Nakręceni lub: Noblem w IPN
Miał być Nobel dla polskiego naukowca a nie ma. Już od paru dni rozkręcali się komentatorzy, którzy kwestię przyznania nagrody dla Wolszczana traktowali jako młot na IPN i w ogóle sprawę rozliczeń z peerelem i esbeckimi działaniami. Nobel miał niejako obalić samą ideę lustracji (czy nawet dekomunizacji) w ten chyba sposób, że skoro ludziom donoszącym na kolegów przyznaje się tak wielką nagrodę, to sprawa ich donosicielstwa jest nie tylko drugorzędna, ale i nieistotna. Jak tak człowiek na zdrowy rozum się nad tym zastanowi, to można rzec, że już głupszego sposobu bronienia tajnych współpracowników nie można wymyślić, choć próbowano - wszak ktoś twierdził, że fascynowały go służby specjalne, więc współpracował, inny ktoś zaś głosił, że współpracował z SB dla jaj. Teraz więc, idąc podobnym tokiem myślenia, można by rzec, że Wolszczan współpracował, by dostać Nobla, analogicznie jak Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by parę lat później urządzić obrady okrągłego mebla.
W spiętrzaniu absurdalnych argumentacji publicystka polska, podejrzewam, nie ma sobie równych, pech jednak chce, że z reguły te wielopiętrowe konstrukcje, w których nonsens goni nonsens, służą zwykle jednemu celowi, tj. żeby pod żadnym pozorem żaden oszołom nie brał się za drobiazgowe rekonstruowanie przeszłości (zwłaszcza tzw. ludzi ze świecznika) oraz by do żadnych (wielkoskalowych) rozliczeń komunizmu nie doprowadzić. Można więc wnosić z tego chyba dość uzasadnione przekonanie, że ci, co budują te absurdalne zasłony dla dość prostej w gruncie rzeczy sprawy, sami mają jakiś smutny epizod do ukrycia, bądź też osłaniają takich "umoczonych", którym coś w swojej zawodowej karierze zawdzięczają. Pytanie tylko, czemu tego nie powiedzą wprost? Czy nie nastał już czas, w którym nie tylko przyznawanie się do współpracy z Bezpieką nie niesie ze sobą ostracyzmu społecznego (czy politycznego), ale i praktyka osłaniania rozmaitych TW - także? Czego tu się wstydzić i po co do tych praktyk mieszać Nobla?
Prościej przecież byłoby powiedzieć: jesteśmy z tamtymi, ponieważ wiele im zawdzięczamy. Tymczasem "obrońcy" nikogo-nie-krzywdzących-TW stroją się w jakieś szaty moralistów nie z tej ziemi. Pokazują nam na losach, choćby Wolszczana, jak "prowadzenie subtelnej gry" z bezpieczniakami wiedzie do niezwykłych osiągnięć choćby na niwie nauki. Oczywiście, określenie przytoczone w cudzysłowie stanowi kolejny eufemizm dla zwykłego i niezbyt chlubnego donosicielstwa, ale - przekonują nas mentorzy - czymże właściwie jest donosicielstwo? I przywołują okoliczności owego "subtelnego pogrywania" - a to, że ktoś "prowadził rozmowy w kawiarni", a to w jakichś innych okolicznościach przyrody. Czy w kawiarni przy kawce lub wódeczce można donosić, gdy się miło gawędzi? Jasne, że nie. Po prostu gawędzi się o tym i owym. Nie ma donosiciela, nie ma też właściwie i spisującego donosy.
Jeden (czyli TW) konfabuluje i drugi (czyli esbek) konfabuluje. Jeden plecie trzy po trzy, drugi zaś dorzuca do tego masę swoich fantazji, by przybywało w stosownym urzędzie makulatury. Nikt niczego przecież w peerelu na poważnie nie traktował - ani żadni donosiciele, ani ich oficerowie prowadzący. Jaja były, słowem, jak berety, tylko czasami komuś nie pozwolono awansować, innemu wyjechać, jeszcze innemu pracować ze studentami, a jeszcze innemu dostać mieszkania. Ktoś tam gdzieś po ryju dostał, kogoś gdzieś w bramie nieznani sprawcy pobili, a jeszcze innemu przywiązano "kamulki do nóg", ale czy można łączyć jakieś pojedyczne wypadki z generalnym nastawieniem na wesołe i "subtelne pogrywanie"?
Jak na złość Nobel nie przyszedł z pomocą pracownikom osłony i teraz zapewne okaże się, że Akademia Szwedzka wzięła wzgląd na "subtelną grę" Wolszczana z peerelowską Bezpieką, czyli, wyjdzie na jaw to, że Szwedzi zamiast docenić wybitne zdolności intelektualne naukowca, ubabrali się w teczkach - choć przecież ci sami, co teraz jęczeć będą z powodu Szwedów, jeszcze do dziś, do godziny 12 z minutami zapewniali nas, że właśnie Szwedzi wezmą pod uwagę zdolności intelektualne, a nie teczki. Jaki to był los kataryniarza? :)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1677 odsłon
Komentarze
a może Kungliga Svenska Akademin znalazła większych...
7 Października, 2008 - 13:58
... skurwieli? Albo przynajmniej bardziej jednoznacznych lewaków? Albo chociaż po prostu Żydów?
Jakoś im nie bardzo wierzę w tę moralną niezłomność, a Szwecję to ja nieźle znam, tak się składa.
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
It's not about who's right, but who's left. ("Ojciec amerykańskiego karate" Ed Parker)
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Triariusie
7 Października, 2008 - 14:12
Lewaków na pewno de rigeur wzięli bo tak zawsze biorą (w sumie o dzisiejszych laureatach mało wiem). Ale co do ich bycia Cebulakami? To Japończycy, może i możliwe, ale mało prawdopodobne ;)
A co do Wolszczana, to gratuluję Szwedom nie pójścia za ich (normalnym) instynktem promowania zsowietyzowanych szumowin.
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
umówmy się już dziś ...
7 Października, 2008 - 15:38
na nową, obowiązującą wersję:
nie udało się SB, manipulując teczkami, uniemożliwić przyznania nagrody BoLechowi W. ale obecnie, znacznie groźniejsi, "policjanci pamięci" skutecznie, z użyciem teczek, zmanipulowali Szwedzką Akademię. ;-)
W ogóle, to w Polsce już od tygodnia wszyscy wiemy kto może czuć się moralnym zwycięzcą, moralnym laureatem. ;-)