O głupocie i perskim oku
Grudeq pomstuje na głupotę dziennikarzy pomstujących na głupotę polityków. Problem w tym, że i Grudeq, i dziennikarze mają rację. Polska najwyraźniej zasłużyła sobie na to, że ma głupich polityków (nie wszystkich) (tu rację mają dziennikarze), i częstokroć głupich dziennikarzy (też nie wszystkich) (tu rację ma Grudeq), zresztą uprzywilejowana rola obu tych grup społecznych świadczy zarazem o – co tu dużo kryć – nie najlepszej kondycji intelektualnej tych obywateli, co uznali głupich polityków i głupich dziennikarzy za osoby godne zaufania.
Na pytanie, dlaczego tak się dzieje, że głupota w polskim życiu społeczno-politycznym jest czymś nadrzędnym, odpowiedź jest stosunkowo prosta: dlatego, żeby nie zwyciężyła roztropność, mądrość itd. Czerwoni, co by o nich nie mówić, ale do mędrców nigdy nie należeli, a tępota biła od nich nie tylko z tego, co głosili, co pisali, jak mówili, lecz i z tego, jak się zachowywali, jak się prowadzili i jakie wyrazy twarzy mieli. Za komunizmu tryumf głupoty stanowił fundament nowego ładu społecznego, ponieważ zgodnie z ideą „rządów proletariatu”, należało buca uczynić wzorcem obywatelskim i urzędniczym, i tak się faktycznie stało. W królestwie buców natychmiast więc rzucali się w oczy ci, co bucami nie byli, toteż tępiono ich ze szczególną bezwzględnością, a to poprzez wyrzucanie z uczelni czy szkół, uniemożliwianie druku, marginalizowanie, albo poprzez zmuszanie do emigracji. W skrajnych przypadkach ludzi sprzeciwiających się dyktaturze buców, posyłano do ziemi, użyźniając w ten sposób glebę bolszewickiej rewolucji (także w polskim wydaniu). Co więcej, organizowało się tak instytucje państwowe, edukacyjne, kulturalne, by ideał buca stanowił normę powszechnie obowiązującą, a nie tylko pewnego rodzaju „postulat moralny” - stawiając w różnych „węzłowych” miejscach stratyfikacji społecznej buców, od których kaprysów zależało czyjeś zawodowe to be or not to be. Jacy jednak czerwoni tępi byli tacy byli, ale żłobu potrafili się trzymać i bronić go jak mało kto. Z jednej więc strony byli w stanie skonstruować królestwo buca, z drugiej, zapewnić sobie długoletnie trwanie w tymże dominium.
W III RP zaś, która zaczęła się, jak wiemy, od wielkiego, uroczystego, nabożnego posiedzenia z bucami i zbratania z nimi, uznano w środowisku „partii ludzi mądrych”, co to stała „na czele historycznych przemian”, że od czerwonego buca gorszy jest katolicki kołtun, co to nie tylko chciałby „rozliczać”, „lustrować”, „dekomunizować” i inne egzorcyzmy przeprowadzać, ale i państwo na jakąś katolicką miarę sobie zbudować. Czerwony buc nagle przestał być uznawany za wzór tępoty, zdrady, zaprzaństwa itd. (zwłaszcza że błyskawicznie przeskoczył ów buc z gumofilców w drogie lakierki z europejskich salonów obuwniczych, a świńskie garniturki zamienił na luksusowy ubiór z taką czy inną metką), a uosobieniem głupoty stał się nagle „Polak-katolik” będący zarazem antysemitą, homofobem, fundamentalistą, fanatykiem, talibem etc. W tej materii okazali się zgodni i czerwoni, i ludzie z partii ludzi mądrych – ci ostatni zresztą zapewniali, że Polacy nie dojrzeli do demokracji, tzn. że są za głupi na tych mędrców, których łaskawy Zeus zesłał na polskie ziemie, by dokonywali pokojowego przejścia z komunizmu do neokomunizmu, tzn. tfu, kapitalizmu politycznego.
W tę zabawę pod auspicjami różnych (prasowych, radiowych, telewizyjnych) agend Ministerstwa Prawdy ochoczo włączyli się właśnie liczni dziennikarze (w różnych kategoriach wiekowych), wyczuwając łatwą zdobycz i zarazem dostrzegając temat-rzekę, a więc coś, co można eksplorować bez końca i dostawać za to całkiem godziwe uposażenie. W dużej więc mierze, owa głupota dziennikarzy miała swoje podstawy w świadomym wyborze pewnej zakłamanej postawy. Kiedyś (lata 90., połowa) na spotkaniu w pewnej kulturalnej instytucji, na bankieciku, natknąłem się na dziennikarza „GW”, który z marszu zaczął przepraszać i jakby kajać się, że on z „GW” jest, i tak pół żartem, pół serio, wyznawać, że on wcale taki nie jest „jak tamci”, że on wie, jaką reputację ma jego gazeta i właściwie, że tak naprawdę, to on nie jest „po tamtych stronie” - i od razu nasunęło mi się skojarzenie z młodymi ZSMP-owcami, do których z pogardą odnosił się każdy zdrowy na umyśle człowiek w moim liceum (poza, rzecz jasna, nauczycielami, którzy czapkowali komunie), a którzy twierdzili, że tak naprawdę to oni nie są za komunizmem i nie są czerwoni, i puszczali do nas to klasyczne perskie oko.
Dziennikarze, co przyłożyli rękę do pługa nowej pieriekowki, w tym samym stopniu odpowiadają za zdradę (wymierzoną w obywateli) związaną z transformacją, co ci wszyscy politycy, którzy rękami i nogami pilnowali przez ostatnie 20 lat, by do żadnego rozliczenia komuny nie doszło, i by dokonała się konserwacja starego układu, a zarazem by powstał zasymilowany ze starym, układ nowych sitw. Należ jednak pamiętać, że i ci dziennikarze, ci politycy będą, gdy nadejdzie czas przełomu, ponowie puszczać perskie oko, że tak naprawdę, to oni głupich tylko udawali, że oni nigdy nie byli po stronie „tamtych”, że oni chcieli dobrze, choć może nie zawsze im wychodziło, i że oni odtąd będą tacy jak my – bo głupota jakoś często potrafi iść w parze z cynizmem i cwaniactwem. Piszę to teraz, byśmy się nie nabrali na tę gadkę-szmatkę, jak nabierano nas, gdy ostentacyjnie bratano się z czerwonymi.
http://grudqowy.salon24.pl/148962,przyganial-kociol-garnkowi-polityk-glupszy-od-dziennikarza
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2134 odsłony
Komentarze
O glupocie i perskim oku
11 Stycznia, 2010 - 14:04
w ramach "rozrywki" blaznuja buce kabaretowe, poziom ich wystepow jest wprost zenujacy (np niejaki Grzegorz, zapomnialam
nazwiska, spocony, wlosy przetluszczone, brzuch opiety zoltym golfem i pomaranczowa kamizelka).
Lza sie w oku kreci, kiedy wspominam rewelacyjne wystepy kabaretu "Pod Egida" i wspanialego Jana Pietrzaka.
Z przyjemnoscia ogladam go i slucham jego felietonow politycznych w internecie. Polecam!
Pozdrowienia