Dr. Donald and Mr. Tusk
Europejski szczyt pod jednym względem okaże się przełomowym. Nie będzie to oczywiście przełom dla naszego kontynentu, ale dla premiera Donalda Tuska. Odważę się nawet na śmiałe proroctwo. Od dnia 16 października Anno Domini 2008 zacznie się jazda PO w dół „bez trzymanki”.
Rola, w jakiej PR-owcy obsadzili Tuska była swego rodzaju majstersztykiem. Miły, zrównoważony, kochający, budzący zaufanie mąż stanu. Aby mógł długo i bezpiecznie chodzić w tych uwierających go butach stworzono mu wentyle bezpieczeństwa. Skoro sam nie mógł, to jednak to, co chciałby robić i mówić czynili za niego Palikot, Niesiołowski, Nowak i Karpiniuk.
Mijający czas pozwolił zapomnieć tamtego Tuska z lat rządów Pis-u, kiedy to epatował agresją, wzywał nas do trzymania się za portfele, dając do zrozumienia, że władzę objęli dwaj bracia złodzieje.
Media wcieliły się w rolę swatek stręcząc nam idealnego kandydata na Premiera i Prezydenta RP.
Dziennikarze dwoili się i troili, aby obrzydzić nam wszystkim kaczorów i wylansować jego, nosiciela miłości. Zakładali podsłuchy, własnoręcznie dowozili rosół, podsycając protest pielęgniarek. Białe miasteczko przerodziło się niemal w gdańską stocznię z lat 80-tych. Koncertowała Flinta, Konrad i Janda recytowali, Modzelewski wykładał, Waltz fundowała kanapki, Szczuka się utożsamiała.
Po dwóch latach się udało.
Nie przewidziano tylko jednego.
Donald Tusk nie udźwignął roli, w której go obsadzono. Ci, którzy znali charakter naszego premiera przeczuwali, że ten nadymany przez media balon miłości musi w końcu pęknąć. To tylko kwestia czasu. To tak jakby osobnik uchodzący za idealnego, kochającego i troskliwego męża bił w zaciszu domowym swoja żonę. Ktoś w końcu musiał zauważyć skrywane i pudrowane codziennie siniaki oraz to, że doktor Jekyll to tak naprawdę Pan Hyde. Sztab speców od wizerunku przeliczył się całkowicie. To nie mogło się udać.
Wymyślono to wszystko perfekcyjnie nie zauważając jednego. W roli Romea obsadzono Jana Himilsbacha.
Może z początku było wesoło i fajnie, ale na dłuższą metę takie „czary-mary” muszą zawsze skończyć się fiaskiem. Donald Tusk nie sprostał aktorskiemu zadaniu i z każdym dniem coraz więcej osób zacznie zauważać, że rola, choć świetna to jednak absolutnie nie dla niego.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 611 odsłon