Pierwsze Powstanie Śląskie
Nadeszło lato 1919 r. Wojciechowi Korfantemu udało się odwołać dwa terminy wybuchu powstania. Zrobił to w ostatniej chwili, to znaczy już po wydaniu rozkazów oddziałom powstańczym we wszystkich powiatach. Z punktu widzenia militarnego największe szanse miało powstanie w kwietniu 1919r. Już znacznie gorszy był stosunek sił w czerwcu, kiedy to Korfanty przyleciał samolotem do Sosnowca wstrzymywać walki. Cofnięcie rozkazu nie dotarło do komendantów powiatowych w Koźlu, Kluczborku i Oleśnie. Tam wybuchły walki i osamotnieni, bez wsparcia z innych powiatów, powstańcy musieli się rozpierzchnąć. Część z nich osiadła w obozach uchodźców na terytorium Polski, tuż przy granicy ze Śląskiem - w Sosnowcu i Piotrowicach.
Niemcy dostali dowód, że pomimo surowych przepisów stanu oblężenia – stanu wojennego, aresztowań, Ślązacy przygotowują i są w stanie wywołać powstanie.
Żądanie czynu i …
W Bytomiu Główny Komitet Wykonawczy z Józefem Grzegorzkiem na czele, podjął uchwałę wzywającą Dowództwo Główne POW G. Śl. do wydania rozkazu powstania: „Obecni na zebraniu w dniu 11 sierpnia 1919 r. w Bytomiu, komendanci powiatowi i grono wybitniejszych funkcjonariuszy POW G. Śl., ze względu na straszny terror ze strony niemieckiej, żądają od Gł. Komendy POW w Strumieniu, ażeby wydała rozkaz rozpoczęcia powstania. W razie niepodzielenia tego zdania przez Główną Komendę POW G. Śl. zebranie uchwala, ażeby rozwiązać organizację.” W związku z tym, że należało tę uchwałę dostarczyć natychmiast do Strumienia, dwaj kurierzy - Stanisław Mastalerz i Szczepan Lortz jeszcze tego samego dnia udali się do Strumienia. Alfonsa Zgrzebnioka nie było w Strumieniu ale w jego zastępstwie Jan Wyglenda zrobił odprawę sztabu. Przyjęto do wiadomości tekst uchwały ale nie chciano nawet słyszeć o jej wykonaniu. Zwołano odprawę wszystkich komendantów powiatowych na 15 VIII 1919r. Wtedy nastąpiła zdrada. Niemcy wysłali na granicę swoich agentów.
„Dnia 15 sierpnia 1919r., a więc w momencie najkrytyczniejszym, Niemcy zaaresztowali na granicy polsko – śląskiej, na szosie z Pawłowic do Strumienia Jana Januszczyka z Szopienic, Wilhelma Fojcika i Fryderyka Reischa z Katowic oraz Karola Góreckiego z Markowic. Byli oni w drodze do Strumienia, dokąd ich zawezwano na posiedzenie. ” - napisał Jan Ludyga -Laskowski w swojej książce „Zarys Historii Trzech Powstań Śląskich 1919, 1920, 1921”. Następnego dnia Niemcy przechwycili kurierów z meldunkami. Franciszek Gajdzik wiózł rozkazy dla powiatów rybnickiego, zabrskiego i gliwickiego, Ludwik Mikołajec dla pszczyńskiego a Szczepanik dla kluczborskiego, oleskiego, lublinieckiego i tarnogórskiego. Rozkaz brzmiał: „Do komendanta powiatu… Dla wyświetlenia sytuacji jaka powstała w Bytomiu, zwołujemy we wtorek dnia 18 sierpnia 1919r. o godz. 2.00 po południu wszystkich komendantów i podkomendnych na zebranie do Strumienia. Podpisano Gł. Dowódca POW G. Śl. w.z. (-) Wyglenda. Dowódca Alfons Zgrzebniok był wtedy nadal w podróży służbowej.
Po aresztowaniu kurierów do więzienia trafili też Janusz Hager i Jan Pyka komendanci powiatów zabrskiego i gliwickiego. Po zatrzymaniu przez Niemców szefa sztabu Józefa Buły oraz szefa całej organizacji śląskiej POW Józefa Grzegorzka, kurierów i kilku komendantów powiatowych, zarówno wśród pozostających na wolności członków sztabu w Strumieniu jak i Komitetu Wykonawczego w zapanował chaos.
„W ręce Niemców dostały się materiały dotyczące POW Górnego Śląska, m.in. stany liczebne. Aresztowanie to było najprawdopodobniej wynikiem zdrady” – na podstawie materiałów Wyglendy („Traugutt”) i archiwów – stwierdziła w swej książce Zyta Zarzycka
Szef sztabu J. Buła miał przy sobie rozkazy zakazujące rozpoczynania jakichkolwiek walk. Niemcy się nimi posłużyli podczas powstania, wysyłając podstawionych kurierów.
Komendant posterunku policji w Katowicach Horing tak napisał w swoim raporcie: „Z powodu ujęcia jednej części podkomendnych i rzeczoznawców z Górnego Śląska, zaproszonych na posiedzenie POW do Strumienia – i przez to, że jedna część zaproszeń została przez nas przejęta, zebranie w dniu 15 VIII 1919r. w Strumieniu nie doszło do skutku i dlatego porozsyłano naprędce, jeszcze w dniu 15 bm., zaproszenia na drugie zebranie, wyznaczone na dzień 18 bm. Jak wynika z treści nowych zaproszeń i z zeznań oskarżonych, na zebraniu tym szef sztabu, Buła – który dnia 10 bm. wyjechał do Warszawy, skąd wrócił 15 bm. – zakomunikować miał ważne wiadomości. (…) Oczekiwane są dalsze aresztowania powiatowych komendantów POW przez wojskowe posterunki policyjne. Donoszą, iż 18 bm. ogłoszony będzie na Górnym Śląsku „stan doraźny” z zarządzeniem, że każdy, kto zostanie spotkany z bronią w ręku, zostanie rozstrzelany.”
Rokosz uchodźców
Uchodźcy w Piotrowicach, niezadowoleni byli z bierności dowództwa POW. Wyznaczanie terminów powstania i odwoływanie ich na żądanie Korfantego, sprawiło, że postanowili działać na własna rękę.
„W Piotrowicach, na Śląsku Cieszyńskim istniał obóz uchodźców, w którym po przeniesieniu komendy do Strumienia stał na czele Józef Michalski z Wodzisławia. Obok legalnego komendanta Michalskiego rej wodził niejaki Maksmiljan Iksal z Małej Turzy. Otóż tenże Iksal i pokrewni jemu duchem ambitni ludzie postanowili w chwili przełomowej zaskoczyć władze organizacji rokoszem, a ponieważ czasu nie starczyło, żeby ich w odpowiedni sposób przywołać do porządku, udał się nieszczęsny plan zamachowców” czytamy w książce Józefa Grzegorzka „Pierwsze Powstanie Śląskie 1919 roku”.
14 sierpnia utworzono w obozie uchodźców w Piotrowicach komitet z kompetencjami sztabu. W jego skład weszli: Maksymilian Iksal, Franciszek Marszolik, Andrzej Herzog, Jan Szczepański i Franciszek Zieleźny. Jan Szczepański zawiadomił sztab w Strumieniu i jeszcze tego samego dnia zjawił się u Józefa Grzegorzka w Bytomiu kurier z informacją o planowanym rokoszu. Komendant Komitetu Wykonawczego POW G. Śl. J.Grzegorzek natychmiast przedostał się do Sosnowca, skąd nadał telegram do Szczepańskiego: „Zabraniam stanowczo wszelkiej oddzielnej akcji. Należy stosować się do rozkazów, które wkrótce nadejdą.” Telegram ten został odczytany na zebraniu w Piotrowicach. Mimo to rozkaz do powstania został przez Iksala wydany i wysłany do powiatów rybnickiego i pszczyńskiego. Nie był on podpisany, jedynie opatrzony hasłem „Gwiazda”. Tylko komendant powiatu pszczyńskiego Alojzy Fizia wykonał samozwańczy rozkaz i o godz. 2.00 w nocy z 16 na 17 sierpnia 1919 ruszył w bój. Inne powiaty rozpoczęły walkę z 24 godz. później, na rozkaz wydany przez Komitet Wykonawczy z Bytomia. Wtedy, gdy delegaci Komitetu Wykonawczego i sztab POW obradowały w Strumieniu nad wyznaczeniem daty wybuchu powstania,16 sierpnia o godz.20, dowódca grupy powstańczej w Łaziskach Dolnych Robert Kopiec posiadał już rozkaz wydany przez Fizię – komendanta powiatowego.
Wybuch Powstania
Odział zbrojny – 40. powstańców z Maksymilianem Iksalem na czele, po przekroczeniu granicy miał nie tylko unieszkodliwić „Grenzschutz” ale i na polach pomiędzy Skrbeńskiem a Gołkowicami detonować minę, aby dać sygnał do wybuchu powstania dla dwu powiatów - rybnickiego i pszczyńskiego.
Pod budynkiem dworskim w Gołkowicach powstańcy, pod dowództwem Jana Salamona stoczyli bój. Niemcy się poddali. Zginęło 2 powstańców Fr. Panus i Fr. Sernik i 6 Niemców. Jeńców odstawiono do Cieszyna. Pomimo, że wg pierwotnych planów oddział Iksala miał wziąć udział w zdobywaniu Wodzisławia, wycofał się do Piotrowic – na terytorium Polski. Iksal zniknął, po kilku dniach w Warszawie prosił o pomoc dla Powstania.
Powiat pszczyński został podzielony na dwie części: południową pod dowództwem Alojzego Fizi i północną pod dowództwem Stanisława Krzyżowskiego z Pszczyny. I kompania miała zająć Tychy, a następnie wspierać powstańców w okolicznych wioskach, II kompania otrzymała rozkaz likwidacji baterii polnej w Paprocanach i wraz z III kompanią przesuwać się do granicy powiatu katowickiego, IV, V i VI zdobyć Pszczynę, VII wyruszyć w kierunku Jastrzębia Zdroju i tam połączyć siły z lokalnymi oddziałami powstańczymi i zdobywać kolejne miejscowości, VIII zablokować drogę „Grenzschutzowi”, gdyby próbował przebijać się od strony Żor w kierunku Pszczyny, IX i X kompania miały zająć Mikołów. „Tylko bezgraniczny zapał i poświecenie mogły przyczynić się do tak świetnego zwycięstwa powstańców w Paprocanach, gdzie zdobyto 4 armaty, kilka karabinów maszynowych, przeszło 100 karabinów ręcznych i 100 jeńców wraz z dowódcą. Niestety, wysiłki ludu górnośląskiego nie były skoordynowane. Wieść o wybuchu powstania w powiecie pszczyńskim rozeszła się lotem błyskawicy i dnia 17 sierpnia 1919r. cały Śląsk oczekiwał rozwoju dalszych wypadków. Tymczasem Niemcy byli w posiadaniu największych tajemnic organizacyjnych, wskutek czego mogli wydać rozkazy, na podstawie których powstanie było skazane na zagładę.” – tak relacjonuje, cytowany już Jan Ludyga – Laskowski.
Walki
Powstańcy, którzy pod dowództwem Stanisława Krzyżanowskiego zajmowali Tychy nie natrafili na opór. Dworzec kolejowy i ratusz zajęto bez walki. Powstańcy wkroczyli też do kasyna browaru obywatelskiego, gdzie odbywała się zabawa a 12 osobowa orkiestra „Grenzschuzu” przygrywała o tańca. Na sam widok powstańców Niemcy uciekli, jedynie żandarm Neuman bronił się i został ranny. W Czułowie doszło do walk z Grenzschutzem, który szedł na odsiecz dworu w Tychach. Niemcy zostali rozbrojeni, jednakże w strzelaninie zginęli powstańcy -Augustyn Rozkoszny, Fr. Malcherek, Fr. Mroz i Franciszek Kudło. W powiecie katowickim i bytomskim, gdzie powstanie wybuchło 18 sierpnia o 2 nad ranem, wszystkie miejscowości z wyjątkiem Katowic, Królewskiej Huty i Bytomia były w rękach powstańców. Po zaciętych walkach zdobyto między innymi: Szopienice, Mysłowice, Nikiszowiec, Giszowiec, Janów, Bogucice, Lipiny, Orzegów, Godulę, Siemianowice, Szombierki, Karb, Bobrek, Piekary, Rozbark, Szarlej, Brzozowice, Kamień, Józefę, Dąbrówkę Wielką, Radzionków, Piekary Rudne, Kozłową Górę, Biskupice i Bielszowice. Zacięte boje toczono o Miechowice w powiecie bytomskim i Siemianowice.
W powiecie rybnickim powstańcy doszli aż do Pszowa.
Niemcy siali dezinformację, posiadali przecież oryginalne ale już nieaktualne rozkazy ze Strumienia, zabrane podczas aresztowania szefowi sztabu Józefowi Bule. „Dowódca marklowickiego baonu Alojzy Ośliźlok, miał w owej chwili do swego rozporządzenia 800 chłopa i z tą siłą nocy 17 sierpnia ruszył na Wodzisław. Już okrążał miasto, gdy jakiś kurier wręczył mu rozkaz zabraniający wszczęcie ruchów zbrojnych. Ponieważ rozkaz wydany był ze Strumienia a zaopatrzony autentycznemi podpisami, Ośliźlok zaprzestał dalszej akcji i z większą częścią swych ludzi przekroczył granicę polską.” - tak opisał ten incydent w swojej książce Józef Grzegorzek Komendant POW G. Śl.
Zagrożony aresztowaniem, komendant powiatowy z Katowic Adam Postrach musiał schronić się w Sosnowcu i to już kilka tygodni przed wybuchem powstania.. W związku z tym, że w ręce agentów tajnej policji wpadł na granicy, jego zastępca Fryderyk Reisch dowództwo przejęli członkowie komendy powiatowej Teodor Lewandowski, Augustyn Rzepka i Henryk Miękina. Do najważniejszych zadań należało opanowanie dworca kolejowego w Ligocie. Jan Żychoń z Ochojca wykonał rozkaz blokując z powstańcami węzeł kolejowy i w ten sposób opóźnił transport wojsk niemieckich w kierunku Żor i Jastrzębia Zdroju.
„Z ramienia Franciszka Lazara utrzymywałem łączność z Piotrowicami. Ostatni raz byłem w Piotrowicach 16 sierpnia, skąd przyniosłem rozkaz do powstania dla okręgu obejmującego Lipiny. Zebrało się nas 150 chłopa. Jedna grupa zajęła gmach gminy na sztab powstańczy. Druga opanowała pocztę, by zerwać połączenia i uniemożliwić porozumienie się z władzami i wojskiem, a następnie obsadziła most łączący drogę z Lipin do Piaśnik. Trzecia grupa, którą dowodził Kaprol zajęła hałdy od strony toru kolejowego głównej linii łączącej Świętochłowice z Chebziem. Szyny zostały rozmontowane i przez to uniemożliwiono wszelki transport pomiędzy miastami.
Niemcy próbowali usunąć tę przeszkodę wysyłając pociąg pancerny, który miał wypłoszyć powstańców z ich stanowisk. Niemcy chcieli też zlikwidować opór na moście głównego szlaku z Królewskiej Huty do Lipin. Sprowadzili baterię kalibru 15, która przyjechała od Świętochłowic i zajęła stanowisko na ulicy łączącej Piaśniki ze Świętochłowicami”- czytamy w relacji Filipa Copika, uczestnika walk w I Powstaniu Śl.
W Lipinach dzięki dopływowi oddziałów powstańczych z okolicznych miejscowości toczono walki też z 150 osobowym oddziałem „Grenzschutzu”, który stacjonował we dworze w Piaśnikach. Zgrupowaniem powstańczym w Lipinach dowodził Antoni Czajor.
W Szopienicach doszło do ostrych walk ale powstańcy wykazali się też przebiegłością. Dowódca kompanii szopienickiej Piotr Łyszczak poszedł do komendy „Grenzschutzu” i kazał zameldować kapitanowi, że delegacja kopalni Gieschego chce z nim porozmawiać w ważnej sprawie. W rozmowie powstańcy zażądali poddania się żołnierzy i opuszczenia Szopienic. Dowódca Grenzschutzu odesłał ich do majora w Mysłowicach, gdyż tylko on mógł podjąć decyzję. Pod eskortą żołnierzy udała się więc delegacja do komendanta w Mysłowicach. Ten odmówił poddania się. Choć nie udał się fortel to jednak delegacja spokojnie dotarła do swojego oddziału. Doszło do walk. Niemcy poddali się dopiero, gdy powstańcy zagrozili wysadzeniem „domu sypialnego” Grenzschutzu. Zdobyto 100 karabinów, 7 kulomiotów i olbrzymi zapas amunicji. Jeńców odstawiono do obozu. „Szopiennicy ludzie złożyli dowody wielkiego męstwa, wytrzymałości i karności żołnierskiej, - i stali się bohaterami” – tak zanotował w swojej książce Józef Grzegorzek.
Henryk Miękina zjednoczył pod swoim dowództwem kompanię z Bogucic i z Dąbrówki Małej. To właśnie jego podkomendni strącili niemiecki samolot zwiadowczy. Wzięli załogę do niewoli a maszynę obrzucili granatami.
W Nikiszowcu komendantem odziału POW był Feliks Marszalski a jego zastępcą Teodor Chrószcz. Marszalski znikł z Nikiszowca już 12 godzin przed wybuchem powstania, więc dowództwo objął Chrószcz. Strzały w pobliskim Janowie były sygnałem do rozpoczęcia walk. Niestety w składnicy broni była tylko jedna fuzja myśliwska, jeden rewolwer i jeden teszyng (strzela ślepakami). Choć był zaszokowany pustym składem, to jednak postanowił walczyć. Około godziny 3 nad ranem przybył z Janowa uzbrojony patrol powstańczy. Chrószcz poprosił o oddanie salw z karabinów. Grenzschuz natychmiast uciekł z domu sypialnego na plac drzewny –zajmując pozycje pomiędzy szybem kopalni a strażą pożarną. Mieszkańcy Nikiszowca zaczęli się gromadzić przed familokami. Niemcy wysłali patrole wojskowe, które wzywały gapiów okrzykami „Ferster zu, Strasse frei!” (okna zamknąć, ulice opuścić). Po celnym strzale powstańca, kula dosięgła podoficera Grezschutzu i patrole niemieckie natychmiast się wycofały. O 6 rano rada zakładowa kopalni Giesche, sygnałami alarmowymi zwołała wiec przed strażą pożarną. Na czele tej rady stali komuniści - dwaj bracia Szwedowie. Dowódca kompanii Grenzschutzu oświadczył, że chce przemówić. Porucznik obiecał, że jak ludzie wrócą do domów, to on wycofa się z Nikiszowca. Chrószcz wyraził zgodę pod warunkiem oddania broni. Powstańcy z Nikiszowca w ten sposób zdobyli 100 karabinów, dwa lekkie i dwa ciężkie karabiny maszynowe, 200 granatów ręcznych i olbrzymi zapas amunicji.
Jednym z najsprawniejszych dowódców okazał się Ryszard Mańka dowódca batalionu z Mysłowic. Niestety jego plany operacyjne zaskoczenie i rozbrojenie Niemców, były zniweczone przez samorzutny wybuch powstania. Niemcy byli już ostrzeżeni. Pomimo to udało się mu oczyścić z „Grenzschutzu” okoliczne miejscowości: Kosztowy, Imielin, Krasowy. Walczył też w Janowie Miejskim. Już we wtorek po południu 18 VIII przystąpił do oblężenia Mysłowic. Udało mu się to dzięki talentom przywódczym. W Janowie Wsi zwerbował ludzi a w Janowie Mieście, Słupnej i Brzęczkowicach zarządził mobilizację wszystkich mężczyzn zdolnych do walki. „Więc urzędnicy, robotnicy, starsza młodzież, kupcy stanąć musieli do walki z „Grenzschutzem” – czytamy w książce J. Grzegorzka „Pierwsze Powstanie Śląskie 1919”. Dzięki swej liczbie powstańcy byli w stanie obsadzić linię obronną od cegielni Scheckla poprzez szosę Mysłowice - Wilhelmina aż do Radochy przy granicy polsko – niemieckiej pod Sosnowcem. Ostrzał artylerii niemieckiej nie trafiał w linię obrony powstańców. Pociski sięgały tylko do stawu przed Janowem Miejskim, od strony Katowic. 19 sierpnia powstańcy stracili jedynie 8 zabitych a Niemcy chowali swych poległych w masowych grobach na cmentarzu mysłowickim. 20 VIII „Grenzschutz” postanowił utorować sobie drogę do Katowic. Wszystkie niemieckie ataki zostały przez powstańców odparte.
Dopiero samochody pancerne przedarły się do Mysłowic, ale do Słupnej już nie dojechały, bo zatrzymały je powalone przez powstańców drzewa. Nie mogły one też zawrócić, bo w międzyczasie insurgenci wykopali ogromne rowy na szosie. Dzięki karabinom maszynowym ustawionym w szkole w Słupnej powstańcy odpierali ataki tyraliery niemieckiej. Ostrzał armatni „Grenzschutzu” zniszczył nie tylko szkołę w Słupnej, ale też zamek Sułkowskich i wieżę Bismarcka usytuowaną na granicy trzech zaborów. Nawet pociąg pancerny nie osiągnął celu, gdyż powstańcy wysadzili mostek pod Słupną. Mańka otrzymał też od okolicznych grup powstańczych wsparcie – 30 karabinów. Niestety dostarczona amunicja była innego kalibru. 21 VIII Ryszard Mańka wykonał kolejny rozkaz - uderzył o 4 nad ranem na Mysłowice, zdobyto część miasta z dworcem kolejowym. Niestety niedostatek uzbrojenia a przede wszystkim amunicji spowodował, że nie udało się zająć całych Mysłowic. Dzięki bohaterstwu oddziałów Ryszarda Mańki i utrzymywania linii obrony Mysłowice - Słupna, wycofujący się powstańcy rozgromieni przez Niemców w dalej położonych częściach Śląska mogli się wycofywać poza granice kordonu, za rzekę Przemszę w rejon Sosnowca. W Mysłowicach, jeszcze w czasie walk „Grenzschutz” rozstrzelał na rynku Wiktora Czaję z Mysłowic i Fr. Bednorza z Szopienic. Fr. Magdziarz został skatowany, a potem rozstrzelany na terenie kopalni mysłowickiej. 22 sierpnia powstańcy z Brzezinki osłaniali wycofywanie się baonu mysłowickiego za Przemszę. „Za uchodzącymi powstańcami „Grenzschutz” bił z dział. Pociski armatnie padały aż do Jęzora, miejscowości położonej na – terytorjum polskiem.” – relacjonuje wspomnienia powstańców J. Grzegorzek.
Z oddziału powstańczego z Brzezinki zginęli w walkach Hugon Potyka, Klemens Siwica a Franciszek Pytlarz i Edward Zielnik zostali ranni.
Skazani na przegraną
Kpt. Alfonsowi Zgrzebniokowi dopiero 18 VIII udało się w Sosnowcu zmontować nowy sztab. Szefem sztabu został Kazimierz Kierzkowski a członkami Michał Rzadkiewicz, Józef Plebanek, Józef Rzózka , Władysław Kosiński, Nazim Mieczysław Hirszel, Jarosław Fiuczek, Marian Skorupa.
Główne dowództwo POW wydało następującą odezwę: „Ludność polska podjęła w ciężkich warunkach nierówną walkę z „Grenzschutzem” i tym samym podniosła krwawy protest przeciwko pruskiemu panowaniu. Dopóki wojska niemieckie nie opuszczą tej części Górnego Śląska, dla której przewidziany jest plebiscyt, powstańcy polscy nie spoczną i będą prowadzić bezwzględną walkę, gdyż tylko w niej widzą powstańcy gwarancję wolności i lepszej przyszłości.
Jeżeli wojska niemieckie nie przestaną strzelać i mordować polskiej ludności cywilnej, to powstańcy zastrzelą za każdego Polaka lub Polkę trzech Niemców lub trzy Niemki.
Kto zdradzi powstańców, będzie zastrzelony, a dom jego będzie spalony. Wzywamy ludność cywilną G. Śląska, ażeby się spokojnie i lojalnie zachowywała”. Podpisano: Dowództwo POW dla G. Śląska i Polska Straż Obywatelska.
Tomasz Arciszewski przybył do Sosnowca już 18 sierpnia 1919r., by osobiście pokierować pomocą PPS dla walczącego Śląska. Z szeregów partii meldowali się ochotnicy – dawni bojowcy. Mieli oni nie tylko olbrzymie doświadczenie konspiracyjne ale i biegłość w organizowaniu zasadzek i przeprowadzaniu akcji dywersyjnych. POW G. Śl. zwróciła się o pomoc do najwyższych polskich władz wojskowych, zaraz po wybuchu powstania. Naczelne dowództwo odkomenderowało do Sosnowca kilku oficerów z płk Michałem Żymierskim na czele. Ten twierdził, że oficjalna pomoc ze strony utworzonej Ekspozytury Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego mogłaby narazić nie tylko na problemy dyplomatyczne z państwami sprzymierzonymi ale również doprowadzić do otwartego konfliktu zbrojnego z Niemcami, którzy już się wzmocnili po niedawnej klęsce wojennej i rewolucji. Można powiedzieć, że od lata, czyli po niefortunnym falstarcie powstania odwołanego w czerwcu przez Korfantego, Niemcy nie tylko wiedzieli o polskich przygotowaniach ale wręcz prowokowali, przez wywołanie fali strajków do wybuchu spontanicznego, który łatwiej będzie stłumić. T. Arciszewski nie podał się przeciwnościom. Zapoznał się z sytuacją militarną powstańców i zdecydował się zawezwać do pomocy dawnych towarzyszy z oddziałów Pogotowia Bojowego PPS. Na naradzie w koszarach Traugutta w Sosnowcu, w której uczestniczyli między innymi Tadeusz Szturm de Sztrem i Tadeusz Hołówko ustalono, że w obecnej sytuacji, gdy nie można przerzucić dużej ilości broni przez granicę, należy zorganizować z przybyłych ochotników oddziały i przerzucić je na niemieckie tyły, by tam prowadziły akcje dywersyjne. Podjęto decyzję, że jeśli uzbrojenie, amunicja i materiały wybuchowe nie mogą przypominać tych używanych w wojsku polskim, należy niezwłocznie podjąć „lewą” produkcję. Tadeusz Szturm de Sztrem był w tym najlepszy w całym PPS, został więc zobowiązany do zoorganizowania konspiracyjnej fabryki amunicji i materiałów wybuchowych.
„Gdyby się była wówczas znalazła jednostka zdolna do ujęcia steru całego ruchu zbrojnego, jednostka, która by była umiała wykorzystać bezprzykładny zapał powstańców do walki, to kto wie, jaki obrót byłoby wzięło pierwsze postanie górnośląskie. Wszak historia polska ma przykłady takiego męstwa chłopów, którzy uzbrojeni tylko w kosy rzucali się na armaty i odnosili zwycięstwa….”- konkluduje w swojej książce Jan Ludyga - Laskowski uczestnik II i III powstania.
Zdarzały się też dezercje wśród komendantów. Adam Całka – komendant powiatowy w Bytomiu zniknął już 15 sierpnia. Raptownie wyjechał do Krakowa, nie wziąwszy nawet urlopu. Jego funkcje przejął natychmiast Jan Lortz i utworzył wraz z Kazimierzem Świętochowskim i Teodorem Augustynem komendę powiatową. Ustalono, że do ataku na koszary ruszą razem kompanie rozbarska, szarlejska i piekarska. Niestety z powodu odpustu w Piekarach, do olbrzymiej części powstańców rozkaz nie dotarł. Z 260 członków kompanii rozbarskiej, stawiło się na zbiórce jedynie 60-ciu, pomimo to podjęto walkę. Powstańcy zdobyli placówkę „Grenzschutzu w folwarku hr. Donnersmarcka. Niesamowitą wprost odwagę wykazał Rudolf Kornke. W strzelaninie poległ Konstanty Cieśla. Dopiero nad ranem, 19 VIII dołączyła kompania piekarska w sile 90-ciu ludzi. Koszary bytomskie udało się otoczyć a nawet 12 powstańców przeskoczyło płot. Niestety plan zdobycia Bytomia nie powiódł się. Za mało insurgentów zgłosiło się na pierwsze miejsce zbiórki.
„Niestety, żywiołowość i spontaniczność powstania nie mogła nadrobić jego braków wojskowych. Nie było opracowanego planu operacyjnego, poszczególne powiaty walczyły samoistnie, zabrakło koordynacji walki, a co najważniejsze – nie istniał centralny ośrodek dyspozycyjny. Zabrakło elementu zaskoczenia przeciwnika, który w wypadku każdego powstania stwarza największą szansę na zwycięstwo. Przeważająca część kierownictwa organizacji znajdowała się w więzieniu” - tak oceniła sytuację Zyta Zarzycka w swojej książce „Polskie działania specjalne na Górnym Śląsku1919-1921”.
Niezrozumiałe jest też zablokowanie udziału w powstaniu Pułku Strzelców Bytomskich. Był on organizowany w Częstochowie od lutego 1919r. jako 75 Pułk Piechoty (75 pp) – oddział piechoty Armii Wielkopolskiej podległej Naczelnej Radzie Ludowej (NRL) w Poznaniu. W kwietniu przyjął nazwę Bytomski Pułk Strzelców. „Tragiczny był moment, kiedy Bytomski Pułk Piechoty, złożony wyłącznie z Górnoślązaków, stał nad granicą śląsko – polską i mimo, iż głośno domagali się tego żołnierze, nie wolno było nikomu przekroczyć granicy.” - odnotowuje w swej książce J. Ludyga - Laskowski. Pozostaje pytanie jak wyglądała obiecana pomoc NRL i przyrzeczenia, że Poznań nie zostawi Śląska w potrzebie?
Józef Piłsudski przynajmniej dał, tak jak obiecywał jeszcze w grudniu 1918r.„to co ma najlepszego” - kolejnych zaprawionych w walkach bojowców PPS i POW.
Środowiska blokujące kolejne zrywy mogące doprowadzić do wyzwolenia Śląska, osiągnęły znów swój cel. Spontaniczny wybuch, to był też niemiecki pomysł na zdławienie powstania,. Śląskie POW ostrzegało Naczelną Radę Ludową, że tak się stać może. Czekanie nie wiadomo na co i czerwcowa destrukcja Wojciecha Korfantego sprawiły, że Niemcy byli nieźle przygotowani a nawet sami sprowokowali powstanie, zwalniając z pracy Polaków, by na ich miejsca przyjąć członków Obrschlesisches Freiwilligen Korps. Niemieckie formacje militarne były finansowane przez Górnośląski Związek Przemysłowców Górniczo - Hutniczych.
15 w kopalniach miała się odbyć wypłata. Robotnicy z całymi rodzinami przychodzili nieraz pod kopalnie. 15 sierpnia 1919r. kopalnie otoczyło wojsko, które zachowywało się arogancko. Strzały w kopalni w Mysłowicach były czystą prowokacją. Musiała się ona skończyć powstaniem.
Około 3 tys. robotników, kobiety i dzieci zgłosiły się po wynagrodzenie za pracę. Mijały godziny niemiecka dyrekcja wciąż przesuwała termin wypłaty. Dopiero ok. godz. 13 zaczęto wpuszczać na teren kopalni 30 osobowe grupy robotników. Wzburzony tłum wtargnął na teren kopalni. Oddział „Grenzschutzu” otworzył ogień. Zabito 7 górników, 2 kobiety i 13-letniego chłopca, Nie wiadomo do dziś ilu było rannych. Masakra wywołała szok i zradykalizowała nastroje. Należy zwrócić uwagę na zbieżność dat. Przechwycenie kurierów i uniemożliwienie spotkania w Strumieniu - również 15 VIII. Na 18 VIII Niemcy planowali wydanie rozporządzenia o aresztowaniu wszystkich posiadających broń – czyli Niemcy liczyli, że w okolicach 18sieprnia 1919r. wybuchnie powstanie.
Dodatkowo chaos powiększały krążące sprzeczne aczkolwiek oryginalne rozkazy – zabraniające powstania i wzywające do powstania. Dzięki przechwyceniu kurierów, Niemcy mogli posługując się sprzecznymi rozkazami, dowolnie manipulować powstańcami.
Wielkopolanie nie słuchali Korfantego i zwyciężyli, bo skorzystali z tego, że Niemcy mieli problemy z rewolucją, a Ślązacy wierzyli Korfantemu i Naczelnej Radzie Ludowej w Poznaniu i czekali aż ich Niemcy rozpracują. Korfanty obiecał w kwietniu, że do 15 maja 1919r. nadejdzie rozkaz powstania, a tu sierpień za pasem!
Za ten grzech zaniechania zapłacili olbrzymią daninę krwi.
Decyzja Korfantego, który narzucił trzy ośrodki decyzyjne w Bytomiu, w Strumieniu i w Sosnowcu, okazała się tragiczna w skutkach. Ośrodek dyspozycyjny powinien znajdować się na terenie Śląska. Nie wolno było narażać kurierów i przywódców na wpadki przy przekraczaniu granicy.
„Znowu brak było człowieka, który by umiał w sposób energiczny ująć cały ruch w swoją rękę. Na domiar złego rozdrobnienie Dowództwa, które powinno było znajdować się w jednym centrum, ze względu zaś na wzmożoną akcję szpiegowską prowadzoną przez niemieckie władze bezpieczeństwa, uległo rozbiciu, przyczyniło się wielce do zupełnej dekonspiracji pracy wojskowej.” – napisał J. Ludyga - Laskowski w swojej książce.
Zauważył on także „Od 23 czerwca 1919r., to jest od chwili cofnięcia pierwotnego rozkazu wybuchu powstania, główną sprężyną czynności organizacyjnych był sztab w Piotrowicach a później w Strumieniu. Stąd wychodziły wszystkie rozkazy do organów podwładnych na terenie Górnego Śląska. Dążenia Dowództwa Głównego POW szły w tym kierunku, ażeby uspakajać wzburzone umysły ludności. Atoli pozostało to tylko teorią, którą daje się wytłumaczyć tym, że ze względu na rzadką bytność członków sztabu na samym terenie nie wyobrażali oni sobie sytuacji tak groźną, jaką była faktycznie.” Tu trzeba też wspomnieć, że Korfanty również przebywał cały czas w Poznaniu. Przyleciał jedynie na parę godzin do Sosnowca, odwołać w czerwcu powstanie. Jedynym ośrodkiem prącym do powstania był Komitet Wykonawczy POW w Bytomiu z Józefem Grzegorzkiem na czele. Dlatego Korfanty powoływał coraz to nowe centra dowodzenia.
Należy zdawać sobie sprawę z tego, że powstańcy mieli kilkuletnie doświadczenia na frontach I wojny światowej. Bardzo często próbuje się przedstawiać ich niestety, jako zwykłych awanturników, którym chciało się postrzelać. Ten czarny PR generowany na początku tylko przez Niemców, trwa już przeszło 90 lat i niestety nawet niektóre polskie środowiska go do dziś powtarzają, nie mówiąc o Ruchu Autonomii Śląska, który określa powstania jako bezsensowną, bratobójczą wojnę domową.
Wrogowie powrotu Śląska do Polski nie przewidzieli jednego - zdolności bojowej i olbrzymiej determinacji Ślązaków, którzy gotowi byli oddawać życie w kolejnych zrywach powstańczych, by pozbyć się pruskiego jarzma, narzuconego w 1742r.
(grafika to Sztandar Powstańczy oddziałów z Dąbrówki Wlk. 1919r.)
Jadwiga Chmielowska "I Powstanie Śląskie" - artykuł ukazał się w GAZECIE ŚLĄSKIEJ z dn. 25.11,2011
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3202 odsłony
Komentarze
Pani Jadwigo
26 Listopada, 2011 - 13:31
Kradnę na Hej-kto-Polak! :-)
___________________________________
Pozdrawiam każdym słowem
___________________________________
Pozdrawiam każdym słowem
Zapraszam
27 Listopada, 2011 - 13:56
http://hej-kto-polak.pl/?p=30291
___________________________________
Pozdrawiam każdym słowem
___________________________________
Pozdrawiam każdym słowem
Re: Zapraszam
27 Listopada, 2011 - 15:49
Ślicznie uzupełniłeś zdjęciami! DZIĘKUJE! DUŻA BUŹKA!!!!!!
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: Pierwsze Powstanie Śląskie
26 Listopada, 2011 - 13:50
To był bardzo gorący rok na Śląsku.
Już od stycznia trwały walki z Czechami o Zaolzie.
Re: Re: Pierwsze Powstanie Śląskie
26 Listopada, 2011 - 14:17
Napisał o tym Rajmund Pollak w "Gazecie Śląskiej" z 25.11.11r.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart