Wóz ministra
Tata Łukaszka dźwigając naręcza ekologicznych siatek pełnych coli skręcił za róg marketu osiedlowego i zderzył się z czymś.
- Ożesz kurwa mać - powiedział, po czym zaklął szpetnie.
- No wiesz, jak ty się wyrażasz - skarciła go mama Łukaszka, która wyszła zza ragu niosąc w torbie pęczek genetycznie modyfikowanych kalafiorów. Tata Łukaszka wytłumaczył, że się z czymś zderzył i popatrzył z czym.
Był to drewniany wóz na kołach, stosowany kiedyś często na budowach. Ten jednak był w wersji luksusowej. Wykończony dobrymi materiałami, alufelgi, chromowany dyszel, tylne światła "lexus look", na dachu antena satelitarna. Tyle, że pomalowany tak, aby dyskretnie nie rzucać się w oczy. Stał zresztą na tyłach marketu, wciśnięty pomiędzy pojemniki na śmieci.
- Barakowóz - powiedział tata Łukaszka.
- Ha ha, ale śmieszne te żarty z prezydenta USA.
- Kochanie, to się już dawno nazywało barakowóz... - próbował jej przemówić do rozsądku ale dał za wygraną. - Dobra, zobaczmy co to jest. Może jakieś kable będą kłaść? - obszedł wóz dookoła. - Drzymała kiedyś takim jeździł.
- Proszę cię, bez tych nacjonalizmów. Tam przy drzwiach jest tabliczka.
Tata Łukaszka wszedł na schodki i przeczytał maleńki napis na maleńkiej plakietce: "Biuro poselskie ministra zdrowia Tunalda-Doska w podróży". W tym momencie otwarły się drzwi i wyjrzał jakiś młody człowiek pod krawatem.
- Czego pan sobie życzy?
- E... nic... Tak tylko przechodziłem...
- Pan ze związków zawodowych?
- Nie.
- Uff... A może z mediów?
- Też nie.
- Uff... To skąd?
- Stąd. Obok mieszkam. Wracaliśmy z żoną z zakupów...
- Bardzo państwa proszę o dyskrecję - powiedział młody człowiek pod krawatem. - W imieniu ministra Rzeczpospolitej Polskiej!
Drzwi się zamknęły. Tata Łukaszka zszedł po schodach na chodnik i razem z mamą Łukaszka poszli dalej. Właśnie mówił jej co jest w wozie i że muszą zachować dyskrecję, gdy nagle minęło ich kilku ludzi z białoczerwonymi opaskami na ręce.
- Tam jest! Tam się schowali! - krzyczeli ochryple. Zbiegało się ich coraz więcej. Rozstawili transparenty, obsiedli schodki, zawyła syrena, rozgadał się megafon.
- Po-mo-stówek! Dla-związ-kowców! Po-mo-stówek! Dla-związ-kowców!
Po południu obok ustawiła się kuchnia polowa z grochówką "strajkową", a obok pierwszy stragan z akcesoriami: śruby do rzucania, opaski na rękę, syreny, transparenty.
A nocą wóz zniknął. Strajkujący byli wściekli.
- Trzeci raz nam uciekł w tym miesiącu! Ale my go wytropimy! - pokrzyczeli i poszli.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 818 odsłon
Komentarze
Re: Wóz ministra
15 Listopada, 2008 - 18:05
Ale dobre! Płemieł jako Drzymała! :)))
Re: Wóz ministra
17 Listopada, 2008 - 14:13
To powinno zostać wydane i sprzedawane za ciężkie pieniądze w oszołomskich księgarniach, naprawdę:D