Zatrucie w stołówce
Pod koniec maja szkoła, do której chodził Łukaszek, stała się areną dramatycznych wydarzeń. W stołówce doszło do zatrucia. Podczas lekcji uczniowie zaczęli wymiotować, mdleć i tak dalej. Do szkoły zjechała policja i służba zdrowia. A po nich rodzice.
- Ale draka - szeptała zachwycona trójka z czwartej a, czyli Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki.
- Co tu się dzieje?! - krzyczeli rodzice. Niestety, nikt nie potrafił powiedzieć nic konkretnego. Pan dyrektor podawał jedynie, że uczniowie zachorowali, część z nich została hospitalizowana, a śledztwem zajmuje się policja.
- Co tu się dzieje?! - rodzice żądali informacji od policji.
- Prowadzimy śledztwo - wyjaśnił pewien komisarz. - I dla jego dobra nie mogę nic powiedzieć.
- A nasze dobro? - ripostowali rodzice, ale komisarz milcząc wycofał się do służbowej limuzyny.
Godzinę później komisarz zwołał konferencję prasową.
- W szkole podstawowej na osiedlu miało miejsce... - i pan komisarz opisał dokładnie co się stało.
- Co było przyczyną zatrucia? Wiecie już? - emocjonowali się dziennikarze.
- Czy ktoś umarł? - pytał z nadzieją reporter gazety "To, Co Jest".
- Nikt nie umarł - odparł z godnością komisarz.
- Ale czy wiecie już co było przyczyną?
- Tak.
- To proszę powiedzieć!
- Nie powiem.
- Nieeeech pan powie, prosimy...
- Nie mogę.
- Bo nie wie pan! - zaczęli podpuszczać dziennikarze.
- Mam taką wiedze, ale nie mogę się nią podzielić - rzekł spokojnie komisarz.
- Rodzice czekają na informacje, dzieci cierpią!
- Dobro śledztwa przede wszystkim! - odparł z namaszczeniem komisarz i zakończył konferencję.
W domu Hiobowscy byli jednym kłębkiem nerwów. Ciągle pytali Łukaszka, czy nie boli go brzuch i nie pozwalali mu jeść czipsów. Nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyby nie dziadek Łukaszka. Zauważył, że w lokalnym programie publicystycznym gościem jest właśnie prowadzący śledztwo komisarz.
- Czy może pan powiedzieć co było przyczyną zatrucia? - spytali surowo komisarza dwaj prowadzący. Komisarz ukrył twarz w dłoniach i wyszeptał:
- Nie... Nie mogę...
- Ale tu chodzi o dobro dzieci!
- Błagam! - komisarz miał oczy pełne łez. - Ja się muszę trzymać procedur!
- Wie pan, że to się może powtórzyć? Przyjmie pan ewentualne ofiary na swoje sumienie?
- Nie... Nie... - komisarz zagryzł wargi i kręcił głową. - No dobrze... Powiem...
- Ale to już zaraz po reklamach! - zaanonsowali wesoło prowadzący i na ekranie pojawił się tańczący brokuł. Po długiej serii reklam Hiobowscy znów ujrzeli studio, prowadzących i komisarza.
- A zatem co było przyczyną zatrucia? - spytali surowo prowadzący.
- Salmonella - wyjawił cicho komisarz.
- Jednak pan powiedział!
Komisarz spojrzał wprost w kamerę, uśmiechnął się do zylionów telewidzów i wyjaśnił:
- Najważniejsze jest dobro dzieci...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1193 odsłony
Komentarze
Marcinie
25 Maja, 2010 - 21:44
Masz rację, najważniejsze jest dobro dzieci. Ale traktują nas coraz bardziej za dzieci co nieco upośledzone.
------------------------------------------------------------
"Jeżeli państwo jest zbudowane na występku i rządzone przez ludzi depczących sprawiedliwość, niema dlań ocalenia" PLATON "Państwo"
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
Jacyl
25 Maja, 2010 - 21:54
Ale za to jaka rozrywka! Co dzień nowa wersja!
Ja już nie nadążam.
Marcin
25 Maja, 2010 - 21:57
Też już się trochę pogubiłem w ich zeznaniach. Ale ja już swoje zdanie na ważne tematy ostatnich miesięcy już sobie wyrobiłem.
-----------------------------------------------------------
"Jeżeli państwo jest zbudowane na występku i rządzone przez ludzi depczących sprawiedliwość, niema dlań ocalenia" PLATON "Państwo"
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin