Recepta dla Prawicy (na 7809 znaków)

Obrazek użytkownika Moherowy Fighter
Blog

Szanowna Prawico!

Wiem, że marzysz o takim momencie dziejowym, że po dojściu do władzy będziesz mogła rządzić „do końca świata i jeden dzień dłużej”. Mi taka wizja wcale nie przeszkadza, co więcej mógłbym ją nawet poprzeć. By tak się stało, to pozwolę sobie przedstawić Tobie receptę na wygraną i długie rządzenie.

W nowoczesnej, a też i takiej całkiem zwykłej, polityce, by wygrać i rządzić, to trzeba posiadać dwa kluczowe składniki. Są nimi: kadry i „kapucha”. Bez tych dwóch „k” nie ma się co zabierać do walki o władzę. Te oba „k”, to niezbędne mini minimorum, zaś oba te czynniki są współzależne. Kadry, tj. ludzie, przyciągają „kapuchę”, ta z kolei, ludzi, tj. kadry. To takie swoiste perpetum mobile. Można też powiedzieć, że im lepsze są kadry, tym więcej środków finansowych można zakumulować. No i oczywiście, im więcej się ich posiada, tym lepszymi kadrami można dysponować. „Co tutaj jest ważniejsze? Co ma tutaj pierwszeństwo?” – możesz Prawico zapytać. Kadry? A może „kapucha? Moim zdaniem nie ma większego znaczenia, od której strony trzeba się zabrać, by mieć jedno i drugie, chociaż rozsądek wskazywałby, że ważniejszym elementem zdaje się być „kapucha”. Dlaczego? Odpowiedź jest zgoła prosta. Mianowicie, „kapucha” jest bodajże najważniejszym czynnikiem warunkującym sukces wyborczy. Nie oszukujmy się. Kampania wyborcza jest takim samym towarem rynkowym jak każdy inny. To jest cały przemysł, który każdemu zainteresowanemu zapewnia to, co ma w swojej ofercie. Ci, którzy siedzą w tym biznesie, robią to dla swojej satysfakcji zawodowej, której prostym miernikiem jest zasobność ich własnego portfela. Oni nie patrzą na to, kto płaci lecz, ile płaci oraz czy płacić będzie w przyszłości. Dla nich jest całkiem bez znaczenia to, czy mają sprzedać lewicową neutralność światopoglądową, liberalne gadżety czy też prawicową celebrę bogoojczyźnianą. Jeśli jest zamówienie „pod klucz”, to oni go realizują, i nie ważne jest, czy klientem jest SLD, PO, PiS czy jakakolwiek inna formacja polityczna. W każdym takim przypadku wykorzystują te same narzędzia, metody, wiedzę i doświadczenia. Dla nich ważna jest tylko kwota na fakturze. Przemyśl to sobie, Prawico.

Wygrana kampania wyborcza nie jest jednak stanem warunkującym szczęście w postaci długotrwałego posiadania władzy. To jest zaledwie początek. Jego kontynuacją jest ważność drugiego czynnika „k”, tj. kadr. To od nich zależy to, jak długo dana ekipa będzie rządzić oraz to czy ponowi sukces wyborczy. Zatem, im lepsze one są, tym większe jest prawdopodobieństwo tego ostatniego. Co to znaczy dobre kadry? To oznacza posiadanie takich przymiotów, które są doceniane przez wyborców. A zatem, charakter, kompetencje, merytoryczność, kwalifikacje, wiedza, doświadczenie, umiejętności komunikacyjne, temperament, kultura osobista. Sądzę, że są to elementarne składniki, które posiadać powinien każdy, który marzy o długim pozostawaniu przy władzy. Posiadanie ich wszystkich zbliża do sukcesu w postaci długotrwałego rządzenia. Posiadanie niektórych z nich osłabia szanse na ten sukces, zaś nieposiadanie ich w ogóle go niweczy. Tutaj nie wystarczy mówienie o tym, że jest się wspaniałym, lecz trzeba to przed wyborcami udowodnić. A dzieje się to poprzez czyny, a nie spoty telewizyjne w kampanii wyborczej. One jedynie utrwalają to, co wyborcy w danej chwili wiedzą o danej ekipie. Nie dostrzeganie tego, to „gorzej niż zbrodnia, to głupota”. Pojawia się w związku z tym pytanie, czy „kapucha” przyciągnąć może dobre kadry. Oczywiście, że tak, lecz pod warunkiem, że jest to czynione rozsądnie. Co to oznacza? Moim zdaniem tyle, że za pomocą tego środka, jakim jest „kapucha”, trzeba nagradzać tych, którzy posiadają powyższe przymioty, zaś wystrzegać się nagradzania różnych „krewnych i znajomych królika” podlizujących się temu, kto o tym decyduje w zamian za całkowitą lojalność. Nie zważanie na to prowadzi do odsiewu ludzi wartościowych i ciągnięciu danej formacji politycznej w dół. Jest to zgodne z działaniem prawa Kopernika-Greshama. Mówiąc inaczej, dany byt polityczny się dewaluuje, by po jakimś czasie wypaść z obiegu.

Na końcu poprzedniego akapitu potrąciłem o kwestię, która jest swego rodzaju wspólnym mianownikiem posiadania dwóch czynników „k”, bez których sukces w postaci wygranej i długotrwałego rządzenia jest niemożliwy. Uściślę w tym miejscu, że oba te czynniki są zaledwie względnymi zmiennymi determinującymi ów sukces, jednak w dalszym ciągu nie stanowią one jego warunków brzegowych. By je osiągnąć trzeba oba, wymienione już zmienne, dopełnić o ów wspólny mianownik. A nazywa się on „autentyczność”, względnie, prawdziwość. To jest tak, jak z Coca Colą. Wiele firm, wiele koncernów starało się wyprodukować produkt „cocacolopodobny”, jednak żadna z nich nie osiągnęła stopnia doskonałości oryginału. Dlaczego? Ano dlatego, że nie posiadały one jednego i najważniejszego składnika, który jest opisany w oryginalnej (i autentycznej) recepturze, której skład nie został nigdy rozpracowany. I cóż z tego, że powyższe firmy i koncerny robiły wszystko, by ową recepturę „rozgryźć”, że zatrudniały najlepszych specjalistów, że wydawały ogromną „kapuchę”, skoro nie uzyskały czynnika autentyzującego ich wyroby? Otóż, nic z tego nie wyszło. Podobnie jest z formacjami politycznymi. Lewica nie dlatego została przez wyborców odesłana na „zieloną trawkę”, że akurat dała się złapać na aferze Rywina, lecz dlatego, że wyszło, iż zamiast być formacją troski o najsłabszych i najuboższych była formacją „koneserów whisky i cygar”. Ludowcy nie wygrzebali się nigdy ponad 16 proc. poparcia nie dlatego, że w Polsce brakuje rolników lecz dlatego, że okazują się formacją takich lub innych biznesmanów, którzy z tamtymi nie mają wiele wspólnego. I tak było, jest i będzie z każdą siłą polityczną, która w oczach wyborców jest postrzegana jako nieautentyczna. Dlatego też liberałowie są „na fali”, ponieważ bez ogródek adresują swój przekaz do wyborców i są w tym wiarygodni. O ile mogą oni ukrywać to i owo, to ich intencje są jasne, czytelne i wyraźne, i co więcej, bezustannie potwierdzane w praktyce. Stąd też wyborcy „kupują” to jako wiarygodną ofertę, za którą stoją nie tylko deklaracje lecz i czyny. Nie ma tutaj oczywiście znaczenia, że ów „produkt” jest zły, wystarczy bowiem, że jest prawdziwy. I tylko tego i nic więcej wyborcy (ergo, „konsumenci”) oczekują. W żywotnym interesie Prawicy leży więc nie to, by względem liberałów iść w konkury w kontekście konkursu piękności, gdyż w tym tamci są, nie obwijając w bawełnę, lepsi, lecz by podważać prawdziwość tamtego „produktu”. Innymi słowy, chodzi tutaj o to, by potencjalnym „konsumentom” (ergo, wyborcom) bezustannie pokazywać to, na ile liberałowie są „podróbką” i produktem „liberałopodobnym”. Jedynie wskutek podważenia autentyczności liberałów, Mości Szanowna Prawico, masz szansę na wygospodarowanie sobie niezbędnej przestrzeni i jej przejęcie. Jednak, by to uczynić, to sama musisz być aż do bólu autentyczna, by dzięki temu sprzedać się na tym specyficznym „rynku”, jakim jest szansa wyborcza i długotrwałe rządzenie.

Wspomnę jeszcze mimochodem o tym, że dysponując kadrami, „kapuchą” – a nade wszystko – autentycznością będziesz mogła sformułować rzetelny, kompetentny, prawdziwy, przekonywujący i solidny program polityczny, który na powyższym „rynku” zostanie kupiony „na pniu”, z kolei zaś wyborcy nie będą się pytali o to dlaczego tak drogo, a przy tym będą zadowoleni. To się przełoży na liczbę mandatów w parlamencie, tek w rządzie oraz szans prezydenckich kandydata Prawicy kimkolwiek on by nie był. Jedynie wówczas, Mości Szanowna Prawico, będziesz mogła swojej konkurencji pokazać słynny gest tyczkarza z Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 r.

P.S. Jak być autentyczną, Prawico, to sama wiesz najlepiej. A, jeśli nie, to cóż… „know-how” kosztuje.
 

Brak głosów

Komentarze

Oba KK są niezbędne, ale dodałbym do tego F czyli Fundament. Pisząc Fundament mam na myśli szeroko rozgałęziona siatkę członkowską w terenie. Pisząc o terenie, mam na myśli nie tylko Polskę, ale również Polaków zamieszkujących poza granicami Polski, a będących obywatelami polskimi. Mówię nie tylko o najnowszej emigracji, ale również o Polakach i obywatelach, ponieważ nigdy się nie zrzekli obywatelstwa polskiego, z dziada pradziada.

Szukasz zagłębia finansowego? Kapuchy? Jest! A teraz dodaj do "młodych gniewnych" w Polsce, Polaków  żyjących  już w nieraz w trzecim lub czwartym pokoleniu poza granicami, wykształconymi poza granicami na najlepszych uniwersytetach świata. Znających języki, kraje i obyczaje. mających przyjaciół i znajomych na różnego rodzaju świecznikach, będących elitami w krajach osiedlenia ich praojców. Co otrzymujesz? Strach puścić wodze fantazji!

_______________________________________________

"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#34173

Wszystko to prawda, tylko kto tych młodych, wykształconych dopuści do koryta?

 

 pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

ziuk

#34179

była już próba dopuszczenia młodych do koryta, Pan Giertych miał taki plan, niestety wszechpolaków zjadła własna pycha i buta, młodzi muszą być na kagańcu starszych

Vote up!
0
Vote down!
0

Wiara katolicka i Duma Narodowa to moja siła

#34184

MF

    Zacznę od pytania: czy partia jest organizacją do której możemy stosować narzędzia metodologiczne wypracowane w teorii organizacji, uwzględniając oczywiście specyfikę działania ?

Moim zdaniem - tak.

    Partia jako organizacja wykazuje wiele podobieństw do dużych korporacji gospodarczych, mających swoje strategie, swoich przeciwników, sojuszników, walczących o dominację lub wpływy. Warto zatem w analizach politycznych sięgnąć do subtelnych narzędzi wypracowanych na gruncie rywalizacji gospodarczej.

   Uważam, że przedstawiony przez Ciebie model 2 K (kadry + kapucha), nie wystarczy do zrobienia partii, która przetrwa. Wydaje się, że słabość systemu partyjnego w Polsce wynika właśnie ze zredukowania partii jako organizacji do tych dwóch czynników. W rezultacie polskie partie III RP przypominają organizmy-quasi partyjne, sekciarskie, czy quasi-wodzowskie.

   Warto sięgnąć do literatury i zapoznać się z modelem Michaela Portera prof. Uniw. Harvardzkiego.W Polsce jest dostępne tłumaczenie jego książki "Strategia konkurencji Metody analizy sektorów i konkurentów". Oczywiście transfer idei- pojęć występujących w sektorze gospodarczym do sektora politycznego wymaga wysiłku, ale na pewno nie będzie to stracony czas.

pzdr

Milton

Vote up!
0
Vote down!
0
#34187

Drogi autorze ! Zachęcam do napisania "syntetycznego artykułu " "Integrator " ect .
Wydaje się że dajesz dobre przepisy !
Co do budowania - powinno się to odbyć na strukturze już istniejącej - trzeba by było Przywrócić "LOGO" -"udziałowcom" .
Zasada - "nie kradnij" nie obowiązuje w tym przypadku -
"Orginalna receptura" ,wydaje się nią "Prawo i sprawiedliwość".
Wprowadzanie nowej marki a co gorsze kilku marek w jednej ofercie jest kosztownym przecięwzięciem ,z góry skazanym na długotrwałą wojne o rząd dusz.
Zrozumienie efektu synergii przez poszczególne "Podmioty" .
Nie potrzeba nam Katonów - nawet młodszych.

Vote up!
0
Vote down!
0
#34190

Krzysztof J. Wojtas
Może jeszcze wisi mój wpis Wojna cywilizacji (20).
Tam są polemiczne elementy na ten temat, acz w pierwszym ujęciu racja po Twojej Stronie.
Trzeba połączyć idee z pragmatyzmem.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#34202

o posiadaniu programu - wizji naprawy i przebudowy państwa autor wspomina na samym końcu. Moim skromnym zdaniem od tego trzeba zacząć, jeśli mamy mówić o prawdziwej polityce prawicowej w Polsce. Jednak władzę zdobywa się w jakimś celu, nie dla samej władzy. Inaczej wyjdzie nam pseudoprawicowa postpolityka - czyli coś w rodzaju Platformy. A jeśli już chcemy sprowadzić walkę o władzę wyłącznie do PR-owskich potyczek zbliżonych do kampanii reklamowych proszku do prania to należy wziąć pod uwagę istniejacą sytuacje medialną. Bo produkt leberałów nie był bardziej autentyczny od innych, ale został tak przedstawiony przez dominujące "obiektywne" (czytaj postkomunistyczne) media. Stronniczość mediów i zaangazowanie po jednej ze stron powoduje ograniczenia w możliwościach pozyskiwania "kapuchy". Wpływa też na obraz naszych kadr w społecznym odbiorze. Z człowieka chorego z nienawiści i żądzy władzy jak Tusk można zrobić gołąbka pokoju i miłości. I odwrotnie - z Kaczyńskich przewyższających Tuska i jego otoczenie intelektualnie, komptetencyjnie a także moralnie  można zrobić żądnych władzy przygłupów ("kartofli").

oszołom z Ciemnogrodu

Vote up!
0
Vote down!
0

oszołom z Ciemnogrodu

#34226