Biblia. Boski chichot, czy Projekt? (3)

Obrazek użytkownika Krzysztof J. Wojtas
Blog

Dalsze wątpliwości i zauważone wpływy

Czego zatem dotyczą moje zastrzeżenia tyczące Starego Testamentu? Poza zagadnieniami zaznaczonymi na wstępie, są to w odniesieniu do Tradycji Narodu Wybranego:

1. Brak jednoznacznych odniesień do mającego pojawić się Zbawiciela; znajdowane wzmianki i przypisania są bądź świadomie dodanymi wtrętami, bądź ukierunkowaną interpretacją.

2. Brak podstaw włączania w zakres Tradycji i Prawa Ducha Świętego. Przypisywanie roli przygotowawczej Księdze Mądrości – nawet niekiedy zrównywanie Mądrości i Ducha Świętego – nie wydaje się dostatecznie uzasadnione. Wątpliwości pojawiają się na etapie wyobrażenia Jahwe jako bóstwa nie posiadającego kształtu fizycznego i przypisywanie wszelkich przejawów duchowej interwencji samemu Jahwe. Nawet gościna Pana pod dębami Mamre, gdzie gośćmi było trzech Wędrowców nie zmienia nakazu traktowania Jahwe jako jedynego boga. Wydaje się, że wszelkie wzmianki o aniołach i hierarchiach anielskich, a także rozważań tyczących szatana – są wpływem naleciałości z Mezopotamii.

3. Zadziwia też brak odniesień do religii i zwyczajów egipskich. Wszak Żydzi przebywali w Egipcie ok. 400 lat; czy jest możliwym, aby tak długi pobyt i zamieszkiwanie wśród ludu o znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym, nie pozostawił praktycznie żadnych śladów? Warto na tę sprawę spojrzeć przez polski pryzmat, gdyż czas przebywania w Rzeczypospolitej i w Egipcie był zbliżony, a ślady polskich wpływów, mimo prób ich zacierania, są widoczne. A przecież podczas pobytu w Egipcie nie był to jeszcze ukształtowany naród. Zatem wpływy, jeśli nawet jako przeciwstawianie się tam istniejącym zwyczajom, winny być zauważalne. Jedynym wnioskiem jaki się nasuwa to taki, gdzie opisywane mity żydowskiej tradycji są znacznie późniejszego pochodzenia.

Jeśli wspomniane zastrzeżenia mają być traktowane jako uzasadnione, a źródeł chrześcijaństwa nie dopatrywać się w judaizmie, to powstaje pytanie, co leżało u źródeł idei, której uwieńczeniem był Chrystus?

Tu należałoby rozpatrzyć wpływy mitów istniejących w Mezopotamii. Stworzenie świata wg Księgi Rodzaju nawiązuje do wierzeń babilońskich; nie chcę powtarzać uwag ks. prof. Chrostowskiego – raczej sugeruję zapoznanie się z Jego pracami. Podobne skojarzenia tyczą potopu, czy wieży Babel.
Z kolei nadanie Jahwe cech Stworzyciela świata jest prawie powtórzeniem słów kierowanych przez Zaratusztrę do Ahura Mazdy.

Warto rozważyć sprawę istnienia po śmierci. W judaizmie brak jednoznacznych ustaleń. Sprawa istotna, gdyż jedno z pytań skierowanych do Jezusa tego właśnie tyczyło.
Babilońskie mity o powołaniu człowieka mówią, że do jego zaistnienia potrzebna była krew boga (Kingu). (Czyżby w zakazie jedzenia mięsa z krwią u Żydów były to odniesienia do babilońskich mitów?). Można to chyba tłumaczyć jako istnienie „boskiego elementu” koniecznego do powołania ludzi, gdzie ich celem było składanie ofiar (zwolnienie bogów z tego obowiązku), czyli może to być nawiązanie do określenia „żyć na Chwałę Bożą”.
W judaizmie spór tyczący życia po śmierci istniał w czasie życia Chrystusa i nie jest rozwiązany jednoznacznie i teraz; owocuje zaś znacznie większym przywiązaniem do „tu i teraz” aniżeli „życia na poczet przyszłego życia po śmierci”.

Istnienie idei Zbawiciela, a także Ducha Świętego i hierarchii duchów nie ma odzwierciedlenia w mitach mezopotamskich.

Już aby taką ideę zaakceptować konieczna była zmiana w rozumieniu czasu.
W znakomitej większości cywilizacji tamtego okresu, czas traktowany jest cyklicznie; odtwarzane i powtarzane są pory roku, lata i ewentualnie większe cykle.
Do istnienia idei Zbawiciela konieczna jest idea czasu liniowego.
Czas nie jest cyklicznym powtarzaniem i odtwarzaniem rzeczywistości, ale przyjmuje cechy niepowtarzalnego następstwa. Zatem celem życia ludzkiego nie może być pomoc bogom w podtrzymywaniu istnienia świata, ale samodoskonalenie się – rozwój duchowy i towarzyszący mu – materialny.

Zbawiciel w tym kontekście stanowi znacznik nowego czasu zmieniający relację człowieka z Bogiem.

Zarówno idea Zbawiciela jak i Ducha Świętego istniała w obecnie zapomnianej religii, a w czasach niewoli babilońskiej odgrywająca znaczną i rosnącą rolę. Zaratusztrianizm – zoroastryzm.

Wydaje się, że konieczne jest powołanie się na źródła będące powodem takiego przekonania.
Wspomniana religia jest stosunkowo mało znana, a dotychczasowe źródła mają wiele braków. Jednym z nich jest oparcie na twierdzeniu samych wyznawców, że Zaratusztra żył 500 lat przed Aleksandrem Macedońskim.
Taką wykładnię przyjęło wielu badaczy; także np. Mircea Eliade. Wiarygodność tego twierdzenia podważyła prof. Mary Boyce . Jej uwagi wydają się przekonujące – trudno przyjąć przekonanie, że w okresie ok. 100 – 150 lat nowopowstająca religia może osiągnąć status religii panującej na znacznych obszarach i wytworzyć znaczącą kulturę religijną.
Prof. Mary Boyce uzasadnia twierdzenie, że czas życia Zaratusztry przypadał na ten sam okres, co życie Mojżesza.

Dziwna koincydencja czasowa jeśli zauważyć, że obaj przywódcy doznali objawień będących podstawą utworzenia nowych religii.

Tej religii warto przyjrzeć się także z innego punktu widzenia – modlitwy i roli spełnianej w społeczności przez wyznawcę.
Zaratusztra ustanowił obowiązek pięciokrotnej modlitwy w ciągu doby. Modlitwa przedporanna, czyli między północą, a wschodem słońca, wiązała się dołożeniem drew i była odmawiana przy zwracaniu się w kierunku płonącego ognia. Wszystkie modlitwy były odmawiane z towarzyszącym rozwiązywaniem i zawiązywaniem sznura stanowiącego widomy znak przynależności religijnej, ale szczególny szacunek dla ognia nadało wyznawcom piętno czcicieli ognia.
Faktem jest, że pierwotny szacunek nabrał z czasem znamion kultu, gdzie jednym z przejawów były (a i są chyba nadal), święte ognie, podtrzymywane na przestrzeni wieków.
Warto zauważyć, że w religii mojżeszowej, w pierwszym okresie, nie była ustanowiona modlitwa indywidualna; nawet teraz niektóre typy modlitw wymagają uczestnictwa przynajmniej 10 mężczyzn.

Zwracam uwagę na tak mało, wydawałoby się, istotny szczegół, gdyż upatruję w tej sferze znaczących różnic, prowadzących do bardzo istotnych ukierunkowań rozwojowych.

Judaizm jest religią wspólnej odpowiedzialności za przestrzeganie Prawa, jako wyznacznika Przymierza zawartego na Synaju. Indywidualny wyznawca jest jedynie członkiem wspólnoty, która jako całość jest odpowiedzialna za dotrzymanie warunków Przymierza. Takie stanowisko leży u podstaw rozróżnień cywilizacyjnych jakie zastosował prof. Koneczny.

W efekcie cywilizacja żydowska została określona jako gromadnościowa.

Ma to bardzo ciekawe implikacje dotyczące relacji ze społecznością żydowską obecnie. Zachowanie pojedynczego osobnika mogą być uznane przez gremium decyzyjne za wyłączające go ze społeczności wyznawców – w takim wypadku zachowanie, czy zobowiązania takiej jednostki, nie są obowiązujące dla innych. Fakt wyłączenia nie musi się przy tym łączyć z wolą, czy deklaracją , zainteresowanego.
Powyższe było (i jest) wykorzystywane przy zarzutach stawianych Żydom z racji ich zachowania np. jako pracowników UB w Polsce tuż po wojnie; wyjaśnia się, że takie osoby pełniąc wspomniane funkcje nie były członkami społeczności żydowskiej.
Jednocześnie nie przeszkadza to stawianiu zarzutów podobnego typu np. KK, gdzie przywoływane jest przekonanie, że wspomniane czyny nie wyłączają z przynależności do wspólnoty wiernych, a zatem wspólnota jest współodpowiedzialna za takich wyznawców.
Przytoczone rozumowanie, na wskroś judaistyczne, nie uwzględnia personalistycznego charakteru chrześcijaństwa.

Można być przekonanym, że indywidualna modlitwa i tym samym indywidualna odpowiedzialność wyznawcy, leży u podstaw rozwiniętego w chrześcijaństwie personalizmu.
Sam fakt indywidualnej, codziennej modlitwy ma też ważne znaczenie religijne. W notce
http://brakszysz.salon24.pl/83411,cywilizacje-5-uzupelnienie
zwracałem uwagę na formę składania ofiary zależnie od religii i związanej z nią cywilizacji.

W każdej religii istnieje możliwość indywidualnej prośby kierowanej do Boga (bóstwa). Jednak codzienna modlitwa jest formą ofiary – jej składanie zawsze było związane z prawem reprezentowania społeczności przed Bogiem, do czego mieli prawo jedynie wybrani (kapłani). Przyznawanie sobie prawa do składania ofiary było traktowane jako najcięższe przestępstwo – w takim kontekście należy patrzeć na konflikt Kain - Abel. Moja notka:
http://brakszysz.salon24.pl/83360,starsi-bracia

Chrześcijański personalizm ma więc głębokie podstawy teologiczne i wyłania się z prawa do indywidualnego, bezpośredniego kontaktu z Bogiem. Kontaktu bez pośrednika.

Wszelkie formy ograniczające taki kontakt, przez choćby przeładowany bogactwem ceremoniał, są ograniczeniem personalizmu i stoją na drodze ludzkiego rozwoju.

Ten kierunek nie może być traktowany jako dążenie do atomizacji religijnych zasad; jest taką możliwością, ale zależną od indywidualnych uwarunkowań. Mamy słowa Chrystusa w Ewangelii: „gdzie dwóch, lub trzech zbierze się w imię moje, tam będę między nimi”. Zatem wspólna modlitwa jest wyżej ceniona od indywidualnej, Ale też nie wolno zapominać kontekstu – spotkanie wynikające z własnej woli jest czymś innym od obowiązkowego uczestnictwa.
W czasach życia Chrystusa kult Boga (bóstw) miał miejsce jedynie w świątyni Bogu (konkretnym bóstwom) poświęconej. Dopiero pojawiały się pierwsze synagogi jako miejsca czytania i komentowania Pisma. Trudno określać te miejsca jako miejsca składania ofiar.

Dlatego słowa Chrystusa są rewolucyjne.

---------------------------------------------------
CDN

Kolejna notka poświęcona będzie "umiejscowieniu" Zbawiciela w Biblii.

Brak głosów

Komentarze

Istnieje ciągła niechęć do dyskusji .
Mówić o ideach czy rozdzielać włos na czworo.
Nawet gwóżdż potrzymujący 95 tez został skazany na banicje .

Vote up!
0
Vote down!
0
#42622