„W ciemności”, „Wałęsa” oraz „Pokłosie” - i co jeszcze?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kultura

Na „elity”. Bez dąsów, że nie są, jak damy.
Bo to zgraja „alfonsów” i burdelmamy.
Polskie polityczne i kulturowe „elity” doskonale wiedzą, że aby obsługiwać światową klientelę, trzeba starać się ze wszech miar jej dogodzić i umieją to tak zorganizować. Dla poklepywania po plecach i sutych napiwków potrafią handlować nie tylko „ciałem” innych, ale również same się sprzedać.
Dumę z polskiej historii trzeba zgasić, patriotyzm ośmieszyć. Za to się płaci. Gdy Polacy się poniżają i biczują – inne nacje wielkiego, oświeconego świata czują się lepsze i z lżejszym sercem mogą dziękować swojemu Bogu, że nie są takie, jako ten „celnik” - Polak.
I czują się rozgrzeszone.
Jest więc duże zapotrzebowanie na polską „tfu-rczość”, bo ta wcale nie jest i nie musi być zgodna z historyczną prawdą. Ma bulwersować, demaskować, oburzać i tak się dzieje. Ma budzić emocje i budzi. Prawdy ma w sobie tyle - co PO miłości do obywateli, ale kogo to obchodzi. Przecież to tylko fabuła – tak „tfu-rca” to przedstawił i takie jest jego prawo. A, że taki przekaz idzie w świat? No przecież właśnie taki ma iść, bo teraz „srebrniki” dają właśnie za taki.
Jak wiemy – w zeszłym roku Agnieszka Holland nakręciła film „W ciemności”, w którym pokazała, że Polak to skomplikowana jednostka i może w swoim życiu także uczynić coś dobrego, ale tylko wtedy, gdy przymusi go sytuacja, albo kiedy nie potrafi jasno ocenić rzeczywistości, bo miota się w ciemności.
Zaciemnienie w filmie dobrano tak, by pogodzić zapotrzebowanie żydowskiego lobby z szeroko pojętą poprawnością polityczną, a jednocześnie za bardzo nie narazić się polskiemu społeczeństwu. Jak pokazano w filmie wszyscy mogą mieć złe chwile, ale Polacy mają ich jakby więcej. Wydawało się, że akademickie elity filmowe powinny być usatysfakcjonowane.
Nie były. Zdobyć statuetki „Oskara” niestety się nie udało. Wadą filmu okazało się to, że film był kręcony w ciemności, stąd postać Polaka była jeszcze za mało wyrazista, a jego zły, narodowy charakter w tym słabym oświetleniu był za słabo wyeksponowany, a wraz z przemianą głównego bohatera właściwy przekaz po prostu się załamał. Za tak niejednoznaczną postawę świat nie nagradza. By chciał sięgnąć do sakiewki i odpowiednio uhonorować trzeba tworzyć dzieła bardziej jednoznaczne i bulwersujące. Na takie czeka świat.
Z kolei społeczeństwo polskie chciało by czegoś takiego, co by podniosło je na duchu.
Obyte i kulturalne gremia „alfonsiery” potrafią zorganizować „towar” dla każdej klienteli. Dla świata przygotowały więc obraz filmowy pod tytułem „Pokłosie” w reżyserii Pasikowskiego. Przekaz filmu jest prosty. To nie my Polacy podczas holokaustu ratowaliśmy Żydów – my ich zamykaliśmy w stodołach i podpalali. Wiemy już ze światowej kinematografii, że Żydów ratowali niemieccy przedsiębiorcy, jak pokazał nam to Spielberg w swoim filmie pt. „Lista Schindlera”. Pasikowski uzupełnił ten przekaz o brakujące ogniwo i teraz już wiadomo, co w tym czasie robili Polacy. Mało tego, by zachować to w tajemnicy – mordują nadal krzyżując ciekawskich ziomali na tym, na czym potrafi latać polski lotnik, czyli na drzwiach od stodoły.
A w świat poszła informacja, że film jest oparty na zdarzeniach autentycznych.
To, co reżyser pokazał w filmie jest wstrząsające, oburzające, a zbrodnia filmowych Polaków została tu odpowiednio oświetlona płomieniami pożogi. Myślę, że to się światu spodoba. Tu, oprócz napiwków będą niewątpliwie srebrniki.
Aby z kolei właściwie podbudować polskiego widza i pokazać mu bohatera naszych czasów powstaje film „Wałęsa” - Andrzeja Wajdy. Premiera filmu pewnie nieco się opóźni, ale to już nie jest winą reżysera, że zbyt wcześnie wyszła na jaw afera Amber Gold. I nie wiadomo jeszcze, do jakiej kategorii filmowej to dzieło da się zaliczyć. Epopeja narodowa, baśń filmowa, czarna komedia, czy polityczne science fiction. Myślę, że jednak przeważy opinia, iż jest to fabularyzowany dokument, żeby miały się do czego odwoływać polskie sądy. I wreszcie każdy – Polak, czy obcokrajowiec, będzie mógł zobaczyć, jak to było naprawdę.
Tu będą niechybnie nagrody, przynajmniej krajowe i wysokie odznaczenia państwowe, chyba, że premiera się za bardzo odwlecze i zmieni się w tym czasie władza. Parafrazując powiedzenie Prezydenta Komorowskiego – ktoś gdzieś poleci..., a już wiemy dzięki polskiej prokuraturze, że w prawie każdym polskim samolocie znajduje się trotyl. A nie wiadomo, jakie „wyposażenie dodatkowe” znajduje się w rządowych limuzynach, bo przecież sprawdzają je tacy sami specjaliści, co samoloty i pewnie w taki sam sposób. To zresztą może być zabawne – oficjele biegający wszędzie na własnych nóżkach, bo strach wsiąść do limuzyny, lub ci odważniejsi, opuszczający auta w pośpiechu – jeszcze żywi lecz przerażeni.
A wracając do naszego przemysłu filmowego. Kilka takich filmów mimo wszystko jeszcze nie czyni wiosny, jak mawia stare porzekadło. Trzeba więc zakasać rękawy i wziąć się do dalszej pracy u podstaw. „Elito” – obudź się! Jest jeszcze tyle do nakręcenia.
A nadarza się okazja nakręcenia naprawdę doskonałego filmu, jeszcze bardziej wstrząsającego i demaskatorskiego. Tym razem fabularyzowanego dokumentu historycznego. Film mógłby się nazywać „Bitwa pod Cedynią”.
Z finansami nie powinno być tu żadnych problemów. Pewna jest dotacja Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz współ finansowanie przez stronę niemiecką, dodatkowy sponsoring niemieckiego Związku Wypędzonych i jeszcze zostanie - nie tylko na waciki.
Główną rolę zagrałby oczywiście Maciej Sztur. Już wyobrażam sobie tę kulminacyjną scenę filmu, kiedy ucharakteryzowany na przerażone dziecko maestro, przywiązany do tarczy patrzy z wyrzutem na Polaków i wypowiada najważniejszą kwestię filmu: - A co, nie miałem racji?
Czy nie byłby to murowany kandydat do „Oskara”, w co najmniej kilku kategoriach?
I można by to puszczać w szkołach dzieciom i młodzieży zamiast lekcji historii.
A jeszcze na czołówkę filmu dało by się informację, że film nakręcono na podstawie potwierdzonych faktów i historycznych dokumentów, co wykryła i udowodniła Naczelna Prokuratura Wojskowa. To na pewno uwiarygodniło by film w warstwie dokumentalnej.
No, jak nie potrafiła by tego udowodnić? A potrafiła wykryć ślady trotylu w drugim TU 154 M?
Zresztą – po co szukać problemów? Mamy w muzealnych zbiorach stare tarcze, które na pewno miały kontakt z ludzkim ciałem, więc da się na nich stwierdzić ludzkie DNA. Czy to nie jest wystarczający dowód w sprawie?
Że co? Że eksponaty w muzeum są czyszczone i konserwowane?
Jesteście pewni? U nas w muzeum? Zresztą, to też żaden problem. Ktoś splunie na tarczę przed badaniem i z pomiarów wyjdzie taki wynik, jaki ma wyjść.
Mówicie, że to było by niszczenie eksponatów? Ale jesteście uparci.
No to zrobi się badania zdalnie, rosyjską metodą bezkontaktową. Tarczę się sfotografuje, a do protokołu załączy zdjęcie i na jego podstawie wpisze oczekiwany wynik badania oraz adnotację, że podczas pomiaru próbki uległy zniszczeniu. Zadowoleni?
Kontynuując - takich dowodów nie da się przecież negować. Bo co? Będziemy brnęli w kolejne kłamstwo, tym razem Cedyńskie? Bez przesady. Gdyby tak miało być, to niedługo byśmy kłamali mówiąc sobie: - Dzień dobry. Trzeba to przeciąć i wreszcie powiedzieć sobie prawdę - prosto w oczy.
A prawda jest taka:
Nie byliśmy kiedyś barankami, więc teraz baranami też nie jesteśmy – no, przynajmniej w części. Jak widać nie dotyczy to naszych politycznych i kulturowych „elit”.

Brak głosów

Komentarze

Seiko.Racja.Jesteśmy ; bici;,ba wręcz prześladowani za antysemityzm,i....chyba wszystkie grzechy świata.I jeszcze za to płacimy.Kiedy zaczniemy mówić o sobie z godnością.Jest takie powiedzenie,;Gdy się sam nie uszanujesz,nikt Cię nie uszanuje;Co i starajmy się czynić.Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Seiko

#308006

Co do koncowych baranków i baranów.

Prawda jest taka, że gdybyśmy byli barankami w świecie który nas otaczał,to dzisiaj wszyscy byśmy szprechali albo gawarili .

Ale dla politpoprawnych baranów,"kulturowych elit", wychodowanych za komuny i doprawionych  lewactwem ostatniego 20- to lecia, to i tak chyba bez znaczenia.

Vote up!
0
Vote down!
0
#308065

filmu Pasikowskiego ale po recenzjach i dyskusji jaką wywołał domyślam się, że w swym przekazie jest antypolski. Sam ogólnie do Żydów nie mam antypatii ale drażni mnie pokazywanie Polaków i Polski przez "Żydów polskiego pochodzenia" w zaklamanym świetle i to najczęściej przez tych, którzy jako członkowie służb mordowali Polaków pomagając budować PRL. Mieszkałem jakiś czas poza Polską i tam poznałem Palestyńczyków. Dziwiłem się im gdyż pałali i okazywali Żydom taką nienawiść,pogardę i wręcz chęć ich mordowania, którą ja nie opiszę  gdyż brak mi na to określeń. Wtedy tam byłem zniesmaczony tą nienawiścią do Żydów gdyż w głowie miałem gehennę jaką przeszli Zydzi w II wojnie Światowej. Dziś już z perspektywy czasu i widzenia tego co robią Żydzi na Świecie i jaki mają stosunek do kraju w którym się urodzili,żyli przyznaję rację tym Palestyńczykom. Zresztą tą nienawiścią nie tylko Palestyńczycy są zarażeni ale prawie wszystkie kraje islamskie. Że Żydzi w Polsce mają również inne przywileje niech świadczy też to, że pod wiadomościami z Bliskiego Wschodu nie można napisać opinii na temat tego co tam się dzieje aby przypadkiem nie była to krytyka państwa Izrael. Po tym co sam kiedyś widziałem i po tym co dzieje się w Polsce wynika,że Żydzi mocno sobie zapracowali na to aby ich nie lubiano w Świecie. Dlatego nie przemujmy się tak bardzo tym filmem gdyż Świat wie jacy są Żydzi a lubiani nie są nigdzie i przez nikogo. Dlatego czasem zdarzają się wpadki co niektórym celebrytom ,którzy nie mają pochodzenia żydowskiego i w chwili zapomnienia publicznie wypowidzą to co naprawdę myślą o Żydach. Nie znaczy to, że mamy im ustępować i się ich bać. Musimy po prosty zacząć stosować podobną taktykę jak oni ale wstosuku do nich a nie do ogółu. Sam jako Polak nigdy nie miałem odczucia ,że jestem gorszy od innych nacji gdyż zawsze byliśmy okrok do przodu przed innymi.

Vote up!
1
Vote down!
-1

lupo

#308074