Wokół hipotezy z katastrofą na Siewiernym

Obrazek użytkownika Free Your Mind

<p></p><p></p> <p align="JUSTIFY">KaNo w swoim najnowszym poście (http://fotoszop.salon24.pl/312527,maskirowka-na-abarot) zaproponował pewien eksperyment myślowy, który, jak mam rozumieć, ma być jakąś formą krytycznej konfrontacji z generalnymi ustaleniami zespołu min. A. Macierewicza oraz tych blogerów, którzy twardo stoją na gruncie lotniska Siewiernyj, a nie dopuszczają do siebie myśli, że mogło tam nie dojść do żadnego lotniczego wypadku (tudzież do zamachu upozorowanego na wypadek):</p> <p></p> <p align="JUSTIFY">„Zapomnij na chwilę o różnych miejscach katastrofy, wielu samolotach i przyjmij założenie, że samolot z naszą delegacją był jeden, że był to TU-154M i że rozbił się na Siewiernym. </p> <p>Dlaczego? </p> <p align="JUSTIFY">Jeżeli założymy, że przyczyną katastrofy był zamach dokonany w powietrzu, to na wraku samolotu mogły, a nawet powinny pozostać tego ślady. W przypadku zamachu również niezbędna była „maskirowka”, tylko że w drugą stronę! Należało jak najszybciej usunąć te części wraku (zapewne największe), na których widoczne były takie ślady. Wiemy, że usunięto kokpit, brakuje większych części kadłuba... więc może usuwano je wraz z fotelami i ciałami przypiętymi do nich. Nie było czasu na ich „odpięcie” na miejscu katastrofy. </p> <p align="JUSTIFY">Jak w świetle Twojej wiedzy wygląda realność takiego scenariusza?”</p> <p></p> <p align="JUSTIFY">Przypomnę, zwłaszcza tym osobom, które od niedawna zaczęły czytać teksty na moim blogu, że przez wiele miesięcy sam należałem do grona osób przekonanych, iż to smoleńskie Siewiernyj jest miejscem, gdzie dokonano zamachu i napisałem dziesiątki tekstów na ten temat, odwołując się do coraz to nowych materiałów poszlakowych czy dowodowych, analizując zdjęcia, szukając podobnych zdarzeń lotniczych itd. Hipotezę „dwóch tupolewów”, jak pierwotnie nazywano to podejście, które kwestionowało fakt katastrofy na Siewiernym i autentyczność miejsca tejże katastrofy, uważałem też zrazu za trudną do potwierdzenia z kilku istotnych powodów, jakie wyłuszczyłem w poście napisanym w 12 maja 2010, a więc dobry miesiąc po tragedii (http://freeyourmind.salon24.pl/181169,dwa-tupolewy). </p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Hipoteza „2T” głosiła (która bardzo szybko się pojawiła po tragedii – nie pamiętam dokładnie, czy nie wraz ze słynnym już, krążącym w Sieci, komentarzem przypisywanym czeskim służbom specjalnym, a dotyczącym uprowadzenia polskiej delegacji do Lipiecka), mówiąc z grubsza, że na Siewiernym wysadzono „wydmuszkę”, zaś tupolewa z delegacją zaatakowano gdzieś w innym miejscu. W maju 2010 jeszcze śledztwo blogerskie (wspierane wtedy przez „GP” i „NDz”) było jednak na zupełnie innym etapie niż obecnie – właściwie to wydawało się kwestią czasu, gdy pojawią się jakieś poważne materiały, typu zdjęcia satelitarne, zeznania naocznych świadków, zdjęcia robione na miejscu etc., które sfalsyfikują hipotezę głoszącą, że na Siewiernym do katastrofy nie doszło. Nikt z nas chyba wtedy nie przypuszczał, że np. monitoring przelotu będzie fikcją, że nie zostaną opublikowane pełne stenogramy rozmów COP, że nie będzie wiadomo, co się działo na Okęciu, że nie będzie dokumentów sekcyjnych itd. - słowem, że <b>zabraknie bardzo wielu istotnych materiałów, które powinny zostać opublikowane w ramach dochodzenia dotyczącego tak poważnej sprawy</b>. Z biegiem czasu więc, gdy coraz więcej ruskich matactw i fałszerstw wychodziło na jaw, gdy pojawiało się coraz więcej niejasności i gdy wiedza dotycząca zdarzenia zaczęła raczej się kurczyć niż przyrastać, coraz więcej osób (w tym i ja) zaczęło sobie zadawać pytania, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego aż tylu ważnych dokumentów czy dowodów po prostu nie ma? Te kwestie poruszałem już wielokrotnie, choćby w postach takich jak: http://freeyourmind.salon24.pl/279085,poza-ruska-zone, http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/kilka-wyjatkowych-zagadek.html, http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/proste-pytania.html, http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/zamach-tak-ale-czy-na-siewiernym.html). Teraz jednak KaNo proponuje to wszystko „zawiesić” i wziąć pod uwagę scenariusz z katastrofą na Siewiernym. OK. Spróbujmy.</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Nie będzie to jednak wcale łatwe. Nie wiemy wszak tylu podstawowych rzeczy, że tak czy tak musimy stawiać kolejne (hipotetyczne) założenia. Jeśli przyjęlibyśmy (jak zdaje się sugerować w swym eksperymencie myślowym KaNo), że to, co widział Wiśniewski, Bahr czy inni, którzy byli na Siewiernym, to innego rodzaju „maskirowka”, tzn. związana z „uprzątnięciem” miejsca po zamachu (np. dokonanym w powietrzu), to powinniśmy umieć wyjaśnić, <b>jak to się stało, że nikt nie widział transportowania sporej wielkości części tupolewa po zamachu, a byłby to na pewno niecodzienny </b>(nie tylko jak na Smoleńsk) <b>widok</b>. Musiałyby brać w tym udział ciężkie helikoptery no i cała brygada ludzi zajmujących się „podczepianiem” poszczególnych części (helikoptery by raczej nie lądowały, bo pozostawiłyby ślady albo zahaczyłyby o drzewa). Nie mamy żadnych świadectw na ten temat. Może wykorzystano by ciężkie dźwigi „SmAZ”-a i przerzucono części na teren fabryki, na który nikt z Polaków (pomijając polskich udziałowców w zamachu, bo tych wciąż dokładnie nie znamy, a chyba są) nie miał 10 Kwietnia wstępu. No ale praca takich dźwigów też mogłaby zostać zauważona lub przynajmniej zasłyszana (chrzęst, stukot) na dość „głuchym” lotnisku, tymczasem polska delegacja nie słyszy niczego takiego. Min. Macierewicz twierdzi, że są zdjęcia z transportowania kokpitu, który miał leżeć 4 godziny na pobojowisku, jednakże nikt z polskich świadków, którzy przybyli (a nawet ruscy świadkowie, pomijając leśnego dziadka, co ponoć „5 osób w kokpicie” miał widzieć) niedługo po „ogłoszeniu katastrofy” nie widział tego kokpitu. Ten ostatni zaś to nie jest coś, co łatwo na pobojowisku byłoby ukryć lub przeoczyć. No ale mniejsza z tym.</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Jeśliby faktycznie tak się miały sprawy, że Ruscy „posprzątali po zamachu”, to na takie działania musieli mieć nie tylko dużo ludzi (przygotowanych w okolicy? czekających w ukryciu? wiedzących gdzie i jak spadnie maszyna?), ale też sporo, naprawdę, sporo czasu. Należałoby więc wliczyć tu czas samego zamachu (atak, ostrzał, bomba na pokładzie etc.), czas samego upadku trafionego samolotu, czas toczenia się szczątków po ziemi, czas konania osób, które by mogły przeżyć odniósłszy nawet ciężkie rany, czas „przebierania” czekistów w stosie rzeczy, które należałoby wziąć jako łupy z miejsca zdarzenia itp. <b>Sam zamach więc musiałby się wydarzyć dużo wcześniej aniżeli w okolicach godz. 10.38 ruskiego czasu</b>, kiedy to moonwalker Wiśniewski oglądał „skrzydło pionowo w dół”, zaś gubernator smoleński słyszał „ten nierealny, nienaturalny dźwięk silników samolotu i nagle zrobiło się cicho” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/bilokacja-o-838.html). Nie podejrzewamy chyba, że w ciągu kilkunastu minut dokonano by takiego posprzątania pobojowiska, o jakim wspomniałem wyżej. Mało tego, przecież musieliby teren ocenić fachowcy, którzy spokojnym okiem wyszukiwaliby, które szczątki mają na sobie ślady wybuchu i co należy zabrać, a co można pozostawić. Część takich kawałków mogłaby być przygnieciona innymi, trzeba by znowu coś podnosić, przesuwać itd. Mnóstwo roboty nawet dla sprawnych w zabijaniu czekistów.</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Nie wiem, szczerze mówiąc, <b>jakiej broni czy środków musiano by użyć, by po odpaleniu czy zdetonowaniu nie doszło do natychmiastowej eksplozji paliwa znajdującego się w skrzydłach samolotu</b>. Najczęściej do katastrof lotniczych dochodzi przy lądowaniu i startowaniu, i wystarczy poważny wstrząs albo np. uszkodzenie silnika (http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotu_Air_France_4590) i niemal natychmiast wybucha pożar. Nie bez powodu zresztą w portach lotniczych stały dyżur pełnią strażacy, prawda? Jeśli więc tupolew zostałby trafiony lub wysadzony, to paliwo także wzięłoby udział w eksplozji i z samolotu zostałyby strzępy, ale szczątki nie leżałyby na obszarze niedużej polany, tylko rozprysnęłyby się na setki metrów kwadratowych, zaś wybuch słyszałoby całe miasto, a z wielu okien posypałoby się wiele szyb. Z dużym prawdopodobieństwem można też sądzić, że zapaliłby się „przylotniskowy” las, a ogień mógłby dotrzeć nie tylko do pobliskich budynków, lecz i do stacji benzynowej znajdującej się za ul. Kutuzowa. Tymczasem powtarzają się w relacjach świadków opowieści o „plaśnięciu”, jakby coś ciężkiego po prostu spadło na ziemię. Czy tak spada ok. stutonowy statek powietrzny? P. Kraśko kręci się po Smoleńsku i dopiero po powrocie do hotelu Nowyj dowiaduje się od koleżanki, do której ktoś zatelefonował, że... doszło do katastrofy (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/oko-zaby-4.html). </p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Można założyć (i takie były też koncepcje niektórych blogerów), że hałas, jaki robił nadlatujący ił-76 „zagłuszyłby zamach”. Czy jednak dopuszczono by do sytuacji, w której polska delegacja znajduje się na podobnej wysokości, co wielki ruski transportowiec? Czy nie byłoby zagrożenia kolizją? Czy w takiej sytuacji polska załoga nie czekałaby w powietrzu na wylądowanie ruskiej? Jeśli zaś ta ostatnia by nie wylądowała, to przecież chyba polska załoga by nie ryzykowała podejścia w takich warunkach?</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Przede wszystkim jednak należałoby założyć, że „stenogramy” CVR nadają się do wyrzucenia, nie było rozmów między załogą jaka a tupolewa w okolicach godz. 10.30 rus. czasu (skoro zamach był wcześniej), no i że tupolew wyleciał z Okęcia o zupełnie innej porze niż do tej pory twierdzono, czyli np. niedługo po jaku-40 – a więc np. o 6.40/6.50 pol. czasu, jak zrazu twierdzono – byłby wtedy nad Siewiernym koło godz. 8-mej pol. czasu – to i tak jest jednak już czas „ciszy we mgle”, a więc po drugim odlocie iła. Wprawdzie są jakieś relacje świadków dotyczące „długiego krążenia samolotu nad lotniskiem”, lecz nie sposób na ich podstawie ustalić, CO krążyło, skoro niewiele ludzie widzieli. Spośród tych wszystkich zeznań świadków przebija raczej coś takiego, że żadnej wielkiej eksplozji, żadnego wielkiego rumoru, żadnego trzęsienia ziemi, żadnego niesamowitego hałasu nie było. Jak więc to mogłoby się wydarzyć tak, że by tego nie zauważono?</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">No ale załóżmy znowu, że „szum miasta” i „gwar rozmów” to wydarzenie zagłuszył. Pozostaje wciąż sprawa pobojowiska. Nie wygląda ono na „pozamachowe”, gdyż – co choćby potwierdził J. Sasin – większość (z niewielu pozostałych) części wraku zgrupowanych jest na niewielkim obszarze. Sasin, jak wiemy, opowiada, że jadąc na Siewiernyj (i wiedząc już „o katastrofie”) , spodziewał się, że szczątki będą rozsypane na dużej przestrzeni i był zaskoczony: „To mnie uderzyło, no, że ten <b>wrak był tak w jednym miejscu</b> (…) tak mi się wydawało, nie miałem okazji nigdy wypadków lotniczych z bliska oglądać, ale tak mi się wydawało, że to może być na bardzo dużym terenie rozrzucone części... Tutaj jakby <b>ten samolot, on był bardzo zniszczony, bardzo rozbity, ale jednak zasadnicze części tego samolotu, wydawało mi się, że są jakby w jednym miejscu</b>” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/woko-zeznan-sasina.html) i wyciąga z tego wniosek, iż sądził, że samolot spadł „pionowo w dół”. </p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Oczywiście, jeśli samolot zostałby trafiony/wysadzony w locie, to właśnie „nie spadłby pionowo w dół”, lecz „rozprysnąłby się” na boki i najwyżej jakieś najcięższe jego kawałki „spadłyby pionowo”. Z tymże one wbiłyby się głęboko w ziemię, zwłaszcza jeśli byłaby tak błotnista czy nawet bagienna, jak mówią relacje świadków. Wystarczy zrzucić starą pralkę z 10 piętra i można zobaczyć, jaki powstanie ślad w ziemi, a co dopiero po uderzeniu części o takiej wadze, jak szczątki pasażerskiego samolotu z setką ludzi na pokładzie. Wiele części by koziołkowało i taplało się w błocie oraz roślinności, pełno rzeczy wisiałoby na gałęziach (Ruscy mieliby je pościągać przed przybyciem delegacji?), mnóstwo zaś drzew byłoby bezładnie i na wiele stron połamanych jak po wichurze. </p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Tego natomiast na Siewiernym wcale nie ma. Wiśniewski spaceruje, a słychać ćwierkające ptaki – to nie jest „martwa cisza po zamachu”. Części wraku są na wielu zdjęciach zdumiewająco (jak na „skalę katastrofy”) „czyste” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/odwrocone-koa.html) - <b>nie ma na nich śladów po koziołkowaniu, a chyba nie możemy sądzić, że Ruscy by... wymyli je przed przybyciem polskich świadków, przecież takie ślady by dodatkowo „uwiarygodniały” wypadek</b>. Ruscy mogliby mówić: „no, spójrzcie, jak się ubabrały te kawałki samolotu, jak toczyły się po glebie, zabierając za sobą błoto, korzenie i gałęzie; tędy leciał”. Jedyna zabłocona część, którą widzieliśmy, to jeden z silników, ale ten z kolei wygląda, jakby nie działał „przed katastrofą”, a powinien być „spalony”, „poczerniony”. Poza tym, gdzie się podziało te ok. tuzina ton paliwa, które miał tupolew? Jeśli nie eksplodowało, to przecież powinno było rozlać się z uszkodzonych skrzydeł i skazić teren. Owszem, są te brudne koła, moim zdaniem jednak ślady na nich nie wyglądają to na brudy po „przyziemianiu na mokradłach”, lecz na pozostałości po leżeniu części wraku pod gołym ruskim niebem (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/powiekszenie.html), tak jak niszczeją części na szrocie.</p> <p align="JUSTIFY"> </p> <p align="JUSTIFY">Ostatnia, lecz chyba najważniejsza sprawa, to ciała. Jeśli jakaś ich część zachowała się w dobrym stanie (są na to zeznania rodzin ofiar), to jak to pogodzić z wizją zestrzelenia/wysadzenia w powietrzu? Przecież doszłoby do „potrójnej” masakry: eksplozja, rozpad w powietrzu i obrażenia spowodowane upadkiem, tudzież koziołkowaniem części. Taki przebieg zamachu nie tylko uniemożliwiłby szybkie „posprzątanie miejsca”, lecz poskutkowałby jednym wielkim „polem śmierci” w postaci rozsypanych na wieluset metrach kwadratowych, ludzkich szczątków. Niemożliwe, <b>fizycznie niemożliwe wydaje się przy takiej katastrofie „usypanie ciał” w jakąś „strefę zero” o rozmiarze kilkuarowego podwórka</b>. Można wprawdzie znowu poczynić założenie, iż Ruscy by w pośpiechu tak usypali ciała, no ale tego rodzaju operacja musiałaby trwać dodatkową „dobrą godzinę” (masa ludzi musiałaby wyzbierać te szczątki), nie licząc czasu sprzątania pobojowiska z łupów i szczątków świadczących o zamachu.</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Podsumowując więc, hipoteza z zamachem na Siewiernym czy nad Siewiernym, wydaje mi się obecnie mało prawdopodobna. Rzecz jasna wiemy, że czekiści zamachu chcieli dokonać i go dokonali. O wiele „bezpieczniejszym” jednak, z punktu widzenia „logiki” takiego zamachu, było 1) umiejscowienie go tam, gdzie nie byłoby niepowołanych świadków i gdzie łupy można byłoby wziąć bez konieczności „grzebania w szczątkach” po wysadzonym/strąconym samolocie i 2) skierowanie uwagi świata na miejsce zainscenizowane na lotniczy wypadek. Jak się okazuje, mimo nieudolności tej inscenizacji, „polskie media” i „rządzące elity” łyknęły bez większego sprzeciwu ruską narrację, którą żyją do dziś, pogłębiając przyjaźń peerelowsko-sowiecką, a wnet wyszykowany będzie „polski raport” stanowiący twórcze uzupełnienie doszczętnie załganego bełkotu komisji Burdenki 2, przekazanego opinii publicznej jako „raport MAK”. Tak to niestety wygląda, gdyż <b>musimy w końcu zacząć zdawać sobie sprawę, że w przygotowaniach, w osłonie i być może w samym przeprowadzeniu zamachu na polską delegację brali udział, obok ruskich czekistów, także Polacy</b>. (Jacy i którzy to jeszcze trzeba dokładnie zbadać). I być może ta kwestia jest najtrudniejsza do zrozumienia dla osób, które są przywiązane do hipotezy z katastrofą na Siewiernym. Mówimy bowiem, że to była największa polska tragedia po II wojnie, ale chyba też powinniśmy zacząć myśleć o „Smoleńsku” w kategoriach największej polskiej zbrodni po II wojnie – z racji właśnie udziału „polskiej strony” w tymże zamachu. Jak bowiem już pisałem wcześniej: 10 Kwietnia to „gruba sprawa”. Z tego też powodu aż tylu ludzi i tyle instytucji pracuje nad tym, by – jak w przypadku pierwszego Katynia – prawda o zbrodni nie wyszła na jaw. Tu już bowiem nie chodzi o jakieś proste „polityczne profity” lub inne „konfitury władzy” - tu chodzi o zabezpieczenie się przed długoletnim więzieniem. </p>

Brak głosów

Komentarze

..lub też nagłym , tragicznym wypadkiem.

Vote up!
0
Vote down!
0

Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.

#162748

.

Vote up!
0
Vote down!
0
#162755

Wszystko, co robiono, miało odwrócić uwagę od 'przygotowań' poczynionych przez polską stronę, co przecież stanowiło swoistą rękojmię powodzenia całej akcji.

Mnie wiele do myślenia dała daleko idąca koordynacja polityki informacyjnej na temat Katastrofy Smoleńskiej, która objęła media papierowe i elektroniczne, państwowe i prywatne.

Mam wrażenie, że rok 2005, a później 2007 zaktywizował krajowych wrogów, a wyprawa Prezydenta do Gruzji pozwoliła stosunkowo łatwo znaleźć popleczników na Wschodzie i tamże scenę, na której miała rozegrać się tragedia. Wszystkie gierki Arabskiego związane z samolotem miały przyzwyczaić otoczenie Prezydenta, że wszelakie niestandardowe procedury związane z lotem, to tylko rodzaj szykany, a nie coś poważniejszego.

Niepowołanie koordynatora służb, sforsowanie szefostwa Centrum Zarządzania Kryzysowego do dymisji, śmierć Michniewicza, nieprawne zdjęcie Mariusza Kamińskiego, zrezygnowanie Tuska z prezydentury, prawybory w PO, rozdzielenie uroczystości w Katyniu to rzeczy niezgodne z dotychczasową praktyką. Złamanie wszelakich procedur związanych z umowami międzynarodowymi, dało Tusku pewność, że żaden dociekliwy prokurator nie dotrze do materiałów/dokumentów źródłowych, bo na drodze staną Rosjanie bezpośrednio wspierani przez Putina.

Najbardziej zastanawia, że Tusk zgodził się grać rolę chłopca na posyłki i albo mają na niego haka, albo został za granie takiej roli sowicie wynagrodzony. Przychylność Tusku tych co przy kasie widać po dzieciach: córka bloguje i celebryci, a synek 'gazuje' lub jeździ z ramienia PKP.

Vote up!
0
Vote down!
0
#162751

To, że po stronie polskiej mamy "czeski film" w całym przygotowanym "nieprzygotowaniu" wizyty Prezydenta , od samego początku, aż do katastrofy, jest swoistym spuszczeniem głowy, który robi nieprzygotowany uczeń w szkole podstawowej.Gdyby nie prywatne śledztwa blogerów takich jak Free Your Mind,GP i Naszego Dziennika,Komisji Macierewicza - katastrofa zostałaby przykryta medialnym płaszczem, zapieczętowana ruskim i polskim raportem i odłożona a/a.
Niestety, w dobie komunikacji internetowej, nie przewidzieli, że dociekliwość ludzka, nie jest objęta żadnymi normami i przepisami jak np. katastrofa gen. Sikorskiego, gdzie dokumenty zostały utajnione i po sprawie.
Ta katastrofa , nie może się zakończyć podobnym podsumowaniem.

Pełne słowa uznania dla Free YOUR Minda i 10+

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

komar

#162809

Patrząc na silnik (zakładając że jest to silnik TU 154M bo są to zdjęcia wykonane i pokazane przez sowietów)samolotu w momencie zderzenia z ziemią ten na pewno nie pracował, z twoich wcześniejszych wyliczeń samolot nie spadł tylko spadał tracą moc, pełna zgoda. W takim wypadku samolot powinien być cały lub w kilku kawałkach a większość pasażerów winna przeżyć. W momencie zderzenia siła działa na wszystkich jednakowo, dlaczego część ofiar jest w stanie nienaruszonym "jakby spała" inne są porozrywane i wręcz spopielone, dlaczego skoro nie było wybuchu ani bombowego ani wybuch paliwa,a tego wybuchu chyba faktycznie nie było, skoro ludzie z lotniska, które nie było tak odległe od miejsca katastrofy, pobiegli by w jego kierunku a nie ganiali się po płycie tegoż lotniska. Na zdjęciach są połamane drzewa i gałęzie a nie ma spalonych. Na filmie widać jak jakaś koparka zabiera wrak, jest on pusty, gdzie są fotele z tego wraku. Dla mnie to jedna wielka ściema, ściema do której perfekcyjnie przygotowali się zarówno sowici jak i nasi. Im nawet nie zależy na pozorach, bo wiedzą że nigdy prawdy się nie dowiemy, przyjmą raport MAKu, przyjmą raport Millera, a nasza prokuratura? na cóż prokuraturę mamy niezależną, w końcu umorzą śledztwo bo ile można je prowadzić opierając się na kopiach i matactwach.
wega

Vote up!
0
Vote down!
0

krokus

#162831

pamiętać, że mamy do czynienia z dziczą i swołoczą. Mam tu na myśli KGB i bolszewików jako takich.
Jeśli ten fakt nie umyka z pola widzenia ani na chwilę - absolutnie każda wersja zdarzeń, powtarzam każda - jest w wydaniu tej dziczy możliwa.
Musieli im pomóc "nasi" i ani na chwilę nie wykluczyłam wtyki w kancelarii prezydenta. Poza podejrzeniem są tylko ci, którzy nie żyją.
Pierwszymi, którzy w mojej ocenie dowiedzieli się o planowanym zamachu byli szyfrant Zielonka i Michniewicz (były szef kancelarii Tuska). Zapłacili za to życiem. To przestroga dla innych.

Vote up!
0
Vote down!
0
#162883

Powstanie Warszawskie niczego załatwić nie mogło, niczego uratować. Ze Wschodu szły zagony czerwonej dziczy, a Zachód odwrócił oczy udając, że ich wygrane bitwy w Europie zadecydują o pokoju. Polska była tylko przeszkodą.
Podobnie z badaniami smoleńskiego zamachu na polskiego prezydenta, generałów NATO i nasze, patriotyczne elity, też nikomu na świecie do niczego nie potrzebne.
Powstanie było potrzebne by naród pamiętał, że jest narodem.
Tak samo była potrzebna pamięć o Katyniu.
Podobnie potrzebne są poszukiwania blogerów.
Najbardziej złości mnie to, że tak jak przed laty położono embargo na prawdę o katyńskiej zbrodni, a z nas po 1945 zrobiono antysemitów, tak i teraz rządy zachodnich państw wszystko wiedzą i znów ukryto prawdę.
Od czego, do biesa, mają te swoje parszywe satelity latające bez przerwy nad ziemią.
A z nas robią naród, co ma strachliwych pilotów, i wybrał skretyniałego prezydenta, który nakazuje lądować, gdy nie można.
Można zapytać - po co te wasze dociekania, skoro prawda jest znana i ma być zakryta.
Nieliczne napisane przez Polaków książki poświęcone Katyniowi, nie pozwoliły tej ranie zarosnąć podłości blizną.
Rozpaczliwe poszukiwania blogerów, gdy dostępne są jedynie materiały oparte na wrzutkach, półprawdach i kłamstwach, poszukujących wśród nich tez, które się wzajemnie wykluczają
nie pozwalają kłamstwom przeistoczyć się w prawdę.
CHWAŁA WAM ZA TO.

Vote up!
0
Vote down!
0
#162968