Koniec nadejdzie z Płocka

Tak jak afera Michnik – Rywin stała się punktem zwrotnym do zmian na polskiej scenie politycznej tak dzisiejszy dzień 20 stycznia Anno Domini 2009 będzie symbolem upadku i kompromitacji wielkiego projektu „elit” polegającego na chronieniu własnych interesów za wszelką ceną.

Stary jak świat pomysł propagandowy polegający na wzbudzaniu miłości i uwielbienia dla jednych, a nienawiści i obrzydzenia do drugich najczęściej ponosił w historii fiasko.

Prosty podział na nadludzi czy „lepszą rasę” i podludzi zasługujących na pogardę jest nikczemną metodą realizowania swoich pokrętnych celów i wielkich ambicji.

Z piekła rodem propagandyści upokorzonemu w 2005r. Tuskowi i jego partii podpowiedzieli najbardziej niegodziwy plan walki politycznej.
Podział na „młodych, wykształconych z dużych miast” i hołotę, moherowe berety i starców popierających PiS zaowocował akcjami typu „schowaj babci dowód” czy naśmiewanie się obecnego premiera z ludzi starszych i prostych.

Prawdziwi historyczni zwycięzcy i stratedzy po wygranej wojnie próbowali zjednywać sobie tubylczą ludność zaś Hunowie zachłyśnięci zwycięstwem palili, rabowali i dożynali watahy.

Obecny rząd sięgnął po Zbigniewa Ćwiąkalskiego jako ministra sprawiedliwości i od razu było wiadomo, że głównym jego atutem jest wielka nienawiść do Zbigniewa Ziobry i pozory człowieka z, zewnątrz, którego będzie trudno oskarżyć o zemstę PO na byłym ministrze.

Do ręcznego sterowania akcją „dopaść Ziobrę” wybrano miasto Płock.
Wniosek o odebranie immunitetu, wymyślanie i przedstawianie absurdalnych zarzutów powierzono wymiarowi sprawiedliwości z miasta gdzie od lat rządzą sitwy.

Paradoksalnie Płock stanie się trumną dla Platformy Obywatelskiej.

W dniu, kiedy do dymisji podał się Zbigniew Ćwiąkalski do Płocka wjechał Zbigniew Ziobro owacyjnie witany przez grupę mieszkańców. Udał się do prokuratury, która ma postawić mu zarzuty.

Dylemat, przed jakim stanęli tamtejsi prokuratorzy jest nie do pozazdroszczenia. Właśnie utracili tarczę i ochronę, a z braku wytycznych będą zmuszeni do czegoś, czego nie lubią, czyli do samodzielnego myślenia.

Mało, kto zwrócił uwagę jak minister Ćwiąkalski powtarzał dzisiaj parokrotnie, że przecież Pazika przewieziono do Płocka na wniosek niezawisłego sądu w Sierpcu. I chyba oprócz sondaży właśnie o to miał głównie pretensję do swojego ministra Donald Tusk.

Sierpc to miasto w pobliżu Płocka gdzie działa sitwa podejrzanego w „sprawie Olewnika” kacyka SLD, Grzegorza Korytkowskiego, kolegi Jolanty Szymanek Deresz oraz byłego dyrektora Orlenu.

Dzięki znanej opinii społeczeństwa o polskich sądach, ten niezawisły w Sierpcu, który ściągnął Pazika do Płocka to nie uosobienie sprawiedliwości, lecz konkretny facet z krwi i kości przyozdobiony łańcuchem i orłem na szyi, który na zlecenie miejscowej mafii umożliwił popełnienie samobójstwa niewygodnemu świadkowi.

Czy tak było? Pewnie się nigdy nie dowiemy.

W swojej chęci zemsty Tusk zapomniał o czymś, o czym historyk zapominać nie powinien. Do 1941 roku, kiedy formowało się w Polsce podziemie niepodległościowe polscy komuniści albo czmychnęli na wschód, albo cieszyli się świętym spokojem do 41 roku, jako sojusznicy sojusznika Niemiec.

Po napaści na Kraj Rad Stalin nie miał na terenie okupowanej Polski żadnej znaczącej siły. Dlatego też zrzucił na spadochronach przeszkolonych agentów w celu stworzenia zalążka przyszłej władzy i stworzenia z grasujących band złodziei i przestępców pseudo-partyzantki.

Zaślepiony nienawiścią do Kaczyńskich premier zawarł sojusz ze spadkobiercami tych spadochroniarzy Stalina, którzy dziś poprzebierali się w drogie garnitury, uczą nas manier i demokracji. To razem postanowili zniszczyć takich jak Ziobro i Kaczyńscy.
Płock, który miał być nadzieją, stanie się trumną dla PO.