Komu robi dobrze Vincent?
Bo widzieliście aby np.Niemcy nagradzali Sarkozego czy na odwrót?
A tu proszę dopiero co Donald otrzymał jakąś synekurę od Niemców, ponoć za ogromne trudy w jednoczeniu Europy, chociaż winien stanąć na cokole obok Drogiego Bronisława jako naczelny jej cudotwórca a tu juz kolejny wielce zasłuzony.
Vincent bez pesela tak się zasłużył spekulantom walutowym i bankierom z Londyńskiego City, że został uhonorowany przez ich tubę propagandową „The Banker”.
Magazyn „The Banker” przyznał ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu tytuł Ministra Finansów Roku w Europie.
Po raz pierwszy w historii tej prestiżowej nagrody otrzymał ją polski minister finansów.
Decyzja „The Banker” o wyróżnieniu Jacka Rostowskiego to zarówno wynik dyskusji wewnątrz redakcji pisma, jak również badania opinii wśród bankierów i ekonomistów.
http://gb.pl/pieniadz/lista/rostowski-znowu-najlepszy.html
Coś mi tu pachnie, że najbardziej dobrze to Vincent robi tym spekulantom i "bankierom" a najhmniej nam, Polakom i Polsce.
I tak sobie te nasze cudoki nagrody pobierają i odbierają a w kraju bieda aż piszczy, cudu nie ma i nie widać go na horyzoncie a mamony brakuje na wszystko.
Cudem sa te nagrody dla tych nieudolniaków, niedbających o interesy swoich rodaków i swojej Ojczyzny.
W grudniu nie było pieniędzy na wypłatę rent i emerytur, ale Ministerstwo Finansów znalazło blisko 3 mld euro na interwencję walutową na rynku i planuje dalsze tego typu działania.
http://waluty.onet.pl/ministerstwo-finansow-interweniuje-na-rynku-waluto,18893,3151400,1,prasa-detal
Minister finansów Jan Vincent-Rostowski zapewniał polską opinię publiczną, że deficyt finansów publicznych miał wynieść 3,6 proc., a wyniesie w 2009 r. 6,5-7 proc.
Gromił niedowiarków, twierdząc, że deficyt budżetu wyniesie 18,2 mld zł, a wyniósł ok. 27 mld zł. Minister finansów bardzo długo upierał się, że wzrost PKB w 2009 r. wyniesie 4,8 proc., a będzie pomiędzy 1-1,3 proc. po odsezonowaniu danych i to przy olbrzymim szczęściu, kreatywnej księgowości, zamiataniu wielu problemów pod dywan oraz znaczącej krajowej konsumpcji.
Minister finansów nadal podtrzymuje tezę o zdrowych finansach publicznych naszego kraju. W wywiadzie dla „Dziennika” z dnia 6 stycznia 2010 r. poszedł on znacznie dalej, twierdząc, że niska relacja długu publicznego do PKB będzie naszym silnym atutem w najbliższych latach. Minister finansów niewątpliwie zasłużył też na nagrodę za doskonały PR i poczucie humoru.
Co się tylko dało, wypchnięto poza budżet
Minister finansów po raz kolejny zapewnia polską opinię publiczną, jak i rynki kapitałowe, że w 2010 r. nie ma ryzyka przekroczenia 55-proc. progu relacji długu publicznego do PKB, bo przychody z prywatyzacji w 2010 r. na poziomie 25 mld zł są możliwe do osiągnięcia. Stwierdzenie to jest zaskakujące, bo prognozy Komisji Europejskiej mówią wyraźnie, że wskaźnik zadłużenia sektora publicznego w Polsce w 2010 r. może wynieść 59,7 proc.
Ten sam, nagradzany w Londynie minister finansów, zapisał w budżecie na 2010 r. deficyt na poziomie 52 mld zł, ponoć bardzo konserwatywnie go projektując. Problem w tym, że gdy dobrze i rzetelnie policzyć to, co wypchnięto poza budżet (14 mld zł deficytu środków Unii Europejskiej, 19 mld zł na finansowanie dróg, na które pożycza KFD, odebrane 7,5 mld FRD na rzecz zadłużonego ZUS-u, który pożyczył około 8 mld zł m.in. w bankach komercyjnych) deficyt wynosi 90-100 mld zł, a w zanadrzu jest jeszcze 7 mld zł z tytułu zwrotu elektrowniom akcyzy za prąd, pobieranej bezprawnie od 2002 r., którą w rzeczywistości płacą wszyscy Polacy. To nie koniec niedoszacowania wydatków budżetowych i zamiatania pod dywan.
Dług publiczny Skarbu Państwa zbliży się w tym roku do gigantycznej kwoty 750 mld zł, a zadłużenie zagraniczne przekroczy 200 mld euro.
Czy wystarczy środków na dalszą tego typu ruletkę kursowo-walutową? Jeszcze pod koniec 2009 r. Ministerstwo Finansów dysponowało kwotą około 3 mld euro rezerwy walutowej. Ile z tego przeznaczono, by wywindować kurs złotego do 4,02 za euro? Podobno poszło na ten cel aż 2,75 mld euro. A przecież na wszystko inne brakuje pieniędzy. Już w grudniu 2009 r. ZUS-owi brakowało pieniędzy na wypłatę bieżących emerytur i rent – w tym roku dotacja do ZUS wyniesie 37,9 mld zł, a łącznie z dotacji, pożyczek i składek ZUS otrzyma 71,6 mld zł. A i tak zabraknie mu na wypłaty ok. 11 mld zł. W tym roku wpływy ze składek ZUS-owskich wystarczą zaledwie na sfinansowanie tylko 50 proc. świadczeń, m.in. emerytur i rent. Ani się obejrzymy jak powrócimy znowu do 13-proc. składki rentowej i ograniczenia waloryzacji, ale to wszystko po wyborach.
Ale jak widać stać nas na wydawanie rezerw walutowych MF na sztuczne pompowanie kursu złotego. Ciekawe w czyim interesie?
Przeczytajcie całość.
Ja też się zastanawiam w czyim interesie działa Rostowski.
Komu tak naprawdę robi dobrze Vincent pez pesela i czy przypadkiem dlatego nie jest obsypywany tymi laurkami.
Czy mamy premiera, który za możność brylowania na europejskich salonach nie pamięta co do niego należy i czy mamy ministra finansów, który je z rąk spekulantów z londyńskiego city?
A może obydwaj wypełniaja nałożone na nich zadanie - Uczynienie z Polski rynku taniej siły roboczej i rynku zbytu dla bogaczy i grających pierwsze skrzypce w Unii Europejskiej?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 996 odsłon