PRLu wspomnień czar

Obrazek użytkownika Wuj Mściwój
Blog

O tym w jakim wspaniałym ustroju żyję miałem nieprzyjemność się przekonać już na początku mojego życia. Można powiedzieć, że nawet od samego poczęcia, bowiem już jako zygota byłem świadkiem wydarzeń marcowych '68, a nieco później bratniej inwazji na Czechosłowację. Te niespokojne czasy przyspieszyły o miesiąc moje narodziny.

Dzieciństwo przypadło mi na okres gierkowski, czyli moment, który w porównaniu z wcześniejszymi latami może uchodzić za okres prawie że dobrobytu. Rozwijało się budownictwo mieszkaniowe, pojawiły się małe fiaty i możliwość spędzenia urlopu w Bułgarii. Jednak było sporo oznak i zdarzeń, które pokazywały, że socjalizm to kolos na glinianych nogach pod rządami partyjnej mafii.

Występowały absurdy jak z filmów Barei. Na przykład powstał pomysł zbudowania domu kultury w miejscowości... nazwijmy ją Wólka Dolna. Była to atrakcyjna miejscowość górska z wyjątkowymi warunkami klimatycznymi i szlakami turystycznymi. W jakimś ministerstwie, czy gdzie tam zatwierdzano ten projekt, urzędas się pomylił i zamiast nazwy Wólka Dolna wpisał samo Wólka. Ruszyła socjalistyczna machina i ekipę budowniczą oraz materiały zamiast do pierwotnego celu skierowano do odległej o kilkaset kilometrów miejscowości Wólka, gdzie poza jednym zakładem pracy i kilkoma tysiącami mieszkańców nie było kompletnie nic. W ten sposób w mojej wsi powstał okazały dom kultury, który potem służył kolesiom z partii, różnym zbowidowcom i utrwalaczom do organizowania swoich popijaw.
Jedną z takich imprez organizowano kiedyś w letni wieczór w suterenie budynku. Akurat przechodziłem z kolegą w pobliżu, więc przez otwarte okna mogliśmy podziwiać bardzo długi stół królewsko zastawiony różnymi potrawami - jajeczka, kanapki z wędlinami i szynką, sporo szkła na trunki itp. Tę ucztę przygotowywały aż dwie kucharki.

Działo się to w czasach, gdy ja szynkę widywałem tylko dwa razy w roku na święta. Podobnie było z pomarańczami. Starszaki pewnie pamiętają te przedświąteczne relacje w telewizji z przypłynięcia statku z cytrusami. Cóż to był za ogromny sukces ówczesnej 10. potęgi gospodarczej świata. A te kubańskie pomarańcze to jakaś ciekawostka przyrodnicza - były to owoce o najgrubszej na świecie, prawie centymetrowej skórce.

Wracając jeszcze do wędlin. Znajomi rodziców mieszkający z dala od centrum mieli własny dom. W tamtej okolicy nie było doprowadzonego gazu, dlatego do gotowania i ogrzewania używali kuchni opalanej węglem. W okresie zimowym ta kuchnia była cały czas gorąca, więc nad nią zawieszali na drutach kiełbasy do wędzenia. Była to najtańsza kiełbasa (chyba po 10 zł/kg), najgorszej jakości jaką wtedy można było kupić. Zawierała sporo tłuszczu i raczej nie nadawała się do jedzenia. Ale po takim wędzeniu podsuszała się i można ją było kroić nawet w cienkie plasterki. Nabierała innego smaku i wyglądała zupełnie jak te szlachetne, znacznie droższe wędliny dostępne w cenie ok. 25 zł/kg.

Znajomi mieli też kilka kur i świnkę w chlewiku. To umożliwiało w miarę normalne życie i niezależność od asortymentu w sklepach. Pamiętam robione przez nich świniobicie. Ściągnęli wtedy jakiegoś fachowca, który przygotowywał aromatyczne salcesony i znakomitą kaszankę, jakiej już potem nigdy więcej nie jadłem. Kaszanka dostępna w państwowych sklepach, to było badziewie, które nie dorastało do pięt tej robionej prywatnie.

Wspomnienie o własnej hodowli kur powróciło do mnie z powodu dwukrotnego wzrostu cen jaj. Ma to chyba związek z jakimś wymogiem unijnym dotyczącym klatek, co spowodowało wzrost kosztów. A może to opłata za emisję CO2 przez kury, które za dużo oddychają? Znowu wracają czasy, gdy przydałoby się zająć drobną hodowlą i uprawą na własne potrzeby, zwłaszcza, że jakość żywności od lat stale się pogarsza. Ostatnio mamy aferę z solą wypadową, więc bezpieczniej byłoby korzystać z własnych wyrobów zamiast spożywać odpady niewiadomego pochodzenia.

Od kilku lat pojawiła się też moda na pieczenie chleba. Na forach kulinarnych wiele osób dzieli się doświadczeniami z samodzielnego wypieku. Ten dostępny w sklepach, produkowany z użyciem polepszaczy, spulchniaczy i innych wynalazków, może i jest dobry, ale jak poleży dzień lub dwa, to zaczyna się kruszyć i rozpadać, a chleb pieczony dawniej w piecach na wsiach, zawinięty potem w liście chrzanowe, był świeży i smaczny nawet po tygodniu.

Gdy mając ok. 10 lat zostałem kiedyś wysłany po zakup chleba, to w sklepie miało miejsce ciekawe zdarzenie.
Był to typowy siermiężny sklep sprzedający tylko pieczywo i mleko. Szare ściany, długa lada, za którą sterczała sprzedawczyni w szarym fartuchu, pod ścianami wysokie, puste w tej chwili półki na bochenki. Kolejka zakręcała w środku i wychodziła na chodnik przed sklepem, razem dobre kilkadziesiąt osób. Czekaliśmy na dostawę chleba z piekarni, który kosztował wówczas 2 złote. Wlazła wtedy do sklepu jakaś kobitka i zapytała czy jest chleb po osiem złotych, a po otrzymaniu odpowiedzi wyszła i zniknęła.
Przypuszczam, że była to typowa wrzutka. Obecni w sklepie przekazali informację o zdarzeniu innym, wieść się rozeszła i ludzie byli już psychicznie przygotowani na podwyżkę, która wkrótce potem nastąpiła. Nie pamiętam już jaka była ta nowa cena, może 8 a może tylko 4 złote. W tym drugim przypadku pewnie wszyscy odetchnęli z ulgą i cieszyli się jaka ta nasza władza łaskawa - miało być po 8 a jest tanio, bo tylko po 4.

Jeśli już jestem przy chlebie i mleku, to przy okazji warto wspomnieć o krowach. W PRLu partyjni i ich potomstwo, to były święte krowy, żyjące w lepszych warunkach i sprawujące nadzór nad niewolnikami.
Taki przykład ze szkoły podstawowej. Syn partyjnej szychy robił różne numery, np. usuwanie ocen w dzienniku, niszczenie zeszytów z klasówek, gdy dostawał pały itp., i zawsze kończyło się to wpadką. Zwykły uczeń za jeden taki wybryk skończyłby w poprawczaku, a ten szczeniak był nietykalny i czując się bezkarnym poczynał sobie coraz śmielej.
Za jego wyczyny dostawało się całej klasie – byliśmy matołami, najgorszą klasą w szkole, grożono nam, że nikt nie dostanie świadectwa z czerwonym paskiem. Potem przychodził koniec roku i uroczysty apel, na którym wywoływano nazwiska wzorowych uczniów do odbioru świadectw. I rzeczywiście, z naszej klasy nikt takiego nie dostawał oprócz tego kolesia - zachowanie miał jak zwykle wzorowe i pasek na świadectwie, a powinien mieć czerwony pasek na d* po laniu od tatuśka.

Na zakończenie mała anegdota. O członkach Milicji Obywatelskiej, którzy zawsze uchodzili za tępaków i byli bohaterami wielu dowcipów. Nawet na ich cześć jednostkę głupoty nazwano cjant (przedrostek "mili" oznacza jedną tysięczną, stąd nazwa milicjant).
Kiedyś jednemu facetowi skradziono kury z działki. Przybył milicjant i spisał zeznanie. Potem były właściciel kur opowiadał, że jak zobaczył, że milicjant pisze "kury" przez ó zamknięte, to już wiedział, że oni tych kur nigdy nie znajdą.
Ta stara historyjka kojarzy się dość znajomo. Obecny prezydent bardzo dobrze odnalazłby się w ówczesnej milicji, nieprawdaż? Ale że jej czasy minęły, to zamiast do Milicji Obywatelskiej wstąpił do Platformy Obywatelskiej. Przez ostatnie kilka lat mogliśmy się przekonać, że to właściwie niewielka różnica. Obie organizacje mają tak samo tępych członków i stosują podobne metody.

Brak głosów

Komentarze

Siermiężne było to czasy, ale i tak o niebo lepsze niż te, które pamiętają nasi rodzice i...bezpieczniejsze.
Pamiętam,że w pierwszej klasie zaśpiewałam piosenkę, która moim ówczesnym zdaniem nadawała się doskonale na prezentację przed klasą:)
Kiedy nagle wychowawczyni gwałtownie mnie uciszyła, odebrałam to jako wielką niesprawiedliwość, bo przecież ładnie śpiewałam:
Wyszedł Księżyc zza chmury
Partyzanci zza góry
By robotę wykonać na fest
Aby ruskich rozbroić
Partyzantów dozbroić
I zasłużyć na chwałę i cześć.

Nawet nie wiem, skąd znałam tę piosenkę...gdzieś usłyszałam. Dzisiaj już wiem, że była bardzo popularna w moich stronach.

Dzieci mają to do siebie, że szybko dostosowują się do warunków, które niesie im życie.
Zabawę organizują sobie wszędzie, a zabawkami mogą stać się najróżniejsze przedmioty - nawet podziurawione kulami niemieckie hełmy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235012

to że w miarę upływu lat od czasów wojny było coraz lepiej sprawia, że sporo osób mile wspomina przeszłość i nie uważa że ten socjalizm był aż taki zły;
a może to było tak, że mimo tego ustroju jednak się poprawiało, inne kraje bez przodującego ustroju też się rozwijały i to znacznie lepiej, do dziś nie możemy ich dogonić

mój okres podstawówki przypadł na II połowę lat 70. i wtedy nie było już okazji do śpiewania piosenek o partyzantach; byłoby nieźle gdyby z takim utworem ktoś wyskoczył na uroczystym apelu z okazji rewolucji październikowej :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#235560

 I co my tu widziem, proszę wycieczki. Ano kolejków nie widać.

Pomarańczów duzo,autów duzo,mili-oj chciałem mówić policjantów

nie widać.Czasem pokazują się w dużych ilościach w strojach coś

jak Gwiezdne Wojny, aż strach, a poza tym nie wiele się zmienilo. 

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235018

kolejki czasem są, ale już nie w sklepach po towary, ale np. w biurach maklerskich przy zakupie obligacji czy w bankach do okienka

pomarańczy i bananów zatrzęsienie, są nawet tańsze od krajowych jabłek

zmieniło się wiele, bo wiele się musiało zmienić, żeby wszystko zostało po staremu

z partyjnym :) pozdrowieniem

Vote up!
0
Vote down!
0
#235063

    Czy deklaracje trzeba wypełniać i mieć kogoś "wprowadzającego", jak w innych kiedyś bywało, czy wystarczą same testy prowadzone na portalu?

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235073

 Zaintrygowałeś mnie.O jakiej partii myślałeś.

Czyżbyś w latach 1940-1945 spotykał się

z pełnoletnimi dziewczynami????. 

Pozdrawiam,a czy z partyjnymi to zależy od Twojej Odpowiedzi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235103

w latach 40-45 to się dopiero moi rodzice powoli rodzili

"z partyjnym pozdrowieniem" to zwrot często stosowany na początku lat 80., gdy się do kogoś wysyłało kartkę pocztową (np. z urlopu); taki dopisek dla jaj, dla tych co wtedy prywatną korespondencję służbowo czytali

Vote up!
0
Vote down!
0
#235140

 Ani w latach 80 ani później do żadnej partii nie należałem.

Więc nie obchodzą mnie wątpliwej "urody" żarciki lat 80 tych.

Obrażasz mnie,bo to można zrozumieć bardzo różnie

Nie pisz do mnie tak jak to zrobiłeś.

Pozdrawiam Cię tak jak jeszcze 88 letni człowiek 

potrafi,bez zbędnych dodatków.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235170

to "z partyjnym pozdrowieniem" było stosowane przez osoby, które NIE należały do partii i były przeciwnikami ówczesnego systemu i było umieszczane na kartkach do swoich znajomych o podobnych poglądach; zwrot ten miał na celu wprowadzenie w błąd kontrolującego listy gdzieś na poczcie, żeby pomyślał, że to pisał członek pzpr

tak więc nie ma się co obrażać

pozdrowienia

Vote up!
0
Vote down!
0
#235302

reakcja Ali na twój calkiem niewinny zart przypomina mi powiedzenie: "na zlodzieju czapka gore". moze to czysty przypadek, ale z moich obserwacji wynika, ze duet (a wczesniej tercet z Leges) Ali i Limba sprzyja konfrontacjom.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235171

  Rozumiem, że nieporozumienia się zdarzać mogą. Dlatego aby ich uniknąć - często posługuję się "załącznikami" - w postaci "rysunków" - wklejanymi w moje wypowiedzi.

  Ostatnio pisząc ironicznie , ujęłam słowa w cudzysłów i wtedy nawet jeden z ulubionych moich blogerów trochę się pogubił. Na szczęście szybko sytuację wyjaśniliśmy.

  Stosuję zasadę, że nie odnoszę się do komentarzy komentatorów, ale polemizuję TYLKO z twórcą bloga. Proszę wybaczyć, ale jeśli ataki jednego komentatora na drugiego powtarzają się regularnie, to wtedy nie jest to już TYLKO  przypadek, ale celowe i zamierzone  działanie na obniżenie poziomu dyskusji.

 

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235316

 Kawa "Inka" w puszce za 21 zł była najbardziej atrakcyjną łapówką "otwierającą" WSZYSTKIE DRZWI.

"Ptasie mleczko", "Mieszanka wedlowska " - w pudełku 1/2kg, a kilogramowe, to  było....ho,ho,ho, jak teraźniejsza...... "złota karta wstępu".

Często zastanawiałam się, dlaczego zielone frukty z byczą skórą nazywano "pomarańczami", skoro NIGDY takiego koloru nie miały.

Jednak wtedy nie było w Polsce ŻADNEGO domu, w którym na święta byłoby czegokolwiek brak.

Nie byli też Polacy zadłużeni. To, co widzimy teraz, to pozorny luksus. W wielu rodzinach i w większości z nich - luksus na kredyt.

Pozdrawiam

z 10-tką wrzuconą do skarbonki.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235070

No nie wiem, jak to z tymi świętami bywało.
U mnie tam brakowało wielu rzeczy - fakt, ze taki był wtedy standard komunistycznego życia.
Banan? a co to? Jaki luksus... - jak się to je, mamo? :)
A raz, jak się rodzice szarpnęli dostałem w prezencie samochodzik z pewexu - tzw. "resorówkę" jak się wtedy mówiło :). Polacy takich nie robili...

Pisze o moich wspomnieniach z lat 70-tych, dla jasności, żeby zahaczyć "kiedy" :). To jednak inne standardy były.

Co do dzisiejszego życia na kredyt - pełna zgoda.

pozdrawiam serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#235106

dzięki za "wrzutkę" do skarbonki

gdybym chciał wymieniać wszystko to powstałaby książka

wtedy brak było towarów, po '89 pojawiły się towary, ale deficytowe stały się pieniądze na ich kupno i praca

z pozytywnych rzeczy PRLu pamiętam batoniki prince polo produkowane przez zakłady olza (z Wisły/Szczyrku?); to był wtedy produkt eksportowy, były smaczne, w ładnym opakowaniu a nie w szarym opakowaniu zastępczym

niezła była też chałwa w puszkach (chyba czeska albo turecka), którą sprzedawali odpustowi handlarze na straganach

Vote up!
0
Vote down!
0
#235148

można było opowiadać kawały polityczne bez wymiaru,

bo wcześniej były za 5, 10, a i za 25 lat....

A, a czemu każdy milicjant nosi w klapie szpilkę

(Dziś Ci z PO też tak noszą )????????

'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

co dwie głowy to nie jedna !

+10

pozdrawiam stara czarownica xana

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrawiam
stara czarownica
xana

#235098

  Zakrapiane spotkanie kolegów. Jest ich czterech. Wspominają, opowiadają co u każdego z nich słychać. Pokazują sobie nawzajem zdjęcia swoich żon, dzieci....

W pewnym momencie jeden z nich zaczyna opowiadać ostre kawały polityczne. Śmieją się wszyscy i późnym wieczorem rozstają.

Na drugi dzień.......trzej , ich żony i rodziny płaczą, a pierwszy się śmieje, bo był z MSW.( Ten, który był inicjatorem dowcipkowania.)

Podobno najmocniejsze kawały polityczne wypuszczane były wtedy właśnie stamtąd.

Pozdrawiam.

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#235105

teraz kawały można opowiadać bezkarnie, chyba że ich obiektem jest ktoś bez poczucia humoru jak B.K., to wtedy o 6 rano wpada z pobudką ABW

oprócz kawałów o milicjantach były też o dostojnikach partyjnych, np. z początku lat 80.: Rubik (ten od kostki) popełnił samobójstwo, gdy dowiedział się, że Albin Siwak zdołał ułożyć jedną ściankę

Vote up!
0
Vote down!
0
#235147

Nie oceniam, gdzież mi tam(ani 10, ani 1), ale moim zdaniem wszystko jest zbyt płytkie, ledwo muśnięte. Napisz proszę jeden artykuł na jeden temat, w sumie kilka artykułów, a nie umieszczaj kilku tematów w jednym artykule.
Nie jestem złośliwy. Dla mnie ten opisany okres jest czasem wypieranym z pamięci wszystkich młodszych osób przez fakt, że nie mamy być z czego dumni, ale to też jest moje dzieciństwo, moje wspomnienia. Chociaż bardzo smutne i szare to jednak moje i wielu innych dzieciństwo. Ruszyłeś czułą nutę i miej odwagę trącać ją dalej tak, aby wyszła z tego poezja.

germario

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

germario

POLSKOŚĆ to NORMALNOŚĆ !!!

#235180

Po prostu czuję jakiś niedosyt.

germario

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

germario

POLSKOŚĆ to NORMALNOŚĆ !!!

#235427

Tak na rozluźnienie:) może wybierzemy naszą propozycję na Eurowizję 2012? http://77400.pl/index.php/muzykamenu/2273-muzyka-powazna

Myślę, że moja ulubiona "michnikowszczyzna" mogłaby podbić serca sluchaczy w calej Europie:)

Vote up!
0
Vote down!
0

zlotowianin

#235188

    Jest ich tak wiele, że trudno wybrać najlepszą.

    Dziękuję i pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#235192