Konfederacja murkiem przeciwko rządowi.

A właściwie, to buńczuczny tytuł na pewnym portalu głosi :„Konfederacja MUREM za polskimi przedsiębiorcami i pracownikami !”. Tytuł szumny, ale 11 ludzi, to nie jest wielki „mur”, raczej "murek". Choć zapewne, gdyby  powstał KOKON, sugerowany przez niektórych sojusz Konfederacji z Koalicją Obywatelską, będzie inaczej. Kto wie, może i Gowin "stanie w prawdzie".... Dzieje się. Na razie Konfederacja to raczej buńczuczna, hałaśliwa i niezbyt mądra antyrządowa mysz. No, może coś oczko większego.

Czegóż tam nie czytamy, pod podanym tytułem. Jakie to dobroci Polaków czekają. Łatwo się obiecuje jak się nie ma żadnych możliwości sprawczych i żadnej odpowiedzialności za budżet. Czyste, przelane w punktach na papier  ekonomiczne gawędziarstwo, jak to głoszone latami przez Janusza Korwina-Mikke  lub dowcipnego publicystę Stanisław Michalkiewicza. Ale jakoś .… na „odwyrtkę”. Bo czas i etap wymaga, by mówić, że państwo „za mało daje” :) To się narobiło. Dotychczasowi piewcy absolutnej wolności gospodarczej, domagają się maksymalnej ingerencji i pomocy państwa w skali dużo większej niż opluwani przez nich "etatyści" i państwowcy, rozsądni, bo odpowiedzialni za budżet. Ekonomiczne pomysły Konfederacji widziane w pewnej perspektywie, przywodzą na myśl pijanego, co to się zatacza "od płota do płota". 

Tak na marginesie. Nawet  człowiek „nieco” starszy, jak ja, lubi czasami posłuchać gawęd i bajek ale i ciekawych analiz politycznych pana Stanisława, bo choć niekiedy  bardziej są dla naiwnej młodzieży, to często z humorem opowiedziane a i dowiaduję się nowych ciekawostek. Mało jest dowcipnych felietonistów i gawędziarzy. Szkoda tylko, że to wszystko skażone lekkim zezem w odczytywaniu rzeczywistości, co wymaga brania  pewnej poprawki w interpretacji słów.

I tak to z obietnic Konfederacji wyczytałem, a raczej wykoncypowałem między wierszami, że gdy ich „słuszne”postulaty zostaną zrealizowane, to najpewniej czeka nas 7 lat do obrzydzenia tłustych. To Konfederacja nasypie przedsiębiorcom pełne kufry złota / aby nie tombaku :) /, do tego każdy przedsiębiorca dostanie dukatów ile uniesie , a żona przedsiębiorcy dostanie na futro z szynszyli i suknię balową. Do tego wszyscy pracownicy dobry czek, najlepiej na 100 tys każdy, /tak się domyślam :) / . Sam nie wiem, czy zostać szybko przedsiębiorcą czy pracownikiem, z tej rozterki może i będę źle spał. Który bank ma waluty na to wszystko wydrukować, Konfederacja nie podaje.

W każdym razie cała litania obietnic Konfederacji jest, a rząd ma to wykonać. I to obiecują ludzie / nie napiszę „ludziki”, bo ktoś skojarzy z przymiotnikiem „zielone”/, o których historia milczy, by Polska lub obywatele coś od nich kiedykolwiek dostali, albo mieli oni jakikolwiek talenty ekonomiczne, poza ekonomią ruszania językiem. A przecież obracają się w polskie polityce i z 15 lat, jak Bosak i Winnicki, a nawet ponad 30, jak Janusz Korwin-Mikke. O, przepraszam, ten ostatni udowodnił, że „co nieco” na finansach się zna, potrafi o nie dbać, ale akurat... tylko swoje. Jakby nie było, swego czasu wyszło, że to najbogatszy polski europoseł. Nie wiedziałem.

Ale tu chodzi o Polskę. Czy ktoś, w jakiejkolwiek wypowiedzi JKM słyszał echo troski o Polskę lub chociaż innego człowieka?

/ I tu znowu przypomina się stary, zgrany dowcip, który często jak echo powraca w rożnych wersjach. Jak to za komuny radio Erewań podawało, że w Leningradzie rozdają rowery. A później się okazało, że nie w Leningradzie ale w Odessie, nie rozdają tylko kradną i nie rowery tylko zegarki /.

I za komuny Janusz Korwin-Mikke potrafił zadbać o siebie, nie dla parady chyba  był  w Związku Młodzieży Socjalistycznej, być może i czerwoną flagą machał w marszach 1-szo majowych, a później  przez długie lata w „sojuszniczym” dla PZPRu, Stronnictwie Demokratycznym. Ludzie partii komunistycznej mieli zwyczaj zwracania się do nich per „towarzysze”. / Dla młodszych: to było m.in  pokazanie przez partię komunistyczną, że niby nie są  "dyktaturą" ale jest i  „wielopartyjność” , oni, rzekomo „robotnicy”, „chłopi”- ZSL i wszelaka „prywatna inicjatywa i wolne zawody”, czyli  SD/. Faktem jest, owszem,  że nie był to PZPR, ale pewne przywileje i korzyści socjalne i materialne oczywiście to dawało. Pierwszeństwo w dostępie do tego i owego na tym "pełnym łez padole".  Za wsparcie, towarzysze z PZPR potrafili się odwdzięczyć i życie ułatwić. Lecz  nadchodził 1989 r., trzeba się było "urynkowić", przystosować swoją "ekonomikę życia" do nowych czasów :). JKM stał się guru "wolnościowców" i "wolnego rynku".

Czy Bosakowi można by powierzyć kiosk RUCHu, nie wiem. Wiem natomiast, że mentor jego mentora, czyli ojciec znanego dzisiaj Romana Giertycha przy którym Bosak wchodził do polityki, i który także jak on jest dzisiaj „zoologicznie” przeciw temu rządowi, w stanie wojennym był w radzie przy Jaruzelskim. A Jaruzelski był przez dziesięciolecia zaufanym człowieku Moskwy. To ja dziękuję.

Ani ludzie Koalicji Obywatelskiej  ani Konfederacji / potencjalny KOKON / nikomu jeszcze nic nie dali. I nie dadzą, bo ich zdolności ekonomiczne, by wygenerować z gospodarki dla polskiego państwa i społeczeństwa jakieś pieniądze, pobudzić rozwój gospodarczy, są znikome a może nawet żadne. Ot, zwykła ekonomiczna, a właściwie polityczna „publicystyka” mająca ludziom robić wodę z mózgu i osłabić rząd będący solą w oku i Putina i Angeli Merkel. 

W piątek rano Jarosław Kaczyński wyjaśnił i uzasadnił, dlaczego pomysł o przełożeniu wyborów na rok następny to szkodliwe mrzonki. "Roma locuta, causa finita" - Rzym przemówił, sprawa zakończona. W polskiej polityce, nie ma człowieka bardziej odpowiedzialnego i  doświadczonego.