Fajt klub. Czy Dilbert przeskoczy przez płot?

Obrazek użytkownika Anonymous
Kraj

Eryk Mistewicz w opublikowanym na łamach Dziennika tekście „W internecie rodzi się bunt” odważnie stawia tezę, którą wybija w tytule - typując jako siłę napędową nadchodzącej politycznej rewolty – młodych, wykształconych specjalistów nazwanych przez niego „Pokoleniem GoldenLine”

Pisze, że są to ludzie o „olbrzymiej świadomości i aspiracjach” Profesjonaliści, przeszkoleni w technikach zarządzania, negocjacji – a ich społecznościowe portale „są wartością samą w sobie”

Wedle Mistewicza to właśnie młodzi profesjonaliści są w stanie ruszyć z posad bezwładną bryłę polityki, o której kiepskiej jakości przekonali się teraz na własnej skórze. Czyżby trybiki korporacyjnych maszyn miały stanąć na czele buntu?
Mistewicz nazywa ich kilkusettysięczną elitą.

Wszedłem, wlazłem w blogerskich gumiakach na opiewaną przez autora „GoldenLine” i przez godzinę czytałem komentarze tamtejszej elity dotyczące polityki. Nie była to najlepiej zainwestowana godzina w moim życiu. Ot, zbiór konwencjonalnych mądrości jakie można spotkać na forum „Onetu” Pośród licznych wątpliwości na czoło wybija się taka.

Skoro są to elity, usadowione na szczytach drabiny społecznej, mające dostęp do nieosiągalnych dla pospólstwa danych. Skoro ich potencjał intelektualny jest tak potężny, jakim cudem zostali poszkodowani finansowo przez kryzys? Przecież istniało wiele sposobów. Wspomnę o najprostszym. Wystarczyło kupować dolary po dwa złote. Aż nie chce się wierzyć, że elita najbielszych kołnierzyków pokładała nadzieje w dalszym umacnianiu się złotówki, ufając politykom. Jeśli stąd ma brać się ich rozczarowanie, dziękuję za takie elity! Kto przytomny wierzy dzisiaj w zapewnienia polityków albo w wywody gazetowych mędrców od gospodarki.

Przypomina się stara zasada.
Radzi w gazecie jak grać na giełdzie?
Znaczy, że się na tym albo nie zna, albo fałszuje.
Gdyby się znał i był uczciwy, sam by grał i zgarniał miliony, a nie doradzał innym za parę złotych.
Profesjonaliści z „GoldenLine” są więc, albo typowymi „lemingami” a świat nie słyszał jeszcze o czymś takim jak „bunt lemingów” albo faktycznie, świetnie przygotowanymi zawodowcami, którzy żyjąc ze swojej wiedzy i umiejętności, nie mają żadnych powodów do buntu.

Niemniej Mistewicz stawia też inną tezę. Tezę z którą zgadzam się w stu procentach.
Tak- mili państwo – w internecie zacznie się wkrótce polityczna rewolta. Największe partie polityczne – co zadziwia – nie mają żadnego pomysłu na wykorzystanie tego tak intensywnie rozwijającego się medium. Ich strony oficjalne są drętwe i odstręczające. Wypełnione propagandową sieczką, przypominają akademie „ku czci” z czasów niechlubnej komuny.

Jedynym pomysłem polityków są tak zwani sieciowi żołnierze. Bloger Igła, odpowiadając na pytanie, czy w Internecie trwa wojna? – tak ich opisuje na portalu Tekstowisko:

„Otóż wielu ją toczy ale twierdzi, że wojny w internecie nie ma. Że jest bleblanie. Tymczasem jest to gorąca wojna. Oprócz bezinteresownych głupków, bleblaczy, kiboli toczą ją wyspecjalizowane instytucje i oddelegowane osoby. Za pieniądze i w określonym celu. Choćby poprzez zakładanie tematycznych portali i kanalizowanie a poprzez to wpływanie na postrzeganie świata i świadomość społeczną. I jak to na wojnie są w niej straty. Można stracić w niej nie tylko rozum ale i komputer. Tak ze szczętem. Zainfekowany lub z rozwalonym systemem operacyjnym. Ale nie o to ta wojna się toczy. Nie o komputery. Ta wojna toczy się o wpływy i o świadomość.”

Tak diagnoza.
Ktoś powie, że bardzo radykalna. Tak, ponieważ polityczna blogosfera radykalizuje się z dnia na dzień. Jeszcze niedawno była lustrem w którym odbijały się sprawy bieżące, tematy narzucane przez polityków czy mainstreamowe media. Teraz blogerzy i „netowi” komentatorzy zaczynają coraz śmielej kreować politykę. Powstają nowe portale fundowane przez nich samych, gdzie spotykają się setki zaangażowanych politycznie obywateli. Chciałbym podkreślić to słowo: „OBYWATELI”

W Internecie, na portalach w rodzaju: www.niepoprawni.pl, www.blogmedia 24.pl, salonie24 czy przywołanym już Tekstowisku trwają nieustające zmagania o Polskę. Tworzą się specyficzne dla komunikacji internetowej hierarchie, opierające się na zaufaniu, czyli akurat na tym czego brakuje politykom i mediom.
Co ciekawe, akurat teraz, gdy zaufanie jest najbardziej deficytowym towarem na rynku.

Mistewicz foruje kandydaturę korporacyjnych specjalistów jako nowych Robespierrów i Dantonów, a ja przedstawiam kandydaturę czterdziestokilkuletnich i młodszych ( nawet duzo młodszych ) ludzi, ludzi wykluczonych w jakiś sposób z polityki. Pisząc „wykluczonych” nie mam na myśli elektoratu Leppera a właśnie internetowych wojowników. Ludzi, których formatujące, wzorem telewizji, swój przekaz, partie polityczne, po prostu nie mają czym kusić.

W politycznej blogosferze piszą pracownicy korporacji, finansiści, spece od rynku paliw, prawnicy, absolwenci budowlanek, dziennikarze, politycy, subtelni poeci, ekonomiści, rolnicy, szaleńcy a nawet nauczyciele akademiccy!

Odwrotnie niż na hołubionym przez Mistewicza „Golden Line” blogosfera polityczna reprezentuje wszelkie możliwe i niemożliwe poziomy wykształcenia, każdą dostępną w demokracji pozycje społeczną, ale nikt przytomny nie wykorzystuje - nie szermuje tutaj - „argumentem z autorytetu” Chodzi o zupełnie nową jakość kontaktów międzyludzkich.

Wiem, że ciągle spotykacie się z tezą, że „internet” to anonimowość, co wyklucza jakąkolwiek konstruktywną pracę polityczną. Rzekomo anonimowość jest ceną płaconą w sieci za niezależność. To nieprawda. Choć nie jestem żadnym blogerskim „tuzem” na swoim telefonie mam zapisane 43 numery ludzi robiących politykę w necie – realnych ludzi obdarzonych imieniem, nazwiskiem, barwą głosu i twarzą. Aby napisać spokojnie ten tekst musiałem wyłączyć internetowe komunikatory. W pewnym sensie staję się powoli swoim własnym sekretarzem. Dzienna średnia listów na które trzeba odpowiedzieć przekroczyła 20. Mógłbym tak pisać bez końca, i nie jest to żadne samochwalstwo, ponieważ gdyby któryś z dociekliwych czytelników zapytał mnie co akurat robię, nieodmiennie odpowiedział bym jednym słowem:

Knuję!

Knujemy, bo mamy dość tyrani bubków, zdolnych do zarządzania powiatem czy województwem, dziwacznym zrządzeniem losu będących politykami władającymi Polską. Knujemy w necie na zamkniętych forach dyskusyjnych, spotykamy się w „realu" i nagle okazuje się, że każdy – dosłownie każdy – ma coś konkretnego do zaoferowania. Mało, że ma to jeszcze chętnie się tym dzieli z powoływaną „ad hoc” społecznością. Ktoś rzucił hasło „radio” i za trzy miesiące będzie radio. Ale to tylko środki, środki prowadzące do celu, jakim jest uzyskanie wpływu na stan spraw w kraju. Skąd to się bierze? Jeszcze raz powtórzę: Z zaufania!

Mistewicz wskazuje nam profesjonalnych liberałów ze „złotej linii” Pewnie są to fajni ludzie. Tyle, że akurat takich specjalistów nazywamy, nawet nie liberałami” a „leberałami” – od „leberki – w czasach komuny - pasztetowej we flaku naturalnym. I takim flaku mielibyśmy dobrowolnie siedzieć? Oj, Panie Eryku!

Nadchodzi czas poszukiwania nowych rozwiązań. Mainstreamowi politycy nie mają nic do zaoferowania. No, wiadomo – uległość wobec tak zwanej geopolityki i popisywanie się w stylu gwiazd estrady. Więcej nic. Gadanie o liberalizmie, wędkach, własności – akurat w czasach prawdziwej zarazy – prowadzi mnie do wniosku, że racje ma bloger „Triarius” opatrujący swoje posty mottem: „Liberalizm to lewactwo sklepikarzy” Akurat my - socjalizm całkiem niedawno przerabialiśmy – inaczej – przerabiano go na nas, naszym kosztem.

Najzabawniejsze jest to, że w mediach głównego nurtu, właśnie poza Mistewiczem nikt się nie zajmuje politycznymi wpływami Internetu, konsolidacją środowisk – zupełnie tak, jakbyśmy nadal żyli w latach sześćdziesiątych, gdzie królują telewizja, radio i Gomułka. Nic nie pomaga mu przywoływanie doświadczeń francuskich. Czasem mam wrażenie, że Pan Eryk rzuca grochem o ścianę. W swoim tekście przywołuje na przykład znaczącą opinię Emanuela Todda, która z powodzeniem może mi dzisiaj zastąpić pointę:

„Prawdziwym dramatem demokracji nie jest dziś przeciwstawienie się elit masom, ale przenikliwość mas i zaślepienie elit”

Dla ciekawych i dociekliwych. Tekst powyższy można przeczytać na stronach „Dziennika” po adresem:

http://www.dziennik.pl/opinie/article329203/Pokolenie_GoldenLine_Dilbert_siedzi_cicho.html

Czy te teksty czymś się różnią, poza tytułem?

0
Brak głosów

Komentarze

Łamy "Dziennika" to dobry sposób na dotarcie do szerszej publiczności. :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#14569

O Niepoprawnych nie omieszkałem. Przez pierwszą godziną tek wisiał z linkiem do naszego portalu, ale zaczernili.

Vote up!
0
Vote down!
0
#14570

Dobra robota! ;)
Oby tak dalej!

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#14602

Miało być podobno dzisiaj w Der Dzienniku, ale nie znalazłem. Więc kiedy?

Pzdrwm

triarius

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#14639

Widziałeś w wirtualu. W "papierze" Sierakowski mnie wyparł. Chwilowo!
Ale w radio trójka byłem jako lider.
Karnowski jako pointe strzelił:
-Mam nadzieję,że trójka będzie popularniejsza od radia Jacka Jareckiego.
O tempora! O mores!

Vote up!
0
Vote down!
0
#14642

... optymistycznie - że się boją.

W każdym razie congrats!

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#14652

Coś się Mistkiewiczowi pochrzaniło, Goldenline to profesjonalny serwis BIZNESOWY, nastawiony na KARIERĘ i tematy "przy okazji". Nie ma tam cienia poważnej dyskusji merytorycznej o profilu politycznym, nie mówiąc o aksjologicznym.

A tak ogólnie, to "białe kołnierzyki" po prezesów banków wcale nie grzeszą jakąś wyjątkową znajomością rzeczywistości. To jest pewien mit. Znam kilku, są tak samo głupi jak ja, jeżeli chodzi o to co się dzieje na rynku.

Vote up!
0
Vote down!
0

hak

#14686