Rządzący prowadzą Polskę ku upadkowi

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

        Żadne eufemizmy już nie działają. Rząd Tuska i większość parlamentarna istnieje faktycznie dzięki PSL i lewicy, czyli dwom ugrupowaniom, a przynajmniej jakiejś znaczącej części ich członków. Dotąd nie przejawiały one wrogości wobec Polski. Dzisiaj torują wrogom drogę do jej zguby. Polska 2050, to wybryk natury, podobnie jak jej twórca.

          Obecna sytuacja w Polsce wymknęła się spod kontroli społecznej i już nikomu nie może być tajne, że Tusk do spółki z Bodnarem i pewną ilością pomniejszych indywiduów chcą zmienić ustrój, wprowadzając dyktaturę, a ta z kolei ma oddać Polskę we władanie pani von der Leyen, bo przecież po to Tusk w Polsce został zainstalowany. Jeśli myśli, że po zgnieceniu Polski zostanie tu gauleiterem, to się myli. Renegatem brzydzi się nawet jego najemca. Byłoby ciekawe stwierdzenie ilu Polaków zdaje sobie z tego sprawę? Pytałem tu i tam, zaledwie kilka osób, jak mi się wydaje, rozumiejących sytuację polityczną. Odpowiedzi były nijakie. Na ogół panowała zgoda, że ignorowanie Konstytucji, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, kategoryzacja sędziów według scenariusza Tuska/Bodnara, relatywizacja prawa to schorzenia całego systemu władzy. Ważne to czy nie? Otóż wydaje się, że ludzi to po prostu nie interesuje. I to jest złe. W tej chwili coś zaiskrzyło. Informacja, że „Sąd Najwyższy wydał uchwałę, że funkcję Prokuratora Krajowej pełni prokurator Dariusz Barski. Zatem wszelkie dotychczasowe decyzje podejmowane w ostatnich miesiącach przez Jacka Bilewicza i Dariusza Korneluka były niezgodnie z prawem” poruszyła jednak wielu. Nie trudno sobie wyobrazić jaki chaos nastąpi w działaniu prokuratury i kto na tym skorzysta. Takie są skutki działań ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego, Adama Bodnara. Jednak prokuratora Barskiego do urzędu nie wpuszczono, a Tusk i Bodnar ani myślą uznać orzeczenia Sądu Najwyższego. Podobnie nie uznają Trybunały Konstytucyjnego, a na każdym kroku dają do zrozumienia, że nie uznają też Konstytucji RP. A więc nasuwa się pytanie: co uznają? Odpowiedź: swoje decyzje w miejsce obowiązującego prawa. Jeśli to nie jest zamach stanu na ustrój państwa i jego organy, to czym w końcu jest to urzędolenie Tuska i spółki? I do czego ono prowadzi? Inny polityk, równie zacietrzewiony, co bezmyślny oświadcza że „można nie uznawać wyroków sądowych wydanych przez sędziów, którzy rzekomo zostali powołani niezgodnie z prawem. Chodzi o tych, którzy swoją funkcję sprawują po nowelizacji ustawy o KRS z grudnia 2017 roku”. Tak sądzi wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. Powiedzmy, znając etyczną i umysłową kondycję większości ministrów Tuska, ludzie ci popełnią każdą podłość przez tegoż zażądaną, gdyż wiedzą, że tylko to ich zakwalifikowało do udziału w dziele niszczenia Polski. Kryminalne zagrywki polegające na lekceważeniu najważniejszych instytucji RP i bezkarność takiego postępowania zwiastują niewątpliwie rozpad państwa i konieczność jego sanacji przez czynniki unijne. I o to chodzi. Zatem dziś już zaczyna nabierać mocy kategoryczne twierdzenie: być albo nie być Polski suwerennej.

           Kto jest powołany do ratowania kraju w takiej sytuacji? Kierownik Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, Andrzej Dera stwierdza, że obecna sytuacja zmierza ku temu, "że państwo polskie przestanie istnieć". Ja nie chcę powtórki z kolejnych rozbiorów naszego kraju”. Tego nie chce ogromna ilość Polaków, aczkolwiek nie zdających sobie sprawy z zagrażającego niebezpieczeństwa. Dera przypomina dalej, że strażnikiem przestrzegania Konstytucji jest prezydent, a Konstytucja jest przez instytucje państwowe ewidentnie łamana. W dodatku nagminnie łamane jest prawo, a wymiar sprawiedliwości doprowadzono do pełnej atrofii.

Co więc może zrobić prezydent? Kontynuuje Andrzej Dera. „Myślę, że w najbliższych godzinach, czy dniach pan prezydent podejmie działania w celu uratowania elementarnego porządku naszego kraju (...) Pierwsza rzecz to jest wezwanie do przestrzegania konstytucji i fundamentów funkcjonowania naszego państwa”. I konkluzja bardzo konkretna:

" (...), a jeżeli te działania będą potęgowane, będzie to groziło rozchwianiem naszego państwa to są inne możliwości demokratyczne, które doprowadzą do tego, że ta władza zostanie odsunięta".

           Dobrze by było, by te „inne możliwości” nazwać po imieniu, a jeszcze lepiej, gdyby po prostu je jak najszybciej uruchomić, bo państwo ginie na naszych oczach. Zjednoczona Prawica już ma na swoim koncie zgubną pobłażliwość dla elementów jawnie antypolskich i antypaństwowych. Dziś zawdzięczmy temu kryzys nie mniej groźny niż ten z końca XVIII wieku. Wtedy również wielu myślało, że do najgorszego nie dojdzie, a Polska nierządna nikomu nie zagrażająca jest bezpieczna. Prawie półtora wieku, wiele krwi i łez kosztowało zrzucanie kajdanów. Dziś dzieje się to samo co wtedy. Przebudzenie 3 Maja przyszło za późno i nie wszystkich przebudziło, wielu poszło za Targowicą. Czyż więc ma się to dziś powtórzyć? Czy znowu, jak wtedy Naród powstanie do walki o swe państwo dopiero wtedy, jak warchoły i jurgieltnicy je rozwalą?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

Szanowny Księże Profesorze.

Przez wiele lat zastanawiałem się jak mogło dojść do rozbiorów (nie jestem historykiem). Dzisiaj już to widzę i jestem przerażony  postawami moich kolegów (ponoć elity) w ocenie tego co się obecnie wyczynia.

 

Serdecznie pozdrawiam

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1663530