O ważności ideologii

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Michael w swoim najnowszym poście stawia taką mniej więcej tezę, że nie należy dać się zwieść złudzeniu zbrodniczości ideologii, gdyż za konkretną ideologią (np. neomarksistowską) stoją konkretni ludzie. Pisze on to w kontekście poglądów Williama S. Linda, poddającego ostrej krytyce banialuki składające się na polityczną poprawność.

Michael dodaje:

„Oczywiście musimy widzieć i rozumieć sprzęt, którym jesteśmy atakowani, ale najważniejsza jest jednak wiedza o tym, kto trzyma pałę w garści, jaki jest jego cel i jak zamierza nam tą pałą rozwalić łeb. Artykuł Wiliama S. Linda wprowadza nas w błąd, skupiając uwagę na sprzęcie i przypisując mu sprawczą rolę.
W ten sposób jednak, autor mimowolnie odwraca naszą uwagę od rzeczywistego władcy tego sprzętu. A przecież wszystko jest w jego rękach, od niego zależy jakie kuku zamierza nam zrobić, jaki będzie faktyczny mechanizm użycia tego konkretnego narzędzia ideologicznego oraz jaki jest cel jego użycia.”

I nieco dalej:

„Tak to bywa, gdy ktoś próbuje zidentyfikować bandziora na podstawie jego maski.
Niestety, trzeba tę maskę zedrzeć ze i obejrzeć wilczy pysk agresora.”

Ja zaś chciałbym zwrócić uwagę na to, że nie można w żadnym wypadku lekceważyć destrukcyjnej siły samej ideologii. Naiwnością, a nawet poważnym historycznym błędem byłoby spoglądanie np. na dzieje bolszewizmu w taki sposób, że garstka agentów-bandytów skłoniła tysiące ludzi do wyżynania innych ludzi, bo bandziory potrafią się skrzyknąć w stosunkowo szybki i sprawny sposób. Pamiętając o tym, że bolszewicy to faktycznie bandyci, zbrodniarze, ludobójcy na niewyobrażalną wprost skalę, musimy zarazem mieć pełną świadomość zbrodniczości i zwodniczości wyznawanej przez nich ideologii. Nie chodzi wcale o słynną inżynierię dusz, wprowadzaną w sytuacji, gdy za pomocą masowych zbrodni, codziennego terroru, głodzenia ludzi i zsyłek, doprowadzono ludzi do poziomu totalnego zaszczucia. Chodzi o sytuację, gdy nie dysponując przecież żadnymi skomplikowanymi środkami przekazu, a tylko i wyłącznie ideologią, byli bolszewicy w stanie doprowadzić do wybuchu rewolucji i przejęcia władzy w Rosji. Oczywiście, sprawa jest dość skomplikowana, gdyż należałoby tu wspomnieć o historii tego kraju i o specyficznej stratyfikacji społecznej, braku kapitalizmu, o mentalności opisanej choćby przez A. de Custine'a – znakomite analizy tej kwestii są w tekstach A. Besançona, więc pozostaje mi w tym Czytelników odesłać. Chcę zwrócić uwagę jedynie na to, że siła komunizmu leżała i leży w jego ideologii właśnie. Każde z haseł, typu „grab' nagrabliennoje”, „religia to opium dla mas”, „byt określa świadomość” etc. skonstruowane jest na gruncie nie tylko systemu, który za jeden ze swoich celów stawia sobie zniszczenie pewnego naturalnego porządku społecznego oraz towarzyszącej mu aksjologii, ale też na gruncie dogłębnej znajomości mrocznych stron natury ludzkiej. P. Johnson sporo pisał w „Intelektualistach” na temat satanistycznych fascynacji K. Marksa i można bez cienia przesady powiedzieć, że komunizm jest po prostu satanizmem, poprzez swój kult przemocy, zła i gloryfikowanie najniższych instynktów ludzkich. Jest też jednak satanizmem poprzez umiejętność rozbudzania tych najniższych instynktów, czyli, mówiąc wprost, poprzez czynienie ludzi drapieżnikami, bestiami. Bolszewicy przecież od samego początku nie tylko eksterminują „wrogów rewolucji”, „burżuazję”, „klechów” itd., ale pławią się w zbrodniach i bestialstwie. I to pławienie się w mordowaniu, torturowaniu, gwałtach, poniżaniu i upodlaniu bezbronnych - idzie za historią komunizmu przez długie jego dziesięciolecia aż po dziś dzień.

Tym niemniej na samej przemocy i ludobójstwie to wszystko się nie kończy. Nawet nie zaczyna się od nich. Najpierw bowiem jest czyjaś myśl ubrana w słowa. Paradoksalnie rzecz ujmując, myśl może być bardziej zabójcza niż ludzkie czyny. Marks, z tego, co wiem, nikogo osobiście nie zabił, a to między innymi w jego imieniu i realizując jego myśl, zabijano miliony ludzi. Oczywiście Lenin nie fascynował się wyłącznie Marksem, ale i M. Stirnerem, którego można by nazwać guru socjopatów, z jego koncepcją jednostki nieliczącej się z nikim i niczym. Z kolei myśl Nietzschego (który też nikogo nie zabił), zawierająca wizję bezlitosnego Uebermenscha znalazła potworne ucieleśnienie w ideologii niemieckiej „rasy panów”.

Możemy patrzeć na dzieje tak, że ktoś coś najpierw robi, a inni idą w jego ślady. Warto jednak mieć świadomość tego, że nie tak łatwo nakłonić ludzi do zbrodni na masową skalę. Tego typu działania muszą być najpierw odpowiednio uzasadnione. Jeśli się powie: „idźcie, wyzabijajcie tych ludzi, którzy wam dają pracę”, to nie zabrzmi to zbyt przekonująco i zachęcająco. Lecz jeśli się powie: „grab zagrabione”, to już sytuacja wygląda inaczej. Nie ma wątpliwości, że tego rodzaju „imperatyw” stanowi ostatnie ogniwo w całym łańcuchu „opisów” rzeczywistości. Mówi się ludziom, że są „proletariatem”, że są „wyzyskiwani”, że właściciele fabryk to „złodzieje”, którzy się dorobili, co ja mówię, którzy się nakradli, wykorzystując niedolę robotników. Mówi się ludziom, że wszyscy mają takie same żołądki; mówi się, że to niesprawiedliwe, niegodziwe, że jedni są bogaci, a inni biedni, zwłaszcza że ci bogaci to złodzieje, żerujący na robotnikach itd. Zanim więc człowiek pojmie, że „ma prawo” zabijać „złodziei”, musi się dokonać w jego umyśle pewna „refleksja”. Motorem napędzającym tę refleksję jest właśnie ideologia, która dostarcza odpowiedzi na rozmaite ludzkie pytania. Dlaczego jestem biedny? Dlatego, że złodzieje mnie okradają. Jak poprawić swój los? Zrobić porządek ze złodziejami. Hasło „grab zagrabione” jest „wyrazem sprawiedliwości społecznej” i w tym sensie określenie „imperatyw” nie jest wcale takie absurdalne, jakby się z pozoru wydawało. Jeśli uzna się, że za moją niedolę odpowiada złodziej, który dał mi pracę, to znaczy, że zlikwidowanie tego złodzieja jest dochodzeniem przeze mnie mojego prawa, a nawet realizowaniem idei sprawiedliwości.

To określone idee pchają ludzi do działania. Same instynkty bowiem to za mało. Owszem, jak ktoś jest wygłodzony i wycieńczony, to instynkt nakaże mu rzucić się na jedzenie przy jakiejś okazji, ale do zabijania z zimną krwią, a nawet z radością (!) potrzeba czegoś więcej niż krwiożerczego instynktu – potrzeba właśnie ideologii. Oczywiście, czym innym jest przemawianie do umysłu analfabety, a czym innym do człowieka wykształconego, wrażliwego, uważającego się za oświeceniowca i humanistę. Analfabecie wystarczy hasło o odbieraniu „tego, co swoje” złodziejom, natomiast „intelektualiście” trzeba przedstawić „prometejską” wizję „społeczeństwa bezklasowego” itp. Można by w tym miejscu przywołać świadectwa wielu intelektualistów zachwyconych, a raczej zaczadzonych ideologią bolszewicką. Przy czym, ta fascynacja ideologią była dodatkowo podbudowana fascynacją innego typu, fascynacją przemocą. Hasło T. Krońskiego, swego czasu „mistrza” Cz. Miłosza, o wybijaniu z głów „ludziom w tym kraju” alienacji za pomocą sowieckich kolb, wyrażało znakomicie istotę rzeczy. Rzecz w tym, że te sowieckie kolby rzeczywiście za plecami „intelektualistów” służących reżimowi były. One faktycznie były i w dyskursie można było się na nie powoływać. Gdyby bowiem żadnej sowieckiej kolby „w tym kraju” nie było, to taki Kroński (i każdy mu podobny) za takie hasło wylądowałby w więzieniu, tak jak słusznie lądowali komuniści w Polsce przez II wojną światową. Odwaga takiego zaprzańca jak Kroński opierała się na sile sowieckiej armii okupacyjnej, która, jak sądzili zaprzańcy, miała pozostać w Polsce na zawsze. Ideologia dostarczała więc mechanizmów napędzających myślenie o świecie, a zarazem uzasadnień dla takich a nie innych działań. Budowano „lepszy świat”, dlatego elementy kontrrewolucyjne czy antypaństwowe należało „tępić”. Inaczej niż po trupach do idealnego społeczeństwa dojść się nie dało. Co więcej, idee komunistyczne przedstawiano na przeróżne sposoby – od plakatów, poprzez „dzieła sztuki”, „teksty naukowe”, na piosenkach kończąc (a propos piosenek: dziś 2 maja 2009 dwukrotnie w radiowej Jedynce słyszałem „Czerwony autobus” i mówię do żony: oto świętowanie flagi a la III RP; chyba że chodzi o święto czerwonej flagi; wczesnym popołudniem o wadze polskiej flagi w kosmosie mówił członek WRON, gen. M. Hermaszewski).

Na tym tle – tj. na tle tego, jak olbrzymią rolę dla zorganizowanego ludobójstwa, odgrywała ideologia - zrozumiałe jest, dlaczego z taką pasją niszczono piśmiennictwo i myśl naprawdę wolne, dlaczego inwigilowano, infiltrowano, przeglądano lub niszczono korespondencję, dlaczego wprowadzano cenzurę, dezinformację, propagandę, blokadę informacji, zagłuszanie „wrogich stacji” itd., a więc dlaczego na setki sposobów zwalczano słowo wolne od ideologii. Z jednej strony bowiem tworzono system wszechogarniającego, wielopiętrowego kłamstwa – z drugiej, za wszelką cenę nie chciano dopuścić prawdy do głosu. Komuniści bowiem wiedzieli doskonale, jak wielką siłę może mieć wolne, prawdziwe słowo – wolna myśl. Te bowiem potrafią się rozchodzić „z ust do ust”, bez udziału jakichkolwiek „kronik filmowych”, kołchoźników, mass mediów itp. Czy ks. J. Popiełuszki nie zabito właśnie za to, czyli za głoszenie słowa? Jego słowo umiało przemieniać serca i było jak miecz obosieczny. Czy za to nie usiłowano zabić także parę lat wcześniej Jana Pawła II?

Już przed wojną zdumiewającą w swojej dalekowzroczności wizję ekspansji bolszewizmu zaprezentował Witkacy w swoich dziełach. Jego analizy są zarazem próbą pokazania, na czym polega „intelektualna siła” ideologii komunistycznej. Podobną, racjonalną metodę zdemaskowania ideologii znaleźć możemy w tekstach A. Bobkowskiego, S. Piaseckiego czy J. Mackiewicza, by wymienić zaledwie paru autorów. Obok nich wieloletnie, fryburskie studia nad komunizmem prowadził o. J. M. Bocheński, nawiasem mówiąc, twardy zwolennik dekomunizacji w Polsce po „obaleniu komunizmu”. Studia, podkreślam. Niezbędne jest bowiem dogłębne wniknięcie w strukturę sowieckiej ideologii, po to, by wiedzieć, w jaki sposób komunistyczną indoktrynację można zwalczać. Oczywiście, nie każdy może na to poświęcić czas i siły, i nie każdy ma na takie działania ochotę. Nie byłoby jednak racjonalne przyjęcie takiej postawy, że analiza zbrodniczej ideologii nie prowadzi nas do lepszego zabezpieczenia przed tą ideologią, a więc, że nie stanowi uzupełnienia walki z systemem przemocy. Na pewno nie jest taka analiza zajęciem przyjemnym, gdyż jest to poruszanie się w intelektualnym szambie, ale przy dobrym, duchowym skafandrze ochronnym, jaki każdy człowiek wiary posiada, można się takich badań podjąć. Jest to zadanie na najbliższe lata. Na przykład w przypadku polszczyzny, to spustoszenia powodowane przez sowietyzację na razie nawet w przybliżeniu nie zostały oszacowane. Powstają rozmaite analizy zmian w naszym języku po 1989 r., ale nikt nie śledzi tej ewolucji, jaką przeszedł język komunistyczny w III RP ani tego, jak bardzo nasz współczesny język nasączony jest nadal komunistyczną nowomową (wspomniałem o tym w tekście w POLIS MPC „Rzeczpospolita Policyjna”). To jednak rzecz na osobny esej.

Uważne przyglądanie się ideologii jest o tyle ważne, że nigdy nie jest tak, iż ideologia pozostaje niezmieniona. Sami komuniści przecież na przestrzeni lat co rusz „odcinali się” od poprzedniej epoki, wprowadzając cały czas pewne „przewartościowania” i zarazem ideologiczne zmiany. A to „nasilanie się walki klasowej wraz z budową socjalizmu”, a to „zwalczanie 'kultu jednostki'”, a to inne brednie. Ostatnim ich wielkim blagierskim konstruktem była i jest „pierestrojka”, o czym zresztą sporo pisał przywołany przeze mnie Besançon, ale też A. Golicyn oraz W. Bukowski. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę fakt, że pierestrojka stanowiła kłamstwo doskonałe i – jak to zwykle w komunizmie bywa – skutecznie działające w skali międzynarodowej, to uzyskamy nagle o wiele dokładniejszy wgląd w nasze obecne czasy niesamowitego zakłamania.

Nie należy więc lekceważyć roli ideologii, skoro sposoby jej działania teraz są takie same jak choćby w 1917 r. Ma poruszać umysły do działania i ma te działania uzasadniać. Politycznej poprawności udaje się to na razie bez kolb czy bagnetów, ale te, gdy będzie historyczna potrzeba „przyspieszenia biegu wydarzeń” - mogą się zawsze znaleźć.

http://www.blogmedia24.pl/node/12977
http://www.jacektrznadel.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=12&Itemid=31&limit=1&limitstart=2

Brak głosów

Komentarze

Ideologia bolszewicka to również prawo do państwowych rozwodów, szeroki dostęp do aborcji i urzędowo obowiązujący relatywizm moralny w postaci agonii prawnej oraz ateizmu państwowego. W nowoczesnej odsłonie to również promocja eutanazji, związków homoseksualnych.

Dziwnym trafem błędy Rosji są drogowskazami dla człowieka który chce postępować tak, by jak najszybciej trafić do piekła. Myślę, że nie jest to przypadek.

Vote up!
0
Vote down!
0
#19208

przecież bolszewia na początku stwierdziła, że będzie walczyć ze wszystkim, co burżuazyjne, również z tradycyjną obyczajowością. Przecież do 1927 roku w ZSRR wolno było wszystko w zasadzie - nikt nie regulował aborcji, eutanazji, narkotyków, pornografii, nawet wszelcy zboczeńcy zaczęli wyłazić z cienia. Potem bolszewia to wszystko poza aborcją i rozwodami zdelegalizowała.

Swoją drogą zachodni libertyni inspirowali się sowietyzmem. Przecież Gramsci doszedł do wniosku, że skoro można wywrócić całą gospodarkę do góry nogami, to da się to zrobić w przypadku obyczajowości. Tak samo wnioskował Adorno-Wiesengrund ze szkoły frankfurckiej, który konserwatywny światopogląd uznał za jednostkę chorobową (patrz syndrom RWA).

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19239

I o to właśnie chodzi. Złamać nas intelektualnie. Zaburzyć logikę myślenia, wynaturzyć. Powoli się to udaje.

Vote up!
0
Vote down!
0
#19241

uważam, że wystarczy człowiekowi podsunąć pod nos pewną dawkę pornografii, narkotyków, pozwolić uprawiać seks ze wszystkim, co tylko wykazuje elementarną biologiczną pobudliwość, a do tego zapewnić mu jako tako byt poprzez przymusowe ubezpieczenie na przykład. No i z takim człowiekiem można zrobić wszystko. Nie będzie fikać, bo ma co jeść i może zaspokajać swoje instynkty.

Stalin czy Hitler popełnili podstawowe błędy, budując państwo totalne. Powojenni socjaliści wykazali się - trzeba przyznać - dużo większym zrozumieniem socjocybernetyki. Nie musieli nikogo ostrzeliwać, więzić, żeby wprowadzić swoje idee w życie. Wystarczyło tylko zbudować państwo opiekuńcze oraz zacząć zwalczać tradycyjną obyczajowość. A cała reszta - jak jeden państwowy światopogląd (forsowany ateizm, polityczna poprawność, ekologizm), monopol medialny (tylko media głoszące "właściwe" poglądy mogą funkcjonować) czy nawet ręczne sterowanie gospodarką i dążenie do autarkii (skąd wiemy, co eurokratom przyjdzie do głowy?).

Lewica jeszcze nazywa konserwatystów totalniakami. A przecież, jak państwo którego rozmiar zredukowany jest do niezbędnego minimum można nazywać totalitarnym?

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19243

człowiek ma jednak dużo ze zwierzęcia. Mamy poza tym coś takiego, co się nazywa piramida Maslowa. Jako podstawowe tam są czynności fizjologiczne, a dopiero wyżej znajdują się potrzeby samorealizacji, twórczości itd. Priorytet zawsze będzie miał zatem "żarełko" nad zastanawianiem się "a dlaczego to wszystko tak wygląda?".

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19255

czy to bedzie duze naduzycie jezeli zaloze, ze potrzeby fizjologiczne i bezpieczenstwa sa wystarczajace na przetrwanie, na dzisiaj w naszym kraju?
kataklizmu nie ma, glodu tez nie itp, wiec ... chyba moge
lewactwo rozpanoszylo sie wszedzie i robi wielkie szkody - zgoda
ostatnio panujaca nam demokracja tez sie nie sprawdza
ale w sumie uwazam, ze przesadzasz
nawet pies z tesknoty placze i nie ruszy pelnej miski
a co dopiero czlowiek :)

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19265

Pies, nie. Człowiek, tak. Szczególnie jeżeli mówimy o homo sowieticus, a takich w Polsce jest ok. 70%. Chciałbym się mylić.

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#19269

a to znasz?:

"Pamiętam że jestem z Krakowa

Pamiętam i mam to we krwi

Pamiętam te święte słowa

Nigdy nie zejdę na psy"

uwazam, ze z takim podejsciem do czlowieka
jakie serwujesz ty i kirker daleko sie nie zajedzie
bo z gory zakladacie kleske

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19272

Dobra kobieto mówisz o klęsce. Klęskę to my mamy już od ładnych kilkunastu o ile nie kilkudziesięciu lat. Hurraoptymizmem niczego nie zbudujesz. Najważniejsze jest zdiagnozowanie i powolna eliminacja najpierw przyczyn, a później skutków klęski. Jeżeli w przeciągu następnego 10 lecia liczbe "homosowietucusów" uda nam się zmniejszyć o połowę, to będzie ogromny sukces. Nam niepotrzebni sa hurra optymiści, nam są potrzebni ludzie pracujący spokojnie i stanowczo. Wierzący w to co robią i nastawieni, że skutki tej pracy będą widoczne za około 20 lat. Ot i wszystko.

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#19299

przez ostatnie 20 lat
liczba "homosowietucusów" juz sie zmniejszyla
jest ciezko ale to nie jest kleska, o nie!
optymizm jest potrzebny i nadzieja

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19306

Nie chodzi mi o homosewietikusa, tak czy inaczej, prędzej czy później, ten szczep wirusa jest skazany na zagładę. Trzeba tylko metodycznie pracować, aby to przyspieszyć.

Prawdziwą klęską jest to, że przez ponad 20 lat Patriotyczna Konserwatywna Prawica nie potrafiła uzgodnić kilku punktów programu, który pozwolołby na zdobycie władzy, przeprowadzenie gruntownych zmian i położenia podwalin pod nową Polskę.

To jest klęska!

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#19307

no, to sie dogadalismy :)
najpierw posprzatac, potem zbudowac
nikt tego za nas nie zrobi

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19309