Pani Sitko kontra śnieg, część 2
Dzielna dozorczyni dawała sobie radę z odśnieżaniem podestu przed blokiem, schodów, a nawet chodnika. Ale parking przekraczał jej możliwości.
- No niechże pani odśnieży ten parking - marudzili lokatorzy.
- A co ja jestem, koparka? - pytała dramatycznie pani Sitko, która miała gabaryty zbliżone do wózka widłowego. Przez grzeczność nikt nie potwierdził.
Któregoś dnia pani Sitko szczęśliwie dla siebie zobaczyła jadący ulicą koło bloku pług śnieżny. Zaczęła energicznie machać rękami i udało jej się go zatrzymać.
- Co się stało, pani szanowna? - kierowca pługa wyskoczył z kabiny.
Pani Sitko w uprzejmych słowach poprosiła kierowcę pługa aby raczył był odśnieżyć parking pod jej blokiem.
- Bardzo chętnie, a czy to teren miasta czy spółdzielni czy prywatny?
- A jaki by musiał być, żeby pan odśnieżył? - odbiła piłeczkę pani Sitko.
- Miejski!
- To niech będzie miejski! Zresztą co panu szkodzi zrobić jedną rundkę po parkingu?
- Nie szkodzi mi wcale, ale... - pan kierowca pokazał znak. - Widzi pani? Zakaz wjazdu pługów śnieżnych! Nie mogę wjechać na ten parking.
- A czy pan nie mógłby... Mimo wszystko?
- Mimo wszystko mógłbym. Ale widzi pani tych dwóch ludzi czających się koło śmietnika?
- No widzę.
- To patrol straży miejskiej. Niech no pani idzie się upewnić.
Pani Sitko podreptała posłusznie. Wróciła po paru minutach.
- Faktycznie siedzą. Dwóch. I mają coś w zębach!
- Dobra nasza! - kierowca pługa zatarł ręce. - Zaczekamy kwadrans i możemy działać.
- Jak to? - zdumiała się pani Sitko.
- Bo oni trzymają w zębach bloczki mandatowe - wyjaśnił jej kierowca pługa. - Przez ten czas nasiąkną śliną, a jak jest taki mróz to szybko zamarzną. Nie dadzą rady na nich nic napisać!
- Genialne! - rozpromieniła się pani Sitko.
I kiedy tak stali i czekali aż minie ten kwadrans, koło nich zatrzymała się wielka limuzyna i wysiadł z niej jakiś facet.
- tak, tak, oczywiście - mówił facet do telefonu idąc w ich stronę. - Tylko, żeby tym razem wszystko zagrało, a nie jak ostatnio. Bo moja córka mówi, że ostatnio rosół... tak, ten z królika, jej nie odpowiadał. Po prostu jej nie odpowiadał i już. A teraz ta sprawa jest prosta jak nie przymierzając wyciąg narciarski. No, to zaraz się widzimy. Cześć!
Facet schował telefon do kieszeni i zapytał gdzie tu jest cmentarz.
- Ło, panie, daleko - stropił się kierowca pługa śnieżnego. - Tam, tam, potem, tam i jeszcze w prawo i hen i już.
Facet podziękował, wsiadł do auta i odjechał.
- Ciekawe kim jest - powiedział kierowca pługa patrząc z zazdrością na oddalające się auto.
- Przecież pan słyszał - odparła pani Sitko. - Załatwia catering na stypę. Kogoś znacznego chowają!
- Skąd pani wie?
- Bo będzie rosół z królika. Ani chybi będą urządzać stypę ministrowi albo i komuś jeszcze znaczniejszemu...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 922 odsłony
Komentarze
z tą stypą to jednak chyba...
20 Stycznia, 2010 - 20:34
... przesadny optymizm. Choć taki Złotowłosousty Chlebowski faktycznie może być już trudny do odratowania.
Wierzę jednak w polski lud - to bydło przełknie dzisiaj wszystko.
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com
http://tygrys.niepoprawni.pl
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/(link is external)]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Ha,ha,ha.
21 Stycznia, 2010 - 11:37
Dowcipnie i na czasie.Brawo i proszę o więcej.