Greków nie stać nawet na grzebanie zmarłych

Grecy popadli w taka biedę że rodzin nie stać na grzebanie swoich zmarłych. To dobrodziejstwo Zjednoczonej Europy. Ci sami którzy czerpali z Grecji zyski dziś każą Grekom zaciskać pasa.

Vanna Mendaleni , Greczynka w średnim wieku do tej pory nie doświadczała problemów związanych z kryzysem jaki dotknął jej kraju . Ale sytuacja się zmieniła. Teraz ta łagodna kobieta, zamyka rodzinnie prowadzony biznes - dom pogrzebowy- i przyłącza się do tysięcy demonstrantów jacy wylegli wczoraj na ulice Grecji. Protestują wspólnie przeciw drakońskim restrykcjom "programu naprawczego" , narzucanego teraz przez tych którzy do tej pory czerpali zyski z europejskiej Grecji. Zrozpaczeni Grecy wylegli na ulicę i wzywają do strajku generalnego.

Ten scenariusz równie dobrze może być wkrótce zagrany na "zielonej" wyspie.Grecy też się tego wcześniej  nie obawiali. W Polsce niektóre elementy już mają miejsce. 

"Po trzech latach podnoszenia podatków i malejących zarobków doszło do miejsce gdzie nikt juz dalej nie jest w stanie tego wytrzymać - mówi kobieta sięgając po papierosa. Jest tak źle że rodzin nie jest stać na grzebanie swoich zmarłych .Ciała leżą w szpitalach i nikt się po nie nie zgłasza , miejscowe władze muszą więc grzebać je na własny koszt."

Czy ktoś słuchał tych proroctw kilka miesięcy temu? Grecja to dopiero uwertura do dalszych wydarzeń:

Grecję generalny strajk dotyka juz po raz drugi w ciągu miesiąca. Demonstranci chcą w ten sposób zwrócić uwagę Premiera  -Antonio Samarasa na niedolę jego współobywateli. Jak zwykli reagować premierzy  na  protesty obywateli mamy doświadczenie z własnego kraju. Mamy teraz więcej czasu na przemyślenia  podczas pracy i to kilka lat więcej.

" Mieliśmy  okres czasu gdy żyliśmy jak ludzie. Teraz kraj wraca 50 lat wstecz i politycy którzy zarządzili ten odwrót muszą zrozumieć ze " co za dużo to niezdrowo".

Grecki przykład pokazuje że złość i niepewność mogą być szybko zastąpione sprzeciwem i protestem. Europa zmusiła socjalistyczny rząd Grecji do redukcji wynagrodzenia i emerytur.

Niektórzy Grecy dziwią się że nie doszło jeszcze do prawdziwej rewolucji. Grecja przeżywa największy kryzys od czasu II wojny światowej. Demonstranci mają świadomość że jeśli sytuacja się pogorszy protesty mogą przekroczyć wszelkie granice.

" W Portugalii wybuchły zamieszki już przy wprowadzeniu pierwszego ograniczenia, jeśli tak można nazwać podwyżki podatków których się nie ogranicza a rozwija. Z pewnością ogranicza się zarobki i emerytury. "

Unia Europejska przymusiła Grecję do obcięcia 13,5 miliarda € wydatków aby otrzymać 31,5 miliarda pożyczki która trzeba będzie jednak spłacić. Od kogo oczekuje się poświęceń aby spłacić pożyczki których nie brali?   Ano od emerytów i biednych nisko wynagradzanych Greków. .

"Po prawie 50 latach pracy , płacąc duże kwoty na poczet emerytury jestem zmuszony do porzucenia pracy p przyjęcia  emerytury ledwie  tysiąca euro miesięcznie ( jesli nie mniej kiedy reszta wymagań programu "naprawczego" wejdzie w życie). Tak mówi 60 letni Nikos Xeros, który pracował przy naprawach statku od 16-tego roku życia.  Następnym razem gdy będę szedł na demonstracje wezmę ze sobą maskę gazową i tęgi kij".

Demonstrantom uniemożliwiono dotarcie pod grecki parlament . Ale to dowodzi że władze mają świadomość jak daleko mogą posunąć się protesty.

W Polsce po doświadczeniach ubiegłorocznych, na czele  demonstracji 11 Listopada stanie nasza ukochana władza i wyprowadzi wszystkich także nie pod parlament , ale jak zwykle - w pole.....