Czy mamy szansę w starciu z NWO?
Zebrani w Londynie, 2 kwietnia 2009, wokół królowej Elżbiety II, przywódcy i szefowie rządów 20 największych potęg światowych dali początek nowej strukturze ekonomicznej świata.
Ratyfikowany przez 27 państw europejskich Traktat Lizboński, wybór Hermana Van Rompuja na stanowisko pierwszego prezydenta Unii i Catherine Ashton jako ministra spraw zagranicznych Unii sprawiły, ze 19 listopad 2009 stał się data graniczną w globalistycznych ambicjach możnych tego świata.
Unia Europejska mogła w końcu, według słów Henry Kissingera, „dać swój numer telefonu”, uzyskała osobowość prawną i potwierdziła prymat prawa europejskiego nad legislaturami narodowymi. W ten sposób Unia może stać się graczem na politycznej scenie świata.
Mylne byłoby twierdzenie, że będzie odgrywać nową rolę w całkowitej niezależności od reszty świata. W rzeczywistości elity europejskie, popierane przez oligarchie finansową postępują w związku i jedności duchowej ze wszystkimi innymi formami rozwijających się związków regionalnych na świecie.
I faktycznie, Unia Europejska jest jedynie jednym z komponentów globalnego programu bloków kontynentalnych, każdego w przyszłości z własną walutą, obywatelstwem, parlamentem itd.
A wszystkie te bloki powoływane są w celu utworzenia jednego rządu światowego.
Ten obraz byłby niekompletny bez wspomnienia wielkiego wydarzenia, dziwnym trafem zignorowanego prawie kompletnie przez prasę, które miało miejsce na szczycie G – 8 w L'Aquila we Włoszech (8 – 10 lipiec 2009).
Szefowie rządów poruszali szereg tematów związanych z kryzysem ekonomicznym, zmianami klimatycznymi itp. W czasie spotkania z dziennikarzami, prezydent Rosji, Miedwiediew miał zaszczyt zaprezentować prototyp sztancy do bicia globalnej monety wyprodukowany w Belgii, na której był wyryty napis „jedność w różnorodności”.
Ta prezentacja to to ważny punkt zwrotny. Po raz pierwszy jakiś szef państwa zaprezentował egzemplarz monety, będącej w stanie zostać jedynym punktem odniesienia dla całej ludzkości.
Pokaz ten uzupełnił słowa Hermana Van Rompuya, który w swoim pierwszym przemówieniu w roli prezydenta Unii wypowiedział bardzo ważne zdanie: „Rok 2009 jest także pierwszym rokiem rządu światowego, z ustanowieniem grupy G - 20 w czasie głębokiego kryzysu finansowego”.
To oświadczenie, właśnie ze strony zwolennika rządów globalnych, powinno skłonić do refleksji i postawienia sobie pytania – jak daleko zaszły już sprawy? Powstanie unii regionalnych (na poziomie kontynentów) w kontekście jednoczesnej implozji państw, które wchodzą w skład tych wspólnot nie jest przypadkiem. W rzeczywistości, te mutacje to rezultat długotrwałej pracy od podstaw ze strony oligarchii finansowych, grup elit politycznych i różnych fundacji.
Chcąc wyjaśnić historię ruchu globalistycznego należy wyjść od fundamentalnego znaczenia i potęgi finansowej anglosaskiej arystokracji i finansjery (przenikającej się zresztą całkowicie). Była ona zawsze „państwem w państwie”.
Jej początki sięgają wprowadzenia „Magna Carta” w 1215 roku. Po porażce króla Anglii Jana Bez Ziemi w bitwie pod Bouvines (1214) baronowie angielscy uzyskali przywileje polityczne i finansowe. Od tej pory Korona była zmuszona współpracować z klasą, która łączyła w sobie siłę polityczna, potęgę finansową i ambicje handlowe.
W ten sposób powstała elita, która jest protoplastą ośrodków władzy wywierających przemożny wpływ na władzę publiczną poprzez finanse, media i wywiad. Władza publiczna została praktycznie podporządkowana tym elitom i stała się od nich zależna. Te ośrodki polityczno – biznesowe są ponad narodowe i nie podlegają już praktycznie żadnej kontroli.
Bardzo szybko, bo już od średniowiecza, elity te zaczęły wykorzystywać swoją siłę. Takie firmy jak London Staplers, London Mercers Society czy od XVII wieku British East India Company
były perłami w koronie imperializmu brytyjskiego. W ten sposób arystokracja handlowa przekazywała kontrolę nad bogactwami z pokolenia na pokolenie.
Porażka Francuzów w Ameryce Północnej, która zakończyła się traktatem w 1763 (Francja straciła Kanadę i wiele pomniejszych terytoriów) może być uważana za datę graniczną i ustanowienie kompletnej hegemonii oligarchii brytyjskiej. W jej ręce dostał się w ten sposób cały kontynent z ogromnymi bogactwami i prawie pozbawiony ludności. Po upadku Napoleona w 1815 potęga anglosaska nie miała rywali także na morzach i oceanach.
Potęga demograficzna, zaludnienie ogromnych obszarów Ameryki Północnej, Południowej Afryki, Australii i Nowej Zelandii, kontrola nad strategicznymi punktami na całym świecie (Gibraltar, Hongkong …) grabież terytoriów na wszystkich prawie kontynentach, wysoka technologia i poparcie sektora bankowego pozwoliło tej arystokracji handlowej z Londynu i Nowego Jorku zacząć śnić o dominacji nad światem.
Czołową postacią wyznającą ideały zdominowania świata był Cecil Rhodes.
Ten wielki budowniczy Imperium Brytyjskiego wyemigrował do Południowej Afryki gdzie dzięki nieprzeciętnym zdolnościom i ogromnej pracy dorobił się na wydobyciu i handlu diamentami.
Był założycielem kartelu diamentowego De Beers, który jest praktycznie monopolista na tym rynku aż po dziś dzień. Jego patronem i oparciem był Nathaniel Mayer Rothschild (1840-1915). Postać, której nie trzeba chyba przedstawiać... Jego kolosalna fortuna pozwoliła Rhodesowi położyć podwaliny pod państwo południowo- afrykańskie (podporządkowane Koronie brytyjskiej). Wpływy finansowe i polityczne pozwoliły kontrolować terytorium, które nazwane zostały jego imieniem - Rodezja. Podzielona następnie na Rodezję Północną i Południową stała się odpowiednio Zambią i Zimbabwe.
Największym jego pomysłem była jednak budowa linii kolejowej z Kapsztadu do Kairu.
W obronie interesów Imperium Brytyjskiego linie komunikacyjne były kwestia kluczową dla rozwoju jakiejkolwiek działalności i stanowiły jego kręgosłup.
Oprócz dbania o rozwój Imperium Rhodes miał jeszcze inne marzenie.
Przeświadczony o wyższości „rasy” anglosaskiej zaprojektował politykę nakierowaną na zagwarantowanie dominacji: zjednoczenie wszystkich Anglosasów a precyzyjniej – utworzenie bloku złożonego z Imperium Brytyjskiego i Stanów Zjednoczonych. Miał to być według Rhodsa fundament, na którym zostanie zbudowane Państwo Światowe według pryncypiów i filozofii arystokracji handlowej.
By osiągnąć ten cel uważał za konieczne przyjmowanie do Uniwersytetów wybitnych jednostek, którzy powodowani tymi samymi ideałami mogliby zająć kluczowe pozycje w finansach, wojsku, systemie edukacji i dziennikarstwie. Prawdziwi jezuici globalizmu, przeznaczeni do zaprowadzenia nowego, światowego porządku.
Ideę te urzeczywistnił poprzez stworzenie „stypendiów Cecila Rhodesa” ( Rhodes Scholarship) na
Oxford University. Gdy przyjrzymy się liście stypendystów to zrozumiemy o jakie osoby chodzi...
Jedna z ważniejszych postaci ze „stajni” Rhodsa był jego faworyt Alfred Milner (1854 – 1925), znany także jako Lord Milner. Był m.in. ministrem wojny w rządzie Lloyda Georga podczas I Wojny Światowej.
Podczas tej wojny doszło do zdarzenia, które miało ogromne konsekwencje dla przyszłych pokoleń. Tzw. Deklaracja Balfoura, bo o niej tu mowa, była dokumentem „przyznającym” Żydom prawo do Palestyny. Deklaracja ta została sformalizowana w formie listu zaadresowanego do Waltera Rothschilda, który był pośrednikiem między ruchem syjonistycznym a Wielką Brytania.
Głównie z tego powodu konflikt światowy trwał przynajmniej o dwa lata dłużej.
Niemcy bowiem w obliczu spodziewanej klęski nalegali na zakończenie wojny lecz silne lobby syjonistyczne blokowało te kroki i doprowadziło do udziału USA w konflikcie. Stawką w grze była oczywiście Palestyna, która była częścią Imperium Otomańskiego, sojusznika Niemiec.
Tylko całkowite pokonanie Państw Centralnych (Niemcy, Austro – Węgry, Turcja, Bułgaria) dawało szanse na podział łupów i oderwanie Palestyny.
Autorem wspomnianej Deklaracji był w rzeczywistości Alfred Milner.
Innym prominentnym spadkobiercą Rhodsa był Lionel Curtis (1872 – 1955). Oprócz udziału w pracach nad Traktatem Wersalskim, który narzucił Niemcom drakońskie warunki kapitulacji i był czynnikiem determinującym w ogromnym stopniu dojście nazistów do władzy w Niemczech, Curtis był autorem “Commonwealth of Nations“, którego aktualizacja datuje się na 1948 rok.
Miało to przygotować Imperium Brytyjskie do zmian politycznych w obliczu prac na globalizmem.
Funkcjonowanie mechanizmów globalnych musi być postrzegane jak ogromne puzzle. Trzeba przyjrzeć się każdemu elementowi układanki by dostrzec obraz całości.
W każdym razie powstaje szereg ciał ponadnarodowych pracujących dla wspólnego celu – wprowadzenia rządu światowego.
Jedynie tarciom między poszczególnymi grupami interesów zawdzięczamy fakt, że takiego rządu formalnie jeszcze nie ma. W każdym razie jest bliżej niż dalej do celu.
Pierwsza Wojna Światowa była zdarzeniem determinującym przejście od przygotowań do realizacji planów globalizacji.
Ciekawą i niezwykle istotną postacią z tego okresu jest szwedzki bankier Olof Aschberg (1877-1960), który był ogniwem łączącym elity Wall Streat, City i sowieckich bolszewików.
Wspomniany już Lord Milner był tą osobą, która wpłynęła na udzielenie silnego poparcia rewolucji bolszewickiej przez rząd brytyjski i finansjerę z City. Wszystko w imię globalizacji, nad którą nieustannie pracowano.
Koniec wojny przyniósł całkowite podporządkowanie osłabionych Niemiec międzynarodowym kołom finansowym Londynu i Nowego Jorku, które pracowały w celu ich wzmocnienia.
I faktycznie, gigantyczne kompleksy przemysłu stalowego i chemicznego (kluczowe dla zbrojeń) powstały na przestrzeni lat dwudziestych dzięki ich pieniądzom. Tak powstało m. in. IG Farben i Vereinigte Stahlwerke. Potencjał machiny wojennej Hitlera jest w głównej mierze tego rezultatem.
Utworzenie Unii Paneuropejskiej w 1924 roku było następnym krokiem w tworzeniu Stanów Zjednoczonych Europy. Zamiarem twórców - Richarda Coudenhove-Kalergi i pierwszego prezydenta unii – Arstide Brianda było zjednoczenie Europy i integracja jej z politycznie zunifikowaną organizacja światowa.
Wtedy też wybrano hymn – Odę do Radości Beethowena, która stała się hymnem Unii Europejskiej.
Lepiej można zrozumieć znaczenie tej inicjatywy koncentrując się na jądrze wojny – pieniądzu.
Finansowanie Unii Pan-Europejskiej ukazuje ścisłe powiązania swoich władz z innymi uczestnikami ruchu globalistycznego. Oprócz sponsorów wywodzących się z kręgów przemysłowców i finansistów R. Coudenhove-Kalergi cieszył się poparciem Maxa Warburga, reprezentującego niemiecki bank z Hamburga. Brat Maxa, Paul, był szefem FED i Council on Foreign Relations – jednego z filarów globalizmu. Max Warburg był ponadto członkiem Rady Nadzorczej IG Farben podczas gdy jego brat zasiadał w Radzie jej amerykańskiej filii.
Jak widać, koncern mający kluczowe znaczenie dla przemysłu wojennego Hitlera miał dobrze sytuowanych opiekunów. (IG Farben produkował m.in. osławiony Cyklon B)
Dojście Hitlera do władzy było możliwe dzięki poparciu finansjery anglosaskiej udzielonemu ich niemieckim odpowiednikom. Postacią, która spinała te dwa światy był Hjalmar Schacht, dyrektor Reichsbank i minister gospodarki Niemiec w latach 1934 – 39.
Wcześniej, obok bankiera Emila Wittenberga, Schacht był członkiem komitetu dyrekcyjnego pierwszego sowieckiego banku, założonego w 1922 roku RuskomBanku. Szefem tego banku był Szwed Olof Aschberg a dyrektorem departamentu zagranicznego – Max May z „Guaranty Trust Company” (filia JP Morgan), reprezentujący interesy Wall Street w Moskwie.
Sądzony na procesie w Norymberdze Schacht został uniewinniony. Zawdzięczał to ścisłym koneksjom z międzynarodową finansjerą i polityką.
Symptomatyczne jest poparcie anglosaskiej arystokracji handlowej dla komunizmu i nazizmu.
CCCP, nazistowskie Niemcy i USA potraktowane zostały jako laboratoria na poziomie lokalnym, mające wypracować idealny model, który ma zostać zaprowadzony na całym świecie.
II Wojna Światowa będąca następnym wydarzeniem granicznym, skutkiem zakulisowych rozgrywek finansjery pozwoliła na wprowadzenie dwóch pozornie przeciwstawnych bloków.
Jak by jednak nie patrzeć to obydwa „światy” zasilane były przez te same koła finansowe, dzięki czemu możliwe było położenie podwalin pod nowy światowy porządek.
Po II wojnie w Europie nastąpił szereg inicjatyw integracyjnych zakończony Traktatem Lizbońskim.
Biorą pod uwagę przedstawione wyżej fakty należy sobie zadać pytanie, jakie jest miejsce Polski w tym wszystkim? Czy przypadkiem nie jest tak, że karty zostały już dawno rozdane i wszelkie spory wewnętrzne są li tylko walką o lepszy dostęp do konfitur?
Wydarzenia nawet tylko ostatniego roku wskazują, że niewiele mamy już, jako Naród do powiedzenia u siebie. I czy aby jeszcze „u siebie”?
Pytań jest wiele i obawiam się, że odpowiedzi za wesołe nie są. Bo po prostu być nie mogą.
Musimy oczywiście w jak najlepszy sposób zadbać o nasze interesy w naszym kraju.
Musimy mieć jednak świadomość, że siły, które organizują i przeprowadzają cały proces globalizacji są potężne i zawsze będą miały wpływ na kreowanie polityki w naszym kraju.
Trudno jest więc wymyślić coś sensownego.
Jedna rzecz jest moim zdaniem pewna, najmniej można wierzyć tym, którzy najgłośniej używają retoryki patriotycznej uczestnicząc w polityce od zawsze.
Jeśli przyjrzymy się liście stypendystów Rhodes Scholarship to znajdziemy na niej nazwisko Radosława Sikorskiego. Ta postać spina w pewnym sensie całą po okrągłostołową politykę w naszym kraju. Od rządu Olszewskiego poprzez rząd Buzka, Kaczyńskiego aż do obecnego rządu Tuska. Wnioski niech każdy wyciągnie sam...
Namawiam do skonsultowania wspomnianej listy stypendystów a wiele rzeczy stanie się bardziej zrozumiałymi.
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_University_of_Oxford_people_in_public_life_overseas
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3467 odsłon
Komentarze
Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?
2 Listopada, 2010 - 15:56
Niestety do bardzo dużej grupy ludzi żyjącej w Rosji oraz w Polsce nie dociera to, że Rosja jest we władaniu tych samych ludzi i sił, które wpływają na losy Polski oraz całego świata. Nie rozumieją tego, że już wkrótce armia rosyjska zasili NATO, a najprawdopodobniej będzie stanowiła trzon nowo powstającej armii Unii Europejskiej. Do nich do samego końca nic nie dotrze.
Tak samo nie mogą tego pojąć i Rosjanie i tak samo tego nie mogą pojąc Polacy.
Lepiej dalej żyć w przekonaniu o tym, że jedni to wrogowie drugich, dwóch wrogich sobie naci, na których czele od dekad stoją ci sami ludzie wywodzących się z tej samej nacji, religii i kultury, ale o tym ci, bo wróg czuwa...
Re: Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?
2 Listopada, 2010 - 16:01
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
Ano tak...
My mamy się spierać o wyższości świąt wielkanocnych nad...
Pozdrawiam
SpiritoLibero
NWO ?
6 Listopada, 2010 - 03:57
Gdzie jest SpiritoLibero, co się stało, kto wie?
prowincjuszka
Re: NWO ?
6 Listopada, 2010 - 14:39
Odszedł z niepoprawnych na własne życzenie, niestety...
Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?
2 Listopada, 2010 - 16:01
Przeczytam dokładnie potem (czas!), ale już widzę wkład pracy.
Jak dla mnie 10.
SL
2 Listopada, 2010 - 17:15
Ode mnie 10-ka za iście mrówczą pracę . Wiele z tych szczegółów jest mi już od dawna znanych natomiast połączone ze sobą stanowią doskonałe kompendium wiedzy dotyczących w jakimś tam zakresie procesu samej globalizacji .
Wnioski końcowe a zwłaszcza owa lista stypendystów daje wiele do myślenia nasuwając zarazem pytanie ..jak głęboko ów proces się posunął jeśli chodzi o nasze rodzime podwórko.
[quote=SL]Jedna rzecz jest moim zdaniem pewna, najmniej można wierzyć tym, którzy najgłośniej używają retoryki patriotycznej uczestnicząc w polityce od zawsze.
[/quote]
Nie bardzo wiem dlaczego pomimo pewnych przesłanek wrzuca pan do jednego wora osoby tak różne mentalnie.
Czyżby na osławionej liście stypendystów Rhodes Scholarship znalazł się również ktoś z ugrupowań stanowiących obecnie trzon opozycji politycznej w Polsce ? Ktoś z ugrupowania Prawa i Sprawiedliwości ?
Tego że ów "jegomość" mógłby być wcześniej "zadaniowany" również nie można wykluczyć wręcz przeciwnie trudno wręcz temu zaprzeczać .
Myślę że może to stanowić dostateczny dowód na to że w stosownej chwili a pewnie stać się to może w najbliższym czasie , wyjdą z ukrycia i zastaną wprzęgnięte i inne persony o których jak dotąd nic nie wiemy.
Ciekawi mnie zwłaszcza ten nasz ( polski) odcinek procesu zwanego globalizacją ..
pozdrawiam
............................
"Pozwól mi Panie bym stał się narzędziem Twej sprawiedliwości"
http://andruch.blogspot.com/
/Klub GP w Opolu/
-----------------------------------------
Andruch z Opola
]]>http://andruch.blogspot.com]]>
Re: SL
2 Listopada, 2010 - 17:29
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
Na tej liście jest tylko jeden Polak i nic mi nie wiadomo, że jakiś inny otrzymał kiedykolwiek wstęp do tego wyselekcjonowanego grona.
Z pewnością jest jednak wielu, którzy w taki czy inny sposób są przygotowywani do pełnienia ważnych funkcji w tym aparacie.
Zwrot o patriotyzmie zabrzmiał może trochę fałszywie ale miałem na myśli obłudę tych polityków, którzy frazesami próbują przekabacić wyborcę wiedząc doskonale na jakich zasadach toczy się gra.
To są w sumie ogólnodostępne informacje tyle, że faktycznie porozrzucane. I byłoby naiwnością sądzić, że bossowie naszej polityki nie są tego świadomi.
Stąd moja nieufność do nich i ubolewanie, że nam, zwykłym obywatelom prawdę podaje się albo kroplomierzem albo karmi się kłamstwami.
Pozdrawiam
SpiritoLibero
Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?
2 Listopada, 2010 - 20:10
Bardzo dobre i rzetelne opracowanie. Żałuję że sam się na to nie zdobyłem w tak rzeczowej formie (ech.. to lenistwo). Oczywiście najwyższa punktacja.
I wreszcie. Może jednak do niektórych dotrze że ich teraźniejszość w dużym stopniu pisana jest "spiskową teorią dziejów" (nawet pomimo tego jak bardzo dla niektórych jest ona obrzydliwa i niestrawna).
W. red
W. red
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika SpiritoLibero nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
Re: Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?2 Listopada, 2010 - 20:26
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
Termin "spiskowy" został, jak doskonale wiesz, specjalnie wymyślony by dezawuować niewygodne treści. Każdy jak coś powie pod wiatr to najpierw musi się tłumaczyć, że nie jest oszołomem.
A paradoks polega na tym, że żadnego "spisku" tak naprawdę nie ma. Wszystko dzieje się na naszych oczach. A że media trochę ściemniają...
SpiritoLibero
SL
2 Listopada, 2010 - 20:57
Ależ jest Spirytku, jest jak najbardziej. Bo jak wytłumaczysz fakt że te zamierzenia od "a" do "z" nie zostały rzetelnie wyjaśnione w mendiach(i to nie tylko naszych). Z prwnością znasz to powiedzenie o tym że najciemniej jest pod latarnią? I tu nie jest inaczej. Owszem pewne wiadomości przedostały się do mendiów. Ale w takiej formie w jakiej im było wygodnie i w taki sam sposób. Powiedziano prawdę ? A jakże, tyle że nie całą i nie do końca. W taki sposób by odbiorca informacji z czystym sumieniem mógł ją uznać za nieistotną. Ale przecie "nie kłamali" i nic "nie ukrywali" czyż nie?
To właśnie zowią "sztuką informacji", czyli jak mówiąc nie powiedzieć nic co byłoby sprzeczne z interesami tych którzy są tym zainteresowani ;)
pozdrawiam i dobrej nocy życzę
W. red
W. red
Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?
3 Listopada, 2010 - 15:36
Gdybym o pewnych z tych rzeczy nie wiedział wcześniej, to bym powiedział, że bajki, ale nie powiem bo wiedziałem wcześniej.
Tu jest jeszcze jedno ciekawe zagadnienie, bo wg. NWO ludność ma zostać zredukowana do 10% obecnego stanu czyli około 600 mln. Co w przypadku Polski oznacza, że będzie nad Wisłą mieszkać około 3.8 mln ludzi, czy też może pewnych ludzi (pewne nacje) zostaną z góry przeznaczone na totalne wytępienie. Wcale nie trzeba ich zabijać strzałem w potylicę, ani w komorach gazowych, wystarczy na taki obszar nie dostarczyć w odpowiednim czasie jakiejś tam szczepionki i po kłopocie.
Tylko, że wg mnie to trudniej jest zarządzać niewielką grupą (w sensie społecznym niewielką) niż dużą.
No właśnie to jest pytanie co dalej jak już sobie ten NWO zaprowadzą
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika SpiritoLibero nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
Na eugenikę3 Listopada, 2010 - 18:17
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
są łożone całkiem poważne kwoty. Coś na rzeczy więc jest.
Kto wie czy takie manewry ze szczepionkami nie są grą wstępną...
SpiritoLibero
SL
3 Listopada, 2010 - 22:21
"Głodnemu chleb na myśli" stąd zapewne i "gra wstępna". Ja bym to nazwał "oswajaniem zwierzyny" lub "zanęcaniem". A eugenika ma już swoją "historię", doświadczenia w stosowaniu i najprawdopodobniej świetlaną przyszłość przed sobą ;)
Żebym nie był za stary to może pokusiłbym się w funeralne inwestycje :)
pozdrawiam odlotowo
W. red
W. red
NWO, my bez szans
3 Listopada, 2010 - 23:25
"wystarczy na taki obszar nie dostarczyć w odpowiednim czasie jakiejś tam szczepionki i po kłopocie", a nawet odwrotnie - wystarczy dostarczyć szczepionkę z nakazem szczepienia, bądź li tylko z zachętą ( np. pediatrów, co dzieje się TERAZ)
prowincjuszka
Re: Re: Czy mamy szansę w starciu z NWO?
3 Listopada, 2010 - 23:31
albo jeść lub nie GMO.
Pomidorki - 100%
wszczepić gena otwierającego bramy piekieł.