Mafia powstała w Trójmieście. Tak, jak reszta bagna.

Obrazek użytkownika jazgdyni
Kraj

 

 

Przypomniałem już dwóch niesławnych i pewnie już zapomnianych kolesi związanych z Trójmiastem. Jakoś o nich jest teraz cicho, jak by nagle to był temat wstydliwy.

Ale ja pociągnę te refleksje na mini biografie. Nikt mi nie powie, że ci powoli wymazywani z historii RP ludzie nie mieli żadnego wpływu na losy kraju.

Oj, mieli, mieli... Tylko nie wiadomo dlaczego, lepiej o nich nie gadać.

 

Więc tutaj trochę o pewnej kiedyś wprost kultowej osobie.

 

<<<<< >>>>>

 

 

Zakręceni optymiści, niepoprawni durnie i żartownisie mówią o trójpodziale władzy. Ba, nawet o czwórpodziale. A ja się śmieję. Te minione lata naszej historii, to jeden wspólny tygiel, gdzie kolejne władze, biznes z pierwszych stron gazet, wojsko, policja i służby tajne, biskupi i dyplomaci, wszyscy razem kłębią się i gotują w rytm głównego składnika, którym są przestępcy i gangsterzy. Nie wierzycie? To poczytajcie jak, nie tylko Trójmiastem, rządził jeden człowiek – gangster, Nikodem Skotarczak.

 

****

 

 

Byli nieco zmęczeni. Nie są już kurcze małolatami. Całonocne balowanie lekko ich wykończyło. Żony, odpicowane, jak zwykle, też już były lekko nieświeże. Lecz byli do tego przyzwyczajeni. Imprezowanie non-stop to styl życia. Należy się im. Byli przecież królami.
Las Vegas w Gdyni na Chwarznieńskiej, tuż przy Obwodnicy, przed południem było zamknięte. To jest nocny klub. A uczciwie mówiąc dosyć ekskluzywny, jak na te czasy, burdel. Jednakże dla nich rzadko które drzwi były zamknięte. Siedzieli więc z małżonkami, po tych hucznych imieninach Kury i czekali na wiedeńskie śniadanie, popijając na klina, przygotowane przez speca od tych spraw, drinki.
A potem on z żoną pojedzie się do chaty za Wejherowo i trochę się prześpi, zanim wieczorem zacznie się nowe życie i nowe interesy.
Byli znużeni. I ich czujność opadła jak kurtyna....

***

Ćwierć wieku wcześniej


Podjechaliśmy taksą prawie pod samo molo w Orłowie. Mieliśmy zarezerwowany stolik u Mamuśki w "Skorpionie" i Leszek, kucharz niebylejaki, szykował już słynną kaczuchę. Lecz przed posiłkiem warto było coś wypić w "Maximie" u Mecenasa. "Maxim" był o rzut beretem od "Skorpiona".
- Cześć Nikodem. My tylko na szybkiego drinka. Co słychać?
- Cześć, wchodźcie, wchodźcie... - I uśmiechnął się tym swoim zabójczym uśmiechem.
Klatę miał, jak stodoła, mimo tego był w pewien sposób elegancki. Chociaż to zwykły bramkarz, ale już się mówiło, że to zaufany człowiek Mecenasa. Włosy miał przycięte, zgodnie z kanonem w tych sferach, na ruskiego mafiozo, czyli dosyć wysoko wygolone po bokach. Przy nim wyglądaliśmy, jak hippisi.
- Po staremu bracie, jakoś leci. – Otworzył drzwi, odgarniając cierpliwie oczekujących i wpuścił nas do środka.

To jedno z pierwszych wspomnień Nikodema. Z bramkarzami, czy to ze studenckiego "Żaka", czy z szemranego "Maxima" wypadało dobrze żyć.
Inaczej, kurcze, nie było imprezy.
Jak sięgam pamięcią, to wielu z tych bramkarzy zrobiło później kolosalną karierę. Jeden, na przykład, dobrze ustawiony w ZMS-ie, tej wylęgarni czerwonych kacyków, został słynnym developerem, z pensją już w roku 2000, w okolicach stu tysięcy złotych miesięcznie.
Lecz, żaden, tak, jak Nikodem, nie został królem.

***

Minęło parę lat.


Hamburg. Dla polskich marynarzy to pierwsze okno na wielki świat. Szczególnie, gdy już się wracało do domu, to tutaj robiło się najważniejsze, niezbędne zakupy.
Oczywiście, w pierwszych rejsach każdy biegł do dzielnicy St. Pauli, aby na Reeperbahn, nasycić oczy zepsuciem zachodu, różnokolorowymi i różnogabarytowymi kobietami okupującymi okna wystawowe we wiadomym celu.
Jednakże, po zaspokojeniu ciekawości, później już zazwyczaj kierowało się do dzielnicy Baumwall, pospolicie zwanej Żydowem, albo u Żydów. Było to dosłownie bardzo blisko, więc strategicznie położone, parę kroków od Landungsbruecken, czyli wielkiego pomostu, do którego przybijali wszyscy marynarze stateczkami z portu, po drugiej stronie rzeki. I ruszali, na zakupy do Żydów.

W drugiej połówce lat siedemdziesiątych miałem właśnie u Żydów zakupić popularne wówczas niesamowicie, zegarki cyfrowe, na które miałem zamówienie. Wszedłem do sklepu z elektroniką, który rekomendował mi kolega. Wtedy usłyszałem:
- Hej stary! Co słychać? Witaj! – to był właśnie Nikodem. Siedział w kącie przy stoliku, z drugim gościem z Trójmiasta, Grubym i popijał kawę.
- Cześć! Kopę lat; co ty tu robisz? - Zdziwiony zagaiłem.

***

O ile pamiętam, trzeci i ostatni raz spotkałem Nikodema gdzieś pod koniec lat osiemdziesiątych, w kasynie w Grand Hotelu w Sopocie, gdzie nie grał jak większość, tylko stał pod ścianą, popijał drinka i leniwie się rozglądał.
Dowiedziałem się, że Nikodem, ze swoimi ludźmi, stanowił lokalny bank, który na miejscu pożyczał kasę potrzebującym. Pożyczał na 5%. Dziennie...
Tym razem skinęliśmy tylko sobie głowami.

***

Ojciec założyciel pierwszej polskiej mafii


O kim ja tutaj piszę? Pora przedstawić bohatera.
Nikodem Skotarczak, znany bardziej jako Nikoś, urodził się w 1954 roku. Wykształceniem specjalnie się nie przejmował. Nie interesowało go ono, choć był facetem inteligentnym, nie żadnym tam prymitywem. Interesował się za to kulturystyką i ćwiczeniami fizycznymi. Mieszkał tak, jak nasz pan premier Tusk w młodości, we Wrzeszczu. Taka to była dzielnica...
Już gdy miał 19 lat, został bramkarzem w popularnej Lucynce, a niedługo potem, bramkarzem u Maxima w Orłowie. Oznaczało to również, że został zaufanym człowiekiem tajemniczego Mecenasa, dużej postaci trójmiejskiego półświatka, podobno doktora psychologii, pasera i właściciela różnych rozrywkowych lokali.
Prawdopodobnie na polecenie szefa, Nikoś zaczął organizować, dotychczas rozproszonych, pojedynczych handlarzy walutą, czyli cinkciarzy, w jeden hierarchiczny zespół. W szczytowym momencie miał do dyspozycji około 200 ludzi, cinkciarzy, paserów, prostytutki i złodziei.
Wtedy najprawdopodobniej zainteresowały się nim Służba Bezpieczeństwa i służby wojskowe. Rozwinęła się owocna i długotrwała współpraca.
Dzięki temu, jeszcze za komuny, Nikodem uzyskał nieograniczone możliwości podróżowania po Europie. Działał m.in. w Budapeszcie, Wiedniu, Berlinie, oraz w Hamburgu.
Zaczął się specjalizować w przemycie samochodów. Samochodów kradzionych głównie w Niemczech, Austrii i Holandii. Po długim czasie policja mu udowodniła przemyt co najmniej trzydziestu aut, ale nigdy nie został za to skazany. Bo jakże by? Tymi autami przecież jeździli wszyscy ludzie, którzy tak na prawdę liczyli się w Trójmieście.
Warto też wspomnieć, że Nikoś zbijał też fortunę na wydobywaniu i handlem bursztynem. Podobno 70% rynku należało do niego. Aż przyszli lepsi i silniejsi. Do dzisiaj.
W swoich szerokich interesach współpracował, a także wychowywał takich ludzi, jak Jeremiasz Barański, "Baranina", Zbigniew Nawrot, Andrzej Kolikowski "Pershing", Wojciech K. "Kura", Leszek Danielak "Wańka", czy Andrzej Z. "Słowik". Warto podkreślić, że np. śp. "Pershing" darzył Nikosia największym podziwem i uważał za mentora i głównego bossa.
To była stara gwardia, przestępcy, złodzieje i przemytnicy. Ale nie bandyci.
Ta druga fala gangsterów, okrutnych i bezwzględnych dopiero dorastała.

Mając już nieco odłożonej gotówki, Nikodem zaczął inwestować w legalne interesy. Do tego stopnia, ze wszedł w trójmiejski biznes i z przyjemnością był przyjmowany na oficjalnych salonach. Z bardziej humorystycznych momentów tamtych czasów jest fakt przyznania mu medalu "Za zasługi dla miasta Gdańska". Takie jaja.
Wszystkie drzwi, szczególnie w Gdańsku i Sopocie, stały przed nim otworem. A młody pomorski biznes, jak też państwowa administracja, prześcigały się, by z nim się zaprzyjaźnić. Tak, z nim, miłym, uśmiechniętym i eleganckim gangsterem. Twórcą pierwszej zorganizowanej przestępczej – czyli gangu. Mafii.
Jego ludzie, w tym wspomniany Kura, nabyli od prezydenta Sopotu, fantastyczny teren przy samej plaży, na granicy Sopotu i Jelitkowa, dosłownie za bezcen. Tam tenże Kura, zorganizował Towarzystwo Ubezpieczeniowe "Hestia" i wybudował atrakcyjny biurowiec. Dużo ludzi wzbogaciło się wówczas przy tym projekcie. "Hestia" oczywiście nadal się wspaniale rozwija.
To wtedy najprawdopodobniej powstał trwały układ polityczno – biznesowo – gangsterski, który do dzisiaj rządzi Gdańskiem i Sopotem.

Nikodem Skotarczak oczywiście parę razy siedział w swoim życiu. Ale nie za dużo. Słynna była jego ucieczka z berlińskiego, sławnego Moabitu, gdy z wizytującym bratem zamienił się ubraniami i spokojnie wyszedł na wolność. Dwukrotnie uciekał też z polskich konwojów. Jak teraz patrzę z perspektywy, to ani policja, ani prokuratura specjalnie się nie kwapiły, żeby gangstera przymknąć. Widać, że wisiał nad nim zawieszony przez służby parasol.
Tak to Nikodem Skotarczak "Nikoś" wspinając się po przestępczej drabinie, w ciągu dwudziestu paru lat został ojcem założycielem polskiej mafii i niekwestionowanym królem Trójmiasta.
Nie zdołałem potwierdzić, ale obiło mi się o uszy, że był gościem na imprezach organizowanych przez Lecha Wałęsę, w rezydencji na ulicy Polanki.

***
24 kwietnia 1998 –Koniec kariery Nikodema

 

To już jest temat na osobną opowieść...
 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (7 głosów)

Komentarze

to też wątpliwe. Ale prawdziwa polska mafia wyrosła we Wrocławiu na bazie esbeckiej i sowieckiej (obok w Legnicy stacjonowali Sowieci). Jak poszukasz w Necie znajdziesz nieco wspomnień o spotkaniach byłych esbeków "ojców założycieli" tzw. mafii paliwowej w lokalach kontaktowych sowieckich specsłużb na terenie Wrocka. Poza tym warto wspomnieć o Gliwicach, gdzie w czasach PRL-u funkcjonowała największa fabryka czołgów w Układzie Warszawskim poza terenem ZSRS. Jeszcze i dzisiaj najwięsze afery związane np. ze śmieciami (Glimar) wywodzą się z Gliwic, zaś zamieszani w nią w PRL-u pełnili ważne funkcje w SB. Nie tyle ważne jednak, by trafić po 1989 r. do banków... ;)

Vote up!
5
Vote down!
0
#1652392

Fajny lokalny patriotyzm ;-)

 

Zajrzyj do akt IPNu.

Vote up!
1
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1652393

Nazywanie grupy przestępczej mafią to maniera a la fanzin political fiction Adama Michnika. ;)

Vote up!
1
Vote down!
0
#1652394

Nie drogi Dumty.

Sprzysiężenie pod nazwą mafia jest dosyć precyzyjnie zdefiniowane.

My nagminnie wolimy używać określenie 'mafia'. W stanach to jest mob. Z kolei cartel może być również czymś niemalże przyzwoitym, jeżeli nie ma precyzyjnego określenia, jako np. kartel kolumbijski, czy kartel meksykański. Wszyscy wiedzą o co chodzi i tłumaczyć nie trzeba.

Ja w którymś z moich artykułów, tłumaczyłem dlaczego tu w Trujmieście starano się stworzyć wzorcową mafię, a nie jak powiedzmy Pruszków, czy Wołomin, gangsterskie bandy.

Ale to temat na inne dyskusjie Pozdrawiam

 

ps. A czy teraz, z tym waszym Siudrykiem, czy jak mu tam, to nie jest twór przestępczy?

 

Vote up!
3
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1652395

ciągle pociągają za sznurki. Mają nie tylko posłów, ale też wtyki w mediach, czasem zwanych prawicowymi. Ba, ich niektóre tuby spacyfikowały nawet ruchy społeczne... Ale masz rację. To temat nie tyle na inne opowiadanie, co raczej na książkę. I mającą tyle tomów, ile było baz sowieckich w PRL-u co najmniej. Pzdr

Vote up!
2
Vote down!
0
#1652399

Ależ ja nie piszę o sytuacji obecnej. Piszę o początkach tworzenia Gotham City. Nikosia zlikwidowano, bo z próżności wszedł na ruski teren. A, mógłbym tu podać imiennie, choć byłoby dla mnie dosyć niebezpieczne, ludzi z tamtej ery, którzy nadal mają potężny wpływ na wszystko tutaj.

Vote up!
3
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1652403

demonizujesz i dowartosciowujesz Sefa, Bez Haliny bylby zwyklym wykidajla. Takie podroze do Budapesztu, Berlina Iitd podejmowalo w tamtych czasach tysiace ludzi, zaden przywilej Sefa.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1652430

 

 

Skąd masz informacje o tym co piszę? Z pierwszej ręki? Zetknąłeś się z całym tym towarzystwem osobiście? Albo może jesteś z wymiaru sprawiedliwości i masz dostęp do akt.

Nie wiem, lecz twe wyobrażenia są mylne i raczej na podstawie sensacyjnych książek i bylwarowych doniesień.

Halina taka ważna? Nie za bardzo, wiedząc ile miał kobiet. Pozatym gość nie pasuje do modelowego brutalnego bandziora.

Piszę o faktach, a nie jak chcą go widzieć.

Vote up!
0
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1652453

wiem wszystko z pierwszej reki. I to powinno wystarczyc, nie musze miec dostepu do akt.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1652458

Mafijność to domena komunistyczne dyktatury. Fasada była inna od mafii a capo di tutti i capi był wielogłowy. Ze tak powiem wielopierścieniowy. Całować trzeba było od dołu struktury. Struktura inna. Ja pamiętam jak ginęły osoby związane z z mafia komunistyczną osoby i nigdy ich nie odnaleziono. Ta zaraza stała się Hydrą, dotarła do USA. To co pisze Jazgdyni nie jest tajemnica o tym są książki. Tylko problem że nie ma Eliota Nessa.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1652447

Każda mafia, kartel, a także nie-przestępcze korporacje to struktury hierarchiczne, niemalże piramidalne, o dosyć szczegółowo istniejącym porządku i regulaminie. Uliczny diler, nawet dzisiaj, nie ma do bosa dostępu.

Czy to wymysł komunistyczny? Nie jestem przekonany. Dużo, dużo wcześniej. Mafia sycylijska - La Cosa Nostra powstała już w XVI wieku podczas habsburskiej (hiszpańskiej) okupacji wyspy, początkowo jako forma obrony przed najeźdźcą. A już w XIX wieku, będąc organizacją przestępczą, rozlała się na całe ówczesne Włochy.

Formy mafijne mają też dużą tradycję w Azji Wschodniej. Ale to inny temat

Vote up!
1
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1652454