To nie CO2 zmienia klimat a klimat decyduje o ilości CO2

Obrazek użytkownika 35stan
Świat

W związku z trwającym obecnie kryzysem energetycznym, towarzyszącym kryzysowi pandemicznemu COVID-19 i przygotowaniom KE do wprowadzenia pakietu Fit for 55, warto przypomnieć opracowanie polskich naukowców z 2011 roku, protestujących przeciwko pakietowi klimatycznemu UE i wprowadzonemu mechanizmowi handlu certyfikatami do emisji CO2(system EU-ETS), będącemu wielkim geszeftem globalistów i elementem projektu Wielkiego Resetu oraz NWO, zapisanym w ONZ - owskich agendach: 

- Agendy 21 z 1992 roku

- Agendy 2030 z 2015 roku

 

"Protest polskich naukowców przeciwko wprowadzeniu pakietu klimatycznego."

 

Przyjęty w Unii Europejskiej pakiet energetyczno – klimatyczny w celu ograniczania emisji dwutlenku węgla i handlu uprawnieniami do jego emisji jest nieuzasadnionym i nieroztropnym programem. Sztuczna regulacja CO2 jest bardzo kosztownym oraz antygospodarczym działaniem ograniczającym zastosowanie tańszych technologii i może wywołać bardzo głęboki kryzys gospodarczy.

Program pakietu klimatycznego jest sprzeczny z przyjętym Traktatem lizbońskim. Polska podpisała Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską oraz Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w którym zobowiązała się popierać rozwój możliwie najwyższego poziomu wiedzy swojego narodu przez szeroki dostęp do edukacji oraz stałe uaktualnianie wiedzy.

Do takiego rozwoju powinna dążyć i najwyższego poziomu wiedzy swojego narodu bronić.

Polska posiada ok. 9 mln ha lasów które potrzebują rocznie do swojego wzrostu ponad 3,2 mld ton CO2.

Brakuje do pełnego wzrostu naszych lasów co najmniej 300 mln ton a nawet 500 mln ton tego życiodajnego gazu.

Program Unii Europejskiej ogranicza nam antropogeniczną (pochodzącą z przemysłu) roczną produkcję dwutlenku węgla w ilości 280 mln ton.

Za każdą dodatkową tonę emisji dwutlenku węgla ponad wyznaczony limit tj. 208 ton, będziemy płacić już 20 Euro.

Roczne koszty wprowadzenia programu klimatycznego dla Polski szacowane są obecnie na kwotę 5 - 15 mld zł i będą wzrastały.

W przyszłości planuje się jeszcze zmniejszenie wyznaczonego nam teraz limitu.

Dlaczego więc musimy wprowadzać program ograniczania dwutlenku węgla ze szkodą dla naszych lasów oraz pól uprawnych i jeszcze za to słono płacić?

CO2 jako składnik powietrza atmosferycznego (makroelement) jest naturalnym nawozem niezbędnym światu roślinnemu.

Prowadzone przez wiele lat badania potwierdziły, że na obszarach zielonych (w tym na terenach rolniczych) brakuje dwutlenku węgla. Intensywność rozwoju biosfery poprzez wzrost flory uzależniona jest od ilości CO2 w powietrzu, podstawowego czynnika hamującego (lub przyśpieszającego) wzrost roślinności w procesie fotosyntezy.

Do budowy każdej rośliny potrzebne jest ponad 55% pierwiastka C w przeliczeniu na suchą masę.

Cała ta ilość budulcowego pierwiastka C pochodzi wyłącznie z dwutlenku węgla zawartego w powietrzu.

Na terenach zielonych szczególnie w okresie intensywnego wzrostu roślinności (w maju) oraz w dniach słonecznych w godzinach południowych przy dostatecznej wilgotności gleby, występuje deficyt dwutlenku węgla.

W celu zwiększenia przyrostu objętościowego masy roślinnej wskazane jest zwiększenie ilości CO2 w powietrzu.

Dla przykładu, w celu zintensyfikowania upraw szklarniowych dostarcza się do pomieszczeń dodatkowo większe ilości tego gazu.

Zwiększając ilość CO2 zwiększamy dwu – trzykrotnie intensywność przyrostu masy uprawy roślinnej.

Dlatego zmniejszając ilości dwutlenku węgla ograniczamy rozwój świata roślinnego.

W jakim więc celu wprowadzać ogromnie kosztowne działania gospodarcze zmierzające do ograniczania emisji, które po pierwsze nie przyniosą efektu w postaci zmniejszenia ilości dwutlenku węgla nawet o jedną dziesiątą procenta w atmosferze, po drugie niewielkie zmniejszenie będzie działaniem na pewno ze szkodą dla świata roślinnego.

Na jakiej podstawie niektórzy twierdzą, że zwiększyła się zawartość dwutlenku węgla w atmosferze?

Nadal brakuje wiarygodnych dowodów pomiarowych ilości CO2 na całej powierzchni i prostych metod ich weryfikacji .

Skład chemiczny atmosfery okołoziemskiej - makroskładniki: azot 76 - 78 % tlen 19-21 % CO2 0,2 - 0,4 % oraz argon i inne gazy razem 1,0 – 2,5 % w aglomeracjach miejskich obserwuje się zwiększoną ilość pyłów 0,5 – 1,5 %.

Informacje na temat globalnego wzrostu ilości CO2 w atmosferze okołoziemskiej są mało precyzyjne i dlatego nieprawdziwe ponieważ nie mamy dostatecznej ilości pomiarów składu powietrza atmosferycznego na różnej wysokości i szerokości oraz długości geograficznej troposfery (troposfera 10 km stratosfera 80 km jonosfera 100-200 km).

Pełnych badań w jednym czasie na całym obszarze i przestrzeni troposfery okołoziemskiej nigdy nie przeprowadzono.

Pełnej diagnozy przyrostu dwutlenku węgla w całej przestrzeni nie są w stanie wykonać razem wzięte wszystkie laboratoria badawcze na świecie przy tak niewielkich wahaniach ilościowych, rzędu jeden, dwa promile.

Np. w jednym punkcie na powierzchni Ziemi dokonano pomiaru zawartości dwutlenku węgla i stwierdzono, że koncentracja CO2 osiągnęła: (cytat) „rekordowo wysoki poziom 387 ppm”, gdyż wcześniej w innym punkcie stwierdzono ilość na poziomie 286 ppm, czyli z 0,28 % wzrosło do 0,39 %. Niewielka różnica ilościowa i trudna do weryfikacji dla całego globu.

Dwutlenek węgla jako makroelement powietrza atmosferycznego jest najcięższy z wymienionych trzech makroskładników.

W związku z tym będzie koncentrował się bliżej powierzchni skorupy ziemskiej.

Będąc gazem ulega większej dyfuzji i dlatego może występować w dużym rozproszeniu w wyższych strefach przestrzeni troposfery.

Gdy osiągnie temperaturę minus 12°C zamieni się w ciecz a następnie w lód, z wyższej opadnie w niższą strefę.

Rozproszony dwutlenek węgla w ilości poniżej pół procenta w strefie okołoziemskiej powietrza atmosferycznego jest efektem procesów spalania (utleniania) - przemian energetycznych zachodzących w organizmach żywych biosfery.

Przyroda i fauna jest głównym źródłem zasilania powietrza atmosferycznego w dwutlenek węgla, a flora jest jego konsumentem.

W bilansie globalnym antropogeniczna ilość CO2 ma co najwyżej znaczenie śladowe.

Natomiast głównym źródłem energii cieplnej jest promieniowanie słoneczne.

Antropogeniczna produkcja dwutlenku węgla jako efekt działalności gospodarczej człowieka - polegająca na spalaniu głównie atomów węgla we wszystkich rodzajach paliw i przekładająca się na wzrost ciepła na powierzchni Ziemi - jest znikoma.

Suma rocznej ilości energii cieplnej pochodzenia antropogenicznego jest ponad stukrotnie mniejsza od ilości energii słonecznej docierającej do powierzchni Ziemi, tylko w ciągu jednej doby.

Te niewspółmierne wielkości świadczą, że działalność człowieka nie ma żadnego wpływu na zjawiska przyrodnicze, gdyż ilość ciepła docierającego ze słońca jest 40 tysięcy razy większa od ilości ciepła powstałego ze spalania węgla (łącznie ze wszystkich rodzajów paliw).

Niektóre ośrodki badawcze podają, że jest nawet 200 tysięcy razy większa i zależy od szerokości geograficznej punktu pomiaru.

Ilość ciepła dostarczanego z głębi Ziemi również przekracza ilości energii cieplnej uzyskanej ze spalania wszystkich kopalnych surowców energetycznych.

Sztuczne ograniczanie emisji jest więc bezcelowe, skoro przyroda może to uczynić bardziej intensywnie (tak zwiększyć jak i zmniejszyć ilości CO2), i zniwelować każdy wysiłek regulacyjny człowieka.

To ilość ciepła docierająca ze słońca decyduje o klimacie oraz wzroście biosfery i ma decydujący wpływ na ilość CO2 w powietrzu atmosferycznym, a nie odwrotnie.

CO2 jest gazem obojętnym, bezbarwnym i bezwonnym, w powietrzu atmosferycznym obecny jest w niewielkiej ilości (poniżej 0,5 %) w postaci rozproszonej.

Obecność tego składnika w powietrzu nie ma wpływu na jakość przenikania promieni słonecznych przez atmosferę (nie zmienia w sposób znaczący własności powietrza atmosferycznego), jak również ilość dwutlenku węgla w powietrzu nie zwiększa dawki energii słonecznej i absorpcji jej przez powierzchnię skorupy ziemskiej w porównaniu z np. tlenem atmosferycznym.

Antropogeniczna produkcja dwutlenku węgla jest wielokrotnie mniejsza od naturalnej emisji CO2 (procesy biologiczne, oceany, wulkany, np. świat owadów produkuje dużo więcej niż przemysł).

Należy pamiętać, że na powierzchni Ziemi były już okresy bardzo zimne (zlodowacenia) jak również były też bardzo gorące i wilgotne (np. w karbonie, w trzeciorzędzie).

Zawartość CO2 w powietrzu zmieniała się jak dowodzą też rdzenie lodowe z Antarktydy.

W historii człowieka notowano znaczne wahania klimatu, tak ocieplenie jak i oziębienie w XVI wieku (zamarzanie Bałtyku), czy np. z początkiem XVIII (wymarzanie lasów w Polsce).

Zmiany klimatu w przeszłości były znacznie bardziej radykalne niż obecnie i na pewno nie zostały spowodowane działalnością człowieka.

Obserwowane w ostatnich latach anomalie pogodowe i powstające trąby powietrzne wynikają bardziej ze wzrostu urbanizacji i zabudowy terenów zielonych: betonem, asfaltem, szkłem, żelazem i innymi metalami.

Pochłanianie energii słonecznej na terenach zurbanizowanych zamieniane jest we wzrost temperatury nagrzewanej materii.

Na tych obszarach zwiększona absorpcja promieni słonecznych zamieniana jest w ciepło, które jest rzeczywistą przyczyną anomalii pogodowych.

Powstawanie lokalnych dużych różnic temperatury wywołuje opisany efekt atmosferyczny.

Na terenach zielonych (lasy, pola uprawne), których jest co raz mniej, energia słoneczna pochłaniana w procesie fotosyntezy zamieniana jest we wzrost objętościowy świata roślinnego, a nie w ciepło i wyższą temperaturę otoczenia.

Efekt cieplarniany powstaje na obszarach zabudowanych i nie ma żadnego związku z ilością CO2 w powietrzu atmosferycznym.

Czy mamy obecnie do czynienia z ociepleniem klimatu czy z oziębieniem, opinie są podzielone. Odpowiedz na to pytanie nie jest możliwa gdyż wymaga dokładnej analizy dłuższego przedziału czasowego (czasokres 100 – 1000 lat).

Nikt tego jeszcze nie dokonał. Krótki okres pomiarowy nie daje pewnych podstaw to tworzenia w pełni wiarygodnych modeli zmian termicznych na powierzchni Ziemi.

Wzrost średniej temperatury rocznej o pół stopnia Celsjusza w ostatniej dekadzie nie daje podstaw do twierdzenia, że za 40 lat średnia roczna temperatura wzrośnie o dwa stopnie i nastąpi totalna zmiana klimatu.

Z geologii historycznej wiemy, że są to zjawiska cykliczne na które człowiek nigdy nie miał wpływu. Z analizy okresów interglacjalnych wynika, że znajdujemy się w końcowym etapie ostatniego, i dopiero za ok. 10.000 – 20.000 lat przewidywane może być kolejne zlodowacenie.

Nie ma nawet jednego dowodu ani jakiejkolwiek przesłanki, że przyrost ilości CO2 powoduje ocieplenie klimatu.

Wpływ wzrostu ilości dwutlenku węgla na ocieplenie klimatu jest zerowy.

Natomiast obniżenie ilości dwutlenku węgla mogłoby zagrozić wzrostowi biosfery i życiu biologicznemu na Ziemi.

Nie nadmiar tego gazu jest zagrożeniem a brak jego może zmniejszyć przyrost biomasy i zahamować rozwój życia biologicznego.

Dopóki w skorupie ziemskiej będzie miejsce dla biosfery, dopóty o ilości CO2 będzie decydowała przyroda pobudzana energią słoneczną.

Geosystem współzależności procesów zachodzących w litosferze, hydrosferze, atmosferze i biosferze reguluje zawartość CO2 - makroskładnika atmosfery. Ilość energii słonecznej decyduje o klimacie a ten o ilości CO2 w powietrzu, a nie odwrotnie.

Traktowanie więc dwutlenku węgla jako czynnika odpowiedzialnego za ocieplające zmiany klimatyczne jest wyraźnie informacją fałszywą i pod względem ekonomicznym wielce szkodliwą.

Ograniczanie ilości CO2 (jak widać na przykładzie polskich lasów i produkcji rolniczej) jest równocześnie działaniem na rzecz hamowania rozwoju przyrody i wzrostu biosfery.

Zdecydowanie bardziej racjonalne uzasadnienie niewielkich wahań klimatycznych (czy zmienia się w kierunku ocieplenia czy oziębienia dziś nikt w sposób autorytatywny nie może potwierdzić) leży w potężnym czynniku, jakim jest energia słoneczna dopływająca do powierzchni globu i zmieniająca się w zależności od przemian na Słońcu (zmiany aktywności) oraz w geometrii układu Ziemi względem Słońca.

Niewielkie tutaj zmiany mogą powodować bardzo duże zmiany w ilości przesyłanej energii, która decyduje o klimacie i może wywoływać między innymi tak zwany efekt cieplarniany.

Wprowadzony w Unii Europejskiej pakiet energetyczno – klimatyczny na podstawie średniej temperatury rocznej wprowadza regulację ilościową dwutlenku węgla i jest przykładem mylenia skutku z przyczynami na które to zjawiska przyrodnicze człowiek nie ma wpływu.

Dlatego też cały program polegający na redukcji antropogenicznej ilości CO2 jest nieracjonalnym oraz nierozsądnym działaniem nie opartym na wiedzy naukowej i sprzecznym z zasadą zrównoważonego rozwoju na rzecz ochrony środowiska naturalnego.

Podstawowym i głównym źródłem ciepła na Ziemi jest energia promieniowania słonecznego.

Dzięki tej energii zachodzą zjawiska fizyko – chemiczne w atmosferze i zostaje zamieniona ona na inne rodzaje energii w różnych, często bardzo złożonych procesach termodynamicznych.

Energia promieniowania słonecznego docierającego do atmosfery ziemskiej jest dosyć dokładnym odwzorowaniem promieniowania ciała doskonale czarnego o temperaturze 5900 °C.

Niewielka różnica wynika ze zjawisk zachodzących w atmosferze okołosłonecznej.

Promieniowanie słoneczne docierające do atmosfery ziemskiej ulega pochłanianiu (absorpcji), rozproszeniu i odbiciu.

Rozpraszanie przebiega w różnych kierunkach, i zależy od długości fali.

W kierunku poprzecznym najsilniej jest rozpraszane promieniowanie o krótkich długościach fali, a więc ultrafioletowe i niebieskie, stąd obserwowana barwa nieba.

Odbicie następuje głównie od dużych cząstek pary wodnej (warstwy chmurowej) oraz w zależności od długości padającej fali świetlnej.

Pochłanianiu (absorpcji) ulega głównie promieniowanie ultrafioletowe i część widzialna widma światła słonecznego.

Całkowita ilość odbitego promieniowania od powierzchni Ziemi oraz od atmosfery łącznie z rozproszeniem w przestrzeń kosmiczną, do ilości padającego promieniowania całego widma słonecznego wynosi około 0,3 i nosi nazwę albedo Ziemi.

Do powierzchni skorupy ziemskiej dociera więc ok. 70% promieniowania słonecznego.

Średnie promieniowanie słoneczne E na zewnątrz atmosfery wynosi 1390 W na metr kwadratowy (1438 W/m² w perihelium, 1345 W/m² w aphelium). Ilość promieniowania docierającego do górnych warstw atmosfery od planet układu słonecznego, księżyca, gwiazd i obiektów nieba jest milion razy mniejsza od promieniowania słonecznego i dlatego może nie być brana pod uwagę.

Należy tutaj wspomnieć o energii cieplnej wnętrza kuli ziemskiej.

Jądro Ziemi jest rozgrzane wskutek rozpadu pierwiastków radioaktywnych, a także wskutek ciśnienia będącego rezultatem sił grawitacyjnych.

Ilość ciepła wnętrza Ziemi która dociera do powierzchni jest znikoma w porównaniu z energią słoneczną.

Ocenia się ją na około jedną tysięczną kalorii na metr kwadratowy powierzchni w ciągu 1 sekundy, i w przeciwieństwie do zwielokrotnionej ilości energii słonecznej jest ona niewielka.

Mówiąc inaczej, ilość energii promieniowania słonecznego dziesięć tysięcy razy przekracza promieniowanie pochodzące z powierzchni Ziemi.

Tę wielkość można byłoby również pominąć w bilansie energetycznym gdyby nie fakt, że ilość ciepła pochodzącego z wnętrza Ziemi jest wielokrotnie większa od ilości ciepła uzyskanego ze spalenia wszystkich razem surowców energetycznych wydobywanych przez przemysł górniczy na świecie.

Zestawienie tych danych przybliża nam wielkość skali zjawiska i daje możliwości porównawcze.

Dokonując więc bilansu cieplnego na powierzchni Ziemi należy stwierdzić, iż liczącą się i jedyną miarodajną energią jest wyłącznie moc promieniowania słonecznego.

Gazowa otoczka Ziemi w postaci powietrza atmosferycznego ma zasadnicze znaczenie w przekazywaniu energii słonecznej do powierzchni Ziemi, jak też oddawaniu ciepła przez Ziemię w przestrzeń kosmiczną.

Pomiary wykazują duży stopień jednorodności powietrza atmosferycznego w odniesieniu do jego podstawowych składników w warstwie do wysokości 50 km.

Głównym czynnikiem transportu poszczególnych składników powietrza podlegających dyfuzji jest ciśnienie umożliwiające powstawanie pionowych kanałów transmisji.

W strefie powyżej 50 km zaczynają się procesy dysocjacji i rekombinacji molekuł gazów atmosferycznych prowadzące do lokalnych zmian w składzie atmosfery pod wpływem promieniowania słonecznego.

Promieniowanie energii z powierzchni Ziemi odpowiada prawie dokładnie promieniowaniu ciała doskonale czarnego o temperaturze 270° – 280°K.

Cała energia tego promieniowania przypada na obszar dalekiej podczerwieni w zakresie widmowym od 5 µm, z maksimum ok. 13 µm.

Wypromieniowywanie części energii z powierzchni Ziemi w przestrzeń kosmiczną, bez przeszkód jest możliwa poprzez tzw. okno atmosferyczne, w przedziale widmowym od 8 µm do ok. 12 µm.

Jest to przedział wolny od pasm absorpcyjnych głównych składników atmosfery, w tym również dwutlenku węgla. Ilość CO2 w powietrzu nie wpływa na ilość promieniowania energii w tym zakresie widmowym.

Nie należy tutaj pominąć ważnego zjawiska polegającego na zdolności utrzymywania przez atmosferę prawie stałej temperatury.

Wypromieniowywanie energii z powierzchni Ziemi odbywa się wyłącznie poprzez kolejne warstwy atmosfery od najniższej aż do przestrzeni kosmicznej, zarówno w kierunku warstwy leżącej wyżej jak i w kierunku powierzchni Ziemi.

Dlatego znaczna część energii wypromieniowanej przez Ziemię wraca do niej z powrotem.

Powoduje to, że temperatura Ziemi ustala się na pewnym określonym poziomie, bardziej stabilnym niż zachodziło by to przy braku atmosfery.

Dzięki temu temperatura na Ziemi podczas nocy nie spada do temperatur bliskich przestrzeni kosmicznej.

Efekt ten, polegający na dużej przezroczystości atmosfery dla promieniowania słonecznego i dużej nieprzezroczystości dla podczerwonego promieniowania Ziemi, nazywa się (niesłusznie) efektem inspektowym lub efektem cieplarnianym, poprzez analogię do procesu podnoszenia temperatury w szklarniach.

Podwyższenie ilości dwutlenku węgla w powietrzu nie wpływa na ilość przesyłanej energii i nie ma również wpływu na wyżej wymienione zmiany temperaturowe.

Obecna ilość CO2 absorbuje energię promienistą w zakresie długości fali charakterystycznej dla pasm dwutlenku węgla.

Zwiększona nawet wielokrotnie ilość CO2 w powietrzu nie spowoduje dodatkowej absorpcji energii.

Podstawowym źródłem azotu, tlenu, i dwutlenku węgla są procesy fotosyntezy i przemiany materii.

Okołoziemska strefa powietrza atmosferycznego umożliwia nieustającą wymianę tlenu i dwutlenku węgla między ludźmi i całym światem zwierzęcym z jednej strony a światem roślinnym z drugiej.

W organizmach żywych (fauny), wykształcił się enzym nazwany cytochromem c, o specyficznym działaniu biochemicznym – jest on niezbędny do pochłaniania tlenu w procesie oddychania wewnętrznego organizmu.

Cytochrom c jest więc enzymem oddechowym którego swoiste działanie polega na pośrednictwie w przekazywaniu do wnętrza komórki tlenu dostarczanego przez krew.

W procesie tym wydalany jest dwutlenek węgla jako produkt przemian energetycznych.

Natomiast w świecie roślinnym komórki zawierają chloroplasty i swą zieloną barwę zawdzięczają zawartości chlorofilu.

W chloroplastach zachodzi proces przemiany materii zwany fotosyntezą i różni się zasadniczo od przemian zachodzących u zwierząt i ludzi.

Chloroplasty pośredniczą we wchłanianiu energii promienistej Słońca i wykorzystują ją jako źródło siły do budowy materiału organicznego z wody i dwutlenku węgla czerpanego z atmosfery.

W procesie tym uwalniany jest tlen.

Należy tutaj wspomnieć o znaczeniu tego zjawiska w biosferze ze względu na to, że są jedynymi organizmami żyjącymi na Ziemi, które potrafią budować kompleksowo związki organiczne takie jak: białko, skrobię, tłuszcze i np. celulozę, ligninę.

Wytwarzana w ten sposób roczna produkcja substancji organicznych (flory) oceniana jest na ponad 200 miliardów ton.

Spalanie natomiast materii energetycznej w organizmach żywych fauny powoduje emisję CO2 i ubytek tlenu w atmosferze, który jest filtrem promieni słonecznych.

Pozyskany w ten sposób dwutlenek węgla zostaje zagospodarowany do wytworzenia większej masy organicznej (flory), uwalniając jednocześnie tlen.

Samoregulujący proces sprzężenia zwrotnego w biosferze przywraca stan równowagi w powietrzu atmosferycznym i stałości składu jego podstawowych składników, który tworzony był przez wiele milionów lat w różnych złożonych procesach ewolucyjnych.

Opisana powyżej przemiana materii ukształtowała skład powietrza atmosferycznego Ziemi.

Uwolniony w procesie fotosyntezy tlen jest skutecznym filtrem energii promieniowania słonecznego.

Tlen ogranicza ilość docierającej energii słonecznej i ustala proces fotosyntezy na określonym poziomie, a tym samym ogranicza zawartość tlenu w atmosferze.

Samoregulujący charakter tego procesu doprowadził do tego, że udział tlenu w atmosferze ustalił się z dużą dokładnością na pewnej określonej wielkości.

Zjawisko tego sprzężenia zwrotnego nazwano „efektem Ureya” na cześć amerykańskiego chemika Harolda Ureya, laureata nagrody Nobla, za odkrycie tego mechanizmu zachowywania się atmosfery ziemskiej.

Przyroda posiada mechanizmy ochronne zapewniające stałość składu powietrza atmosferycznego, w istniejącym geosystemie współzależności procesów zachodzących w litosferze, hydrosferze, atmosferze i biosferze.

Ilość energii słonecznej docierającej do Ziemi jest czynnikiem warunkującym wysokość temperatury na powierzchni globu i tworzeniem się klimatu.

Gdyby nawet zawartość CO2 znacznie się zwiększyła, to nie miałoby wpływu na zwiększenie temperatury na Ziemi.

Proces spalania paliw stałych, płynnych i gazowych w wyniku działalności człowieka emituje dwutlenek węgla, tylko jego ilość w porównaniu z ilością pochodzącą ze świata ożywionego i nieożywionego jest minimalny i nie ma wpływu na przyrost ilości w atmosferze.

Obserwacje geologiczne i glacjologiczne wskazują bowiem, że od prawieków najpierw klimat się ogrzewał, a dopiero potem wzrastał poziom CO2 w atmosferze.

Tak się dzieje, ponieważ CO2 gorzej rozpuszcza się w wodzie o wyższej temperaturze, cieplejszy ocean (jest w nim 50 razy więcej CO2 niż w atmosferze) powoduje zatem większe wydychanie tego gazu do atmosfery.

Niepokój mogą budzić natomiast procesy w wyniku których następuje wypuszczanie do atmosfery związków do tej pory w niej nie występujących lub wpływających na zmniejszenie procesów fotosyntezy w skali globalnej.

Przykładem może być zanieczyszczenie wód oceanicznych ropą naftową, które pogarszają warunki rozpuszczania CO2 w wodzie i tym samym ograniczają procesy fotosyntezy mające wpływ na zmiany klimatu.

Ignorowany jest zupełnie fakt potwierdzony empirycznie, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla wszystkich gatunków roślin, niż zawartość niska.

Flora oczywiście sprzyja faunie i warunkuje jej życie na Ziemi oraz wzajemnie na siebie oddziaływują.

Życie człowieka bez przyrody ożywionej byłoby niemożliwe.

Niska zawartość dwutlenku węgla w powietrzu atmosferycznym ogranicza wzrost świata roślinnego.

W jakim więc celu wprowadzać bardzo kosztowny system gospodarczy ograniczający emisję dwutlenku węgla, gazu „życia” koniecznego przyrodzie.

 

Opracowali: dr inż. Edward Przybysz & mgr inż. Wiesław Klimek

 

Jako ilustrację do wywodów polskich naukowców na temat cyklicznych zmian temperatury i stężenia CO2 w ziemskiej atmosferze, można przywołać wyniki badań rdzeni lodowych Antartydy z okresu 450 tys.  lat w historii Ziemi.

Widać na nim, że powstanie i rozwój naszej ludzkiej cywilizacji był możliwy od około 10 tys. lat(okres w historii Ziemi nazywany Neolitem), gdy stężenie CO2 w atmosferze osiągnęło wartość około 260 ppmv ekwiwalentu CO2 i dalej, z wahaniami rosło.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

https://cire.pl/filemanager/Zalczniki%20stron%20tekstowych/103891b3a228d3d13bdc985a44b9af0c2ec55811c32f8bd9f1820f93c6e32b55.pdf

 

Opracowali:

dr inż. Edward Przybysz & mgr inż. Wiesław Klimek

Vote up!
4
Vote down!
0
#1640819

W tekście podałem  autorów opracowania.

 

Vote up!
6
Vote down!
0
#1640821

Zgadza się 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1640824

choć zapewne wielu czepnęłoby się jakichś szczegółów. Dla mnie charakterystyczną właściwością poglądów na ten temat jest, że lewactwo twierdzi że jest katastrofalne ocieplenie klimatyczne, a prawica - że go nie ma. To szczególny i godny uwagi podział wynikający zapewne z akceptowanych źródeł infornacji. Ale prawda jest i musi być jedna. W największym skrócie: o  środowisko powinniśmy dbać aby go nie zniszczyć. Bo ma prawo do istnienia. Bo jest naszym środowiskiem które na to zasługuje. Jest dobrem które należy szanować.  Ale bzdury o katastrofalnym ociepleniu klimatycznym, to tezy wprowadzone chyba jeszcze przez bolszewizm w czasie zimnej wojny. Bez podstaw. Coś, jakby Zachód miałby się zabić własną pięścią. Na skutek kilkukrotnego zwiększenia kosztów pozyskania energii, a jeśli już to tylko czystej i odnawialnej. To oznacza głęboki kryzys ekonomiczny a więc też kryzys rozwoju ekonomicznego Zachodu wobec radosnego rozwoju państw komunistycznych.

Pozdrawiam

Honic

Vote up!
5
Vote down!
0
#1640828

Patrząc na ten wykres zmian temperatur , stężenia CO2 i pyłów  w atmosferze w ciągu tych około 450 tys. lat i zauważając cykliczność tych zmian i wahań tych parametrów w zakresie kolejnych cykli, to raczej należałoby się przychylać do opinii tych naukowców, którzy uważają, ze Ziemię czeka w dalszej perspektywie raczej zmierzanie ku oziębianiu klimatu a nie ocieplaniu, choć jak wspomniałem, mogą w ramach tego cyklu zdarzyć się wahania powodujące okresowe wzrosty temperatury powodujące problemy na Ziemi, jak te sprzed około 7.5 lat, kiedy wg  Boba Ballarda, słynnego badacza głębin, który wsławił się tym, że w 1985 roku odnalazł słynnego "TITANIKA" zatoniętego w 1912 roku, zdarzył się biblijny potop, czyli podniesienie poziomu wód  Morza Śródziemnego i przedarcie się do Morza Czarnego, gdy Morze Czarne było słodkowodnym jeziorem.

Potop potopem, ale ludzkość przetrwała i gdyby przydarzyło się to w przyszłości, czego wykluczyć nie można, to też przeżyje.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1640829

nadmiernej wagi do tego co stwierdzono w sprawie ewentualnych wahań klimatu w nieodległej przeszłości gdy dla mnie jest istotnym problemem, jaką metodą tak dokładnie określono ilość CO2 w neolicie i jak ją skorelowano z temperaturą. Sądzę że tak dokładne wyniki to oszustwo albo nadużycie. Nie znam takiej wiarygodnej metody. To wygląda na jakieś manipulacje. Jak nie intelektualne, to ideologiczne. Inna sprawa: klimat w przeszłości. Nie mówię o czasach niedawnych ale np. o kilkunastu milionach lat temu. Na obszarze Polski żyły w tym czasie korale. Na przykład gatunek Flabellum. Wymagały wybitnie ciepłego klimatu; powiedzmy że takiego jak W Morzu Czerwonym czy na Karaibach. Nie tylko wtedy: korale, jako wskaźnik klimatu wybitnie ciepłego występowały na obszarze Polski wielokrotnie, także w czasach rozwoju dinozaurów i znacznie wcześniej. Były też epoki lodowe; najbardziej znaną jest ta z Gondwany, obejmująca czas późny dewon-póżny perm i oczywiście czwartorzędowa. To świadectwa tego co się działo w dłuższym okresie czasu, niezależnie od ludzi, którzy do całkiem niedawna a może i do teraz nie mieli żadnej możliwości wpływania na klimat i inne takie. A klimat zmieniał się i tak, tyle, że z innych przyczyn, w innym czasie i w innym rytmie.  

Ballard: nie kwestionuję jego zasług, Ciekaw jestem tylko skąd wziął liczbę 7,5 tys. lat? To nie jest wbrew pozorom takie proste. Może korzystał z czyichś jeszcze rezultatów badań? A może popuścił wodzów fantazji?
Honic

Vote up!
1
Vote down!
0
#1640834

"....dla mnie jest istotnym problemem, jaką metodą tak dokładnie określono ilość CO2 w neolicie i jak ją skorelowano z temperaturą."

Tymi problemami zajmuje się "paleoklimatologia", czyli  badanie klimatu Ziemi w okresie sprzed instrumentalnych pomiarów temperatury, która  wykorzystuje dowody pośrednie (w tym badania rdzeni lodowych, słojów drzew i izotopów tlenu) do określania przeszłego klimatu naszej planety, w tym temperatury i wilgotności, a także składu atmosfery.

Pytasz: "jaką metodą tak dokładnie"

Wyniki tych badań, to nie są dane w 100% pewne, ale są wynikiem symulacji, w tym symulacji komputerowych, czyli przybliżone do rzeczywistych z określonymi wahaniami błędów..

Vote up!
2
Vote down!
0
#1640842

"Ballard: nie kwestionuję jego zasług, Ciekaw jestem tylko skąd wziął liczbę 7,5 tys. lat? To nie jest wbrew pozorom takie proste. Może korzystał z czyichś jeszcze rezultatów badań? A może popuścił wodzów fantazji?"

Może do tego stwierdzenia zainspirowały go te wyniki badań rdzeni lodowych:

a może historia Atlandydy, której zatopienie jako pierwszy opisał Platon a jedynym źródłem informacji o Atlantydzie są dialogi Platona (427–347 r. p.n.e.) Timajos oraz Kritiasz, które napisał w 360 r. p.n.e.

Datował jednak to wydarzenie nieco wcześniej niż Ballard, bo  na 9000 lat przed okresem, w którym żył Solon, czyli ok. 9600 lat p.n.e., czyli około 11600 lat temu.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1640844

Jest JEDYNYM czynnikiem mającym wpływ na ziemski klimat.

Czy mamy ciepło czy mamy zimno. Czy jest globalne ocieplenie, czy globalne ochłodzenie. Wiedziałem już o tym dziesiątki lat temu. Pamiętam mieliśmy od niedawna telewizor w domu. Pierwszy telewizor. Miałem może wtedy15 lat. Dziś już mi wskoczył siódmy krzyżyk. Pamiętam ten dzień, gdy przyszedłem późnym popołudniem do domu z podwórka. 

W TiVi zaczynał się ciekawy program. Był to mianowicie wykład jakiegoś wybitnego naukowca, starszego pana, na temat właśnie globalnego "ocipienia". Tenże profesor przytaczał naukowe dowody na temat swoich wniosków w tej ważnej sprawie. Nie pamiętam tych faktów, które przytaczał, ale zapamiętałem raz na zawsze parę zdań z niezwykle interesującego wykładu.

- Pierwsze zdanie to zdanie mówiące, że JEDYNYM CZYNNIKIEM MAJĄCYM WPŁYW NA OCIEPLENIE, CZY OCHŁODZENIE ZIEMSKIEGO KLIMATU JEST AKTYWNOŚĆ SŁOŃCA. 

- Drugie zapamiętane zdanie mówiło, że DZIAŁALNOŚĆ CZŁOWIEKA NIE POWODUJE NAJMNIEJSZYCH ZMIAN KLIMATYCZNYCH NA ZIEMI. 

- Trzecie zapamiętane zdanie mówiło, ŻE WIĘKSZY WPŁYW NIŻ CZŁOWIEK MA LICZEBNOŚĆ WIELKICH ZWIERZĄT, SSAKÓW, KRÓW MORSKICH I WODOROSTÓW NA MORZU SARGASSOWYM chyba.

- No a czwarte zdanie, które zapamiętałem mówiło, ŻE JEDYNĄ STAŁĄ ZIEMSKIEGO KLIMATU JEST JEGO ZMIENNOŚĆ.....

i TO byłoby na tyle.

Pozdrawiam

 

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1640839

Ideolodzy ekologii twierdzą, że nadpodaż CO2 wynika z wykorzystywania paliw kopalnych takich jak węgiel. I tu przypomina mi się ciekawostka dotycząca energii pochodzącej z węgla. A mianowicie, jakie jest pochodzenie energii wytwarzanej z węgla? Może to szokować, ale jest to energia solarna! Bo niby jak powstał węgiel? Otóż z roślin rosnących na Ziemi w okresie Karbonu. W procesie fotosyntezy pochłaniały one CO2 i magazynowały energię słoneczną. Teraz w procesie spalania węgla odzyskujemy tylko tą energię sprzed milionów lat. Paradoksalnie więc, energia z węgla formalnie jest tzw. energią zieloną. 

I jeszcze jedna kwestia. Nie mam ani danych, ani wzorów, żeby to obliczyć. Ale ktoś kompetentny może wie, ile GWh zużywa obecnie transport samochodowy napędzany ropą i benzyną? Bo ciekawi mnie, jak duży deficyt w produkcji energii elektrycznej pojawiłby się, gdyby z dnia na dzień wycofać potem bez problemów podłączą wszystkie samochody spalinowe i zastąpić je elektrycznymi? A przecież są realnie rozpatrywane pomysły całkowitego wycofania pojazdów spalinowych już w najbliższej przyszłości. 

Takie opracowanie było by wyjątkowo cenne i zapewne przemówiło by do wielu ludzi, którzy wyobrażają sobie, że jak kupią sobie samochód elektryczny, to potem bez problemów podłączą o sobie do gniazdka w garażu. 

Trzeba też pamiętać o przepustowości sieci elektroenergetycznych. Obciążalność pojedynczego przewodu jest ograniczona (że nie wspomnę o stacjach transformatorowych). Dodam tylko, że 2-krotny wzrost natężenia prądu w przewodzie powoduje 4-krotny wzrost mocy wydzielanej na rezystancji tego przewodu, czyli 4-krotny wzrost strat przesyłowych. Oczywiście rozwiązaniem jest odpowiednie powiększenie przekroju przewodów, ale to w praktyce wiąże się z koniecznością budowy nowych linii energetycznych. A więc, czy infrastruktura elektryczna wytrzyma elektryfikację transportu?

Vote up!
1
Vote down!
0

M-)

#1640845

"Dwutlenek węgla krąży w przyrodzie..."

ale procesy z tym związane są skomplikowane i jeszcze nie poznaliśmy ich do końca.

To jest przyczyną głoszenia różnych sprzecznych opinii na temat wpływu różnych czynników: obiektywnych i niezależnych od ludzkiej działalności  i tych zależnych, co w uprawianiu nauki jest normą. 

Groźne jest to, gdy wpływowe środowiska, wykorzystują je do realizacji swych partykularnych interesów(np. globaliści poprzez ONZ-wski IPCC).

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1640848

1 l benzyny - 8,2 kWH
1 l oleju nap.- 10 kWh
1 l gazu - 8,2 kWH  (? brak danych, przyjąłem, że podobnie jak benzyna)

zużycie benzyny 2021r: 6,43 mln m3
zużycie oleju napędowego: 20,95 mln m3
zużycie LPG: 5,1 mln m3

Energia potrzebna do napędu pojazdów: 304 046 GWh

Produkcja energii elektrycznej 2020: 152 208 GWh 

Czyli, jeśli się nie pomyliłem i znalazłem wiarygodne dane, trzeba by było w celu zastąpienia silników spalinowych elektrycznymi i zaspokojenia pozostałego popytu na energię potroić obecną produkcję energii elektrycznej w Polsce!

Szok! Niech ktoś spróbuje to zweryfikować, bo mnie samemu nie chce się w to wierzyć!

Vote up!
1
Vote down!
0

M-)

#1640867

za głównego wroga i dlatego zamiast elektrowni opalanych węglem chcą elektrowni opalanych gazem. Pewnie myślą, ze skoro spala się węgiel, to produktem końcowym jest dwutlenek węgla, a jak pali się gaz, to produktem wyjściowym jest dwutlenek gazu. ;)

Vote up!
3
Vote down!
0
#1640875

A ten komunikat jest mniej więcej taki:

35stan ma rację, jego argumentacja jest z naukowego punktu widzenia oczywista, prawdziwa i zgodna z prawami przyrody.  Taka jest prawda. Ograniczanie ilości dwutlenku węgla w powietrzu jest skazywaniem lasów i wszelkiej zielonej przyrody na okrutną śmierć głodową. Ten "Fit for 55" będzie przyczyną rozpanoszenia się pustyń na całym ziemskim globie. Jest wzywaniem Sahary i pustyni Gobi do Europy i wszystkich pustyń stanu Nevada - by ogarnęły obie Ameryki. Jest działaniem zmierzającym do tego, by powietrze pozbawione tlenu wydychanego przez roślinność wydusiło wszystkich ludzi i wszystkie zwierzątka, które są przecież jedynymi uprawnionymi obywatelami tego świata.

"Fit for 55" jest skoordynowanym programem globalnego zniszczenia wszelkiego życia na trzeciej planecie układu słonecznego, by przywrócić jej pierwotny stan, by uratować jej naturalny byt pozbawionej wszelkiego życia kamiennej kuli przykrytej kosmicznym pyłem.

Ratujmy planetę - by znowu przybrała swój naturalny wygląd, który codziennie rozpoznajemy w porytej milionami lat twarzy naszego satelity. Niech Ziemia będzie jak Luna, pozbawiona ohydnej pleśni biologicznego życia. Niech planeta będzie ze szczętem pozbawiona tego upiornego "dwutlenku gazu", bez którego nie istnieje żadne biologiczne życie.

Vote up!
4
Vote down!
0

michael

#1640897

na rowerach na dystansie 100 km powoduje większy ślad węglowy niż jazda tychże osób samochodem z napędem dieslowskim (bardziej szkodliwym wg ekologów) na tym samym dystansie.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1640899

Uwielbiam taką publicystykę, w której autor nie dość, że ledwie się ślizga po temacie to jeszcze robi to z wdziękiem słonia na odpiętych wrotkach. Ale po kolei - w cudzysłowie tekst oryginalny, a bez - moje komentarze. Polecam do porannej kawusi (albo dwóch):

"Protest polskich naukowców przeciwko wprowadzeniu pakietu klimatycznego."

Ten tytuł, choć bardzo ładny, jest już sporym nadużyciem, biorąc pod uwagę fakt, że artykuł został napisany przez dwóch doktorów (jednego doktora i jednego magistra w momencie pisania). To tak jak byśmy we dwójkę z kolegą napisali tekst o tym, jak budować piramidy i nazwali go "Stanowisko polskich inżynierów w sprawie konstrukcji ostrosłupów". Tak mógłby napisać może NOT, albo jakieś inne zrzeszenie inżynierów, może firm, które się tym zawodowo zajmują, ale na pewno nie my (i to abstrahując od merytoryki samego artykułu - przecież możemy się świetnie znać na piramidach - po prostu nie mamy prawa wypowiadać się w imieniu polskich inżynierów). Mam nadzieję, że to była tylko inwencja twórcza blogera a nie tytuł nadany przez autorów.

"Przyjęty w Unii Europejskiej pakiet energetyczno – klimatyczny w celu ograniczania emisji dwutlenku węgla i handlu uprawnieniami do jego emisji jest nieuzasadnionym i nieroztropnym programem. Sztuczna regulacja CO2 jest bardzo kosztownym oraz antygospodarczym działaniem ograniczającym zastosowanie tańszych technologii i może wywołać bardzo głęboki kryzys gospodarczy."

Mocne słowa, zobaczmy, co też autorzy mają na ich poparcie.

"Program pakietu klimatycznego jest sprzeczny z przyjętym Traktatem lizbońskim. Polska podpisała Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską oraz Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w którym zobowiązała się popierać rozwój możliwie najwyższego poziomu wiedzy swojego narodu przez szeroki dostęp do edukacji oraz stałe uaktualnianie wiedzy."

Rozumiem, że wobec tego należałoby (zwłaszcza będąc osobą decyzyjną w kraju członkowskim) dążyć do rozwoju edukacji i nauki, i kierowania krajem w oparciu o najlepszą możliwą wiedzę. Pełna zgoda :)

"Polska posiada ok. 9 mln ha lasów które potrzebują rocznie do swojego wzrostu ponad 3,2 mld ton CO2.
Brakuje do pełnego wzrostu naszych lasów co najmniej 300 mln ton a nawet 500 mln ton tego życiodajnego gazu."

I tu już mam pierwszy problem z tym artykułem, choć nie jest on najważniejszy i rozumiem, że ktoś może mieć inne zdanie na ten temat. To jest właśnie argumentacja, którą forsuje Korwin, a swego czasu też minister Szyszko. Autor zaznacza, że zwiększenie CO2 jest korzystne dla naszego kraju. Załóżmy, że rzeczywiście tak jest - autor ma rację, wzrost CO2 ma wyłącznie dobre skutki dla Polski. Czy to już jest dla nas ostateczny argument? A co z innymi krajami? Jeśli okazałoby się, że dla polski jest to korzystne (więcej lasów, winorośle, ciepełko, mniej rachunków za ogrzewanie) ale jednocześnie dla innych krajów mogłoby się to skończyć katastrofalnie? To, że nawet coś jest dobre dla Polski to nie znaczy, że byłoby właściwym zachowaniem, nawet z pragmatycznego punktu widzenia (umowy międzynarodowe, potencjalny import/eksport). Francji może się opłacać eskalacja konfliktu na Ukrainie, bo mają trzeci największy przemysł zbrojeniowy na świecie - byłoby to dobre dla ich obywateli, a kraj pewnie by się na tym wzbogacił. Negatywnych skutków raczej nie odczują. Czy wobec tego przeciętny Francuz powinien popierać takie działanie. I nie, nie mam złudzeń, wiem, że tak się rzeczywiście często dzieje, że interes jednego kraju bierze górę nad bezpieczeństwem i prawami człowieka w drugim - ale to nie znaczy, że to jest coś dobrego. A już zwłaszcza w kraju, którego rządzący powołują się na wartości chrześcijańskie i deklarują kierowanie się nimi (piszę to bez złośliwości). Być może ktoś patriotyzm definiuje inaczej, ale dla mnie nie jest to dążenie do korzyści w danym kraju za wszelką cenę, nawet w sytuacji gdy inne kraje robią inaczej. Rozumiem więc użycie tego argumentu (do tego czy on jest w ogóle merytoryczny to jeszcze dojdziemy) ale nie uważam, że powinien być on decydujący o czymkolwiek (i to wszystko przy daleko idącym założeniu, że dla nas wzrost CO2 się opłaca). Ale to trochę bardziej filozoficzny argument, więc tak jak pisałem, rozumiem, że ktoś może uważać inaczej więc rozumiem też to, że został tu użyty.
Drugi problem z tym akapitem jest poważniejszy - sam wzrost CO2 nie musi gwarantować przyrostu terenów zielonych - do tego potrzebne jest oprócz CO2 jeszcze woda, nawóz i nasłonecznienie. Większa podaż CO2 może powodować większy wzrost ale tylko w warunkach, w których reszta zasobów też jest dostępna.
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-globalne-ocieplenie-nawet-jesli-bedzie-wcale-nie-bedzie-takie-zle-4/
Zwłaszcza rolnictwo jest uzależnione od podaży wody jak i od jakości gleby. Jednak duża część przyrody także zależy od tych czynników i zwiększenie CO2 nie spowoduje przyrostu na takich obszarach (jak chociażby wspomniana w powyższym artykule Syberia). I chociaż częściowo ten argument jest prawdziwy, to takie pominięcie innych czynników i napisanie, że samo CO2 spowoduje wzrost jest jednak manipulacją.

"Program Unii Europejskiej ogranicza nam antropogeniczną (pochodzącą z przemysłu) roczną produkcję dwutlenku węgla w ilości 280 mln ton.
Za każdą dodatkową tonę emisji dwutlenku węgla ponad wyznaczony limit tj. 208 ton, będziemy płacić już 20 Euro."

Perełka. To 280 mln ton czy 208? To jest pomyłka o 6 rzędów wielkości. Ktoś mógłby powiedzieć, że się wyzłośliwiam, ale ten artykuł jest z 2013 roku i od tego czasu krąży po sieci w takiej formie (sprawdziłem, błąd jest też w oryginale). Bloger wrzucił go tydzień temu. Przez 9 lat nikt nie zrobił minimalnej korekty, żeby chociaż takich byków nie było?

"Dlaczego więc musimy wprowadzać program ograniczania dwutlenku węgla ze szkodą dla naszych lasów oraz pól uprawnych i jeszcze za to słono płacić?"

Otóż dlatego właśnie, że rosnące CO2 ma dla nas nie tylko dobre skutki, ale również złe, niestety autor nie raczył o nich jeszcze nawet wspomnieć.

"Prowadzone przez wiele lat badania potwierdziły, że na obszarach zielonych (w tym na terenach rolniczych) brakuje dwutlenku węgla. Intensywność rozwoju biosfery poprzez wzrost flory uzależniona jest od ilości CO2 w powietrzu, podstawowego czynnika hamującego (lub przyspieszającego) wzrost roślinności w procesie fotosyntezy.
Do budowy każdej rośliny potrzebne jest ponad 55% pierwiastka C w przeliczeniu na suchą masę.
Cała ta ilość budulcowego pierwiastka C pochodzi wyłącznie z dwutlenku węgla zawartego w powietrzu.
Na terenach zielonych szczególnie w okresie intensywnego wzrostu roślinności (w maju) oraz w dniach słonecznych w godzinach południowych przy dostatecznej wilgotności gleby, występuje deficyt dwutlenku węgla.
W celu zwiększenia przyrostu objętościowego masy roślinnej wskazane jest zwiększenie ilości CO2 w powietrzu."

Nie na wszystkich terenach, nie zawsze i nie wszędzie. Nie jest to reguła jedynie pewna obserwacja - rzeczywiście na pewnych terenach w związku z wzrostem CO2 można zaobserwować wzrost roślinności - nikt tego nie neguje, po prostu bilans zysków (wzrostu roślinności na pewnych obszarach) i strat wywołanych innymi skutkami ocieplenia wychodzi zdecydowanie na minus. Gdyby jedynym efektem wzrostu CO2 był wzrost roślinności to nikt nie miałby z tym problemu.

"Dla przykładu, w celu zintensyfikowania upraw szklarniowych dostarcza się do pomieszczeń dodatkowo większe ilości tego gazu.
Zwiększając ilość CO2 zwiększamy dwu – trzykrotnie intensywność przyrostu masy uprawy roślinnej."

Piękny przykład podsunięty przez samego autora - nawet nie musiałem się wysilać :) Szklarnia jest właśnie takim obszarem, w którym steruje się wszystkim - podażą wody, nawozu, CO2 i nawet nasłonecznienia (polecam szklarnie w Siechnicach wieczorową porą, żeby zobaczyć jak wygląda sztuczne światło słoneczne). Przyroda nie jest takim mechanizmem - nadpodaż CO2 nie gwarantuje nadpodaży innych czynników - więc ten argument nie ma przekłada się na tereny poza szklarnią:)

"Dlatego zmniejszając ilości dwutlenku węgla ograniczamy rozwój świata roślinnego. W jakim więc celu wprowadzać ogromnie kosztowne działania gospodarcze zmierzające do ograniczania emisji, które po pierwsze nie przyniosą efektu w postaci zmniejszenia ilości dwutlenku węgla nawet o jedną dziesiątą procenta w atmosferze, po drugie niewielkie zmniejszenie będzie działaniem na pewno ze szkodą dla świata roślinnego."

I tu wychodzi kolejny problem, który autor rozwija później. Nikt nie chce zmniejszyć ilości dwutlenku węgla. Kontrola emisji ma na celu nieemitowanie dodatkowego CO2 a nie zmniejszenie jego ilości w atmosferze. Niestety autor stawia sobie takiego chochoła (że zła unia chce nas pozbawić CO2) i z uporem godnym lepszej sprawy z nim walczy.
O tym czym jest chochoł: https://pl.wikipedia.org/wiki/Sofizmat_rozszerzenia

"Na jakiej podstawie niektórzy twierdzą, że zwiększyła się zawartość dwutlenku węgla w atmosferze?
Nadal brakuje wiarygodnych dowodów pomiarowych ilości CO2 na całej powierzchni i prostych metod ich weryfikacji.
Informacje na temat globalnego wzrostu ilości CO2 w atmosferze okołoziemskiej są mało precyzyjne i dlatego nieprawdziwe ponieważ nie mamy dostatecznej ilości pomiarów składu powietrza atmosferycznego na różnej wysokości i szerokości oraz długości geograficznej troposfery (troposfera 10 km stratosfera 80 km jonosfera 100-200 km)."

To są mocne słowa, oczekiwałbym od naukowca jakichś argumentów na ich poparcie.https://pl.wikipedia.org/wiki/Dwutlenek_w%C4%99gla_w_atmosferze_Ziemi W sekcji "Pomiar" jest sporo na ten temat.

"Pełnych badań w jednym czasie na całym obszarze i przestrzeni troposfery okołoziemskiej nigdy nie przeprowadzono.
Pełnej diagnozy przyrostu dwutlenku węgla w całej przestrzeni nie są w stanie wykonać razem wzięte wszystkie laboratoria badawcze na świecie przy tak niewielkich wahaniach ilościowych, rzędu jeden, dwa promile."

Co to znaczy pełnych badań? Prowadzi się takie badania jakie się da poprowadzić, i prowadzą one do konkretnych wniosków. Przeprowadza się je na całej powierzchni globu, jak i w wyższych warstwach atmosfery. Poza tym taki argument że badania nie są "pełne" jest bardzo nieprecyzyjny. Czy autor ma na myśli to, że stacji pomiarowych jest za mało? Samych sieci prowadzących takie badania jest kilkanaście, pomiary są też prowadzone przez samoloty. Są też pomiary satelitarne (prowadzone przez USA i Japonię). Czy autor ma na myśli, że jeżeli nie są prowadzone w jednym czasie to ten CO2 sobie wędruje od stacji do stacji i akurat jest tam, gdzie pomiar wskazuje jego obecność? Jeżeli są jakieś zastrzeżenia do któregokolwiek z modeli i pomiarów, to trzeba by to zaznaczyć bardziej konkretnie jednak, żeby było do czego się odnieść. Dodam tylko, że zarówno pomiary, jak i modele są dość zbieżne, więc musiałyby wszystkie być prowadzone źle. https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b5/Prognozy_globalnego_ocieplenia.PNG
Tym niemniej, chętnie bym poczytał o zastrzeżeniach co do prowadzonych pomiarów; niestety, autor znów mi ich poskąpił.

"Np. w jednym punkcie na powierzchni Ziemi dokonano pomiaru zawartości dwutlenku węgla i stwierdzono, że koncentracja CO2 osiągnęła: (cytat) „rekordowo wysoki poziom 387 ppm”, gdyż wcześniej w innym punkcie stwierdzono ilość na poziomie 286 ppm, czyli z 0,28 % wzrosło do 0,39 %. Niewielka różnica ilościowa i trudna do weryfikacji dla całego globu."

To jest jedyne zastrzeżenie, jakie autor podaje, i jednocześnie jest to czyste złoto :) Po pierwsze 387 ppm to to nie 0,39%, tylko 0,039% (aż dziwne, że naukowiec pomylił się o rząd wielkości). Na ale na jakąkolwiek korektę tekstu już nie liczę na tym etapie. Po drugie, poważniejsze, co to znaczy, że wzrost z 0,028% na 0,039% to "niewielka różnica ilościowa"? Jak jakikolwiek naukowiec może napisać taką bzdurę? Po pierwsze, to jest przyrost o 40%, a więc bardzo dużo. Po drugie, nawet jeśli procentowe wartości są małe (albo takie się wydają "na chłopski rozum") to nie znaczy, że rzeczywiście takie są. Dla przykładu, bezpieczne stężenie witaminy D to ok 40 nm/ml - czyli 0,0000004% we krwi. Przyrost powyżej 60 nm/ml - czyli 0,0000006% we krwi - zaczyna być toksyczny i w dłuższej perspektywie prowadzi do hiperwitaminozy, w tym przypadku do bólu głowy, nudności i omdleń. Oczywiście bardzo trudno jest wprowadzić się w taki stan, trzeba by po prostu przez relatywnie długi czas zażywać bardzo dużo suplementów witaminy D. I teraz, jeśli jakiś naukowiec albo lekarz napisałby, że przyrost z 0,0000004% do 0,0000006% jest "niewielką różnicą ilościową" to zostałby w najlepszym razie wyśmiany. Przecież to jest przyrost o 50%, a to, że nam się jakaś liczba wydaje mała to nie znaczy, że taka jest.
O "trudności w weryfikacji" już napisałem wcześniej, potrzebny jest jakiś konkret żeby zakwestionować daną metodę.

"Dwutlenek węgla jako makroelement powietrza atmosferycznego jest najcięższy z wymienionych trzech makroskładników.
W związku z tym będzie koncentrował się bliżej powierzchni skorupy ziemskiej.
Będąc gazem ulega większej dyfuzji i dlatego może występować w dużym rozproszeniu w wyższych strefach przestrzeni troposfery.
Gdy osiągnie temperaturę minus 12°C zamieni się w ciecz a następnie w lód, z wyższej opadnie w niższą strefę.
Rozproszony dwutlenek węgla w ilości poniżej pół procenta w strefie okołoziemskiej powietrza atmosferycznego jest efektem procesów spalania (utleniania) - przemian energetycznych zachodzących w organizmach żywych biosfery.
Przyroda i fauna jest głównym źródłem zasilania powietrza atmosferycznego w dwutlenek węgla, a flora jest jego konsumentem."

Tu autor pisze o obiegu CO2 w atmosferze, ale nie wiem, co to wnosi do dyskusji. To jest jakieś zastrzeżenie do metodologii pomiarów? Wydaje mi się, że nie, skoro badania są prowadzone na różnych warstwach atmosfery (zresztą muszą być, bo sam autor korzysta z tej wiedzy, w jakich warstwach atmosfery CO2 występuje i w jakiej koncentracji). Nie jestem pewien, po co to jest przytoczone, może czegoś nie rozumiem, więc zostawię to bez komentarza.

"W bilansie globalnym antropogeniczna ilość CO2 ma co najwyżej znaczenie śladowe."

https://www.money.pl/gospodarka/rekord-emisji-gazow-cieplarnianych-na-swiecie-ale-jest-i-dobra-wiadomosc-6454209643923073a.html
1/20 emisji rocznie (42,1 mld ton od człowieka w porównaniu do 770 mld ton w naturze). To nie są śladowe ilości.

"Natomiast głównym źródłem energii cieplnej jest promieniowanie słoneczne."

Pełna zgoda, nikt tego nie kwestionuje :)

"Antropogeniczna produkcja dwutlenku węgla jako efekt działalności gospodarczej człowieka - polegająca na spalaniu głównie atomów węgla we wszystkich rodzajach paliw i przekładająca się na wzrost ciepła na powierzchni Ziemi - jest znikoma.
Suma rocznej ilości energii cieplnej pochodzenia antropogenicznego jest ponad stukrotnie mniejsza od ilości energii słonecznej docierającej do powierzchni Ziemi, tylko w ciągu jednej doby.
Te niewspółmierne wielkości świadczą, że działalność człowieka nie ma żadnego wpływu na zjawiska przyrodnicze, gdyż ilość ciepła docierającego ze słońca jest 40 tysięcy razy większa od ilości ciepła powstałego ze spalania węgla (łącznie ze wszystkich rodzajów paliw).
Niektóre ośrodki badawcze podają, że jest nawet 200 tysięcy razy większa i zależy od szerokości geograficznej punktu pomiaru.
Ilość ciepła dostarczanego z głębi Ziemi również przekracza ilości energii cieplnej uzyskanej ze spalania wszystkich kopalnych surowców energetycznych."

I kolejna perełka. Autor porównuje ciepło pochodzące od człowieka z ciepłem pochodzącym ze słońca, i zaznacza, że to pierwsze jest pomijalne. Kłopot w tym, że to jest kompletnie nie na temat! Nikt nie twierdzi, że ciepło wytworzone przez człowieka powoduje jakiekolwiek ocieplenie. Źródłem ocieplenia jest energia słoneczna, która przez wzmożony efekt cieplarniany jest zatrzymywana na ziemi. Autor kolejny już raz stawia sobie chochoła (globalne ocieplenie jest spowodowane przez generowanie ciepła przez człowieka) i spektakularnie go obala. To jest po prostu sprowadzanie dyskusji do jakiegoś absurdu. Rozprawka nie na temat, jedynka, do poprawki.

"Sztuczne ograniczanie emisji jest więc bezcelowe, skoro przyroda może to uczynić bardziej intensywnie (tak zwiększyć jak i zmniejszyć ilości CO2), i zniwelować każdy wysiłek regulacyjny człowieka."

Może, ale nie musi, a przede wszystkim nie robi tego tak gwałtownie (zmiany ilości CO2 w atmosferze nigdy nie zachodziły tak szybko).

"To ilość ciepła docierająca ze słońca decyduje o klimacie oraz wzroście biosfery i ma decydujący wpływ na ilość CO2 w powietrzu atmosferycznym, a nie odwrotnie."

Tak, to ilość ciepła decyduje o klimacie. Ma też wpływ na ilość CO2. Nijak to nie umniejsza roli człowieka we wpływaniu na ilość CO2. Z kolei ilość CO2 też wpływa na ciepło (czyli tzw. sprzężenie zwrotne). Twierdzenie, że jedno wpływa na drugie, ale drugie na pierwsze już nie, jest nieprawdą.

"CO2 jest gazem obojętnym, bezbarwnym i bezwonnym, w powietrzu atmosferycznym obecny jest w niewielkiej ilości (poniżej 0,5 %) w postaci rozproszonej.
Obecność tego składnika w powietrzu nie ma wpływu na jakość przenikania promieni słonecznych przez atmosferę (nie zmienia w sposób znaczący własności powietrza atmosferycznego), jak również ilość dwutlenku węgla w powietrzu nie zwiększa dawki energii słonecznej i absorpcji jej przez powierzchnię skorupy ziemskiej w porównaniu z np. tlenem atmosferycznym."

Tak, nie wpływa na promienie, które docierają ze Słońca na Ziemię.

"Antropogeniczna produkcja dwutlenku węgla jest wielokrotnie mniejsza od naturalnej emisji CO2 (procesy biologiczne, oceany, wulkany, np. świat owadów produkuje dużo więcej niż przemysł)."

I znowu, to, że jest mniejsza od naturalnej (nawet dwudziestokrotnie) to nie znaczy, że nie ma wpływu. Jeżeli przyroda jest w stanie zagospodarować emisję pochodzącą z natury i ewentualne nadwyżki, to nie znaczy, że będzie to robiła w nieskończoność. Zresztą właśnie możemy to stwierdzić dzięki pomiarom CO2 np. w oceanach (które też nie będą wchłaniać CO2 w nieskończoność).

"Należy pamiętać, że na powierzchni Ziemi były już okresy bardzo zimne (zlodowacenia) jak również były też bardzo gorące i wilgotne (np. w karbonie, w trzeciorzędzie)."

Tak, to są takie fajne epoki, które były miliony lat temu. Było wtedy zero ludzi na kuli ziemskiej, więc nie ma to znaczenia (i oczywiście, nikt tego nie kwestionuje).

"Zawartość CO2 w powietrzu zmieniała się jak dowodzą też rdzenie lodowe z Antarktydy."

Tak, i wiemy to dzięki tym pomiarom, które autor kwestionuje. (m. in. pomiary z rdzeni lodowych dają nam informację ile CO2 było w atmosferze w przeszłości).

"W historii człowieka notowano znaczne wahania klimatu, tak ocieplenie jak i oziębienie w XVI wieku (zamarzanie Bałtyku), czy np. z początkiem XVIII (wymarzanie lasów w Polsce)."

To nie były zmiany o charakterze globalnym.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aredniowieczne_optimum_klimatyczne
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82a_epoka_lodowa

"Zmiany klimatu w przeszłości były znacznie bardziej radykalne niż obecnie i na pewno nie zostały spowodowane działalnością człowieka."

To prawda, natomiast nie były tak gwałtowne. To nie znaczy też, że teraz nie mogą być spowodowane działalnością człowieka. I nie znaczy to, że te wywołane przez człowieka nie mogą być znacznie bardziej radykalne niż te z przeszłości.

"Obserwowane w ostatnich latach anomalie pogodowe i powstające trąby powietrzne wynikają bardziej ze wzrostu urbanizacji i zabudowy terenów zielonych: betonem, asfaltem, szkłem, żelazem i innymi metalami.
Pochłanianie energii słonecznej na terenach zurbanizowanych zamieniane jest we wzrost temperatury ogrzewanej materii.
Na tych obszarach zwiększona absorpcja promieni słonecznych zamieniana jest w ciepło, które jest rzeczywistą przyczyną anomalii pogodowych.
Powstawanie lokalnych dużych różnic temperatury wywołuje opisany efekt atmosferyczny.
Na terenach zielonych (lasy, pola uprawne), których jest co raz mniej, energia słoneczna pochłaniana w procesie fotosyntezy zamieniana jest we wzrost objętościowy świata roślinnego, a nie w ciepło i wyższą temperaturę otoczenia."

Na pewno z tych powodów również. Nikt nie kwestionuje tego, że nadmierna urbanizacja powoduje anomalie w przyrodzie. Tylko, że niczego to nie zmienia w kwestii ocieplenia. Co najwyżej może to służyć jako kontrargument dla kogoś, kto tłumaczy anomalie pogodowe globalnym ociepleniem. Ale znowu, nikt nie powiedział, że to samo zjawisko nie może mieć różnych przyczyn - anomalie pogodowe spowodowane jakimś zjawiskiem nie wykluczają anomalii spowodowanych innym.

"Efekt cieplarniany powstaje na obszarach zabudowanych i nie ma żadnego związku z ilością CO2 w powietrzu atmosferycznym."

Efekt cieplarniany jest obserwowalny na całej planecie i jak najbardziej ma związek z ilością CO2 (gdyż CO2 jest gazem cieplarnianym). Jest też zjawiskiem pożądanym i życiodajnym. Kolejny chochoł autora to walka z twierdzeniem, że efekt cieplarniany jest zły i ktoś chce się go pozbyć. Otóż efekt cieplarniany jest czymś co pozwala nam zamieszkiwać tę planetę i sprawia, że jest ona o ok.30 stopni cieplejsza niż bez tego efektu. Nikt nie chce się go pozbyć. Ocieplenie jest spowodowane spotęgowaniem tego efektu do rozmiarów niespotykanych w ostatnich kilkudziesięciu tysiącach lat. A walka z globalnym ociepleniem to walka z nasileniem tego efektu, a nie z jego obecnością.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_cieplarniany
https://www.youtube.com/watch?v=e8CW2OTD-QE

"Czy mamy obecnie do czynienia z ociepleniem klimatu czy z oziębieniem, opinie są podzielone."

Podzielone to są opinie w kwestii tego czy sernik jest lepszy od szarlotki. Uczciwość nakazywałaby autorowi wspomnieć o tym, że podział głosów w środowisku naukowym to ok. 97% do 3%.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Opinia_naukowa_o_zmianie_klimatu
Jeśli chodzi o prace badawcze, to ten podział wynosi nawet 99% do 1%. Przy czym głos tych 3% też może być tak samo ważny, jak pozostałych 97%. Chociażby dlatego, że mogą powiedzieć: "słuchajcie, zapomnieliśmy o takim czy innym zjawisku, może ono też ma wpływ", "zorza polarna rozbija CO2 w drobny mak, sprawdźmy, czy to zniweluje efekt", "a może cząsteczki CO2 uciekają w kosmos, zbadajmy to zjawisko", "panowie, zapomnieliśmy o tym, że nadgównian pierdylu powoduje efekt odwrotny, zbadajmy też to zjawisko", "a próbowaliście przesunąć wszystkie termometry o pięć metrów w prawo i zobaczyć, co się stanie?". Oczywiście przejaskrawiam, ale generalnie wartościowa jest każda hipoteza o potencjalnym wartym do zbadania wpływie, nawet jeśli z pozoru brzmi absurdalnie albo nieintuicyjnie. I nawet, jeżeli koniec końców okazuje się błędna.
Za to pomijanie niewygodnych danych, stawianie chochoła, albo mówienie, że klimat się zawsze zmieniał nawet jak nie było ludzi, i nic nie możemy z tym zrobić (a to są główne argumenty podniesione w tym artykule), to nie są wartościowe głosy.

"Odpowiedz na to pytanie nie jest możliwa gdyż wymaga dokładnej analizy dłuższego przedziału czasowego (czasokres 100 – 1000 lat)."

2013 (rok pisania artykułu) - 1880 (rok, od którego stale mierzy się temperatury globalnie) = 133. 133 > 100. 133 < 1000.

"Nikt tego jeszcze nie dokonał. Krótki okres pomiarowy nie daje pewnych podstaw to tworzenia w pełni wiarygodnych modeli zmian termicznych na powierzchni Ziemi."

https://pl.wikipedia.org/wiki/Instrumentalne_pomiary_temperatury Pomiary prowadzone nieustannie od 1880, coraz to nowymi metodami (w tym satelitarnymi). Duże źródła informacji to NASA: https://data.giss.nasa.gov/gistemp/, brytyjskie centrum klimatyczne: https://www.metoffice.gov.uk/hadobs/hadcrut4/, NOAA (Amerykańska organizacja pogodowa) https://www.noaa.gov/ i japońska:http://ds.data.jma.go.jp/tcc/tcc/products/gwp/temp/explanation.html. Wg chociażby tej japońskiej pomiary są robione po siatce 5x5 stopni. Rośnie temparatura mierzona globalnie https://www.ncdc.noaa.gov/cag/global/time-series i na oceanach https://www.ncei.noaa.gov/access/global-ocean-heat-content/ . Nie mówiąc już o tym, że istnieją metody na ustalenie temperatury panującej na danym obszarze w danym czasie nie posiadając jej pomiarów - np. ze struktury słojów drzew, rafy koralowej czy lodu: https://en.wikipedia.org/wiki/Temperature_record_of_the_last_2,000_years (oczywiście nie będą one tak dokładne jak prawdziwe pomiary w czasie rzeczywistym - nie znaczy to jednak, że można te dane po prostu zignorować).

"Wzrost średniej temperatury rocznej o pół stopnia Celsjusza w ostatniej dekadzie nie daje podstaw do twierdzenia, że za 40 lat średnia roczna temperatura wzrośnie o dwa stopnie i nastąpi totalna zmiana klimatu."

Daje, jeżeli się opiera wnioski o wiarygodny model. I znowu, pół stopnia, czy też 0,8 - 1,3 stopnia (bo na tyle oceniają wzrost wynikający z działania człowieka) to się autorowi może wydawać mało. Ale to nie jest mało. W czasie zlodowaceń (czyli czasów kiedy większa część europy była pokryta lodowcem) średnia globalna temperatura była tylko o 5 stopni niższa. 5 stopni to też się może wydawać komuś mało, ale to nie jest mało; to jest różnica, która sprawia, że planeta nie nadaje się do zamieszkania przez miliardy ludzi.
https://www.climate.gov/news-features/climate-qa/whats-coldest-earths-ever-been

"Z geologii historycznej wiemy, że są to zjawiska cykliczne na które człowiek nigdy nie miał wpływu. Z analizy okresów interglacjalnych wynika, że znajdujemy się w końcowym etapie ostatniego, i dopiero za ok. 10.000 – 20.000 lat przewidywane może być kolejne zlodowacenie."

Nijak to nie przeczy występowaniu dodatkowego zjawiska jakim jest nadpodaż gazów cieplarnianych, i konsekwencji z tym związanych.

"Nie ma nawet jednego dowodu ani jakiejkolwiek przesłanki, że przyrost ilości CO2 powoduje ocieplenie klimatu."

Jest ich całe mnóstwo, po prostu autor zdecydował się udawać, że ich nie ma.

"Wpływ wzrostu ilości dwutlenku węgla na ocieplenie klimatu jest zerowy."

Mocne słowa jak na kogoś, to zdecydował się pomijać przesłanki i dowody świadczące inaczej :)

"Natomiast obniżenie ilości dwutlenku węgla mogłoby zagrozić wzrostowi biosfery i życiu biologicznemu na Ziemi.
Nie nadmiar tego gazu jest zagrożeniem a brak jego może zmniejszyć przyrost biomasy i zahamować rozwój życia biologicznego.
Dopóki w skorupie ziemskiej będzie miejsce dla biosfery, dopóty o ilości CO2 będzie decydowała przyroda pobudzana energią słoneczną."

Znowu chochoł - nikt nie chce zmniejszyć ilości CO2, a jedynie zmniejszyć jego nadpodaż.

"Geosystem współzależności procesów zachodzących w litosferze, hydrosferze, atmosferze i biosferze reguluje zawartość CO2 - makroskładnika atmosfery. Ilość energii słonecznej decyduje o klimacie a ten o ilości CO2 w powietrzu, a nie odwrotnie."

Oba te zjawiska mogą zachodzić jednocześnie. Wzrost ilości energii słonecznej powoduje wzrost CO2. Wzrost CO2 powoduje zatrzymanie energii słonecznej.

"Traktowanie więc dwutlenku węgla jako czynnika odpowiedzialnego za ocieplające zmiany klimatyczne jest wyraźnie informacją fałszywą i pod względem ekonomicznym wielce szkodliwą."

Jeśli się ignoruje obserwacje świadczące o tym, że jest inaczej, to można odnieść takie wrażenie :)

"Ograniczanie ilości CO2 (jak widać na przykładzie polskich lasów i produkcji rolniczej) jest równocześnie działaniem na rzecz hamowania rozwoju przyrody i wzrostu biosfery."

Byłoby takim działaniem tylko wtedy, jeśli potencjalne korzyści przewyższałyby straty.

"Zdecydowanie bardziej racjonalne uzasadnienie niewielkich wahań klimatycznych (czy zmienia się w kierunku ocieplenia czy oziębienia dziś nikt w sposób autorytatywny nie może potwierdzić) leży w potężnym czynniku, jakim jest energia słoneczna dopływająca do powierzchni globu i zmieniająca się w zależności od przemian na Słońcu (zmiany aktywności) oraz w geometrii układu Ziemi względem Słońca. Niewielkie tutaj zmiany mogą powodować bardzo duże zmiany w ilości przesyłanej energii, która decyduje o klimacie i może wywoływać między innymi tak zwany efekt cieplarniany."

Dlatego właśnie nikt nie stwierdza tego w sposób autorytatywny, tylko opieramy się na konsensusie w środowisku naukowym, które z kolei opiera się na zebranych danych, badaniu hipotez, wykluczeniu jednych i potwierdzaniu innych. Wpływ geometrii układu Ziemia Słońce nie wyklucza wpływu człowieka. Na potwierdzenie hipotezy o tym, że to nie słońce ale efekt cieplarniany jest odpowiedzialny za ocieplenie mamy chociażby obserwację, że ilość ciepła wypromieniowanego w kosmos się nie zmieniła - przy większej ilości energii słonecznej dopływającej do ziemi i braku zwiększenia efektu cieplarnianego, moglibyśmy zaobserwować proporcjonalny wzrost ten uciekającej energii.

"Wprowadzony w Unii Europejskiej pakiet energetyczno – klimatyczny na podstawie średniej temperatury rocznej wprowadza regulację ilościową dwutlenku węgla i jest przykładem mylenia skutku z przyczynami na które to zjawiska przyrodnicze człowiek nie ma wpływu.
Dlatego też cały program polegający na redukcji antropogenicznej ilości CO2 jest nieracjonalnym oraz nierozsądnym działaniem nie opartym na wiedzy naukowej i sprzecznym z zasadą zrównoważonego rozwoju na rzecz ochrony środowiska naturalnego."

Znowu powtórzone tezy, nie będę się drugi raz odnosił.

"Podstawowym i głównym źródłem ciepła na Ziemi jest energia promieniowania słonecznego.
Dzięki tej energii zachodzą zjawiska fizyko – chemiczne w atmosferze i zostaje zamieniona ona na inne rodzaje energii w różnych, często bardzo złożonych procesach termodynamicznych.
Energia promieniowania słonecznego docierającego do atmosfery ziemskiej jest dosyć dokładnym odwzorowaniem promieniowania ciała doskonale czarnego o temperaturze 5900 °C.
Niewielka różnica wynika ze zjawisk zachodzących w atmosferze okołosłonecznej.
Promieniowanie słoneczne docierające do atmosfery ziemskiej ulega pochłanianiu (absorpcji), rozproszeniu i odbiciu.
Rozpraszanie przebiega w różnych kierunkach, i zależy od długości fali.
W kierunku poprzecznym najsilniej jest rozpraszane promieniowanie o krótkich długościach fali, a więc ultrafioletowe i niebieskie, stąd obserwowana barwa nieba.
Odbicie następuje głównie od dużych cząstek pary wodnej (warstwy chmurowej) oraz w zależności od długości padającej fali świetlnej.
Pochłanianiu (absorpcji) ulega głównie promieniowanie ultrafioletowe i część widzialna widma światła słonecznego.
Całkowita ilość odbitego promieniowania od powierzchni Ziemi oraz od atmosfery łącznie z rozproszeniem w przestrzeń kosmiczną, do ilości padającego promieniowania całego widma słonecznego wynosi około 0,3 i nosi nazwę albedo Ziemi.
Do powierzchni skorupy ziemskiej dociera więc ok. 70% promieniowania słonecznego.
Średnie promieniowanie słoneczne E na zewnątrz atmosfery wynosi 1390 W na metr kwadratowy (1438 W/m² w perihelium, 1345 W/m² w aphelium). Ilość promieniowania docierającego do górnych warstw atmosfery od planet układu słonecznego, księżyca, gwiazd i obiektów nieba jest milion razy mniejsza od promieniowania słonecznego i dlatego może nie być brana pod uwagę.
Należy tutaj wspomnieć o energii cieplnej wnętrza kuli ziemskiej.
Jądro Ziemi jest rozgrzane wskutek rozpadu pierwiastków radioaktywnych, a także wskutek ciśnienia będącego rezultatem sił grawitacyjnych.
Ilość ciepła wnętrza Ziemi która dociera do powierzchni jest znikoma w porównaniu z energią słoneczną.
Ocenia się ją na około jedną tysięczną kalorii na metr kwadratowy powierzchni w ciągu 1 sekundy, i w przeciwieństwie do zwielokrotnionej ilości energii słonecznej jest ona niewielka.
Mówiąc inaczej, ilość energii promieniowania słonecznego dziesięć tysięcy razy przekracza promieniowanie pochodzące z powierzchni Ziemi.
Tę wielkość można byłoby również pominąć w bilansie energetycznym gdyby nie fakt, że ilość ciepła pochodzącego z wnętrza Ziemi jest wielokrotnie większa od ilości ciepła uzyskanego ze spalenia wszystkich razem surowców energetycznych wydobywanych przez przemysł górniczy na świecie.
Zestawienie tych danych przybliża nam wielkość skali zjawiska i daje możliwości porównawcze."

Tu autor znowu pisze bardzo dużo o tym jak ważna jest dla nas energia słoneczna, ile jej do nas dociera i jak pomijalny jest wpływ ciepła generowanego przez człowieka (podobnie jak wpływ ciepła geotermalnego). Kłopot znów polega na tym, że to nie jest argument podnoszony przez kogokolwiek. Autor znów rozpisuje się nie na temat, pisząc o tym że ciepło generowane przez człowieka nie ma wpływu na ocieplenie. Oczywiście, że nie ma, i nikt tak nie twierdzi. Już drugi raz kilka akapitów artykułu jest zupełnie nie na temat! To jest tak niewiarygodny błąd, że artykuł nie przeszedłby jakiejkolwiek weryfikacji od strony merytorycznej, bo jest zwyczajnie nie w temacie dyskusji. Znowu chochoł, i to w dodatku jeszcze raz ten sam.

"Dokonując więc bilansu cieplnego na powierzchni Ziemi należy stwierdzić, iż liczącą się i jedyną miarodajną energią jest wyłącznie moc promieniowania słonecznego."

Przy czym nie należy zapominać o efekcie cieplarnianym, który ma wpływ na bilans cieplny :)

"Gazowa otoczka Ziemi w postaci powietrza atmosferycznego ma zasadnicze znaczenie w przekazywaniu energii słonecznej do powierzchni Ziemi, jak też oddawaniu ciepła przez Ziemię w przestrzeń kosmiczną.
Pomiary wykazują duży stopień jednorodności powietrza atmosferycznego w odniesieniu do jego podstawowych składników w warstwie do wysokości 50 km.
Głównym czynnikiem transportu poszczególnych składników powietrza podlegających dyfuzji jest ciśnienie umożliwiające powstawanie pionowych kanałów transmisji.
W strefie powyżej 50 km zaczynają się procesy dysocjacji i rekombinacji molekuł gazów atmosferycznych prowadzące do lokalnych zmian w składzie atmosfery pod wpływem promieniowania słonecznego.
Promieniowanie energii z powierzchni Ziemi odpowiada prawie dokładnie promieniowaniu ciała doskonale czarnego o temperaturze 270° – 280°K."

Generalnie tak, zobaczmy, dokąd autor z tym zmierza.

"Cała energia tego promieniowania przypada na obszar dalekiej podczerwieni w zakresie widmowym od 5 µm, z maksimum ok. 13 µm.
Wypromieniowywanie części energii z powierzchni Ziemi w przestrzeń kosmiczną, bez przeszkód jest możliwa poprzez tzw. okno atmosferyczne, w przedziale widmowym od 8 µm do ok. 12 µm.
Jest to przedział wolny od pasm absorpcyjnych głównych składników atmosfery, w tym również dwutlenku węgla. Ilość CO2 w powietrzu nie wpływa na ilość promieniowania energii w tym zakresie widmowym."

https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/efekt-cieplarniany-dla-sredniozaawansowanych-411/
Dokładnie, ilość CO2 nie ma znaczenia w tym zakresie widmowym (od 8 do 12 µm). Jednak sam autor wspomina wcześniej, że to nie jest całe pasmo (które zaczyna się od 5 µm) Ilość CO2 ma natomiast znaczenie w przedziale od 14 do 16 µm. Więc nie można go pominąć tylko dlatego, że akurat w paśmie 8 µm do ok. 12 µm nie ma on znaczenia. To tak jakby jakaś trzypasmówka była totalnie zakorkowana, ale jakiś urzędnik dojeżdżający do pracy autobusem stwierdziłby, że wszystko jest ok, bo przecież autobusy po buspasie śmigają aż furczy. To, że na jednym pasie dla jednego typu pojazdu jest luz, nie znaczy, że nie ma problemu na innych pasach, i nie można po prostu sobie tego zignorować. Kolejny przykład odrzucania zjawiska, które nie pasuje do tezy.

"Nie należy tutaj pominąć ważnego zjawiska polegającego na zdolności utrzymywania przez atmosferę prawie stałej temperatury."

Owszem, nie należy tutaj pominąć jakiegokolwiek ważnego zjawiska ;)

"Wypromieniowywanie energii z powierzchni Ziemi odbywa się wyłącznie poprzez kolejne warstwy atmosfery od najniższej aż do przestrzeni kosmicznej, zarówno w kierunku warstwy leżącej wyżej jak i w kierunku powierzchni Ziemi.
Dlatego znaczna część energii wypromieniowanej przez Ziemię wraca do niej z powrotem.
Powoduje to, że temperatura Ziemi ustala się na pewnym określonym poziomie, bardziej stabilnym niż zachodziłoby to przy braku atmosfery.
Dzięki temu temperatura na Ziemi podczas nocy nie spada do temperatur bliskich przestrzeni kosmicznej.
Efekt ten, polegający na dużej przezroczystości atmosfery dla promieniowania słonecznego i dużej nieprzezroczystości dla podczerwonego promieniowania Ziemi, nazywa się (niesłusznie) efektem inspektowym lub efektem cieplarnianym, poprzez analogię do procesu podnoszenia temperatury w szklarniach."

Znowu generalnie garść zgodnych z prawdą faktów, ale znów zobaczmy, dokąd autor z nimi zmierza :)

"Podwyższenie ilości dwutlenku węgla w powietrzu nie wpływa na ilość przesyłanej energii i nie ma również wpływu na wyżej wymienione zmiany temperaturowe.
Obecna ilość CO2 absorbuje energię promienistą w zakresie długości fali charakterystycznej dla pasm dwutlenku węgla.
Zwiększona nawet wielokrotnie ilość CO2 w powietrzu nie spowoduje dodatkowej absorpcji energii."

Oczywiście ma wpływ na absorpcję. Zwiększenie CO2 jak najbardziej spowoduje (i powoduje) absorpcję energii w paśmie, w którym dla CO2 zachodzi zjawisko absorpcji energii. Chociażby z tego względu, że nie cała energia z tego pasma jest absorbowana w tej chwili. Dlaczego więcej cząsteczek nie miałoby zaabsorbować więcej energii, tego autor nie wyjaśnia.

"Podstawowym źródłem azotu, tlenu, i dwutlenku węgla są procesy fotosyntezy i przemiany materii.
Okołoziemska strefa powietrza atmosferycznego umożliwia nieustającą wymianę tlenu i dwutlenku węgla między ludźmi i całym światem zwierzęcym z jednej strony a światem roślinnym z drugiej.
W organizmach żywych (fauny), wykształcił się enzym nazwany cytochromem c, o specyficznym działaniu biochemicznym – jest on niezbędny do pochłaniania tlenu w procesie oddychania wewnętrznego organizmu.
Cytochrom c jest więc enzymem oddechowym którego swoiste działanie polega na pośrednictwie w przekazywaniu do wnętrza komórki tlenu dostarczanego przez krew.
W procesie tym wydalany jest dwutlenek węgla jako produkt przemian energetycznych.
Natomiast w świecie roślinnym komórki zawierają chloroplasty i swą zieloną barwę zawdzięczają zawartości chlorofilu.
W chloroplastach zachodzi proces przemiany materii zwany fotosyntezą i różni się zasadniczo od przemian zachodzących u zwierząt i ludzi.
Chloroplasty pośredniczą we wchłanianiu energii promienistej Słońca i wykorzystują ją jako źródło siły do budowy materiału organicznego z wody i dwutlenku węgla czerpanego z atmosfery.
W procesie tym uwalniany jest tlen.
Należy tutaj wspomnieć o znaczeniu tego zjawiska w biosferze ze względu na to, że są jedynymi organizmami żyjącymi na Ziemi, które potrafią budować kompleksowo związki organiczne takie jak: białko, skrobię, tłuszcze i np. celulozę, ligninę.
Wytwarzana w ten sposób roczna produkcja substancji organicznych (flory) oceniana jest na ponad 200 miliardów ton.
Spalanie natomiast materii energetycznej w organizmach żywych fauny powoduje emisję CO2 i ubytek tlenu w atmosferze, który jest filtrem promieni słonecznych.
Pozyskany w ten sposób dwutlenek węgla zostaje zagospodarowany do wytworzenia większej masy organicznej (flory), uwalniając jednocześnie tlen.
Samoregulujący proces sprzężenia zwrotnego w biosferze przywraca stan równowagi w powietrzu atmosferycznym i stałości składu jego podstawowych składników, który tworzony był przez wiele milionów lat w różnych złożonych procesach ewolucyjnych"

Tutaj ładnie wyjaśniony obieg tlenu, CO2 i węgla w przyrodzie, spoko. Co się stanie, jeśli zaburzymy ten samoregulujący się proces? Czy autor wysuwa pomysł, że samoregulującego się procesu nie da się rozregulować tak mocno, żeby się nie potrafił sam wyregulować? Jeśli tak, to śmiem wątpić :)

"Uwolniony w procesie fotosyntezy tlen jest skutecznym filtrem energii promieniowania słonecznego.
Tlen ogranicza ilość docierającej energii słonecznej i ustala proces fotosyntezy na określonym poziomie, a tym samym ogranicza zawartość tlenu w atmosferze.
Samoregulujący charakter tego procesu doprowadził do tego, że udział tlenu w atmosferze ustalił się z dużą dokładnością na pewnej określonej wielkości.
Zjawisko tego sprzężenia zwrotnego nazwano „efektem Ureya” na cześć amerykańskiego chemika Harolda Ureya, laureata nagrody Nobla, za odkrycie tego mechanizmu zachowywania się atmosfery ziemskiej."

Ponownie, istnieje samoregulującego się zjawiska w żaden sposób nie implikuje tego, że nie da się go rozregulować do poziomu, w którym traci on zdolność samoregulacji. Wystarczy je rozregulować odpowiednio mocno.

"Przyroda posiada mechanizmy ochronne zapewniające stałość składu powietrza atmosferycznego, w istniejącym geosystemie współzależności procesów zachodzących w litosferze, hydrosferze, atmosferze i biosferze."

Przyroda nie posiada takich mechanizmów, które by ją chroniły przed każdym inwazyjnym działaniem. To jest co najwyżej pobożne życzenie. Przyroda po prostu zareaguje z pewną bezwładnością. Basen olimpijski też posiada pewne mechanizmy. Jeśli 100 osób dziennie przez cały rok będzie do niego sikać podczas pływania, to jest to oczywiście obrzydliwe, natomiast jest też duża szansa, że nikt się nie zorientuje, a woda zostanie przefiltrowana do następnego dnia. Jeżeli te same 100 osób przez 10 lat będzie zbierać swoje szczyny do 10 wanien, a następnie codziennie zacznie wlewać całą wannę, to wszyscy uciekną, basen nie będzie się nadawał do kąpieli a filtrowanie zajmie całe miesiące (chyba, że wymieni sie całą wodę). I dokładnie to się dzieje. Węgiel, który przez miliony lat z tego obiegu wypadał (odkładając się w formie paliw kopalnych), teraz na potęgę wpuszczamy z powrotem do obiegu. Tyle, że nie mamy opcji na wymianę całej wody w basenie, nie będziemy mogli też czekać aż przyroda wszystko "przefiltruje". Takie zmiany o charakterze globalnym spowodują, że część Ziemi obecnie zamieszkana przez miliardy ludzi stanie się niezdatna do życia. Fala migracji będzie ogromna (kryzys z 2015 roku to będzie pikuś), zasoby wody pitnej się skurczą, rolnictwo na tych terenach też podupadnie. Obszary, które na tym ociepleniu mogłyby coś zyskać, staną się celem migracji. Skala szkód, które mogą powstać w ten sposób jest porównywalna jedynie z wojną atomową bądź ostrą pandemią (taką, przy której to COVID też będzie jak pikuś). I tak, przyroda jakoś sobie poradzi - w sensie takim, że jakaś część przyrody ocaleje, zmieni się i dostosuje - ale te zmiany mogą potrwać setki lat. Jako gatunek obejmujący 7 miliardów osobników zamieszkujący na i tak już przeludnionej na niektórych obszarach planecie, nie możemy sobie pozwolić na taki luksus czekania, aż mechanizmy przyrody załatwią sprawę za nas.
Skąd w ogóle autor wziął pomysł, że przyroda zniweluje nasze inwazyjne działanie? Fakty temu przeczą. Człowiek jest jak najbardziej zdolny do takiej zmiany przyrody, w której powrót do stanu przed jest albo bardzo trudny, lub wręcz niemożliwy, bądź też niemożliwe jest odwrócić jego skutki. Dla przykładu:
https://polimaty.pl/2013/08/kroliki-thomasa-austina/ - 24 króliki wypuszczone 150 lat temu, do dziś powodują nieodwracalne szkody i na zawsze zmieniły ekosystem Australii.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_smog_londy%C5%84ski - smog wygenerowany w jednym mieście (przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych) zabił 4 tysiące ludzi w 5 dni.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jezioro_Aralskie - czwarte pod względem powierzchni jezioro na ziemi, obecnie w zaniku w wyniku działań człowieka.
To tylko kilka przykładów. Niektóre z tych zmian wpłynęły na cały kontynent - skąd pomysł, że człowiek nie jest w stanie jakimś pozornie nieznaczącym działaniem zmienić stanu przyrody w skali globalnej?

"Ilość energii słonecznej docierającej do Ziemi jest czynnikiem warunkującym wysokość temperatury na powierzchni globu i tworzeniem się klimatu."

Nie tylko, na bilans cieplny składa się nie tylko ilość energii, która dotarła do Ziemi, ale też to, ile jej wypromieniuje z powrotem w kosmos, a ile nie (zresztą autor sam o tym wspomniał parę akapitów wcześniej).

"Gdyby nawet zawartość CO2 znacznie się zwiększyła, to nie miałoby wpływu na zwiększenie temperatury na Ziemi."

Miałoby, ma, i będzie miało, a przynajmniej autor nie był w stanie obalić żadnej przesłanki, która o tym świadczy.

"Proces spalania paliw stałych, płynnych i gazowych w wyniku działalności człowieka emituje dwutlenek węgla, tylko jego ilość w porównaniu z ilością pochodzącą ze świata ożywionego i nieożywionego jest minimalny i nie ma wpływu na przyrost ilości w atmosferze."

5% to nie jest mało w przypadku CO2. Może się wydawać komuś, kto dostał 5% podwyżki przy 8% inflacji, że to mało. Ale jeśli komuś rata kredytu wzrosła o 5%, to to już może być dla niego całkiem dużo. Natomiast nasze "przeczucie" nie ma tu znaczenia, gdyż liczy się to, co te 5% oznacza dla danej wielkości. I trzeba pamiętać o tym, że te 5% się kumuluje rok do roku.

"Obserwacje geologiczne i glacjologiczne wskazują bowiem, że od prawieków najpierw klimat się ogrzewał, a dopiero potem wzrastał poziom CO2 w atmosferze.
Tak się dzieje, ponieważ CO2 gorzej rozpuszcza się w wodzie o wyższej temperaturze, cieplejszy ocean (jest w nim 50 razy więcej CO2 niż w atmosferze) powoduje zatem większe wydychanie tego gazu do atmosfery."

Jedno nie wyklucza drugiego. Tak, cieplejszy klimat sprzyja nagromadzeniu się CO2. Natomiast nie zmienia to faktu, że CO2 ociepla klimat. To jest sprzężenie zwrotne, co czyni to zjawisko jeszcze bardziej niepokojącym.

"Niepokój mogą budzić natomiast procesy w wyniku których następuje wypuszczanie do atmosfery związków do tej pory w niej nie występujących lub wpływających na zmniejszenie procesów fotosyntezy w skali globalnej.
Przykładem może być zanieczyszczenie wód oceanicznych ropą naftową, które pogarszają warunki rozpuszczania CO2 w wodzie i tym samym ograniczają procesy fotosyntezy mające wpływ na zmiany klimatu."

Tak, te rzeczy również powinny budzić nasz niepokój.

"Ignorowany jest zupełnie fakt potwierdzony empirycznie, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla wszystkich gatunków roślin, niż zawartość niska."

Ten fakt nie jest ignorowany, po prostu straty wywołane CO2 dalece przewyższają potencjalne korzyści. Czyli założenie z początku tego tekstu o jedynie korzyściach nadpodaży CO2, jest jak najbardziej błędne.

"Flora oczywiście sprzyja faunie i warunkuje jej życie na Ziemi oraz wzajemnie na siebie oddziaływują."

Tak, flora i fauna na siebie oddziaływują. Dobrze, że autor to wie. Człowiek też wpływa na florę i faunę.

"Życie człowieka bez przyrody ożywionej byłoby niemożliwe."

Jasne, dlatego powinniśmy podjąć wysiłek, żeby tej przyrody nie zniszczyć, a nie liczyć na to, że sama się uleczy swoimi "mechanizmami".

"Niska zawartość dwutlenku węgla w powietrzu atmosferycznym ogranicza wzrost świata roślinnego."

Znowu chochoł na sam koniec. Nikt nie chce, żeby zawartość CO2 była "niska". Po prostu nie chcemy, żeby była za wysoka. Życiodajny gaz od trucizny różni się dawką. Woda też jest życiodajna, jednak jej śmiertelna dawka dla człowieka to 6 litrów (trzy butelki, pół zgrzewki, dostępne w każdym sklepie spożywczym). Jeśli lekarz mówi, że nie wolno wypić naraz trzech butelek, bo może to mieć katastrofalne skutki, to mówi tak aby chronić człowieka przed zatruciem. Nie znaczy to, że chce wyeliminować "życiodajną" wodę albo sprawić, żeby pił jej za mało.

"W jakim więc celu wprowadzać bardzo kosztowny system gospodarczy ograniczający emisję dwutlenku węgla, gazu „życia” koniecznego przyrodzie."

Taki system (daleki od doskonałości, przyciągający spekulantów, mający na pewno wady, których należy dyskutować, i taką dyskusję podejmuje chociażby portal https://energetyka24.com/) jest wprowadzany, ponieważ koszty walki z globalnym ociepleniem są dalece mniejsze niż koszty konsekwencji życia na podgrzanej planecie.
Odnośnie wszystkich zagrożeń:
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-globalne-ocieplenie-nawet-jesli-bedzie-wcale-nie-bedzie-takie-zle-4-2/

Cały ten artykuł pomija istotne fakty, walczy z chochołami (naliczyłem trzy, większość wspomniana kilkakrotnie) i jest absurdalnie źle zredagowany. Przypomina raczej strumień świadomości niż rzeczową polemikę w temacie. Moim zdaniem to nie jest inne spojrzenie na produkowanie CO2 przez działalność człowieka, tylko klasyczne odwracanie głowy od problemu.

Poza tym, nie chcę, żeby to zabrzmiało jak ad personam, ale kim w zasadzie są jego autorzy? Pytam bez złośliwości. Nie byłem w stanie znaleźć nic na ich temat w bazach danych naukowców: https://polon.nauka.gov.pl/opi/aa/drh/zestawienie?execution=e1s1 ani https://nauka-polska.pl/#/home/search. Nie ma żadnej informacji o ich pracy naukowej czy dydaktycznej na uniwersytecie. Tylko ten artykuł i prezentacja na youtube. Serio, chciałbym wiedzieć coś więcej o autorach, jakie mają zaplecze, jakie badania prowadzą, jak wygląda ich dorobek naukowy. Ten artykuł to nie jest praca naukowa, tylko felieton z branżowego czasopisma. Na ten moment to wygląda po prostu na pracę osób, które w pewnym momencie skończyły studia doktoranckie i obroniły pracę, i na tym ich przygoda z nauką się skończyła (jeszcze raz podkreślam, możliwe, że tak nie jest, ale w takim wypadku powinno się dać znaleźć jakiś ślad ich działalności - możliwe, że po prostu ja nie umiem tego znaleźć).

Jeśli chodzi o wiedzę w temacie, to polecam tego naukowca (Szymon Malinowski) (można oglądać przy prędkości 1.5 i będzie szybciej :)
https://www.youtube.com/watch?v=PexDbIvDVy0

Tu film o nim:
https://www.youtube.com/watch?v=osm5vyJjNY4

Parę tematów, które nie były podjęte przez autorów, ale często są używane jako argumenty przeciwko globalnemu ociepleniu:
Wulkany:
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-wulkany-emituja-wiecej-dwutlenku-wegla-niz-czlowiek/

Dlaczego CO2, a nie para wodna albo metan:
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-dwutlenek-wegla-emitowany-przez-czlowieka-nie-ma-znaczenia-31/
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-para-wodna-jest-najwazniejszym-gazem-cieplarnianym-32/
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-to-metan-jest-glowna-przyczyna-ocieplenia-80/

Dziura ozonowa:
https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/dziura-ozonowa-historia-sukcesu-365/
https://smoglab.pl/dziura-ozonowa-co-to-jest-jak-zniknela/

I w ogóle cały portal.

Dawid Myśliwiec, naukowiec, chemik:
https://www.youtube.com/watch?v=U6AGGYD-fN8
I jego polemika z Ziemkiewiczem i Cukiernikiem (Do Rzeczy):
https://www.youtube.com/watch?v=KNmXo3-iBVE

Seria o klimacie (Tomasz Rożek, naukowiec, fizyk):
https://www.youtube.com/watch?v=GSk5RekE-Us&list=PLDPzuM2MRz8Ul8HFZKhqaBXaR9FCmXB5R

Marcin Popkiewicz, naukowiec, fizyk:
https://www.youtube.com/watch?v=WTN3JhmqlfU
https://www.youtube.com/watch?v=bEPJpcTzNXQ

I jeszcze portal:
https://ziemianarozdrozu.pl/

Raport ONZ (praktycznie pewne oznacza tam min. 99%, jest w przypisach):
https://informacje.pan.pl/images/2021/Raport_IPCC_2021_11_04_T%C5%81UMACZENIE_FINAL.pdf

Podręcznik z UW:
https://wuw.pl/data/include/cms//Klimatyczne_ABC_Budziszewska_M_Kardas_A_Bohdanowicz_Z_red_2021.pdf

Raport odnośnie OZE (Polska daleko w tyle, nadal 11% z źródeł odnawialnych, pół na pół fotowoltaika i wiatr)
https://300gospodarka.pl/news/po-raz-pierwszy-w-historii-unii-europejskiej-oze-dostarczyly-wiecej-energii-niz-wegiel

Vote up!
0
Vote down!
0
#1642858