Rzesza istnieje i ma granice z 1937 roku

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Kraj

Przed kilkoma dniami śledziłem na platformie X (dawniej Twitter) ciekawą dyskusję nad relacjami polsko-niemieckimi oraz polityczno-prawnym bezpieczeństwie zachodniej granicy RP. Była to dyskusja merytoryczna a jeden z uczestników zamieścił tegoroczne stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tej materii.

Zgodnie z historyczną rzeczywistością a nie obiegowym poglądem, MSZ stwierdził, że “z uwagi na bezwarunkową kapitulację niemieckich sił zbrojnych  w maju 1945 roku i następującą w ślad za nią likwidacją niemieckiej państwowości, z Rzeszą Niemiecką nie zawarto ani rozejmu…ani traktatu pokojowego”. Przypomnę, że 8 maja 1945 roku w Reims i dobę później w Berlinie kapitulowały Wehrmacht, Luftwaffe i Kriegsmarine. W imieniu państwa, czyli Rzeszy Niemieckiej nie kapitulował nikt.

W obu wersjach (Reims i Berlin) instrument o tytule “Wojskowy Akt Poddania” w punkcie 4 stwierdza, że zostanie on zastąpiony - w niczym go nie naruszając - przez “ogólny instrument poddania narzucony przez Narody Zjednoczone, lub w ich imieniu, który znajdzie zastosowanie do całości NIEMIEC wraz niemieckimi siłami zbrojnymi”. Niestety ani Narody Zjednoczone, ani nikt w ich imieniu nie “narzucił” Rzeszy Niemieckiej “ogólnego instrumentu poddania”.   

Brak formalnej kapitulacji “całości Niemiec”, to znaczy państwa i jego sił zbrojnych, skutkował i skutkuje prawnymi manewrami obliczonymi z jednej strony na wykręcenie się Niemiec od odpowiedzialności za wojnę, zbrodnie wojenne, zniszczenia i grabieże a z drugiej do kwestionowania granicy między Polską a Niemcami i jej rewizji na korzyść Niemiec. Dokumentacja potwierdzająca jest bogata a najbardziej znaczące są w niej orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe. Oto wybór:

  • Orzeczenie z 25 września 1952 roku stwierdza, że Rzesza Niemiecka istnieje nadal jako “jedność państwowoprawna”.
  • Orzeczenia z dnia 4 maja 1955 roku (sygnatura akt 1 BvF 1/55) w rozdziale III punkt 1 wyjaśnia: “Ustawa Zasadnicza traktuje Niemcy jako państwo, które obejmuje cały naród niemiecki w granicach z 31 grudnia 1937 roku i które istnieje również obecnie.” Natomiast w punkcie 2 Trybunał dodaje: “Rząd Federalny uważa…że Republika Federalna Niemiec jest tożsama z Rzeszą Niemiecką w granicach z 31 grudnia 1937 roku. Republika Federalna nie tworzy jednak całości, a jedynie tę całość reprezentuje.” Tym razem pojęcie całość obejmowało całe tereny Rzeszy Niemieckiej z 1937 roku, czyli również obszar NRD oraz nasze Ziemie Odzyskane.
  • Orzeczenie z 22 września 1955 roku stwierdza: “Miasto Breslau… (chodzi o Wrocław) należy po dziś dzień do terytorium Rzeszy Niemieckiej, dla którego zasięgu miarodajne są granice z 31 grudnia 1937 roku… Co prawda, w okręgu tym ciągle jeszcze niemożliwe jest działanie niemieckiej suwerenności prawnej, ale nie oznacza to, że przestała ona istnieć”.
  • Orzeczenie z 17 sierpnia 1956 roku potwierdza, iż Rzesza Niemiecka “pomimo załamania w 1945 roku nie uległa likwidacji”.

Obok orzeczeń istotne są również dokumenty stanowiące tak zwaną “pozycję prawną”.  Doskonały znawca prawa międzynarodowego profesor Alfons Klafkowski przedstawił pozycję prawną Ziem Odzyskanych i polsko-niemieckiej granicy “na świeżo” w 1946 roku. I tak w Jałcie Roosevelt, Churchill i Stalin uznali, że “z ostatecznym wyznaczeniem swej granicy zachodniej Polska powinna zaczekać do układu pokojowego.” Granicę na Odrze i Nysie ustalono i wyznaczono jej przebieg podczas Konferencji Poczdamskiej. Ostateczne zatwierdzenie odesłano do planowanej konferencji pokojowej i traktatu pokojowego kończącego II wojnę światową. W okresie przedtraktatowym ziemie na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka oddano w Poczdamie w zarząd państwa polskiego. Znamienne, ale niemiecki tekst umowy poczdamskiej wspomina w kontekście tych terenów o “przejściu pod administrację państwa polskiego” natomiast francuski tekst stwierdza jasno, że chodzi o “byłe terytoria niemieckie”, którymi “administruje państwo polskie”.  W tekście angielskim użyto terminu “administration”, co w anglosaskim znaczeniu obejmuje władzę prawodawczą, wykonawczą i sądową. Przykładem może być termin administracja amerykańska lub waszyngtońska, czyli cały aparat władzy państwowej, a nie zarządcę dozorców z szuflami do odgarniania śniegu jak się rozumie administratora w Europy kontynentalnej.

IX rozdział umowy poczdamskiej stwierdza też dobitnie, że Ziemie Odzyskane nie mogą być uważane za część sowieckiej strefy okupacyjnej, ani też nie podlegają kompetencjom sojuszniczej Komisji Kontroli nad Niemcami (German Control Commission), która do 1949 roku suwerennie rządziła okupowaną Rzeszą Niemiecką. Wynikający z umowy stan prawny świadczy, że ziemie leżące na wschód od polsko-niemieckiej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej są bezdyskusyjnie polskie i zdaniem głównego oskarżyciela brytyjskiego w Procesie  Norymberskim, Sir Hartley’a Shawcrossa  granice Polski “nie mogą być kwestionowane nawet na ostatecznej konferencji pokojowej”.

Niemiecka wersja pozycji prawnej ziem na wschód od granicy Odra-Nysa jest konsekwencją przyjętej opinii, że umowa poczdamska z 1945 roku w niczym nie wiąże prawnie Niemiec, gdyż Rzesza Niemiecka nie była jej stroną i nie uczestniczyła w Konferencji w Poczdamie. Stąd orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego o istnieniu Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1937 roku i podtrzymywanie tezy, że kwestia niemiecka pozostaje otwarta aż do konferencji pokojowej i traktatu pokojowego. A jeśli pozostaje otwarta, to Polska nie posiada suwerennego władztwa nad Ziemiami Odzyskanymi a tylko nimi tymczasowo zarządza. Podobnie aż do zawarcia regulacji pokojowej z Niemcami,  tymczasowy jest charakter polskiej granicy na Odrze i Nysie.

Powyższa pozycja prawna stanowi fundament polityki Berlina wobec Warszawy, co podkreśla orzeczenie Trybunału w Karlsruhe z dnia 31 lipca 1973 roku (sygnatura akt 2 BvF 1/73) gdzie w punkcie (d) Trybunał stwierdza: “Żaden organ konstytucyjny Republiki Federalnej Niemiec nie może zrezygnować z politycznego celu jakim jest przywrócenia jedności państwa; wszystkie organy konstytucyjne są zobowiązane do działania na rzecz osiągnięcia tego celu”.  Nieco dalej orzeczenie zobowiązuje instytucje państwa do dbałości, aby “roszczenie do zjednoczenia”  nie zostało zapomniane w Niemczech oraz do jego “wytrwałej obrony” na zewnątrz kraju. W kontekście tym Trybunał w punkcie (g), powołując się na art. 23 Ustawy Zasadniczej (Grundgesetz),  “zabrania rządowi federalnemu przyjmowania w traktatach pozycji zależnej, która uniemożliwi legalne, samodzielne włączenie innych części Niemiec uzależniając ten akt od zgody drugiej strony traktatu.”

Skoro Trybunał zabrania niemieckiemu aparatowi władzy rezygnować z obowiązku “przywrócenia jedności państwa”, to jak ocenić  wartość układów polsko-niemieckich dotyczące granicy na Odrze i Nysie? We wspomnianym na wstępie stanowisku, polski MSZ stwierdza: “Z sukcesyjnymi państwami Rzeszy Niemieckiej, czyli RFN i NRD, zawierane były traktaty nie noszące charakteru traktatu pokojowego ale regulujące niektóre sprawy tradycyjnie rozstrzygane w takich traktatach”. Dyskutanci na platformie X przywoływali układ z 7 grudnia 1970 roku. Niemieckie stanowisko wobec tego układu określiła rezolucja wszystkich partii Bundestagu z 17 maja 1972 roku, która stwierdza krótko: “Układy nie wykluczają uregulowania problemu Niemiec w traktacie pokojowym i nie stwarzają żadnej podstawy prawnej dla istniejących dziś granic.” Kropkę nad “i” postawił Trybunał Konstytucyjny, który 7 lipca 1975 roku orzekł, że postanowienia terytorialne układu z grudnia 1970 roku  należy rozumieć jako konkretyzację wyrzeczenia się siły w stosunku do granic a nie jako ich uznanie. Mówiąc prościej w układzie z 7 grudnia 1970 roku Niemcy nie uznały granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej a jedynie wyrzekły się użycia siły lub groźby jej użycia w celu jej zmiany.

Podpisany 14 listopada 1990 roku traktat o potwierdzeniu granicy istniejącej między Polską a Niemcami nie wnosi nowych elementów w stosunku do układu z 1970 roku. To co było w 1970 roku w treści Artykułu I znalazło się 20 lat później w treści Artykułów 1, 2 i 3. Wiele wskazuje, że w niemieckiej pragmatyce również nie zaszły większe zmiany w stosunku do opinii Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, że postanowienia terytorialne układu należy rozumieć jako konkretyzację wyrzeczenia się siły w stosunku do granic a nie jako ich uznanie. Świadczy o tym choćby prowadzona różnymi drogami ekonomicznymi, demograficznymi, kulturowymi i agenturalnymi pełzająca germanizacja polskich Ziem Odzyskanych. Jak najbardziej pokojowa i bez użycia siły. Jeszcze nie jest do końca skuteczna, ale już jest niesłychanie niebezpieczna. Zwłaszcza obecnie. Trzeba uważać. Wszystko co zostało nam w Poczdamie dane, może być odebrane.

Premiera: tysol.pl

PS: Chętnym głębszych studiów dokumentów polecam pracę: Witolda M. Góralskiego (oprac.) “Prawno-polityczne aspekty zachodnioniemieckiego rewizjonizmu”, Warszawa, 1980. tom 1 i 2. Jest dostępna w co lepszych bibliotekach w tym w Bibliotece Sejmowej.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

Od wielu lat twierdzę, że po przegranej wojnie Niemcy wyznaczyli sobie dwa najważniejsze i dalekosiężne cele:
1. Zjednoczenie - ten cel już osiągnęli;
2. Odzyskanie naszych Ziem Zachodnich - do tego celu jeszcze dążą.
Moim zdaniem ich bliska współpraca z Rosją jest, z drugim celem, również związana.
Wiedzą, że w obecnym układzie politycznym świata, bez Rosji, nigdy nie odzyskają naszego terytorium.
Stąd też "wypychanie" USA z Europy, które są jedynym gwarantem status quo.

Vote up!
11
Vote down!
0

Przez wcielanie dobra i rozjaśnianie prawd przyprowadzimy do uniepotrzebniania męczeństw. C. K. NORWID „ Promethidion ”

#1656229

Chciałem spytać czy mogę post "przekleić" na wPolityce?

Vote up!
5
Vote down!
0

Przez wcielanie dobra i rozjaśnianie prawd przyprowadzimy do uniepotrzebniania męczeństw. C. K. NORWID „ Promethidion ”

#1656232

Oczywiście, ze tak. Im więcej ludzi przeczyta, tym więcej zacznie myśleć w oparciu o dokumenty a nie narracje. 

RB

Vote up!
3
Vote down!
0

Rafał Brzeski

#1656239

Wnioski:

Gwarantami "Ziem odzyskanych" są USA, Wielka Brytania i ZSRR. USA niebawem zostanie wypchnięta z Europy, ZSRR, idzie ręka w rękę z Niemcami, a UK straciła na znaczeniu i należy wątpić, aby była zdolna dać klapsa Niemcom.

Cała nadzieja w Polskiej Armii. Tylko my sami możemy obronić się przed d.ZSRR i Niemcami. Abyśmy mogli się obronić, musimy mieć potężną armię.

Pytanie dodatkowe: czy w interesie Niemiec (czytaj III Rzeszy) jest silna Polska Armia?

Odpowiedź oczywista: nie, w interesie Niemiec, leży aby Polski, ani jej jakiejkolwiek armii nie było.

27% Polaków zależy na tym, aby mieli Ojczyznę. Dwóch na trzech przechodniów na ulicy, to OBCY!

Vote up!
4
Vote down!
0

Apoloniusz

#1656247

27% Polaków zależy na tym, aby mieli Ojczyznę. Dwóch na trzech przechodniów na ulicy, to OBCY!

Niestety, to w sporej mierze prawda. Jeszcze może patriotyczne społeczności są silniejsze na wschodzie Polski, ale duże miasta i zachód naszej ojczyzny to obszary, w których wielu mieszkańcom polskość "wisi i powiewa". Przyjemnie im się słyszy owa "polskość to nienormalność" Tuska. Mamy globalizację, multi kulti, więc o co chodzi. Stąd ich pogardliwy "bób i włoszczyzna" zamiast Boga i Ojczyzny. Komunistyczna szkoła PRL była bardziej, nie tylko w deklaracjach, patriotyczna. Teraz panie nauczycielki się dostosowują do lewackich "trendów", co w ich często niedokształconych główkach jest równoznaczne z nowoczesnością. I taką sieczką karmią powierzone im dzieci. Swoją drogą PiS zlekceważył nauczycieli, a słuszna reforma skręciła po pierwszym ważnym etapie w lewo.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1656251

Na zjeździe ziomkostw ówczesny kanclerz Gerhard Schroeder powiedział: "Nie drażnijcie ofiary, która sama pcha się w nasze ręce, zawierzcie mojej metodzie. Ja wam dostarczę wschodnie landy w taki sposób, że ich dzisiejsi administratorzy, Polacy, będą wam jeszcze wdzięczni za to, że wreszcie zostali Europejczykami”.
Wówczas ze strony niemieckiej powtarzały się żądania, by Polacy zapłacili za mienie niemieckie pozostawione we wschodnich landach. Aktywna medialnie była Erika Steinbach - szefowa "związku wypędzonych". Po tej mowie Steinbach zniknęła - podobnie jak żądania rekompensaty.
Można przypuszczać, że "metoda" polegała na współpracy z Rosją i budowie "wspólnmej przestrzeni gospodarczej od Lizbony po Władywostok czyli EUIROAZJI.

Vote up!
2
Vote down!
0

Leopold

#1656256

Uciec Amerykanom, UK i zbudować Eurokołchoz, zupełnie "nowe" państwo, a w istocie nową rzeszę. IV tym razem, a "polacy" będą wdzięczni, za łaskę bycia .

Ciekaw jestem czy im się uda, co wcale nie jest takie pewne, albowiem gdy Jankesi się obudzą,  (ci obecni USA to nie jest prawdziwe USA ), a się obudzą, to po prostu skorzystają z zapisów jak okupanci i po prostu któregoś pięknego dnia Niemcy zobaczą koksowniki na skrzyżowaniach ulic. Miałem taką cicha nadzieję, że właśnie po to USA zbroi Polskę i w dalszym ciągu mam, ale póki co to USA musi się obudzić, zabrać swoją stację telewizyjną od rozmiękczania polskich mózgów i swojego czcigodnego ambasadora. 

Zresztą, zamiana ambasadora i zamknięcie mordy stacji TV będzie znakiem, że mamy czekać cudu, że idzie cud! Więc w górę serca ***** TVN!

Vote up!
1
Vote down!
0

Apoloniusz

#1656260

A jednak - gdy padła koncepcja aby Ameryka przeniosła swoje bazy z terenu Niemiec do Polski, co wielu tłumaczyło jako dobre dla nas pociągnięcie, to jednak Ameryka tylko zdecydowała sie zrobic bazę w Polsce a te oryginalne zostawić w Niemczech. I myślę, że Niemcom nie tyle przeszkadzają Amerykanie w Europie, co to że są bazy u nich na ich terenie, Ameryka broni interesów wolnej Europy m.in głównie przed Niemcami.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1656291

Brawo!

W Niemczech jest około 40 czynnych baz amerykańskich. Ponad 220 zostało zamkniętych po zakończeniu Zimnej Wojny. Zamkniętych to nie znaczy zlikwidowanych. Tylko ze dwie garście oddano Niemcom na różne cele lub przekazano Bundeswehrze. 

Tutaj szczegóły: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_United_States_Army_installations_in_Germany

Vote up!
1
Vote down!
0

Rafał Brzeski

#1656294

Niemcy cierpią na za ciasne granice państwowe i nic na to nie poradzą. To choroba genetyczna, dziedziczna, a ziółka na nią ni ma. Objawia się niepohamowanym parciem w kierunku wschodzącego słońca, hen tam ku bezkresnym obszarom, które rozpaczliwie tęsknią za niemieckim porządkiem i gospodarnością. Hen tam do prymitywnych autochtonów spragnionych najwyższej z możliwych kultur i cywilizacji.
Tak przynajmniej wygląda świat według statystycznego Niemca, tudzież Niemki. Patologia w czystej formie, na którą amerykański minister finansów w rządzie Roosvelta, Henry Morgenthau, w 1944 roku wykombinował obiecujące antidotum, nazwane Planem Morgenthau’a. Plan zakładał utrzymywanie narodu niemieckiego przez następne stulecia na poziomie plemienia epoki agrarnej. Instrukcję obsługi jak to ma działać, zawarł w książce wydanej w 1945 roku pt.,” Germany Is Our Problem”.
Ten ambitny plan nie doczekał się wdrożenia ponieważ Wielka Brytania i Francja chciały zdzierać z Niemiec odszkodowania za straty wojenne i to nie uiszczane w kartoflach czy w cebuli. Jednocześnie nastała zimna wojna i Amerykanie potrzebowali silnego, zjednoczonego Zachodu ażeby przeciwstawić się zaborczym planom Stalina.

Zjednoczony Zachód zaczął się wyłaniać w marcu 1957 roku w postaci „Traktatów Rzymskich”, podpisanych między innymi przez Waltera Hallsteina, fanatycznego członka NSDAP, który jest prawdziwym architektem obecnej Unii Europejskiej.

„Prekursor Trzeciej Rzeszy, epoka cesarza Wilhelma I, Fryderyka III i Wilhelma II
(w latach 1871-1918), w której miała również miejsce I wojna światowa - pierwsza próba podboju Europy i reszty świata przez nazistowskie Niemcy. Hallstein domaga się aby to, co nie zostało osiągnięte w pierwszej wojnie światowej, zostało osiągnięte w drugiej wojnie światowej.

Kiedy Hallstein opuścił Rzym pod koniec „Konferencji Podboju” 25 czerwca 1938 r., („Eroberungskonferenz“) , nie mógł wiedzieć, że powróci do tego miasta zaledwie
19 lat później z tą samą misją. W dniu 25 maja 1957 r. podpisał "Traktaty Rzymskie", w których opracowanie wniósł znaczący wkład jako prawnik. Podpisując te "traktaty", ostatecznie zakończył misję, którą powierzono mu w 1938 r.: podporządkowanie Europy kartelowi naftowo-farmaceutycznemu, ale teraz za pośrednictwem UE w Brukseli. Wielkie historyczne zadanie Niemiec - wielka historyczna misja podboju Europy.

W 1957 r. Hallstein włączył strategiczne "narzędzia prawne" do "generalnego przeglądu całych obszarów prawa" ... o rewolucyjnych proporcjach do Traktatów Rzymskich - dokumentu założycielskiego UE z siedzibą w Brukseli. W 2009 roku "generalny przegląd Hallsteina został sfinalizowany podpisami 27 europejskich polityków w formie lizbońskiego „Ermächtigungsgesetzes“ = "Aktu Uprawniającego", tworząc w ten sposób system prawny w imieniu kartelu.”

Przez całe życie Hallstein pozostawał notorycznym sługą kartelu. Podobnie jak recydywista, który kompulsywnie popełnia jedno przestępstwo za drugim. Hallstein zawsze starał się niestrudzenie wypełniać swoje zadanie, tj. przekazać Europę kartelowi. Główny plan koalicji kartelowo-nazistowskiej - wzór dla Brukselskiej Unii Europejskiej. Kontynuacja dyktatury kartelu. „

DIE NAZI-WURZELNDER„BRÜSSELER EU“ Paul Anthony Taylor, Aleksandra Niedzwiecki, Matthias Rath und August Kowalczyk. dr-rath-foundation.org.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1656295