Co robi (i co mówi) aktor Mariusz Bulski?

Mariusz Bulski jest aktorem, który występował w polskich filmach, tworzył filmy dokumentalne i uczestniczył w projektach z pogranicza art-video. Tak było do czasu, gdy został nagrany stojąc pod Pałacem Prezydenckim w filmie "Solidarni 2010". O konsekwencjach wynikających z jego obywatelskiej i politycznej postawy opowiada on w wywiadzie udzielonym "Tygodnikowi Solidarność", omówionym następnie w portalu wPolityce.pl. Zakwestionowano jego dorobek zawodowy, a on sam został wypchnięty na margines. "Kiedyś biło się pałkami - stwierdza aktor - albo przychodziło do domu i mówiło: 'Chcesz studiować, to podpisz te papiery'. A teraz: ' Chcesz dalej grać, zarabiać, masz kredyt we frankach, to stul gębę i siedź cicho". Kolega aktor streścił mu rozmowę dwóch reżyserów: "Długo nic nie zagrasz". Próby kręcenia filmów dokumentalnych zostały storpedowane przez brak zainteresowania szefów TVP. Mariusz Bulski mówi o aktorskim problemie z własną tożsamością. Ludzie grający rolę Konradów, Napoleonów muszą milczeć i być potulnymi osobami w życiu prywatnym. "Więc do kosza te ich wielkie role, przeżycia, skoro jako ludzie nie mają odwagi, by wystąpić w imię Polaków, którzy zginęli w Smoleńsku, a nawet po śmierci są niszczeni - ocenia rozmówca. - Gówno z taką sztuką, jeśli ta sztuka nie ma krztyny człowieczeństwa". O Donaldzie Tusku artysta mówi: "Jeżeli premier został przez własną głupotę wmanewrowany w ten prawdopodobny zamach - bo aktualnie jest badana sytuacja, że na 15 metrach stanęły silniki i wysiadła cała elektronika - to boi się Polaków. Donald Tusk lubi grać w piłkę i chwali się, że gra w ataku. W tej sytuacji się zadryblował. Starał się dryblować między prezydentem Kaczyńskim a premierem Putinem. Zaimponowało mu to, że Rosja go zaakceptowała, poczuł się wspierany w grze przeciwko własnemu prezydentowi".