Dwa kłamstwa, jedna bomba

Obrazek użytkownika Jan Bogatko
Blog

Jak uprawdopodobnić mit? Powołać się na podobny mit, by wykazać ich podobieństwo. Mit wcale nie musi być prawdziwy. Tak środowisko wrogie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu kolportowało legendę: najpierw gruzińską, potem rosyjską. Oba mity są fałszywe, lecz narosła w oparciu o nie prawdziwa legenda. To, że nie wytrzymuje konfrontacji z faktami jest bez znaczenia.

 

Dokładnie śledziłem media po katastrofie smoleńskiej. W pamięci utkwiła mi zwłaszcza audycja 2. programu niemieckiej publicznej tv, ZDF, emitowany 17 kwietnia. Tytuł audycji „Neues aus der Anstalt” jest już dwuznaczny. Często jako „Anstalt” określa się dom wariatów. Otóż Urban Priol, z zawodu komik, w stylu, którego nie będę komentował, opowiadał o tym, jak to

 

nielubiany w Europie

 

Kaczyński, przed którym zatrzaskiwano drzwi z hukiem, głosem znanego nie tylko w Niemczech polityka, Adolfa Hitlera, naśladował żądanie Kaczyńskiego, by natychmiast lądowano tam, gdzie chce! A więc eksperci od razu wyjaśnili przyczynę katastrofy. Również w kwietniu, 23, pan Andrzej Wajda podniósł teorię o Kaczyńskim w kabinie pilotów, tym razem na łamach paryskiego

 

Le Monde

 

gdzie robiąc bolesną minę opowiadał niezwykle przejęty: „Tragiczny jest los, jaki spotkał prezydenta Kaczyńskiego. Musimy się jednak dowiedzieć ( a tu pomogą nam czarne skrzynki) czy to nie na jego rozkaz podjęto decyzję o lądowaniu.(...) Nikt by o tym dziś nie pomyślał, gdyby nie gruziński precedens” (Z wielką goryczą, Le Monde, 23.04.2010). To zapewne

 

zbieg okoliczności

 

że pokaźnej objętości materiał na temat awantury wokół lądowania (nie lądowania) w Tbilisi, zamieszcza 24 kwietnia Gazeta Wyborcza, dając do zrozumienia, że incydent gruziński pomoże wyjaśnić okoliczności katastrofy samolotu Tu-154 w Smoleńsku, w dniu 10 kwietnia. Ale jest jedno „ale” – czy był w ogóle jakiś „incydent gruziński”? Owszem,

 

incydent był

 

tylko jego przebieg był całkiem inny, niż kolportowana przez GW propagandowa plotka. Po pierwsze, mało się mówi o tym, po co właściwie leciał Kaczyński do Gruzji. Rzadko się też wspomina, z kim. Kaczyński miał odmienną od UE, a zwłaszcza Francji, tradycyjnego przyjaciela Rosji, koncepcję europejskiej polityki wschodniej. Celem Kaczyńskiego była

 

pomoc dla Gruzji

 

znajdującej się w śmiertelnym potrzasku (opowieść o napaści Gruzji na Rosję przypomina słowa Adolfa Hitlera po agresji na Polskę: o godzinie 5.45 oddaliśmy ogień).  tym celu zorganizował on wspólny wyjazd prezydenta Litwy, Valdasa Adamkusa; Estonii, Toomasa Hendrika Ilvesa; premiera Łotwy, Ivarsa Godmanisa i prezydenta Ukrainy, Wiktora Juszczenki. Ponieważ

 

istniało ryzyko

 

wszak toczyła się wojna, samolot z cennym frachtem miał wylądować nie w Tbilisi, lecz na lotnisku Ganja w Azerbejdżanie. Nagle okazało się, że na lotnisku w Tbilisi, rzekomo zagrożonym, wylądował prezydent Francji! Prezydent Kaczyński uznał, że lotnisko w stlicy Gruzji jest bezpieczne i zażądał – a miał to tego prawo – by tam wylądowano. Piloci – a

 

nie mieli do tego prawa

 

- wylądowali w Azerbejdżanie. Całą sprawę media niechętne prezydentowi przedstawiły tak, jakby miał się on awanturować jak Rokita o kapelusz na pokładzie Lufthansy. W konsekwencji zachowania pilotów (może nie było one przypadkowe?) misja pięciu, której celem było wsparcie Gruzji, spaliła na panewce. W obliczu presji Sarkozyego Saakaszwili przyjął

 

haniebny rozejm

 

podobny do tego, do jakiego zmuszono w Monachium Czechosłowację. Sarkozy minął się niemal z piątką przywódców regionu na korytarzu; Sarkozy wykręcił się nawet od pamiątkowego zdjęcia i odleciał śpiesznie z Tbilisi, z tego rzekomo niebezpecznego lotniska. Incydent ten, przetworzony przez GW, posłużył do zbudowania kolejnej legendy, którą weryfikuje życie. Ale jej nie niweczy.

 

http://www.youtube.com/watch?v=WvjMo2VRiLI

 

 

Post scriptum: media niechętne PiS przeżywały dramat po katastrofie nie tyle z powodu liczby ofiar, czy śmierci prezydenta RP, ale z tego powodu, że ich teoria winy prezydenta z każdym dniem okazywała się coraz mniej prawdopodobna, aż musiano ją zdjąc z afisza. Ale kłamstwo propagandowe ma niestety długie nogi. Czasem się jednak okazuje, że przez to łatwiej mu się potknąć.

 

Post scriptum 2: enuncjacje określonej prasy przypominają dowcipy o Radiu Erywań, tylko, że nie są śmieszne.

 

Brak głosów

Komentarze

Że Świat został podzielony, poza naszymi plecami. Rosja stała się udziałowcem,  konsumpcji wisienek z tortów. Nikt już nie kiwnie palcem, kiedy dokona się aneksja Gruzji. Polska już anektowana, od dnia śmierci Lecha Kaczyńskiego. Ten rząd i prezydent, to zatwierdzeni przez Kreml jego namiestnicy. Katastrofa samolotu Casa, była tylko przygrywką do zamachu w Smoleńsku. Cała, z trudem zbudowana przez Pana Prezydenta nowa kadra oficerska, została unicestwiona w zamachu. Do władzy wrócili tylnymi drzwiami agenci Moskwy. Jestem starszym człowiekiem i  jest to dramat mój i mojej rodziny. Wielu polskich rodzin!. Jestem za stary na zaczynanie życia od nowa, na emigracji w Australii. Ten kraj w niczym nie przypomina, tego ukochanego, z dziecinnego wierszyka. 10 kwietnia zrobiłem motocyklem ponad sto kilometrów.  Znalazłem tylko jeden dom, dokładnie leśniczówkę, z wywieszoną polską flagą. Co stało się z tym krajem, z tym narodem, tak dotkniętym historią?...

Vote up!
0
Vote down!
0
#93198

Jan Bogatko

Odpowiem: jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.

Pozdrawiam,

Vote up!
0
Vote down!
0

Jan Bogatko

#93205

Szanowny Panie Bogatko!.

Czy nie ma Pan wrażenia, że od pewnego czasu, wszystko idzie w złym kierunku?. Że jest nawet gorzej, niż za komuny?. Wtedy, wiedzieliśmy, kto jest kim. Gardziliśmy prymitywnymi partyjnymi kacykami, ludźmi pokroju Gomułki, czy Albina Siwaka. Mieliśmy w kraju wojska okupanta i wyssany z mlekiem Matki patriotyzm. Było jasne kto wróg, kto przyjaciel. Kpiliśmy z odwrócenia, porządku reguł wolnego świata i prawdziwej demokracji. Z przewodniej roli "Partii i Ludu Pracującego".  Dziś wróg mówi naszym językiem, udaje katolika i patriotę. Udaje jednego z nas, a wpycha kraj w objęcia wroga. Ludzie mniej wrażliwi i pozbawieni gorącego patriotyzmu, są otumanieni do tego stopnia, że w ogóle nie widzą co się wyrabia. Popadli w samozadowolenie i bardzo wygodny marazm. Nas pozostała już garstka. A kiedy wymrzemy, to resztka polskości upadnie?...

Vote up!
0
Vote down!
0
#93404

Jan Bogatko

Szanowny Panie,

mam to wrażenie - ale nie chcąc się z nim zgodzić, chcąc je przepędzić, jak koszmarny sen, piszę tutaj.

Pozdrawiam,

Vote up!
0
Vote down!
0

Jan Bogatko

#93411