Metoda "Humpty-Piątek", rewelatorstwo czy humbug?

Obrazek użytkownika wawel24
Idee

WSTĘP

Czy objawiła się w polskiej blogosferze nowa gwiazda blogerstwa śledczego, czy tylko niezbyt zręczny, zgrzebny, żenująco amatorski rustykalny naśladowca metody dziennikarza Gazety Wyborczej, Tomasza Piątka? Nie wiem. Trzeba to wydarzenie poddać pod osąd czytelnikom i ich zdolności trzeźwego myślenia.

Piątek mówi, że demaskuje Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza, ojca Rydzyka, premiera Morawieckiego i parę innych osób związanych z partią PIS. Humpty Dumpty sądzi, że demaskuje blogerów (m.in. Lwów 47, A.Szumański, Z.Korus), polityków, dziennikarzy i w ogóle kogo popadnie. Rzec można, iż węszenie to jego pierwsza natura.  Ale nie tylko "notki demaskacyjne" całe są ulepione z naśladowania metody Piątka.  W zasadzie "styl myślenia" każdej (k)notki Humptego to nic prócz zgrzebnego złożenia dwóch trików: 1. pulpa accidentalis 2. la construction d'un Golem intellectuel.

Czy metoda - nazwijmy ją tak - Piątka-Humptego - jest godna poważnego traktowania, czy to tylko paranoja użytecznych *d***** mnożąca podziały w społeczeństwie, obniżająca do zera poziom dysputy społecznej i rozsiewająca manię prześladowczą? Żeby dać odpowiedź na te pytania potrzeba więcej danych.

Na początek trzeba wprowadzić ważne rozróżnienie. Piątka książki sprzedają się dobrze, Humpty-Piątek zadowala się paroma setkami niezbyt wymagających czytelników dość specyficznego portalu.

Książki Piątka są obszerne: Morawiecki i jego tajemnice, 366 str., Macierewicz i jego tajemnice, 207 str., Macierewicz. Jak to się stało, 510 str., Duda i jego tajemnice, 234 str., Kaczyński i jego pajęczyna, 544 str. Notki naśladowcy - gdy ująć z nich cytaty - mieszczą się w niewieściej garści ledwie.

Różnice są także w docenianiu twórczości obu śledczych. Tomasz Piątek - nagrody: Książka Lata Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu (2002), Nagroda Wolności Prasy (2017). Humpty Dumpty - nagrody: przeważnie po 2 komentarze współczujących (w znaczeniu: współodczuwających) blogerów (Aandy-andy, Apoloniusz, ronin i "last & least" DonPedro69 - w różnych konfiguracjach).

Piątek jest pracowity, setki godzin w archiwach i bibliotekach (jeśli mu wierzyć, a chyba nie ma podstaw, by nie wierzyć, bo dowodzą tego ogromne ilości szczegółów mało, albo wcale nie znanych powszechnie). Humpty Dumpty - parę kwadransów w wyszukiwarce Google. Piątek jest w miarę oczytany (jako wieloletni dziennikarz, publicysta i felietonista), Humpty Dumpty - sądząc z bagażu intelektualnego jego notek - wyraźnie preferuje inne, bardziej męskie rozrywki niż lektura (z wyjątkiem poczynionym dla Jerofiejewa). Nazwać można zakres jego wiedzy google-erudycją i wiki-klik-wszechstronnością.

Piątek w swych książkach jest koherentny i w przyjętej przez siebie metodzie dociekań (nie oceniam na ile statystycznie heurystycznej) konsekwentny, w miarę sprawnie posługujący się logicznymi operatorami, choć nieraz nadużywający implikacji. Humptego (k)notki to impresje dowolnych skojarzeń, ułożonych w alogiczne molekuły, zero konstrukcji, niepokojące przeskoki tematyczne, zero znaczących faktów, maniackie wyszukiwanie nieistotnych paraleli, wyrywanie cytatów z kontekstu i łączenie, kojarzenie wszystkiego z wszystkim lub wszystkiego z jednym (jak u tego przysłowiowego Jasia, co to wszystko mu się z jednym kojarzyło). A jednak łączy ich wspólny duch, wspólna metoda a może i wspólne cele. Choć w przypadku naszej podróbki Piątka cele owe mogą być wcale, lub nie w pełni uświadamiane. Epigoni często podchwytują trendy albo poza swoją świadomością, albo z powodu takiej a nie innej natury ich psychiki.

Warto podkreślić inną różnicę: Piątek w miarę sprawnie operuje pewnym abecadłem figur retorycznych i minimalnym zasobem figur stylistycznych oraz kreowaniem i zdolnością odczytywania zdań wielokrotnie złożonych (zdania wielokrotnie złożone to terra incognita dla naszego późnego wnuka Piątka).  Naszemu naśladowcy Piątka arkana gramatyki, retoryki i stylistyki kojarzą się z torturowaniem Piekarskiego. A oryginalność frazeologiczna zaczyna się i kończy na grepsach w typie "stawiam dolary przeciwko orzechom", "wali mu przenoszoną onucą z pyska". Ale przecież walory formalne nie są tychże tekstów celem. Ich celem jest zainfekowanie społeczeństwa syndromem Pawlika Morozowa. I to zadanie wypełniają iście stachanowsko.

Uwzględniając wszystkie podobieństwa i różnice rzec można, iż bloger Humpty Dumpty to mimowolna karykatura - było nie było - dziennikarza Tomasza Piątka. Taka wersja "śledziennictwa" i teorii spiskowych precyzyjnie wycelowanych w target kół gospodyń wiejskich lub podstarzałych, dobrodusznych i mających kłopoty z pamięcią patriotycznie wzmożonych panów - mówiąc humorystycznie - nie rozstających się z flagą państwową nawet, gdy idą do toalety. O takich panach z grupy docelowej Humptego i jego fanów pisał kiedyś Andrzej Gwiazda, że wszyscy się modlili, by na jakieś spotkanie organizacji opozycyjnych nie zawitała taka grupka z flagami. Bo pewne było, że niczego sensownego nie da się już ustalić, przedyskutować, gdyż panowie owi zaczną przerywać każdemu wspominając swoją bohaterską przeszłość, intonując - ni z gruszki ni pietruszki - patriotyczne pieśni i pokrzykiwania lub wzniecając kłótnie o przysłowiowy cień osła.

Jednym słowem elektorat czytelniczy blogerskiego epigona Piątka to postaci jakby żywcem wyjęte z "Umarłej klasy" Kantora. W takim towarzystwie  próżno szukać myśli - tam dominuje teatralny gest. Nieobecna zaś myśl u takich wzmożonych emocjonalnie, pozbawionych cienia zmysłu krytycznego osób przyjmuje właśnie postać gestu. Jak mucha, która zastygła w bursztynie, tak te kantoroidalne postaci zastygły w lepkiej żywicy emocji i kilku gestów udających myśli. W zasadzie zaobserwować można tylko trzy główne gesty - machanie flagą, wygrażanie i węszenie. Człowiek czyta tekst i spodziewa się procesów myślowych i inspiracji, a tymczasem spotyka ubrane w słowa wymachiwanie flagą i grożenie pięścią. Są ludzie, którzy ze świata emocji wychodzą tylko wtedy, gdy śpią. Poznanie jest poza ich zasięgiem i nawet za nim nie tęsknią, gdyż w ich optyce wiążą się z nim same kłopoty. Dla takich ludzi pisze nasz rustykalny epigon profesjonalisty metody skojarzeń, czyli metody Tomasza Piątka. Takich ludzi jest dużo i w realnym świecie i w wirtualnym świecie internetu. Credo grupy docelowej epigona Piątka, seniora Humpty Dumptego brzmi: emocja, węszenie, flaga i gest a będzie fest!

Na zakończenie warto wyjaśnić filozoficzne podłoże metody Humptego-Piątka. Jest to tzw. logika Pytla - rozbicie zbioru danych, nibydanych i akcydentaliów na miazgę a potem lepienie z tej miazgi "golema" notkowego o pożądanej na "danym etapie" wymowie.

Aby przybliżyć logikę Humptego-Pytla-Piątka można przytoczyć przykłady pseudorozumowania z akcydentaliów:

1. Hitler lubił dzieci - ty też lubisz dzieci, ergo: jesteś skrytym zwolennikiem obozów koncentracyjnych i finansuje cię podziemna komórka NSDAP zakonspirowana w Argentynie

2. Kaczyński ma wiele zdjęć z Salvinim. Salvini to prorosyjski polityk, przyjaciel Putina, ergo 1.: Kaczyński nie ujawnia swojego prawdziwego stosunku do Putina, ergo 2.: Kaczyński jest zakłamany, ergo 3.: partia Kaczyńskiego finansowana jest z Kremla. No cóż, jest to w czystej postaci logika gen. Pytla z ostatnich jego wynurzeń... (logikę szukania ruskich agentów przez gen. Pytla świetnie obśmiał Ł.Warzecha). Logika Pytla (pytlowanie) zdenerwowała ostatnio Prezesa. Co to będzie jak pytlowanie Humptego zdenerwuje Prezesa, strach pomyśleć.

3. Pacjent szpitala psychiatrycznego, Hubert Fijoł stanął przed lustrem. Zobaczył, że jest bardzo niski. Momentalnie przypomniało mu się, że Napoleon też był niski. Dokonał więc jedynego dostępnego jego umysłowi  "procesu myślowego" (pseudorozumowanie z akcydentaliów: Fijoł niski i Napoleon niski, ergo: Fijoł = Napoleon). Charakterystycznym, napoleońskim gestem wsunął rękę za pidżamę i wyskoczył na dziedziniec szpitalny wrzeszcząc: Generałowie do mnie! Ojczyzna was wzywa! Vive la France!

4. Nosisz skarpetki w czerwony szlaczek - jesteś wtyczką Łubianki! Ruską onucą! Podobnie było w czasach Tyrmanda, gdy za wielokolorowe skarpetki było się okrzyczanym "agentem imperializmu". Jak widać mania ruskich onuc prześladujących porządnych obywateli ma swoje psychologiczne i socjologiczne korzenie w manii wyszukiwania wielobarwnych skarpetek w obrębie "cywilizacji komunizmu".

 

Ale dość już wstępu, choć sam fenomen wysypu w ostatnim czasie gminnych i powiatowych późnych wnuków Tomasza Piątka jest bardzo ciekawym zjawiskiem, którym winna zająć się socjologia sposobów spędzania czasu wolnego.

 

Czas przyjrzeć się wzorcowi i mistrzowi duchowemu blogera Humpty Dumpty, chociaż jak wiadomo nie zawsze dobre ziarno wzejdzie na marnej glebie, nie mówiąc już o przypadkach, gdy trafi na skałę...

Zobaczmy więc jak metodę Piątka prezentuje Beata Czuma-Hyk, dziennikarz Radia Zet (]]>https://wiadomosci.radiozet.pl/]]>) w rozmowie z guru metodologicznym naszego Humptego (część I notki) oraz jak tę samą książkę opisuje Marta Zdanowska na stronie ]]>https://www.tokfm.pl/]]> (część II notki)..

Dwojakie naświetlenie metody Piątka pozwoli nam wyrobić sobie wyobrażenie o tym, jak heurystyczna jest ta metoda także u jej gminnych naśladowców z naszej blogosfery.

Niech więc każdy z czytelników oceni metodę Humpty-Dumpty w jej pełnym rozkwicie i postawi sobie pytania:

1. czy obiektywnie jest coś warta?

2. czy w profesjonalnym wykonaniu Piątka ma jakiś sens, w przeciwieństwie do amatorskiego pytlowania (à la manière de Piątek) jego gminnego naśladowcy, Humptego?

A może obaj Panowie - wespół w zespół - to geniusze dziennikarstwa śledczego?

Jeżeli węszyć to nie indywidualnie
Jak już węszyć to tylko we dwóch 

Więc ty drugiego sobie dobierz amatora
I wespół w zespół by żądz moc móc wzmóc.

 

 

CZĘŚĆ I

"Tomasz Piątek dotarł do słynnej teczki Jarosława Kaczyńskiego, która jest w archiwach IPN. - Cała Polska słyszała, że Kaczyńskiemu SB spreparowało teczkę. Natomiast mało kto słyszał, że oprócz tej sfałszowanej teczki jest też prawdziwa. A w niej są rzeczy szokujące – mówi autor książki „Kaczyński i jego pajęczyna”.

 

Beata Czuma: W środę odbyła się premiera twojej najnowszej książki „Kaczyński i jego pajęczyna. Tkanie sieci 1949-1995”. Czego nowego dowiemy się z niej o prezesie PiS?

Tomasz Piątek: Myślę, że większość faktów z tej książki jest powszechnie nieznana. Niektóre zaś rzeczy do tej pory nie były znane nikomu. Na przykład to, że w sejfach polskich służb specjalnych ukryto teczkę paszportową Jarosława Kaczyńskiego, wytworzoną przez SB. Albowiem Kaczyński wyjeżdżał za granicę w czasach komunizmu, np. w 1984 roku do Wiednia. Teraz twierdzi, że to był rok 1989, ale z teczki paszportowej jego matki i innych świadectw wiemy, że wyjechał tam 5 lat wcześniej. To zasadnicza różnica, bo w 1984 roku Służba Bezpieczeństwa znacznie rzadziej dawała paszporty opozycjonistom niż w 1989 roku. Wcześniej to był przywilej. A co dziwne, ta teczka jest niedostępna dla badaczy, ciągle zastrzeżona.

 

Jak sądzisz, dlaczego?

Najwyraźniej są tam informacje, które mogłyby być dla kogoś kłopotliwe, gdyby zostały ujawnione. Pierwszym kandydatem jest oczywiście bohater teczki, czyli Jarosław Kaczyński. W teczkach paszportowych czytamy o różnych ustępstwach i wybiegach, które stosowali ludzie, żeby dostać paszport za czasów SB. To są czasami rzeczy kompromitujące.

 

Na przykład?

Weźmy Sławomira Siwka. To człowiek, który był bardzo bliskim współpracownikiem Kaczyńskiego. Razem z nim budował jego imperium biznesowo-polityczne. W czasach PRL został przyłapany na tym, że wwozi do Polski więcej dolarów niż wywozi. Esbecy uznali Siwka za handlarza i zaczęli mu uniemożliwiać wyjazdy na Zachód.

Potem do akcji wkroczył kapitan Janusz Huk z Departamentu IV MSW, który zwalczał Kościoły i organizacje wyznaniowe. Kapitan Huk zapowiedział, że odbędzie z Siwkiem rozmowę - jak to określił, operacyjną - i po tej rozmowie Siwek zaczął znów jeździć za granicę. Niestety, dokumenty pionu IV zostały w dużej mierze zniszczone lub wyniesione z archiwów, gdy komunizm upadał. Dlatego nie wiemy, na jakie ustępstwa poszedł Siwek w rozmowie z funkcjonariuszem SB.

Wiadomo jednak, że ten funkcjonariusz był człowiekiem zasadniczym i mocno promoskiewskim. A Siwek mógł mieć dla Huka różne interesujące informacje, bo należał do Stowarzyszenia PAX, w którym działali tzw. postępowi katolicy i miał kontakty z biskupami. Wiadomość o rozmowie Siwka z Hukiem to także zupełnie nowa informacja.

 

Takich nowych informacji jest więcej w twojej książce?

Przyjrzałem się ludziom, z którymi Kaczyński założył spółkę Srebrna. Wszyscy wiemy, że filarem spółki obok Kaczyńskiego był konfident komunistycznego kontrwywiadu PRL, Kazimierz Kujda. Jednak osób związanych ze służbami specjalnymi PRL jest tam znacznie więcej. Dla przykładu, spółka Srebrna jest współwłaścicielem firmy o pięknej nazwie Multibarman, którą zarządza Andrzej Gumowski, były szpieg wywiadu wojskowego PRL w Szwecji.

 

Myślę jednak, że najistotniejsze w książce jest to, że zająłem się dokładnie kwestią słynnej teczki Kaczyńskiego. Cała Polska słyszała, że Kaczyńskiemu SB spreparowało teczkę. Natomiast mało kto słyszał, że oprócz tej sfałszowanej teczki jest też prawdziwa. A w niej są rzeczy szokujące. I tę teczkę paru badaczy przeczytało, ale nie zauważyłem, żeby nagłaśniali treści tam zawarte. Raz czy dwa spotkałem się ze wzmianką, że Kaczyński nie rozmawia z esbekami w bohaterskim duchu.

Dotarłeś do teczki Kaczyńskiego i jego rozmowy z SB, po której nie został internowany...

Cała historia zaczyna się 17 grudnia 1981 roku, kiedy do domu rodziców Jarosława Kaczyńskiego przyjeżdża samochód. Esbecy zatrzymują Kaczyńskiego i wiozą do gmachu MSW. To czwarty dzień stanu wojennego, kiedy działacze opozycji są już internowani albo kryją się w podziemiu.

Cała Polska słyszała, że Kaczyńskiemu SB spreparowało teczkę

Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia wytrawny esbek kapitan Marian Śpitalniak. Podczas tej rozmowy Kaczyński nie godzi się na podpisanie deklaracji lojalności wobec reżimu i przestrzegania przepisów stanu wojennego. Składa jednak taką deklarację ustnie. A następnie mówi, że po zakończeniu stanu wojennego jest gotów spotykać się z kapitanem Śpitalniakiem, żeby go informować o niektórych sprawach. Zastrzega tylko, że takie spotkania mają się odbywać w kawiarniach.

Ta notatka i cała teczka ma status autentycznej w IPN. Sąd w wolnej Polsce uznał ją za wiarygodne źródło informacji. Treść teczki szokuje. Wynika z niej, że Kaczyński wiedział, jak wygląda współpraca z SB. W tamtych czasach istniały dwie podstawowe formy współpracy – można było zostać tajnym współpracownikiem albo kontaktem operacyjnym. Kontakt operacyjny spotkał się w kawiarniach, nie pisał sam donosów, nie spotykał się w biurach, lokalach kontaktowych. To była luźniejsza współpraca.

I co na to esbek?

Kapitan Śpitalniak zaczyna stosować wobec Kaczyńskiego taryfę ulgową, bo zakłada mu tylko kwestionariusz ewidencyjny. Taką teczkę zakładano tylko opozycjonistom nieaktywnym. Takim, którzy się zmęczyli i przestali prowadzić działalność przeciw władzy, To ludzie, których SB kontrolowała tylko rutynowo i wyrywkowo. W tej samej notatce Śpitalniak pisze, że Kaczyński - w jego ocenie - wciąż działa aktywnie w opozycji. Więc łamie przepisy na jego korzyść.

A przy tym Kaczyński wspomina, że biegał po całym mieście ze spotkania na spotkanie, a za nim grupa esbeków. Więc SB wiedziało, że on jest bardzo aktywny politycznie, A mimo to utrzymywało ten kwestionariusz ewidencyjny. Co więcej, po paru miesiącach go zamknęło, Funkcjonariusze stwierdzili, że nie ma za co ścigać Jarosława. Nagle z rzekomego byłego opozycjonisty awansował w oczach SB na lojalnego obywatela PRL. Dlaczego? Odnotujmy, jakie skutki przynosiło to, że Kaczyński biegał po mieście, mimo że za nim chodziła liczna ekipa esbeków, Kaczyński siłą rzeczy oddał wielkie usługi esbecji. Dzięki niemu poznawali mapę podziemnej Warszawy.

 

Notatka kapitana Mariana Śpitalniaka z rozmowy z Kaczyńskim 17 grudnia 1981 roku: "Kaczyński sprawiał wrażenie osoby mocno niepewnej o swój los. Bardzo często zasłaniał się przepisami prawnymi. Jego wygląd jest niedbały. Twierdził, że nie interesują go sprawy materialne, kobiety, nie zależy mu w przyszłości na posiadaniu rodziny. Ma flegmatyczne usposobienie, wygląd książkowego mola. Pozuje na myśliciela Solidarności. Mimo pewnej demonstracyjnej rezygnacji z życia, kariery stwierdzam, że jest osobą raczej ambitną. Obruszył się, gdy stwierdziłem, że pozycja jego brata Lecha jest w Solidarności znacznie wyższa od tej, którą on reprezentuje".

Czy Kaczyński kiedyś się z tego wytłumaczył?

Tłumaczył się w sposób świadczący o tym, że uważa nas za ludzi skrajnie naiwnych. Twierdził, że on tych esbeków zwalczał zapachem kadzidła. Miał taką niby-metodę, że wchodził do kościoła i zaczynał się modlić. A wtedy esbecy nie byli w stanie wytrzymać i wychodzili, bo ich złe dusze cierpiały w tym świętym miejscu. Wówczas Kaczyński - hyc, hyc - pomykał przez zakrystię drugim wyjściem na zewnątrz i gnał na tajne spotkanie. To są opowieści godne pana Zagłoby z Trylogii Sienkiewicza.

W twojej książce zaskoczyła mnie informacja o licznych podróżach Kaczyńskiego w latach 80. i 90. Wygląda na to, że on sporo świata zwiedził jak na tamte czasy, a od wielu lat kreuje się na takiego zaściankowego pana, który niczego poza Polską nie widział…

To daje Kaczyńskiemu dwie podstawowe korzyści. Po pierwsze, wyborcy PiS mocniej się z nim utożsamiają, a po drugie - my go lekceważymy. A on robi z nami co chce. Wygrywa sześć wyborów pod rząd, gdy my wierzymy, że to naiwny starszy pan. Taki, który się za chwilę potknie o własne nogi. Zatem czekamy na to potknięcie i czekamy…

Co ciebie zaskoczyło, gdy badałeś życiorys Kaczyńskiego?

Zdumiała mnie jego teczka paszportowa. Takie dokumenty z lat 80. są w IPN. A ta teczka figuruje w spisie archiwalnym Instytutu, ale powiedziano mi, że IPN jej nie przejął. To bardzo dziwne, bo IPN miał obowiązek przejąć wszystkie teczki esbeckie.

Kiedy zlikwidowano SB, teczki po niej odziedziczył Urząd Ochrony Państwa. IPN powstał w 1999 r. i zaczął przejmować teczki od UOP, a potem od ABW i AW, które zastąpiły UOP. Wszystkie te służby przekazywały esbeckie teczki IPN-owi. To nie zawsze szło składnie, ponieważ służby chciały dla siebie zachować część teczek i do dzisiaj zachowują, mimo że IPN oficjalnie występuje o ich zwrot (aczkolwiek stara się o to opieszale).

Co to znaczy, gdy dowiaduję się w IPN, że teczka Kaczyńskiego jest i ma sygnaturę instytutu, ale nie znajduje się w jego zbiorach? To znaczy, że teczka została w UOP, a potem musiała trafić do ABW. UOP tłumaczył zastrzeganie dla siebie niektórych teczek tym, że mogą być istotne dla działań służb. Chodziło głównie o ochronę danych ludzi, którzy z konfidentów SB stali się współpracownikami UOP. Zatem tak to wygląda, jakby kiedyś Kaczyński pracował dla UOP, a teraz dla ABW, która jest jej spadkobierczynią. To niezwykłe. W tej teczce musi być coś bardzo niezwykłego, czego Kaczyński albo nasze służby szczególnie się boją.

A największe zaskoczenie?

Największym zdumieniem było jednak to, że Jarosław Kaczyński przez półtora roku w latach 1989-1990 spotykał się z głównym szpiegiem KGB w Polsce, Anatolijem Wasinem. Pił z nim alkohol, wymieniał informacje, rozmawiał o wielkiej polityce. Kaczyński twierdzi, że pod koniec 1990 roku przyznał się do tego szefowi UOP Andrzejowi Milczanowskiemu, ale ten zaprzecza. To też szokujące. Lata 1989-1990 to przecież moment, w którym Kaczyński z drugoplanowego polityka staje się graczem politycznym pierwszej ligi. To moment, w którym buduje swoje imperium polityczno-biznesowe, swoją strefę wpływów. A Wasin, który wcześniej działał w Finlandii, był właśnie specjalistą od tworzenia takich imperiów.

Jak to się stało, że z autora poczytnych powieści stałeś się demaskatorem polityków prawicy?

Kiedy wybucha wojna, to pisarze i dziennikarze stają się korespondentami wojennymi. A kiedy wybucha wojna hybrydowa, związana z tak potężną infiltracją, jakiej jesteśmy teraz poddani ze strony Kremla. No cóż, to w takiej sytuacji pisarze i dziennikarze, którzy chcą pomóc Polsce, powinni zostawać dziennikarzami śledczymi.

Słyszałam, że wiąże się z tym historia z pewną prawicową księgarnią w Łodzi. Twoja była żona, a dzisiaj posłanka Hanna Gill-Piątek zdradziła mi, że pewnego dnia stanęliście przed taką witryną i żałowała, że pisarze opozycji nie piszą takich demaskatorskich książek.

Pamiętam, że wtedy kupiłem książkę Bronisława Wildsteina „Dolina nicości”. To powieść z kluczem, która w zamyśle autora miała ujawniać, jak to zdradzieckie liberalno-lewicowe elity wysysają Polskę. Tymczasem Wildstein się tam rozpisał i parę rzeczy - być może wbrew swojej woli - napisał szczerze. Jest tam trochę cennych informacji o samej prawicy, chociaż pewnie nie to było celem Wildsteina. Przy okazji gorąco pozdrawiam Hanię, z którą rozstaliśmy się dobrze. Hania to stalowa, niezłomna altruistka.

Przegrałeś z pułkownikiem Gajem za nazwanie go zwolennikiem Putina?

Pułkownik Krzysztof Gaj, słynny bohater maili Michała Dworczyka, wytoczył mi proces karny. W 2014 Gaj napisał - najpierw na Facebooku, potem na innych portalach - że popiera Putina za jego walkę z ukraińskimi faszystami. Ten proces przegrałem w pierwszej instancji. Sędzia uznał, że niesłusznie nazwałem „proputinowskim i antyukraińskim” oficera, który pisze takie rzeczy... [...] 

Dlaczego Antoni Macierewicz nie wytoczył ci procesu? Przecież oskarżyłeś go w książce o najgorsze przestępstwo – zdradę stanu?

Bo wie, że napisałem prawdę. Wie, że to nie ja go oskarżam. Nie jestem przecież prokuratorem, tylko dziennikarzem. Nie przedstawiam oskarżenia, tylko udokumentowane fakty. Jeśli ich wymowa jest oskarżycielska, to Macierewicz powinien mieć pretensję do faktów i do siebie. [...]

Po książce o Macierewiczu spotkał cię ogromny hejt. Czy nie obawiasz, że teraz może być jeszcze gorszy, bo napisałeś o wodzu prawicy?

Liczę się z tym, ale jestem już bardziej odporny na hejt. Wtedy krzyczano do mnie na ulicy, ale bywały też dziwniejsze sytuacje. Nagle ktoś podbiegał i prosił mnie o obronę przed osobą biegającą z pistoletem czy też z atrapą pistoletu... To wyglądało trochę tak, jakby młodzi chłopcy ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego dostali "zadanie szkoleniowe", żeby mnie sprowokować. Na szczęście to się skończyło, kiedy Macierewicz odszedł z MON. Natomiast hejt w internecie trwał przez wiele miesięcy i miał różne efekty. Przez pierwsze trzy lata bardzo ciężko to znosiłem, ale z drugiej strony nagonka spowodowała, że masa osób dowiedziała się o mojej książce. [...]

Zdradź nam, o kim będzie następna książka?

Znowu o Jarosławie Kaczyńskim! Książka, o której rozmawiamy, to pierwsza część, Obejmuje lata 1949-95, aczkolwiek jest pełna nawiązań do aktualności. Pokazuję w niej rzeczy, które działy się w tamtych latach, ale wciąż wywierają wpływ na teraźniejszość. Niemniej lata po 1995 roku też zasługują na dokładne opisanie, rok po roku."

Więcej: ]]>https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Polityka/Tomasz-Piatek-W-teczce-Jaroslawa-Kaczynskiego-sa-szokujace-rzeczy]]>

 

CZĘŚĆ II 

"Jarosław Kaczyński od początku demokratycznej Polski jest jednym z najważniejszych polityków. Pracował w kancelarii Lecha Wałęsy, pierwszego prezydenta wybranego w powszechnych wyborach, od lat zasiada w Sejmie, był premierem, kieruje partią, która rządzi od siedmiu lat - w tym czasie był wicepremierem do spraw bezpieczeństwa. W ostatnich latach zwykło się mówić, że to on steruje zarówno premierem, jak i prezydentem. Kim naprawdę jest Jarosław Kaczyński?

- Kiedy mówimy "Kaczyński" mamy na myśli kogoś, kto nie istnieje. On bardzo skutecznie tworzy swój wizerunek, który odbiega od rzeczywistości. A nawet dwa wizerunki - dla swoich wyznawców i swoich wrogów – mówił w TOK FM Tomasz Piątek, autor książki "Kaczyński i jego pajęczyna. Tkanie sieci 1949-1995". Jak wskazał, dla tych pierwszych, prezes PiS "jest mężem stanu, skromnym i niezłomnym, a równocześnie przenikliwym strategiem, który przewiduje wszystko z wyprzedzeniem dziesięcioletnim". Dla innych zaś jest: "starszym, zagubionym w świecie, niedołężnym panem, który się potyka o własne sznurowadła, jest śmieszny, zaściankowy, zacofany i na pewno zaraz straci władzę, bo taki jest głupi". - I tak sobie już czekamy od siedmiu lat, a on wygrywa sześć wyborów z rzędu - podkreślił w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

Według Piątka prawda o prezesie PiS-u jest jeszcze inna. - Kaczyński nie jest genialnym strategiem, ogromną większość swoich skutecznych pomysłów zaczerpnął z putinowskiej Rosji. Tu są identyczne manewry, chwyty, sztuczki i nawet hasła, które można z rosyjskiego na polski przetłumaczyć - przekonywał.

 

Wytrawny polityk czy cichy współpracownik Moskwy? "Został obsypany pieniędzmi"

Kaczyński wszedł na polską scenę polityczną w latach 1989-90 i szybko stał się politykiem pierwszoplanowym. - To są dla niego lata kluczowe. Zaczyna tworzyć podstawy swojego imperium biznesowo-politycznego: fundacje, spółki, partie. I właśnie wtedy regularnie spotyka się z głównym szpiegiem KGB w Polsce - wytrawnym wywiadowcą Anatolijem Wasinem - wspominał Piątek. I wskazywał, że szpieg działał w Polsce pod przykrywką dyplomatyczną jako pierwszy sekretarz ambasady sowieckiej.

- I ten Wasin zapraszał Kaczyńskiego do swojego mieszkania na Saskiej Kępie. Pili razem alkohol, rozmawiali o wielkiej polityce, wymieniali informacje. Oczywiście mieszkanie KGB-isty jest okablowane, wyposażone w mikrofony i kamery. To jest oczywiste, że w ten sposób sowieckie służby zdobyły porządne archiwum materiałów - ocenił pisarz i dziennikarz śledczy.

Gość TOK FM zwrócił uwagę, że "w tym samym czasie Kaczyński zostaje dosłownie obsypywany pieniędzmi".

- To są dziesiątki miliardów ówczesnych złotych. Żaden polski polityk nie mógł wówczas liczyć na takie dofinansowanie -  podkreślił Piątek. - A Kaczyński te pieniądze dostaje. I dostaje je od komunistycznego bankiera Janusza Kwanta, szefa Banku Przemysłowo-Handlowego z Krakowa. I tak się dziwnie składa, że Kwant jest w radzie nadzorczej spółki Agencja Gospodarcza, która trzyma w Polsce pieniądze z funduszy KGB, z funduszy sowieckich służb specjalnych, przerzucone do Polski, żeby wspierać postkomunistów. Ale bardzo wspiera finansowo też Kaczyńskiego i dzięki temu on to swoje imperium biznesowo-polityczne buduje - relacjonował.

"W ten sposób spełniamy marzenie Putina"

Mikołaj Lizut przypomniał, że "mitem założycielskim, w zasadzie religią współczesnego PiS-u jest zamach smoleński, czyli teza, że to Tusk razem z Putinem zamordowali prezydenta Lecha Kaczyńskiego". - Jest to mit wprost wymierzony w Rosję - podkreślił.

- On jest wprost wymierzony w Polskę - odpowiedział Piątek. Jak dodał, smoleński mit podzielił Polskę na dwa wrogie plemiona: "lemingów i wariatów smoleńskich". - Przestaliśmy ze sobą rozmawiać. I ten podział dla Rosji był niezwykle korzystny, bo osłabił kluczowy kraj na flance NATO - stwierdził.

Piątek przypomniał, że teoria spiskowa dotycząca zamachu w Smoleńsku, zbudowana jest "na niczym, udowadniana za pomocą pękających parówek, jak to robił Macierewicz". - W ten sposób spełniamy też marzenie Putina. Każdy zbrodniarz marzy, żeby oskarżono go o zbrodnię, której akurat w sposób oczywisty nie popełnił - przekonywał gość TOK FM. Argumentował, że dzięki temu Putin "wyszedł na niewinną ofiarę polskiej rusofobii". - Histeria smoleńska bardzo przeszkadzała tym Polakom, którzy próbowali ostrzegać przed Rosją w sposób racjonalny. Bo natychmiast przylepiano im gębę Macierewicza i gębę oszalałych rusofobów - wskazał.

Afera taśmowa. Marek Falenta, podsłuchy i Rosjanie

Pisarz przypomniał też o aferze taśmowej, która miała znaczący wpływ na to, jak zakończyły się wybory w 2015 roku. Przez miesiące poprzedzające wybory publikowano nagrania, których głównymi bohaterami byli politycy ówczesnego obozu władzy, czyli PO-PSL.

Już przed laty sugerowano, że sprawa ma ważny rosyjski wątek. Przypomnijmy, że niedawno "Newsweek" informował, że zanim taśmy z restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską polityką, trafiły w rosyjskie ręce.

- Spotkania z Wasinem wskazują, że Kaczyński nie ma żadnych oporów, jeśli chodzi o cichą współpracę z Moskwą. Afera taśmowa też na to wskazuje - mówił Piątek. Gość TOK FM ocenił, że prezes Prawa i Sprawiedliwości nie mógł nie wiedzieć o całej sprawie. - Kiedy Falenta przyszedł z taśmami do kierownictwa PiS pod koniec 2013 roku, Kaczyński kazał go bardzo dokładnie sprawdzić ludziom z CBA. I oni nie mogli nie zauważyć powiązań Falenty z Rosją. Kaczyński na pewno został o tym poinformowany i najwyraźniej nie powiedział: "O zgrozo, Rosja!". Tylko odetchnął z ulgą i stwierdził: "Sami swoi" - możemy z tych taśm skorzystać - podsumował Tomasz Piątek."

]]>https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103087,29106785,spotkania-ze-szpiegiem-kgb-obsypywanie-pieniedzmi-i-polityczno-biznesowe.html]]>

 

CZĘŚĆ III

[Miejsce na wnioski czytelników o metodzie Humpty-Piątek]

2
Twoja ocena: Brak Średnia: 1.9 (16 głosów)

Komentarze

  • Mafiozi z PO i związane z PO mafie - jakie w okresie mafijnych rządów PO-PSL przez lata bezkarnie obrabowały Polskę i Polaków z setek miliardów złotych - płacą za publikacje typowo bolszewickich łgarstw mających szkalować tych polskich patriotów z prawicy, którzy nie pozwalają mafiom na bezkarny rabunek Polaków.

Politruk wawel24 ze ścieroneonówki wiernie powtarza wiele z bolszewickich łgarstw preparowanych m.in. także i przez rosyjskich propagandzistów z sowieckich zbrodniczych organizacji takich jak: US, SB, WSI-FSB - wiernie służących propagandzie putinowskich zbrodniarzy.

„Z Centrum powiązanych jest wielu polityków i publicystów, wśród których większość jest znana z filorosyjskich poglądów. Spotkamy tam np. Ryszarda Oparę, założyciela portalu Nowy Ekran, wcześniej związanego z gen. Wileckim, który ubolewa nad ‘niewłaściwymi sojuszami – militarnymi i gospodarczymi’ Polski oraz nad tym, że ‘Rosja jest traktowana jako główne zagrożenie i wróg’”.

Vote up!
5
Vote down!
-2

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1648626

"Spotkamy tam np. Ryszarda Oparę, założyciela portalu Nowy Ekran, wcześniej związanego z gen. Wileckim,"

O! Tu zastosowano właśnie metodę Humpty-Piątek! Po co stosować te niesprawne logicznie argumenty, gdy Opara wprost i bez ukrywania poparł Rosję po tym, jak zaatakowała Ukrainę? Przecież to, co sam Opara pisze, wyraźnie pokazuje jego zaangażowanie na rzecz propagandy Putina, on się z tym nie kryje, wprost pisze, że popiera Putina. Więc po co mu jeszcze to wykazywać jakimś pokrętnymi, niesprawnymi logicznie pseudoargumentami? 

Vote up!
5
Vote down!
-2

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1648636

pisząc, że "po co mu jeszcze to wykazywać jakimś pokrętnymi, niesprawnymi logicznie pseudoargumentami?"

Przede wszystkim język polski... Bo co to znaczy błaźnie sformułowanie "niesprawnymi logicznie"??

Czyli błazen sam używa prymitywnych pseudoargumentów, niezgodnych z wymaganiami logiki.

Vote up!
5
Vote down!
-3

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1648641

Twoje chamstwo nie sprzyja dyskusji. Jak chce porozmawiać, to skończ najpierw jakiś kurs elementarnej kultury.

Vote up!
3
Vote down!
-4

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1648644

ci Aandy. ;)

Vote up!
5
Vote down!
0
#1648645

Cham gps65 właśnie pokazuje tu swoją niezależność od kultury...

Vote up!
3
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1648647

Wafelku, co was tak rozwścieczyło? Demaskacja "nowoczesnej strategii"? Bo w to, że cię rozwścieczyłem zaorywając wielokrotnie twoje wyjęte z... dłoni ogromniaste referaty nie wierzę. Naprzód musiałbyś cokolwiek zrozumieć. ;)

Vote up!
6
Vote down!
-2
#1648628

ale takich konfabulacji nie można przemilczeć.Zacznę od zródła "newsweek" nie informował tylko wymyślił ustami oszusta kłamstwo.To i wpisy jakoby Kaczyński w 2013 miał  wpływy w CBA :),no bez zartów.Rządziła PO ,szef CBA Wojtunik i J.K miał ich sprawdzic .Proszę o trochę powagi.

"spotkania z Wasinem wskazują, że Kaczyński nie ma żadnych oporów, jeśli chodzi o cichą współpracę z Moskwą. Afera taśmowa też na to wskazuje - mówił Piątek. Gość TOK FM ocenił, że prezes Prawa i Sprawiedliwości nie mógł nie wiedzieć o całej sprawie." - jasnowidz czy idiota odpowiedź jest oczywista.To nie tylko o nim świadczy źle ,on to mowi publicznie dla głupoli bez cienia krytyki.

 

Vote up!
6
Vote down!
-1

exTetrus

#1648630

Tak jest! To, co mówi i pisze Piątek to propaganda dla głupoli. O tym jest właśnie ta notka. Tylko że pominięto w niej to, że dokładnie taką samą propagandę dla głupoli robi polska telewizja na zlecenie Kaczyńskiego. PiS walczy z PO, PO z PiSem i obie strony, obie ich telewizje, oskarżają przeciwników o agenturalność, stosując niesprawne logicznie argumenty. Bo kierują to do głupoli. Dlatego w Polsce mamy taki syf. Dlatego mamy wojnę między partiami głównego nurtu, które w istocie mało się różną, bo wszyscy uznają i realizują najważniejsze postulaty socjaldemokracji. Wojna PiS-u z PO to wojna wewnętrzna socjaldemokracji. Zarzucają sobie wzajemnie agenturalność, bo działają jako plenipotenci postpeerelowskich służb, które agenturalność najbardziej lubią. A głupole to łykają.

Vote up!
3
Vote down!
-4

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1648637

niedosiężny szczyt dla takich propagandystów "kąfederackich" jak ty czy Wafel. Czytajcie zatem Piątka i uczcie się. Bo nawet głupole was nie łykają. ;)

Vote up!
5
Vote down!
-2
#1648638

Do autora tekstu : W argumentacji autora postu , publikacji anty-humpty , dostrzegam konotacje do tej propagandy, jakiej opluwczy poziom  prezentował niejaki Stefan Martyka z Fali 49- główny agitator komunistyczny w okresie wdrażania sowieckiej okupacji w obszarze zachodniej Polski , oraz tej już rozpisanej na sposób talmudyczny „rzeczową” propagandę , jaką publikowały w swych długich  esejach „Żołnierz Wolności” i „Trybuna Ludu” w okresie tzw. Stanu Wojennego. Obecnie jaki od tzw. transformacji:  przedstawia chazarska „Gazeta wyborcza”, czy tez komunistyczny „Przegląd”. Sporo tekstu , ale jakichkolwiek  wiarygodnych  źródeł do pisanego brak .Jedyne odwołania to do  tych iscie martykowych kolaborantów z obecnego UB-owa - chazarowa-warszafkowa! Chyba autor jest po jakimś politytrukowym  kierunku UW… Proponuję złożyć akces do pracy w telewizji niemieckiej -czyli TVN, lub der onet , zamiast zaśmiecać kolejnymi beztreściwymi martyklaliami .-ten póki co- jeszcze polski portal !   Ps. Warto też zobaczyć jak tow. Martyka skończył karierę komunistycznego agitatora!  (a i psiarnia tow. Michnika oraz jego naśladowców, też tak ma realną szansę skończyć jak i ich pierwowzór …)
Vote up!
8
Vote down!
-1

E.Kościesza

#1648631

    Chyba czas z twojej strony, zmienić nicka, na TVN 24.

Vote up!
6
Vote down!
-1

ronin

#1648634

Piątek rzeczywiście popełnia błędy logiczne. Jego wywody są logicznie niesprawne. W ten sposób można wykazać dowolną tezę. Ale dlaczego akurat Piątek został wzięty na tapetę? I dlaczego porównanie z jakimś totalnie niszowym blogerem? Przecież ta niesprawna logika jest stosowana przez wszystkich propagandystów, szczególnie tych z głównego nurtu. Dokładnie tak samo, jak Piątek wykazuje powiązania z Rosją prominentnych działaczy PiS-u, tak też główne media zarzucają agenturalność Konfederacji, PO czy Lewicy. Wszyscy w Polsce są agentami, bo za takich mają ich przeciwnicy polityczni. I wszystkie media uzasadniają to niesprawnymi logicznie argumentami — że ktoś kiedyś spotkało kogoś, kto spotkał kogoś innego, a tamten ma z kimś zdjęcie. Tą metodą można oskarżyć każdego o związki z każdym państwem. Telewizja na okrągło stosuje takie argumenty. To jest w Polsce powszechne i wszechogarniające. Nie lepiej wykazać te manipulacje tym, którzy realnie i skutecznie manipulują milionami Polaków, a nie jakimś podrzędnym propagandystom z trzeciego i setnego rzędu? 

Vote up!
4
Vote down!
-4

Pozdrowienia,

Grzegorz GPS Świderski

#1648635

Piątek to zaburzony ćpun, który żyje w ciut innym świecie, gdzie np. z faktu znajomości Macierewicza z amerykańskim senatorem ongiś lobbystą Lockheeda wyciąga wniosek o powiązaniu Macierewicza z Rosją. Bo Lockheed kupił w Rosji silniki rakietowe. ;) Agenturalność części Konfy widać po Braunie, jego wypowiedziach z gruntu osadzonych w aktualnej kremlowskiej propagandzie a także fotach ze Spiridonowem. Nie pitol zatem Giepiesiku, że obie strony są równe.

Vote up!
6
Vote down!
-2
#1648639

    Podstawowy wyjący slogan propagandzistów lewizny, "PIS i PO to samo zło". Zryte berety przez TVNy i inne niszowe lewackie brukowce. Jak z kapelusza wyciągają koszmarne tuzy idiotów.

Vote up!
5
Vote down!
-2

ronin

#1648642

Być może Humpty'ego też. Potrafimy drzeć koty aż moja pro Animals dusza wyje  również rozdarta sprzecznościami.

Ale wiem jedną rzecz: Pan Piątek ma możliwość zajmowania się pisarstwem " na pełny etat ".

Ten drugi nie. Bo jednocześnie walczy z Godzillą( nie Smokiem Eustachym :) ZUS- owską. Czyli robi coś autentycznie pożytecznego. Proszę to zważyć w sumieniu.

Vote up!
4
Vote down!
0

brian

#1648650

nie jest "pisarstwo"...

Podstawowym zadaniem tego atypolskiego śmiecia i propagandzisty jest rozpowszechnianie łgarst i szkalowanie polskich patriotów, którzy nie pozwalają mafijnemu PO i mafiom z bolszewickiego UE na bezkarny rabunek i Polski i Polaków.

I właśnie za to mu płacą...

Vote up!
5
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1648651