Czytając przyzwoitych

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Idee

]]>]]>

Któż inny, jak nie A. Szostkiewicz, zasługuje na miano przyzwoitego? Nie tylko z tego powodu, że pracuje już tyle lat w komunistycznej „Polityce”, gdzie jest całe zatrzęsienie przyzwoitych, ale i dlatego, że pisze zawsze tak, jakby chciał powiedzieć to, co zwykle komunistyczna „Polityka” mówiła od lat - ale nie po komunistycznemu. No i takie pokazy na trapezie ja sobie cenię, bez względu na to, ile razy taki akrobata spada na zawieszoną nad piaskiem areny siatkę.

Cóż zatem przyzwoitego Szostkiewicza boli? No to, co zwykle bolało redaktorów komunistycznej „Polityki”, czyli Kościół. Bolączka to stara i pradawna, ale że już „komunizm upadł” i nie można stosować metod J. Urbana & G. Piotrowskiego Co., tedy trzeba na te bóle jakieś nowe lekarstwa znaleźć. I Szostkiewicz poczciwina szuka. Jego tekst zaczyna się zresztą od razu z wykopem takim, że palaczowi papieros może z ust wypaść:

„Czy można być etycznym, a nie wierzyć w Boga? Odpowiedź, że można, wydaje się banałem, lecz nie w Polsce XXI w.”

Tekst nosi w dodatku tytuł „Nowa przyzwoitość”, więc od razu przyklękamy na jedno przynajmniej kolano, że nareszcie ktoś z komunistycznej „Polityki” się o coś takiego upomniał. Już tam M. F. Rakowski ręką z grobu kiwa. Kiwa. Przyznam wprawdzie, że to sformułowanie „być etycznym” wygląda mi na jakiś intelektualny przekładaniec, bo zwykle mawia się, że można być moralnym lub niemoralnym, no ale domyślamy się przecież, że poczciwemu Szostkiewiczowi chodzi o to, że człowiek może posiadać jakieś poglądy etyczne, a nie być wierzącym. Czymś takim kiedyś zajmowało się Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej, a dzisiaj rozmaici „racjonaliści.pl” czy inni „ateiści.pl” - Szostkiewicz zaś, z redakcją komunistycznej „Polityki” załapał się akurat do „przyzwoitych.pl” i też ładnie.

„Monopol na etykę ma u nas Kościół katolicki i mało kto z tym dyskutuje. Kiedy media potrzebują jakiegoś etycznego komentarza, zapraszają do studia duchownych i to prawie zawsze tylko katolickich, tak jakby nie żyli u nas chrześcijanie innych wyznań, wyznawcy innych religii, a także niewierzący. No, chyba że rzecz dotyczy konkretnego wyznania, wtedy jest szansa, że o sprawie, powiedzmy, prawosławnej wypowie się prawosławny.”

No, a jak powinno być? Jeśli jest np. dyskusja o zabijaniu nienarodzonych (w języku postępowców: „o ingerowaniu w zawartość czyjegoś brzucha”), to powinna być cała ława ekspertów wydelegowanych przez wszystkie wspólnoty wyznaniowe, obok przedstawiciele „racjonalistów.pl”, „ateistów.pl” oraz „przyzwoitych.pl” - wtedy dopiero przeciętny zjadacz chleba miałby panoramę stanowisk. Ja bym jeszcze dla porządku dodał paru mundurowych. I to tych ze starszyzny. Taki Kiszczak z Jaruzelem, co już wokół swoich miejsc w alei zasłużonych się powoli krzątają, bo za chwilę upiorny żniwiarz w okno zastuka, z tego właśnie powodu, iż ze śmiercią za pan brat są jako komunistyczni zbrodniarze, mogą coś o sprawach ostatecznych dopowiedzieć, a nie tylko osoby wierzące lub niewierzące, a przyzwoite i poczciwe. Oczywiście, żeby było jasne, trafiają się – rzadko bo rzadko - ale trafiają, osoby naprawdę uczciwe, przyjazne, porządne, choć niekoniecznie wierzące (sam takie w życiu swym spotkałem), te osoby jednak rozpoznaje się po tym, że religijność, a szczególnie katolicyzm i Kościół wcale im nie przeszkadzają. Inaczej zupełnie ma się sprawa z tymi niewierzącymi poczciwcami, którym akurat Kościół i katolicy jakoś ciągle zawalają drogę do doskonalenia moralnego:

„To nie jest pogoda dla pluralizmu, lecz dla monopolu. I Kościół ten monopol na etykę realizuje w szkołach, mediach i polityce, wykorzystując konformizm większości klasy politycznej i znacznej części społeczeństwa.”

O to to. Jak znacznej części, to już przyzwoity Szostkiewicz nie dodaje. Ja zresztą w takich chwilach zastanawiam się, a co szkodzi niewierzącym własne szkolnictwo powoływać? Nawiasem mówiąc, to przecież za peerelu dbano o to, by indoktrynacja ateistyczna ciągnęła się przez wszystkie lata edukacji (od „przedszkoli TPD” na „WUML”-ach kończąc), czyżby Szostkiewicz tak krótką miał pamięć? Ejże, komuna tak dawno się nie skończyła (pomijając już to, że trwa w najlepsze nadal, unowocześniona, jak diabli). Dla równowagi jednak Szostkiewicz dostrzega „drugą stronę medalu”:

„Dobry nie jest też monopol ateizmu. Modny teraz na Zachodzie ruch tak zwanych nowych ateistów, głoszących radykalne usunięcie religii ze sfery publicznej, konfliktuje wewnętrznie społeczeństwo i hoduje w efekcie nowy quasi-religijny fundamentalizm, równie agresywny i wykluczający.”

A jaj jaj jaj jaj. A czemuż od razu do „nowych ateistów” się odwoływać, to nie ma jakiegoś ruchu „przyjaznych ateistów”, takiego, co za wzór można podać tutejszym pożytecznym instytucjom? Dalejże jakiegoś dawnego członka TKKŚ czy po prostu „racjonalistę” wziąć i niech organizuje coś takiego. Dotacje unijne gwarantowane. Może nawet jeden z redaktorów komunistycznej „Polityki” mógłby to poprowadzić, tak jak Urban zorganizował „ruch społeczny” z hasłem „NIE”. Coś takiego na szczęście już się rodzi – choć oczywiście w potężnych bólach:

„Szczere wyznanie, że się nie ma wyznania, wciąż bulwersuje. Zamiar urządzenia przez środowiska ateistyczne pochodu pod hasłem „Moralność bez wiary” w papieskim Krakowie uznano za prowokację. Przeciwnicy wytykali organizatorom, że są resztówką po lansującej ateizm Polsce Ludowej. Nic dziwnego, że ateiści czują się dyskryminowani i pragną przeciwko temu publicznie protestować. A przecież istnieje w Polsce długa i bogata tradycja myśli laickiej, racjonalizmu i humanizmu, nieodwołująca się do źródeł religijnych: Tadeusz Kotarbiński, Władysław Tatarkiewicz, Maria i Stanisław Ossowscy, Henryk Elzenberg, a dziś Helena Eilstein, Jacek Hołówka, Jan Woleński, Jan Hartman, Magdalena Środa.”

Oczywiście, Woleński i Hartman, jako związani z B'nai B'rith, z żadnymi źródłami religijnymi nie mają nic wspólnego. Poza tym, jakoś wąsko zrozumiana jest ta tradycja ateistyczna, a T. Kroński, A. Schaff, wczesny L. Kołakowski, Z. Cackowski... - by wymienić zaledwie parę nazwisk? Czemu nie sięgnąć do wszystkich źródeł, tylko tak z nieśmiałością, niepewnie, płyciutko? Jeszcze wszystko nie zginęło z bibliotecznych piwnic.

Na szczęście (bo przecież nie napiszę „dzięki Bogu”) jest dla niewierzących nadzieja:

„Można przypuszczać, że jeśli Polska nie zostanie dotknięta jakimś kolejnym historycznym nieszczęściem ani oderwana od Zachodu przez jakichś szalonych polityków u władzy, dołączy jeszcze wyraźniej do społeczeństw, w których nikt nie przeszkadza ludziom religijnym, ale dominuje system wartości laicko-racjonalnych. Słowem przeświadczenie, że przyzwoitość nie jest wyłącznie domeną wierzących.”

Grunt, żeby tylko tych szalonych polityków, co odrywają Polskę od Zachodu trzymać w jakimś szczelnym zamknięciu.

]]>http://www.polityka.pl/nowa-przyzwoitosc/Lead30,933,305048,18/]]>

Brak głosów

Komentarze

Ponoć T. Kotarbiński na łożu śmierci wrócił na łono Kościoła, co nie podobało się jego rodzinie,tak twierdzi mój przyjaciel teolog, podawał mi nawet nazwisko księdza, który był w ostatnich chwilach prof. Kotarbińskiego. Kościół nigdy publicznie nie usiłował dyskontować tego zdarzenia.
Ciekawą sprawą jest ewolucja prof. Wolniewicza, który publicznie niedawno deklarował swoje nawrócenie.O tym się milczy.

pzdr
Milton

Vote up!
0
Vote down!
0
#35658

I to już od momentu, gdy w stanie wojennej Jaruzel odwiesił to łajno! I do dzisiaj ścierwują!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#35677