Pierwszy dzień wiosny
- Dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny - powiedział rano Łukaszek do Grubego Maćka, kiedy przed lekcjami stali pod szkołą.
- No to co, nawiewamy? - zapytał Gruby Maciek, Niestety, jedną z licznych wad Grubego Maćka było to, że mówił głośno. Usłyszał go okularnik z trzeciej ławki.
- Psze pani! Psze pani! - zaczął krzyczeć do idącej do budynku młodej pani od polskiego. - A oni chcą...!
Nie dokończył, bowiem Łukaszek i Gruby Maciek zaciągnęli go w krzaki i solidnie zlali.
Plan zrealizowali w wersji minimum. To znaczy - poszli na dwie pierwsze lekcje i z następnych się urwali. Pochodzili tu i tam, pobiegali tam i tu i poszli do Łukaszka pograć na komputerze.
- A co wy tak wcześnie? - zapytali Hiobowscy. Łukaszek zaczął więc tłumaczyć. Dziadkowi powiedział, że odrabiają święto kościelne i zamiast lekcji była tylko msza.
- Bardzo dobrze, to bardzo dobrze - pokiwał glową zadowolony dziadek i poszedł.
- Wreszcie zrobiliście coś pożytecznego zamiast marnować czas na głupoty - powiedziała babcia, poinformowana przez Łukaszka, że zamiast lekcji sprzątali w czynie społecznym szkolne boisko. - Teraz plują na tamte czasy, ale czy wy wiecie ile rzeczy się wzięło z czynu społecznego?
- Mój stary mówi, że ja się wziąłem z czynu społecznego - wypiął dumnie pierś Gruby Maciek. - Ze starą pojechali las sprzątać i tam w tym lesie... tego... i dziewięć miesięcy później...
Zszokowana babcia wyszła bez słowa.
- Ty jak coś czasem pierdalniesz to gorzej jak baba - skrytykował kolegę Łukaszek i wrócili do gry. Nie na długo, bo po chwili zajrzał do nich tata Łukaszka.
- Lekcji nie było bo nauczyciele strajkują i chcą siedemnastej pensji - powiedział Łukaszek.
- Budżetówka! Pasożyty! - zawył tata Łukaszka i wyszedł. Jego miejsce zajęła mama.
- Cała klasa brała udział we flashmobie w obronie praw rodzicielskich pedofili - wyjaśnił Łukaszek. Mama się wzruszyła jak jej syn dzielnie walczy o tolerancję i nie pytała już więcej. Najprościej było z siostrą.
- Nie byliśmy na lekcjach bo jest niedziela - rzekł ej prosto w oczy Łukaszek.
- No coś ty, przecież dziś nie ma niedzieli. Chyba - zwątpiła lekko siostra.
- Ale w naszej szkole jest. Słyszałaś chyba o strefach czasowych? - zapytał niewinnie Łukaszek. Siostra na wszelki wypadek prychnęła, że oczywiście, że słyszała i żeby nierobił z niej idiotki. Minęło kilka minut.
- Łuuuuukasz! Pozwól no tu na chwilę! Razem z Gru... z Maciejem! - zawołał tata. Weszli do pokoju, czekała na nich rodzina Hiobowskich w komplecie.
- Dostałam SMSa ze szkoły - mama, czerwona z gniewu, wymachiwała komórką. - Uciekliście z lekcji! Nie było żadnej mszy, czynu społecznego, niczego!
- E... tego... - bąkał Łukaszek.
- Jak możesz tak kłamać?!
- Wszyscy kłamią - odparł Łukaszek. - Tata mówi, że jeździ bezpiecznie, a sam popiernicza autem ile się da! Mama mówi, że jest tolerancyjna, a nie toleruje mojego stylu życia! Babcia mówi, że się nie modli, a klęczy przed portretem tego łysego, no jak mu tam... Lenina. Dziadek mówi, że nie pije, a sam widziałem, jak pod sklepem robi piwo z panem Sitko! A siostra... Echhh... - Łukaszek machnął ręką i nie dobijał już siostry.
Hiobowscy siedzieli jak rażeni gromem. Pierwszy opanował się tata Łukaszka.
- To, że innym zdarza się skłamać, nie mówię tu oczywiście o kimś konkretnym, to nie znaczy, że tobie wolno kłamać jak popadnie!
- Jemu nie kłamię - Łukaszek pokazał Grubego Maćka.
- Nikomu nie wolno kłamać! Taki jest standard!
- My mamy inne standardy - odważył się powiedzieć Gruby Maciek.
- I jeszcze pobiliście waszego kolegę! - mama zerknęła na komórkę. - Ładne rzeczy!
- Kogo?!
- No, takiego w okularach!
- On nie jest naszym kolegą!
- Nie kręć! Chodzi z wami do klasy! I pobiliście go!
- To w samoobronie! - wpadł na genialną myśl Łukaszek. - Bo on chciał na nas kablować! Donosić!
- Najgorsze jest nawet nie to, że poszliście sobie na wagary, ale że nas okłamaliście! Do czego ten kraj zmierza! - nie mógł uspokić się tata Łukaszka. - Przyznajcie się chociaż co jeszcze zmalowaliście!
- Przeżywają te wagary jak mrówka okres - szepnął Łukaszek Grubemu Maćkowi.
- Obserwuj mnie - powiedział Gruby Maciek, odchrząknął głośno i rzekł:
- Dobra, przyznajemy się. Uciekliśmy z lekcji, graliśmy w nogę w kościele, sikaliśmy na boisku szkolnym, okradliśmy nauczcielkę i pobiliśmy murz... afroamerykanina.
Zapadła cisza.
- Nie no, żartowałem, tak naprawdę tylko uciekliśmy z lekcji - uspokoił Hiobowskich Gruby Maciek.
- Uff... - odetchnęli z ulgą Hiobowscy i w widoczny sposób się rozluźnili. Gruby Maciek trącił Łukaszka w ramię i rzekł:
- No! I o to chodziło.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 997 odsłon
Komentarze
Zastanawiam się
23 Marca, 2009 - 12:29
jak przeczytać ten fragment ;))
- Ty jak coś czasem pierdalniesz to gorzej jak baba - skrytykował kolegę Łukaszek i wrócili do gry. Nie na długo, bo po chwili zajrzał do nich tata Łukaszka.
Pozdrawiam ;)
Katarzyna
Myślę, że
23 Marca, 2009 - 20:48
dacie radę :)
Katarzyna
23 Marca, 2009 - 13:03
Czytaj jak Marcin napisał,przeciez nie bedziesz pikać,bez wygłupów.
pzdr