XLIV. Mgła
Zamglona godzina
Skoro potężna mgła miała pojawić się na "Siewiernym" już o godzinie 7:00 czasu polskiego (9:00 lokalnego smoleńskiego), to dlaczego nikt nie zawiadomił ani Okęcia, ani BOR, ani COP ani Centrum Hydrometeorologii, ani MSW, ani Kancelarii Prezydenta, ani nie zaalarmował nawet choćby jednego z oczekujących na start pasażerów Tupolewa, że "źle się dzieje" na "Siewiernym"? Przecież o godzinie siódmej w Warszawie, na pokładzie Tupolewa, wszyscy już czekali na Prezydenta, rozmawiali przez telefony komórkowe, wysyłali SMSy? I również o tej samej porze na "Północym" mieli już być przedstawiciele Kancelarii Prezydenta, oraz ambasady RP (relacja Marcina Wierzchowskiego https://www.youtube.com/watch?v=zAslsmWHKwI )
Sądzę, że było tak spokojnie dlatego, iż o siódmej czasu polskiego, na "Północnym", nic się w ogóle jeszcze nie działo. A przynajmniej nie było tam jeszcze nawet najlżejszego śladu mgły.
Mówię tak z pełnym przeświadczeniem, wbrew oficjalnej narracji, ponieważ::
1) jest taki zapis na smoleńskim blogu z 10 kwietnia 2010 z godziny 10:57 (http://forum.smolensk.ws/viewtopic.php?f=74&t=48375&start=40 )
lsd дача » 10 апр 2010, 10:57
А я топал в 8 утра, не было тумана, топал обратно в 10 - уже образовывался. А сейчас всё в тумане.
Tłumaczenie: "A ja, kiedy się tłukłem o ósmej rano (6:00 czasu polskiego), nie było mgły, tłukłem się z powrotem o 10:00 (8:00 czasu polskiego) - już się tworzyła. A teraz wszystko we mgle.
2) jest w dokumentacji Zespołu Parlamentarnego, wypowiedź świadka nr 196 (http://orka.sejm.gov.pl/ZespolSmolenskMedia.nsf/files/ZSMK-9STJU7/ $File/Analiza%20relacji%20200%20świadków%20ZPa.pdf ):
Świadek Nick: SIERGEEW NIKOŁAJ 15:14 „Mgła pojawiła się rano, zobaczyłem ją o godzinie 10:00 (8:00 czasu polskiego). O godzinie 10:30 w rejonie ulicy Ławoczkina zaczęła siadać, a około 11:30 podniosła się. Do 12:00 zniknęła.(...)"
3) Marek Pyza w swoim artykule "Awaria za awarią, (...) Ujawniamy nowe fakty dotyczące katastrofy smoleńskiej" ( Rozdział XXXII) cytuje fragment zeznania milicjanta:
Kiedy obejmowałem służbę przy ochronie obiektu, była jasna słoneczna pogoda, mgły nie było. (...) O godz. 10.30 (8:30 czasu polskiego) na lotnisku Siewiernyj próbował wylądować samolot transportowy (z powodu mgły dokładnie nie widziałem modelu i koloru), niniejszy samolot po próbie lądowania zaczął unosić się i skrył się w nieznanym kierunku. Około godz. 10.40 widzialność w okolicy terenu obiektu chronionego gwałtownie pogorszyła się z powodu gęstej mgły. Mniej więcej w tym samym czasie słyszałem dźwięk silników samolotu w bezpośredniej bliskości od pasa startowego, następnie było słychać dźwięk silników samolotu oddalającego się od pasa startowego. Samolotu nie widziałem. Więcej nie słyszałem dźwięków samolotu zbliżającego się i oddalającego. (...) Po przybyciu do rejonu, w którym spadł samolot, skład osobowy został rozmieszczony na obiektach pełnienia służby (ochrony).
4) Raport Millera mówi o informacji na temat wylądowania załogi Jaka, która przyszła do DKL WPL Okęcie o godzinie 7:45 czasu polskiego (kwadrans na dziesiątą czasu rosyjskiego):
kontroler WPL OKĘCIE około godz. 5:45 (UCT: 7:45 czasu polskiego - RM) otrzymał informację telefoniczną od jednego z członków załogi samolotu Jak-40 o lądowaniu na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY przy WA: podstawy chmur 60 m, widzialność około 2 km.
5) Relacja ambasadora Jerzego Bahra i wiceministra spraw zagranicznych Rosji - Władimira Titowa. Pierwszy z nich określa przybycie drugiego - zaraz, lub też niemal równocześnie z pojawieniem się potężnej fali mgły. Wiceminister natomiast twierdzi, że przybył na lotnisko o godzinie 10:00 czasu lokalnego. (Rozdział XXXIII)
Oddzielną podgrupę stanowią przypadki ukazujące, w jaki sposób Rosjanie usiłowali w stenogramach rozciągnąć tę "zamgloną godzinę".
6) jest taki fragment stenogramów z wieży (IES), w którym meteorolog Radgowski o stenogramowej godzinie 08:52:30 podaje pogodę dla... godziny 10:00
08:52:29,8 Radgowski: O godzinie 10:00 odnotowujemy, trzy punkty/stopnie górnej. / За 10 часов отмечаем: 3 балла верхней.
7) prognoza "na godzinę 10:00" czasu lokalnego podana przez Radgowskiego pokrywa się z prognozą zamieszczoną w tabeli meteo na godzinę 9:00 czasu lokalnego - lecz nie z prognozą z godziny 10:00!. (Rozdział VII)
8) przełożony kontrolerów lotu - Nikołaj Krasnokutkij, według stenogramów z wieży o godzinie 09:40:39 mówi o pojawieniu się mgły jako o zjawisku, które wystąpić miało o godzinie 09:00, ale ... 10 minut wcześniej (o godzinie 09:30:05) pyta skąd wzięła się mgła o godzinie 10:00. (Rozdział II)
09:30:05 Nikołaj Krasnokutskij: No skąd mgła o godzinie 10, kurwa, to jakieś wariatkowo. / Ну откуда туман в 10 часов, б**дь, это дурдом.
09:40:39 Nikołaj Krasnokutskij: Wytłumaczcie mi, bo ja tego nie rozumiem – w prognozie nie było wilgotności 80%, więc skąd się ona (mgła –RM) wzięła się o 9:00, że zasłoniło wszystko kompletnie
Punkty 6). 7) i 8) świadczyć mogą o niechlujnym fałszowaniu stenogramów.
Wszystkie wymienione przeze mnie przypadki wskazywałyby na godzinę 8:00 czasu polskiego i 10:00 rosyjskiego (06:00 UTC) jako na godzinę powstania silnej mgły. Tyle, że oficjalnie miała się ona zacząć tworzyć o godzinie 7:00 polskiego czasu, kiedy jeszcze Tupolew stał na Okęciu. Natomiast wszystkie wyszczególnione przeze mnie powyżej przypadki wyraźnie wskazują na to, że część zdarzeń (np. lądowanie Jaka-40/044, pojawienie się mgły, podejście Iła) została celowo przesunięta w czasie o godzinę do tyłu, po to aby (moim zdaniem) wyizolować przylot naszego TU-154M PLF101 od pozostałych wydarzeń. Czy zrobiono to dlatego, aby móc łatwiej odsepawać podejście Tupolewa do XUBS od rzeczywistego kontekstu i łatwiej zbudować fałszywy obraz wypadków? Wydaje mi się, że tak.
Niezrozumiałe działania polskich służb monitorujących lot
Na początek przedstawię dziwną historię jaką miała przebyć informacja o pojawieniu się mgły.
(http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/zaloga-jak-a-nie-ostrzegala-prz... ): Informację (o warunkach atmosferycznych - RM) telefonicznie od pilota JAKa-40 uzyskano około godziny 8:20 poprzez służbę meteo na Okęciu – donosił w notatce, dołączonej do prokuratorskich akt, mjr Henryk Grzejdak. (z CH SZ RP - RM)
Ale o godzinie 8:20 czasu polskiego Oficer Dyżurny CH SZ RP miał otrzymać warunki meteorologiczne nie tylko "od pilota Jaka-40" (Kowaleczko i Wosztyl zeznają, że nikt do nich w sprawie warunków meteo nie dzwonił), ale niemal równocześnie także SYNOP z lotniska Smoleńsk Południowy - Raport Millera (str 240)
Personel CH SZ zaalarmował COP dopiero po otrzymaniu około godz. 6:20 (8:20 czasu polskiego - RM) depeszy SYNOP z wynikami pomiarów stacji synoptycznej SMOLEŃSK POŁUDNIOWY z godz. 6:00 (mgła 500 m, niebo niewidoczne.
Mając te dwie nieciekawe informacje pogodowe mjr. Grzejdak powiadamia o nich oficera dyżurnego Centrali Operacji Powietrznych ppłk. Jarosława Zalewskiego, oraz dyżurnego meteorologa WPL - chor. (obecnie kapitana) Marcina Nojka (Raport Millera str. 87)
O godz. 6:22 (8:22 czasu polskiego - RM) do COP dotarła również informacja z CH SZ RP o pogorszeniu WA na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY (na podstawie SYNOP z lotniska SMOLEŃSK POŁUDNIOWY).
Co się z tą informacją dalej stać miało? Raport Millera (str.87) stwierdza tylko:
Ze stenogramu rozmów telefonicznych COP wynika, że osoby funkcyjne COP rozpoczęły działania, których celem było powiadomienie załogi samolotu Tu-154M nr 101 o pogorszeniu WA na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY oraz możliwych do wykorzystania najbliższych innych lotniskach.
Jakie to "działania" rozpocząć miały "osoby funkcyjne Centrum Operacji Powietrznych*"? (http://www.pis.org.pl/article.php?id=18534 ) - za ustaleniami dziennikarzy "Naszego Dziennika"
10 kwietnia ubiegłego roku, godz. 8.25: mjr Henryk G. sygnalizuje Centrum Operacji Powietrznych nagłe załamanie pogody w Smoleńsku. Podpułkownik Jarosław Z. zleca przekazanie tych informacji kontrolerowi na Okęciu, Piotrowi L., i powiadomienie załogi.
Tyle, że nikt z Tupolewem jakoś się nie kwapi się skontaktować. Dlaczego? Tłumaczeń jest mnóstwo, ale wszystkie i pojedynczo i razem do kupy wzięte, wydają się niedorzeczne. Bo choć przecież (Rap. Millera - str 168) wymagane jest utrzymywanie łączności krótkofalowej z macierzystą jednostką lotniczą”, to
1) kontrolerzy WPL w dniu 10.04.2010 roku nie mieli możliwości utrzymywania łączności krótkofalowej ze względu na brak w miejscu wykonywania swoich obowiązków urządzenia zapewniającego taką łączność (Rap.M.)
2) Ten rodzaj łączności (za pomocą radiostacji HF - RM) był wykorzystywany bardzo rzadko, mimo że zasięg tej łączności umożliwia realizację nadzoru operacyjnego podczas całego lotu również poza granicami kraju i przekazywanie załodze informacji istotnych z racji bezpieczeństwa (Rap. M).
3) wojskowy kontroler musiałby poprosić cywilnego kolegę z Okęcia, by przekazał załodze, żeby przeszła na częstotliwość wojskową. Tym razem nikt takiej prośby nie skierował. (Newsweek)
4) to wina niejasnych procedur i lekceważenia powagi sytuacji przez wojskowych (Newsweek)
5) Do ostrzeżenia nie wykorzystano też znajdującego się na pokładzie tupolewa telefonu satelitarnego z trzema liniami i faksem. Z zeznań wynika, iż wojskowi spodziewali się, że to kontrolerzy ze Smoleńska poinformują załogę o fatalnej pogodzie. Lauks zeznał, że nikt mu przecież nie nakazał zaalarmować tupolewa (Newsweek)
6) Wprawdzie w Tu-154M jest zarówno telefon satelitarny, jak i GSM, ale podczas lotu nie są one wykorzystywane. W ocenie wojskowych, teoretycznie w czasie lotu kontroler mógłby nawiązać kontakt z załogą za pomocą telefonu satelitarnego (GSM jest wyłączony), ale takiej praktyki w wojsku zwyczajnie nie ma. Co więcej, telefon satelitarny używany jest tylko na polecenie przełożonych. 10 kwietnia 2010 roku polecenia nie było... podobnie jak oficerów, którzy wydaliby taki rozkaz - był sobotni ranek.(NDz)
7) Na dodatek kończyła się zmiana i zaczynała druga (NDz)
8) 10 kwietnia ubiegłego roku nie było na wojskowym Okęciu żadnej funkcyjnej osoby - bo zaczynał się weekend. (NDz)
9) Nikt nie zadzwonił, bo trzeba mieć specjalną zgodę na wykonanie telefonu satelitarnego - to efekt taniej armii Bogdana Klicha. (NDz)
10) wcześniej takiej potrzeby kontaktu nie było, a po pojawieniu się informacji o złej pogodzie najwyraźniej zabrakło mu zdecydowania.(Biała Księga ZP)
11) starszy dyżurny zmiany dyżurnej COP, nie zdołał na czas zweryfikować otrzymanych informacji oraz przygotować meldunku dla swojego przełożonego, zawierającego alternatywne rozwiązania.(Biała Księga ZP)
Czy jednak technicznie możliwości zaalarmowania Tupolewa w ogóle istniały?
Owszem. Kontroler będący na końcu drogi informacyjnej, którą przedstawiłem (meteo Okęcie - CH SZ - COP - DKL) mógł "poprosić cywilnego kolegę z Okęcia by przekazał załodze, żeby przeszła na częstotliwość wojskową".
A zlecający mu przekazanie informacji - oficer dyżurny Centrum Operacji Lotniczych?
Raport Millera strona 239: Kontroler WPL WARSZAWA-OKĘCIE w zakresie przekazywania informacji o postępie lotu statków powietrznych 36 splt współpracuje ze specjalistą ruchu lotniczego Centrum Operacji Powietrznych (COP) (środki do prowadzenia łączności krótkofalowej z załogami statków powietrznych są na wyposażeniu COP).
No, a oficer dyżurny Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP? (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/zaloga-jak-a-nie-ostrzegala-prz... ):
mjr Grzejdak prosił dyżurnego meteorologa (a więc on też miał taką możliwość?! - RM) Okęcia o pilne przekazanie - tym razem pilotom Tu-154 - "sugestii lądowania w Moskwie". Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że on także "miał techniczne możliwości" by skontaktować się z załogą Tupolewa. Dlaczego tego nie zrobił?
I jeszcze, żeby mieć jaśniejszy obraz sytuacji ten oto fragment (http://www.pis.org.pl/article.php?id=18534 )
Co istotne, oficer operacyjny BOR - w tym dniu był to mjr Waldemar T. - miał możliwość nawiązania łączności z funkcjonariuszami w samolocie przez telefon satelitarny. Nie uczynił tego, gdyż wcześniej takiej potrzeby kontaktu nie było, a po pojawieniu się informacji o złej pogodzie najwyraźniej zabrakło mu zdecydowania.
Jednym słowem, wszyscy:
1) dyżurny meteorolog lotniska
2) dyżurny kontroler lotów
3) dyżurny oficer COP
4) dyżurny oficer CH SZ WP
5) oficer operacyjny BOR
mając techniczną możliwość zaalarmowania załogi Tu, nie podejmują ku temu żadnych kroków. I to pomimo świadomości zaistnienia tragicznej sytuacji meteorologicznej. Pytam się więc jeszcze raz szanownej Komisji Millera - Jakie to działania rozpocząć miały "osoby funkcyjne Centrum Operacji Powietrznych"?
Czy naprawdę nikt nie zawiadomił Tupolewa?
A może jednak przyczyna owego niezawiadomienia załogi Tu-154M była całkiem inna?
Raport Millera str.168:
Przebieg lotu 10.04.2010 r. nie wskazuje na podjęcie próby nawiązania takiej łączności.
Ale z kolei na str 87 raportu jest przecież trochę inaczej:
Według stenogramu rozmów w kabinie samolotu Tu-154M nr 101 informacja z COP nie dotarła do załogi.
Moment... Czy czytacie Państwo to samo co ja?! Nie, nie chodzi wyłącznie o to, że głównym dokumentem z którego komisja Millera wyciągnęła wniosek o próbie nawiązania łączności był stenogram, (moim zdaniem to jest kuriozum), a nie na przykład zeznanie oficera dyżurnego COP. Istotą jest określenie - nie dotarła. Co to oznacza? To, że informacja z COP została wysłana na pokład Tupolewa i być może nawet odebrana przez pilotów PLF-101. Tyle tylko, że "według stenogramu rozmów" (a nie na przykład zeznań świadków - bo tych nie zaprezentowano) "nie dotarła do załogi"?
"Biała Księga" Zespołu Parlamentarnego:
J. U., funkcjonariusz BOR:
W dniu 10 kwietnia 2010 r. objąłem służbę zastępcy oficera operacyjnego BOR w centrum kierowania BOR. (...) Kolejną informacją dotyczącą tego lotu był
telefon z Centrum Operacji Powietrznych, było to ok. godz. 8.30, może kilka minut później. Oficer, który pełnił tam służbę powiadomił nas o złych warunkach atmosferycznych nad Smoleńskiem i zapytał, czy jest nam coś wiadomo w tej sprawie. Spytał też, czy istnieje możliwość lądowania na lotnisku zapasowym. Dla nas to było zaskakujące, nie mieliśmy wcześniej sygnałów o złej pogodzie. Próbowaliśmy ustalić szczegóły dzwoniąc do dyżurnego BOR w porcie lotniczym z poleceniem zebrania informacji ws. lotniska, ws. ewentualnego lądowania samolotu prezydenckiego na innym lotnisku. Przekazał nam, że maszynę przejął nadzór rosyjski i nasza kontrola lotów nie ma z nią łączności.
Co to znaczy "maszynę przejął nadzór rosyjski"? Jak to przejął? Fizycznie? Jakiego rodzaju nadzór? Czy to znaczy samo co - "oddaliśmy bezwarunkowo naszego Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych w ręce Rosjan"? Przeczytajmy jeszcze raz tą samą wiadomość, tyle, że z innego źródła, bo to co czytam zwyczajnie w pale mi się nie mieści (http://www.pis.org.pl/article.php?id=18534 ).
Była jeszcze szansa, że ostrzeżenie trafi na pokład za pośrednictwem Biura Ochrony Rządu. Około godz. 8.30 ppłk Jarosław Z. skontaktował się z mjr. Jarosławem U., zastępcą oficera operacyjnego BOR w Centrum Kierowania BOR, informując o załamaniu pogody w Smoleńsku. Oficer BOR był zaskoczony, bo wcześniejsze prognozy nie zawierały takich sygnałów. Po skontaktowaniu się z podwładnym, dyżurnym oficerem BOR w porcie lotniczym Okęcie, ustalił, że tamtejsza kontrola lotów nie ma kontaktu z samolotem, bo przejął go nadzór rosyjski.
Chyba nie mam omamów. Chyba wyraźnie jest tu napisane, że na skutek przejęcia przez nadzór rosyjski (działanie Rosjan) nasze służby wojskowe utraciły kontakt z samolotem. Wskazuje przecież na to spójnik "bo". Jedno wynika przecież z drugiego. Nie ma kontatu z PLF-101 bo przejęli go Rosjanie.
I co? I nic?! Po prostu stwierdza się ten fakt i przechodzi nad nim do porządku dziennego?
Moim zdaniem mając taką świadomość Jarosław U. z BOR powinien natychmiast skontaktować się ze swoim przełożonym Waldemarem T., a ten po nieudanym połączeniu się z Tutką przez telefon satelitarny (sprawdziłby w ten sposób wiarygodność informacji o braku łączności) powinien niezwłocznie wszcząć alarm. Miało by to miejsce jeszcze na kilka minut przed "katastrofą". Tymczasem z opublikowanych w mediach materiałów wynika, że reakcja na brak kontaktu z Tutką wygląda mniej więcej w taki sposób:
- Nie ma łączności z Tutką.
- No i...?
- I wczoraj był ogłoszony alarm o możliwości uprowadzenia jednego z samolotów Unii.
- I co z tego?
- A nic. Tak sobie tylko gadam.
Na podstawie "Nesweek Polska " - 10.04.10, godzina 8:59 -9:04 (Rozmowa oficera dyżurnego CH ZS RP Henryka Grzejdaka z komendantem CH ZS RP Leszkiem Kilanowskim)
Grzejdak: Przyszła informacja na czas lądowania, troszkę przed czasem lądowania – bo tam co trzy godziny wysyłają to – że jest gęsta mgła. (...) 500 metrów i niebo niewidoczne. (...) Szybko nie puści i coraz dzwonię do [dyżurnego] operacyjnego z Okęcia i z nim ustalam. Tylko że nie ma łączności z tą TUTKĄ na razie.
Czy aby na pewno Warszawa nie ma jednak łączności z Tutką? Z przytoczonego wyżej przeze mnie fragmentu "Białej Księgi" wynika tylko, że kontaktu z nią nie miał DKL (bo musiałby przez "cywilnego kolegę z Okęcia" itede itepe), natomiast COP pyta się o lotniska zapasowe, tak jakby tę łączność miał. Ponadto o godzinie 8:52 ppłk Jarosław Zalewski (oficer dyżurny COP) mówi do majora Henryka Grzejdaka, na jego sugestię co do wyboru lotniska zapasowego (Rozdział XXXIX) :
Z.: Nie, na razie nie, bo co, co, słuchaj. Ja nie mam tutaj wpływu i zobaczymy. Załoga podejmie decyzję. Ja im nic nie mogę sugerować tutaj.
również jakby kontakt z tym samolotem COP jednak cały czas jednak miał. Powtórzę więc tu zatem jeszcze raz to, co napisałem w rozdziale XXXIX - jeśli o godzinie 8:52 COP ma kontakt z Tutką, to na "Siewiernym" nie mogło dojść do katastrofy z udziałem PLF-101 o godzinie 8:41.
Podsumowanie
Około godzniny 8:20 czasu polskiego, kiedy to miały zostać przerwane telefoniczne rozmowy pomiędzy Prezydentem RP, a jego bratem, a także pomiędzy panią Izabelą Tomaszewską (Dyrektorem Zespolu Protokolarnego Prezydenta), a jej mężem; w momencie gdy Tupolew podchodził do lądowania na "Siewiernym", a któryś z pilotów Jaka-40 miał informować "Okęcie" o fatalnych warunkach pogodowych, w jakich przyszło mu lądować na XUBS - jednostki wojskowe monitorujące i koordynujące lot naszych samolotów do Smoleńska miały stwierdzić brak łączności z PLF-101 z uwagi na "przejęcie go" przez Rosjan. Mimo to z niewiadomych powodów nie wszczęły one alarmu.
A może jednak nie było powodu, aby taki alarm wszczynać? Przecież pierwszy komunikat o tym, że doszło do katastrofy miał miejsce o godzinie 8:56. Może więc informacja o warunkach praktycznie uniemożliwiających lądowanie dotarła jednak do pilotów Tutki około godziny 8:30? Wojsko miało przecież - wg raportu Millera - podjąć natychmiastowe działania mające na celu poinformowanie załogi Tupolewa aby leciał na lotnisko zapasowe do Moskwy.
(http://www.pis.org.pl/article.php?id=18534 ) Major G. dokonał również analizy warunków atmosferycznych dla ewentualnych lotnisk zapasowych i ok. godz. 8.40 przekazał taką informację do COP i służb meteo na Okęciu. Bardzo dobre warunki do lądowania panowały w Moskwie, więc meldunkowi towarzyszyła sugestia, by jeśli to możliwe, przekazać tę informację pilotom Tu-154M.
Christus, et impera super nos.
* Oparłem się tu w dużej mierze na materiałach zebranych przez bloggera "Propatriana" - http://noweczasy.salon24.pl/571725,jaki-byl-los-delegacji-narodowej-9-la...
** (http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/324058,klotnia-o-lot-t... ) Depesza SYNOP nadawana jest ze Smoleńska co 3 godziny. Z informacji kpt. Sebastiana Pyśniaka, szefa służby meteo na wojskowym Okęciu, wynika, że zawiera ona dane dotyczące: godziny nadania, temperatury rzeczywistej, temperatury punktu rosy, widzialności, wielkości i rodzaju zachmurzenia, podstawy zachmurzenia, prędkości i kierunku wiatru i ciśnienia. Stacja meteorologiczna, która ją przekazuje, jest oddalona od Siewiernego o ok. 10 kilometrów na południe, od lotniska oddzielona jest miastem i rzeką.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 7705 odsłon
Komentarze
Mgła o 10-tej MSD(UTC+4)
5 Lipca, 2015 - 10:20
Ponieważ zdarzenie na Siewiernym miało miejsce około godziny 10-tej czasu lokalnego w Smoleńsku(10:00 MSD czyli 10:00 UTC+4), to i "mgła" musiała się pojawić o tej porze.
Potwierdza to raport stacji meteo na Jużnym:
http://www.wunderground.com/history/station/26781/2010/4/10/DailyHistory.html?req_city=NA&req_state=NA&req_statename=NA
Konkretnie zdarzenie miało miejsce około 10:17 MSD(8:17 CEST), co potwierdzają świadkowie polscy i rosyjscy, a co odnotowały liczne media rosyjskie.
Najważniejszym polskim świadkiem , który podał przybliżoną godzinę zdarzenia jest śp. chorąży R.Muś, który dość dokładnie oszacował czas zdarzenia.
Wszyscy, którzy nie chcą przyjąć do wiadomosci i swej świadomości faktu, że 10.04.2010 roku w moskiewskiej strefie czasowej używano czasu zimowego MSK(UTC+3), będą się dziwić wszystkim paradoksom związanym z czasem, zawartym w relacjach świadków i w dokumentach MAK oraz KBWLLP i nie zrozumieją na czym te paradoksy polegają.
"Około godzniny 8:20 czasu
5 Lipca, 2015 - 11:35
"Około godzniny 8:20 czasu polskiego, kiedy to miały zostać przerwane telefoniczne rozmowy pomiędzy Prezydentem RP, a jego bratem, "
Prokuratura potwierdza czas połączenia z J.Kaczyńskim na godzinę 8:23 i przerwanie na 8:23:33
Ten czas, to czas odejścia TU154M nr 101 na drugi krąg(przy podejściu zachodnim) i odesłanie go na zapasowe("przejęcie przez Moskwę").
Załoga Jak-40 nr 044 potwierdza, że osoba wychodząca z wieży, na pytanie:"szto z naszoj tuszkoj?"oznajmiła im: "odlietieła"
W tym samym mniej więcej czasie , podchodził od wschodu dubler , użyty do inscenizacji i to jego awaryjne lądowanie i wysadzenie opisuje MAK, KBWLLP i "bada" ZP A.Macierewicza. Jak tak dalej pójdzie(a nie zanosi się na zmianę) to będą badać "do końca świata i jeden dzień dłużej".
dubler
5 Lipca, 2015 - 19:00
Teza o dublerze jest mi całkowicie obca.
o 10 IV inaczej
Komentarz niedostępny
Komentarz użytkownika Kazek został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(
5 Lipca, 2015 - 13:53
Kazek
Kazek idź się napić, bo
5 Lipca, 2015 - 15:11
Kazek idź się napić, bo inaczej nic nie pojmiesz(jesteś z gatunku ludzi sowieckich, co to "bez pół litra nic nie zrobią", nawet nie pomyślą.
Przyjmujesz ruskie bumagi jako Biblię i jak ten biblijny "cymbał brzmiący" rezonujesz, udając mądrego.
kazek
5 Lipca, 2015 - 20:11
Wszyscy czytaliśmy raport MAK i Millera. Wydaje mi się, że i tak jest wystarczająco dużo apologetów tych historii.
o 10 IV inaczej
Zamach w smoleńsku to robota nie tylko Rosji!
6 Lipca, 2015 - 00:06
– Jeśli w Smoleńsku rzeczywiście doszło do zamachu, to na pewno Rosjanie sami go nie zorganizowali. Jak napisałem w „Ostatnim Locie” – sztuką przeprowadzenia zamachu czy katastrofy jest ustrzelenie zwierzyny nie swoim gajowym, nie ze swojej dubeltówki, ale w swoim lesie, żeby własne służby posprzątały. I myślę, że cała tragedia i to, co się dzieje później, po Smoleńsku – ta rezygnacja polskiej strony ze wszystkiego, to jest dowód, że polska strona w dużej mierze odpowiada za to, co się wydarzyło, a Rosjanie doskonale o tym wiedzą. W ten sposób Rosjanie wręcz bawią się tą sytuacją, a polski rząd dostosuje się do każdej, nawet największej bzdury płynącej z Moskwy, byle ukryć swój udział w tym, co się stało – mówi Alef Stern, autor książek „Pola Laska, czyli upadek kości pospolitej rzeczy”
Od pierwszych minut po katastrofie w Smoleńsku przedstawiciele polskich władz a za nimi pro-układowe media zarzucały społeczeństwo informacjami które potem okazały się zupełnie nieprawdziwe. Ponadto uległo śmiertelnym wypadkom, zmarło w podejrzanych okolicznościach albo popelnilo samobójstwo wiele osób które usiłowały odkryć prawdę dotycząca tej katastrofy lub ja głosiły.
Pełną wiedzę potrzebną do wyjaśnienia katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku posiadają Stany Zjednoczone. Niestety wszystko jest jednak elementem „politycznych interesów”, a informacje o Smoleńsku mogą być dla Waszyngtonu ważną „kartą przetargową”, którą może wykorzystać gdy dojdzie do zmian na polskiej scenie politycznej.
Obecnie USA nic w tym temacie nie zrobią, a to dlatego, że Rosjanie mają coś na temat 11 września - World Trade Center. Obie strony posiadają kompromitujące dokumenty. Mimo to służą one (dokumenty) tylko jako tzw straszaki- szantażki i nic poza tym. Wielu wysoko postawionym Polakom także nie zależy na wyjaśnieniu prawdy- chociaż ją znają.
Wszystko to smutne, ale takie rzeczy dzieją się w Polsce - patologicznym państwie bezprawia, korupcji, nepotyzmu i totalnego bałaganu, gdzie bezkarność, arogancja i bezczelność wszelkiej władzy sięgają zenitu!
Mam nadzieje ze prawda zwycięży, a ludzie odpowiedzialni za zamach będą musieli odpowiedzieć za swoje postępowanie.
Pozdrawiam :-)
Z relacji Wierzchowskiego
5 Lipca, 2015 - 15:07
Z relacji Wierzchowskiego przed ZP wynika, że J.Bahr i J.Sasin przybyli na Siewiernyj pomiędzy 9-tą a 10-tą i przybyli odrębnymi samochodami a J.Sasin przesiadł się do auta J.Bahra i razem pojechali na miejsce zdarzenia UTC+2(z relacji J.Sasina przed ZP wynika, że przybył około 9:40 UTC+2). Opuścili Siewiernyj i udali się na Cmentarz w Katyniu około 10:27 UTC+2. Na Cmentarzu byli około 11-tej UTC+2, a około godziny 11:42 UTC+2 przed mszą świętą, przemówili do zebranych.
Na pasku TVP Info była 10:42 i była to 10:42 UTC+1(czas zimowy).
35stan
5 Lipca, 2015 - 19:12
Z relacji Bahra i jego ochorniarza, a także z samych ich relacji i umiejscawiania faktów (odebranie informacji o wylocie, pojawienie się mgły, przybycie Titowa itede) wynika ze przybył on na Siewiernyj około 7:40 czasu polskiego (9:40 ros), Rozrzut "pomiedzy 9 a 10" nie wnosi nic do sprawy. Sasin mógł przybyć na Siewiernyj dopiero po 10:00. Nie udali się razem na miejsce zdarzenia. Przeczą temu wszystkie relacje - Wierzchowskiego, Bahra, Kwaśniewskiego. Oraz zdrowy rozsądek.
o 10 IV inaczej
"Przeczą temu wszystkie
5 Lipca, 2015 - 22:02
"Przeczą temu wszystkie relacje - Wierzchowskiego, Bahra, Kwaśniewskiego. Oraz zdrowy rozsądek."
Czyżby?
Relacja Wierzchowskiego przed ZP:
„Według mojej wiedzy oni przyjechali dwoma samochodami, to znaczy w jednym jechali oni samochodem wiano, mercedes viano, drugim jechał pan minister Sasin razem z Adamem Kwiatkowskim. Na lotnisku przy tym miejscu gdzie my oczekiwaliśmy, oni się przesiedli do jednego samochodu i potem podjechali pod miejsce, na miejsce katastrofy. I tam się spotkaliśmy na około 20 minut czy pół godziny po tym jak... (strona 49-50)
http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101216/%24File/78_20101216.pdf"
Wypowiedź dotyczy przyjazdu pracowników KP nie Bahra
5 Lipca, 2015 - 22:22
Poseł Elżbieta Kruk: Kto był na lotnisku poza, ja rozumiem borowcy, kto jeszcze był na lotnisku, poza osobami z ambasady, poza panem i panem Jakubikiem? I czy byli dziennikarze?
Pan Marcin Wierzchowski: Ja nie widziałem dziennikarzy. Ja nie widziałem dziennikarzy, i tak jak mówię, to już z doniesień medialnych wiem, że, że podobno, ja nie wiem jak jest naprawdę, że podobno pan Gerard Kwaśniewski tak, tak jak rozumiem, który jest kierowcą pana ambasadora, jest też oficer Biura Ochrony Rządu, ja tego nie wiem. Znaczy jeśli chodzi, jeśli chodzi o kolegów, którzy zabezpieczali uroczystości to ja, to moje zeznania i podtrzymuję tutaj przed państwem, było tak, że ja ich na lotnisku nie widziałem. Według mojej wiedzy oni przyjechali dwoma samochodami, to znaczy w jednym jechali oni samochodem wiano, mercedes viano, drugim jechał pan minister Sasin razem z Adamem Kwiatkowskim. Na lotnisku przy tym miejscu 50 gdzie my oczekiwaliśmy, oni się przesiedli do jednego samochodu i potem podjechali pod miejsce, na miejsce katastrofy. I tam się spotkaliśmy na około 20 minut czy pół godziny po tym jak...
o 10 IV inaczej
Komentarz niedostępny
Komentarz użytkownika Kazek został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(
5 Lipca, 2015 - 18:03
Kazek
kazek
5 Lipca, 2015 - 19:14
Dzisiaj jest cieplo. Ja też dopiero wróciłem znad wody:)
o 10 IV inaczej