Żarty, figle i psoty
W ciężkich czasach tylko poczucie humoru pozwala zachować równowagę procesów asymilacji i dysymilacji.
Wiem to od pana Karola, który przeżył Oświęcim i był chyba najweselszym Małopolaninem, jakiego znałem (małopolskiego poczucia humoru po ostatnich produkcjach mistrza Materny nie wypada może rekomendować, ale Materna już teraz warszawiak).
Pan premier, miłościwie nam panujący, choć nie jako głowa państwa, też lubi sobie pożartować; trudno spamiętać jego figle i psoty z minionej kadencji,ale właśnie zaczyna nową i dobrze by było notować jego kolejne rozrywkowe pomysły, czy na użytek potomności, czy w jakimś innym celu.
Powszechnie wiadomo, że pan premier lubi happeningi.
Nie ma wątpliwości, że happening na Placu Konstytucji był pomyślany w celach edukacyjnych`(nie zapominajmy, że obaj miłościwie nam panujący rezydenci stołecznych pałaców są z wykształcenia nauczycielami historii a pani prezydent Warszawy ma wrodzone,szczególne zacięcie pedagogiczne).
Kiedy pan prezydent wręczył panu premierowi świeżo wyprany
kibicowski szalik z Łazienek (chińscy cesarze przesyłali mandarynom jedwabne sznury, ale teraz tam jest republika) stało się oczywiste, że i premier musi błysnąć konceptem, co też uczynił w sejmowej scenie podbalkonowej, w ramach tak zwanego "ekspoze".
Wielka improwizacja poświęcona problemom okołoemerytalnym
musiała skłonić głowę państwa do rozmyślań o przyszłej, własnej emeryturze (gdyby wyszedł numer z drugą kadencją, może się jeszcze załapie), natomiast monologujący Romeo tryskał taką pogodą ducha, jakby miał gwarancje dobrej posady europejskiej w razie ewentualnej abdykacji.
Wicepremier Pawlak nie miał uradowanej miny; może myślał perspektywicznie - np. o kasach fiskalnych dla rolników.
Nazajutrz, gdy pan premier - upewniwszy się, że policjanci uwierzyli w obietnicę lipcowych podwyżek o pięć stów - oskarżył Jarosława Kaczyńskiego o zagrzewanie pisowskich kiboli do masakrowania stróżów porządku w dniu wielkiego narodowego święta, śmiechom i żartom nie było wręcz końca.
Opozycyjny klub parlamentarny opuścił obrady i udał się do kuluarów, gdzie zrywać boki można znacznie swobodniej.
O następnym happeningu dowiecie się państwo z telewizji.
Dziś rozgorzały w Poznaniu kolejne "walki uliczne" (tak na czerwonym pasku relacjonowała Marsz Niepodległości TVN 24), ale sezon polityczny dopiero się zaczyna.
Radzę ćwiczyć przeponę, bo lekko nie będzie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1213 odsłon
Komentarze
300 dziś, 300 jutro
19 Listopada, 2011 - 20:04
Śmiech to zdrowie. Będzie nam bardzo potrzebny, wręcz na miarę przetrwania w państwie policyjnym 300 + 300.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ