jednak, jak ta husaria z ruskiego filmu „1612”, klnąc na czym świat stoi, pchała się na przepadłe, nie zważając na przyrządy, na alarmujące komunikaty, tylko szukając wzrokiem ziemi.
A jeśli było zgoła odwrotnie, czyli właśnie tak, jak Ruscy uporczywie zaprzeczali? Jeśli tupolew właśnie ODLECIAŁ na drugie lotnisko i wcale nie próbował lądować na Siewiernym? Wiemy, że rozmowy mające pochodzić zapisów czarnej skrzynki są zmanipulowane w tylu miejscach, że można się zastanawiać, które ich fragmenty (i w jakim stopniu) są autentyczne – i które zdania, słowa w jakim czasie (i przez kogo) są wypowiadane. Wiele do życzenia pozostawiają też „rozmowy z wieży”, które, jak się jeszcze tego samego dnia okazało po ich hucznej prezentacji podczas konferencji komisji Millera (kiedy to pokazano nam plamę we mgle zwaną Ił-76) – mają wersję polską (singlową) i maksisinglową, zremiksowaną, ruską (opublikowaną w reakcji na polską konferencję). Wprawdzie Ruscy zapewniali na swojej z kolei konferencji, że ogłoszenie „raportu MAK” to właściwie ostatnie słowo, jakie mają do powiedzenia w sprawie „przyczyn katastrofy”, ale, jak doskonale wiemy, słowo u czekistów jest warte tyle co rubel transferowy.
W drugiej ze smoleńskich „Misji specjalnych” Andrzej Kiński z „Nowej Techniki Wojskowej”, wspominając śp. mjr. A. Protasiuka, mówił: „najlepiej wyszkolony na Tu 154 M w 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Latał tym samolotem do wszystkich możliwych i niemożliwych zakątków świata, łącznie z Irakiem i Afganistanem” - myślę o tym cały czas, rozważając to, jak naprawdę mogły wyglądać ostatnie minuty lotu polskiego tupolewa.
http://www.fakt.pl/Oto-zaloga-prezydenckiego-samolotu,artykuly,69003,1.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2454 odsłony
Komentarze
Re: Lotnisko
27 Stycznia, 2011 - 20:46
No ale jak w świetle tych założeń Pan wytłumaczy rozmowę ś.p.Prezydenta z bratem na kilka minut przed lądowaniem? Jak rozmowy pomiędzy załogą Tu 154M , a kpt.Wosztylem z Jak-40?
Pozdrawiam
Sigma
Zamach
27 Stycznia, 2011 - 21:35
Jest pewne , że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu ! Nie jestem specjalistą od spraw lotnictwa, ale praca którą dokonali blogerzy-jak sądzę wielu z nich to specjaliści , jest ogromna. Mam nadzieję , że prawda wypłynie w końcu na światło dzienne. Trzeba teraz zadbać aby to co wiemy już o tej straszliwej zbrodni trafiła do jak największej liczby ludzi , którzy w moim mniemaniu szukają prawdy, ale w obecnych okolicznościach totalnej dezinformacji nie mają szans na jej poznanie. Polska zasługuje na znaczące miejsce w Europie , nie pozwólmy na to , by Nasz kraj był traktowany jak politowania godny padół! Nie pozwólmy na to by Rosyjska mafia pod tytułem KGB i jej polska agentura robiła sobie z naszego kraju sowiecką republikę.
grzegorz75
Sigma
27 Stycznia, 2011 - 21:36
A co ma piernik do wiatraka? Tak samo wiarygodne sa wiadomosci o waznosci i wplywie na katastrofe rozmowy braci przez telefon, jak i rozmowy pomiedzy zaloga Jaka i Tupolewa! Zadnych orginalow, zadnych oficjalnych zeznan, tylko doniesienia prasowe wzglednie zwierzenia " Samozwanczego Akredytowanego "czasowo dostosowane do potrzeby zamglenia sprawy!
Nie jestem ekspertem ale dla
28 Stycznia, 2011 - 00:43
Nie jestem ekspertem ale dla mnie nie ma znaczenia o czym prezydent rozmawiał z bratem na długo przed katastrofą gdy jeszcze nic nie wskazywało na konieczność zmiany miejsca lądowania. Gdyby tą rozmowę przeprowadzał z dowódcą BOR-u w Katyniu lub na lotnisku w Siewiernyj, to mogłoby być związane z czasem i warunkami wizyty.
To POprawni wmawiają lemingom, że ta rozmowa miała cokolwiek wspólnego z "naciskami" na pilotów i z misją w jakiej do Katynia leciała POLSKA delegacja najwyższych przedstawicieli naszych władz (poza premierem, który sam wcześniej podjął i wykonał swoją decyzję o rozdzieleniu wizyt)
Co do rozmowy z załogą Jaka to wystarczy dokładnie przeczytać opublikowany (choć niepełny) zapis czarnej skrzynki, żeby mieć pełny pogląd na fakt, że kontakt ten rozpoczęła załoga Jaka a załoga Tu101M miała znacznie dokładniejsze i wiarygodne informacje o aktualnej pogodzie w rejonie lotniska od załogi Jaka niż od obsługi lotniska.
Poza tym w zapisie kokpitu znalazł się głos z innego samolotu, który zaskoczył zarówno dowódcę kpt. Protasiuka jak i drugiego pilota a dotyczący niewyjaśnionej komendy z innego samolotu z godziny 10:27:58,8 "zakończyłem zrzut zniżanie na wschód" którym jakoś nikt z wszystkowiedzących i POprawnie myślących (z gen. Anodiną włącznie) nie starał się nawet zainteresować, że o wyjaśnieniu jego oczywistego związku z sytuacją w rejonie lądowania samolotu Tu101M nie wspomnę.
niezależny Poznań
niezależny Poznań
Jak mozna wytlumaczyc rozmowe
27 Stycznia, 2011 - 21:55
Oczywiscie watpie, zeby to mialo miejsce. Jednak odpowiednie technologie sluzace do perfekcyjnej imitacji ludzkiego glosu istnieja juz od dawna, wspominajac chociazby technologie Microsoftu opisywanej szerzej ponad 5 lat temu. Wojsko jest oczywiscie jeszcze bardziej zaawansowane.
Poza tym inna mozliwosc, to odtworzenie nagran glosu z poprzednio nagranych rozmow - jezeli rozmowa trwa krotko, a telefon sie zwykl rozlaczac, to mogloby sie udac.
Pozdrawiam.
odtworzenie nagrań głosu z poprzednio nagranych rozmów
27 Stycznia, 2011 - 22:22
Pamiętajmy,że kpt.Protasiuk był w Smoleńsku 7-go kwietnia i na pewno Ruscy zachowali nagrania Jego głosu,które później mogli wykorzystać.
Tutka podobno była w Smoleńsku również 9 kwietnia 2010r
27 Stycznia, 2011 - 23:05
Ten rozkaz został utajniony.
________________________________________________________________ "Nie martwcie się, jeśli nie stanowimy większości. Wszystko czego potrzebujemy, to mniejszość zamiłowana w rozpalaniu ognia wolności w umysłach ludzi." - Samuel Adams
Była dziewiątego w Smoleńsku
27 Stycznia, 2011 - 23:26
a powinna przechodzić przegląd generalny / ok 24h do 48/! po zderzeniu z ptakiem w czasie powrotu z Pragi.
Jeżeli Tu odleciał... to dlaczego nikt nie zadzwonił? Sygnały o telefonach, które są nie świadczą o tym żeby samolot kontynuował lot na inne lotnisko, chyba że został porwany a telefony odebrane. Wtedy tak. Inaczej raczej nie. Porwania jeszcze nie przerabialiśmy...
Pozdrawiam