Biblia. Boski chichot, czy Projekt? (1)

Obrazek użytkownika Krzysztof J. Wojtas
Blog
Uwagi wstępne

 

     Jest moim przekonaniem, że rola przypisywana Biblii, a zwłaszcza Staremu Testamentowi, jest zawyżana, a interpretacje naciągane. Problem uwidacznia się zwłaszcza w odniesieniu do relacji judaizmu i chrześcijaństwa.  Słowa JPII w rzymskiej synagodze zwłaszcza, że przytaczane  w (celowo?) mylnym tłumaczeniu, są tu  znamienne.

     Zdaję sobie sprawę, że te uwagi można zaliczyć do nurtu, gdzie rozważa się możliwość odrzucenia Starego Testamentu jako korzeni chrześcijaństwa.

 

1.     

Czy Biblia jest konieczna dla zaistnienia chrześcijaństwa?

2.     

Czy są podstawy do twierdzenia, że tekstom  biblijnym należy przypisywać walor świętości?

 

   Punktem wyjścia jest negatywna odpowiedź na oba pytania. Postaram się uzasadnić takie stanowisko, acz uwagi nie będą mieć charakteru naukowego, ani też nie zamierzam nadawać im rangi religijnej.  Są to skojarzenia przeciętnego czytelnika  Biblii i  uczestnika życia społeczności katolickiej, poszukującego odpowiedzi na pojawiające się wątpliwości.

 

Początkowo zamierzałem swe wątpliwości wyrazić na kilku, może 10 stronach. Jednak przynajmniej kilka kwestii trzeba  dodatkowo naświetlić. Tekst liczy ok. 20 stron. A jest to zaledwie „dotknięcie” problemu. Dlatego podzielony został na kilka części.

Największym zaś kłopotem jaki stał i stoi przed dobrym zredagowaniem wątpliwości jest konieczność pisania w różnych odniesieniach.

Jest spojrzenie „materialne” – tyczące formalizmu zapisywanych  i niesionych treści w historycznym ujęciu. Jest spojrzenie „ideowe”, gdzie z treści wyłania się idea. Są też odniesienia do wiary, a nawet przeżyć mistycznych.

Trudno z takiej mieszanki wyłonić prawdziwy obraz warunków, okoliczności i wpływów mających swe odbicie w tak bogatej treściowo Księdze.

Mam nadzieję, że mimo tych nierówności tekstu, uwagi zostaną w swym zamyśle dostrzeżone.

 

 

    Już po wstępnym zamyśle spisania swoich zastrzeżeń, jak to w takich przypadkach bywa, dostały się w moje ręce dwie książki.  Obie są wywiadami z ks. prof. Chrostowskim  i tyczące tematyki. Nie muszę chyba nadmieniać, że ks. prof. Chrostowski jest uznanym biblistą, autorem szeregu pionierskich prac dotyczących wyjaśniania zagadnień z Biblią związanych; przez wiele lat parał się próbami nawiązania dialogu teologicznego z judaizmem w Polsce reprezentując środowiska katolickie.

    Bez przesady można stwierdzić, że jest wielkim autorytetem tej dziedziny. Przyznam jednak, że aczkolwiek przedstawione w obu książkach-wywiadach naświetlenia („Bóg, Biblia, Mesjasz” i „Kościół, Żydzi, Polska” – rozmowy G. Górnego i R. Tichego z ks. prof. Chrostowskim – każda po ponad 500 stron tekstu ),   wiele mi wyjaśniły, to, być może nawet wbrew intencjom Autora, umocniły mnie w przekonaniu o słuszności postawionych pytań.

   Czy także o słuszności udzielonej odpowiedzi – to już kwestia indywidualnego uznania.

 

    W ujęciu ks. profesora Chrostowskiego widoczna jest miłość do Biblii połączona z czcią przynależną  świętości. I takie ujęcie, bo to przecież stanowisko wyraźnie akcentowane w KK, budzi mój sprzeciw jako ułatwiające mylną interpretację celów, co, zwłaszcza ostatnio, staje się bardziej zauważalne. Nie mnie określać cele KK; jednak i ja mam prawo do ich krytycznej oceny , a przynajmniej zgłaszania wątpliwości tyczących wariantów rozwojowych.

 

    Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że w pełni zgadzam się z tezą, że początek chrześcijaństwa związany jest z osobą Chrystusa, zaś obecnej wersji judaizmu - przegrane powstanie i związane z tym zburzenie Jerozolimy i II Świątyni w roku 70 po narodzeniu Chrystusa.

 

   Można twierdzić, że judaizm rabiniczny (jak to określa ks. prof. Chrostowski ), jest religią nieco młodszą od chrześcijaństwa. 

 

Czy jednak obie religie wywodzą się ze wspólnego pnia?

Mam po temu wątpliwości. Rzekłbym – pod względem „litery” tak, ale pod względem „ducha” – nie.

 

Tak, jak istotnym rozróżnieniem jest podział na chrześcijaństwo i judaizm rabiniczny (Synagoga?), to równie ważne jest rozróżnienie, którego należy dokonać wobec „litery” i „ducha” stojących u podstaw odmiennych dróg rozwojowych.

 

Tym znacznikiem jest upadek państw żydowskich, najpierw Izraela, jako wspólnoty 10 pokoleń północnych (niewola asyryjska), a następnie także królestwa judzkiego, pierwszego zburzenia Jerozolimy i I Świątyni, i niewoli babilońskiej.

Czemu taki podział?

 Wcześniej, przed upadkiem państwowości plemion izraelskich, historia Izraelitów miała formę ustnego przekazu. Dopiero po przesiedleniu,  wpojeniu i przyswojeniu korzyści związanych z zapisem, można rozważać kwestie „literalności” biblijnej Tradycji.

 

Wydaje się, że to ważny element tyczący biblistyki; niestety także we wspomnianych książkach, mimo godnej podziwu innowacyjności w traktowaniu tematyki biblijnej, sprawa nie jest poruszana. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie jest zauważana, ale nie  stanowi, przynajmniej w tych tekstach, ważnego elementu.

 

Aby uzmysłowić sobie wagę problemu  konieczne jest przedstawienie tła, co wymaga szerszego naświetlenia.

 Religia Izraela, na tle ówczesnych cywilizacji, to wyznanie małej grupki, czyli jakiejś sekty, przywiązanej do swego lokalnego bożka.

(Uprowadzenia asyryjskie i babilońskie dotyczyły łącznie ok. 60, może 70 – tysięcy ludzi. Łącznie społeczność żydowska, łącznie z pozostałymi, mogła liczyć ok. 200 000).

 Takich sekt były znaczne ilości – były tolerowane przez władców ówczesnego świata i zazwyczaj „rozpływały” się w obliczu ukształtowanych kultów.

 

Czy wiara w Jahwe miała podobne cechy?

 

Warto zauważyć, że  w tamtym okresie religia ta miała cechy monolatrii; Jahwe był bogiem plemiennym, i to jednym z wielu bóstw - ale jedynym, któremu Żydzi oddawali cześć. Świadczą o tym zachowane wzmianki w Biblii:

-  Mojżesz udając się z powierzoną misją do Egiptu został „zaatakowany” przez bóstwo chcące go pozbawić życia. Uratowała go interwencja Sefory. A czy możliwe jest z jednej strony powierzenie misji, a z drugiej próba pozbawienia życia?

- Kiedy Mojżesz z Aaronem negocjowali z Faraonem, Aaron rzucił laskę, która zamieniła się w węża; kapłani egipscy także rzucili laski zamieniające się w węże. Wąż Aarona pożarł węże kapłanów – to świadczyło o mocy Jahwe, ale nie przeczyło istnieniu innych bóstw.

- Podobne ujęcie da się zauważyć w hymnie śpiewanym przez Miriam,  siostrę Mojżesza, po przejściu Morza Czerwonego.

 

Spostrzeżeniem godnym uwagi jest zatem nie to, że Izraelici kultywowali plemiennego boga, ale, że nie zatracili tej wiary po przesiedleniu. Należy też odnotować, że po przesiedleniu elit obu królestw, kult Jahwe na terenach Kanaanu nie był kontynuowany; przywrócony został dopiero po powrocie z niewoli i odbudowie świątyni. To  pomijany element biblistyki.

 

W tym kontekście jawi się jako niezwykle ważny czynnik – utrwalenie tradycji w formie pisanej. Znaczenie zapisu stało się tak ważne dopiero wraz ze znalezieniem się w miejscu odległym od świątyni i możliwości sprawowania kultu.

 

I kolejne „wgłębienie” w realia tamtego okresu; bo istotne jest nie tylko przyswojenie pisma, ale także wszystkich towarzyszących temu zależności.

W czasie pobytu w Mezopotamii istotną rolę odgrywał tam zaratusztrianizm (zoroastryzm). Zarówno zaś w tej religii, jak i religiach związanych z Ariami (Indie), stosunek do pisma był przynajmniej ambiwalentny; uważano, że jest to umiejętność wymyślona i przydana ludziom przez przeciwnika Stwórcy.

Prawo i zasady relacji międzyludzkich, a także wiedza religijna,  winna być w sercu każdego człowieka – tak uważano w tamtym kręgu kulturowym.

Śladem takiego stanowiska jest tekst tyczący potomstwa Noego, a także uwagi Izajasza(?) o Nowym Przymierzu.

 

Ks. prof. Chrostowski zachwyca się żydowskim czytaniem Biblii – czytaniem na głos, a nawet nadawaniu temu czytaniu formy recytacji zbliżonej do śpiewu. Docenia i upatruje natchnienia w nadaniu pisemnej formie zapisu postaci umożliwiającej jej recytację, a nawet śpiew.

Sądzę, że było to wynikiem wpływu wspomnianego stosunku do pisma; stosunkowo mała liczebnie społeczność chciała zachować wierność tradycji. (Mowa o społeczności Izraelitów na wygnaniu). Ale społeczny koszt utrzymania wielu recytatorów zachowujących w pamięci Tradycję był zbyt duży.  Zapewne i oddalenie poszczególnych miejsc pobytu miało tu swój udział. Wybrano rozwiązanie kompromisowe – forma pisana  i głośne czytanie w grupie współwyznawców.

 

Skoro już omawiane jest głośne czytanie, jest też celowym napomknienie o możliwych implikacjach stąd wynikających.

 

 Świętość zapisu.

 

 Waga, jaką przykładano do zachowania jednolitej Tradycji musiała też przybierać formę zwracania uwagi na identyczność tekstu – a zatem języka i alfabetu zapisu – tak, aby nie dochodziło do błędnych interpretacji, co zwłaszcza w zapisie hebrajskim, było łatwe.

 

Kult Biblii ma więc podstawy w trzech postaciach:

Jako Tradycja (treść), jako forma zapisu graficznego i jako forma dźwiękowa odtwarzanego tekstu.

Można też domniemywać, że kabała, przypisująca znaczenie literom alfabetu hebrajskiego, miała swe źródło w świętości nadanej postaciom języka.

Cóż. „Świętych” języków jest tyle, ile treści religijnych w tych językach zapisanych. „Świętymi” językami jest sanskryt i łacina; ostatnio nawet prof. Jadczyk wspomniał, że bez znajomości (dobrej) angielskiego nie można poprawnie funkcjonować w świecie nauki. To prosta droga do nadania temu językowi statusu „świętości”.

 

Początkowo formę pisemną nadawano tylko części tekstów, istotnych dla sprawowania kultu i tyczących regulacji życia społecznego. Proces uległ z czasem przyspieszeniu i rozszerzeniu. Co mogło być tego przyczyną?

Powrót z niewoli babilońskiej miał miejsce pod koniec VI wieku przed Chrystusem, ale powróciła tylko niewielka część Izraelitów. Reszta pozostała znajdując tam znacznie dogodniejsze warunki życia. Jednak istniały bliskie kontakty między żyjącymi w Kanaanie i diasporą. Także w Egipcie żyły znaczące grupy Izraelitów – potomków tych, którzy osiedlili się tam po upadku państw żydowskich. To wymagało ustalenia i dostosowania wymiany informacji do zaistniałych okoliczności.

 

I jeszcze jedno. Jak wspomniałem, wiele wskazuje na  kontakty z zaratusztrianizmem. Warto przypomnieć, że na  czas między niewolą babilońską, a narodzeniem Chrystusa, przypada wyprawa Aleksandra Macedońskiego i zmiany polityczne, a także próby ujednolicania religii wyznawanych w Mezopotamii.  Źródła historyczne wspominają o olbrzymich stratach, jakie Aleksander Macedoński zadał zaratusztrianom. Duża część kapłanów została ”wyeliminowana”, co spowodowało utratę znacznej liczby świętych tekstów (przekazów?).

Świadomość tych zdarzeń mogła i musiała wywrzeć wpływ na Izraelitów przynaglając do nadania formy pisanej Tradycji. Formie, która mogła łatwiej zostać uchroniona przed zapomnieniem.

 

Cdn.

Druga część poświęcona będzie wpływom, błędom i brakom występującym w tematyce bibilijnej, a także wynikającym z tego implikacjom.

Brak głosów