Kampania przeciwko Profesorowi
W Poznaniu zrodziła się burza medialna, wywołana oświadczeniem profesora Janusza Gadzinowskiego, wybitnego specjalisty i kierownika największej w Polsce Kliniki Neonatologii (dziedzina medycyny zajmująca się schorzeniami, wadami wrodzonymi oraz prawidłowym rozwojem dzieci w okresie noworodkowym), a zarazem wojewódzkiego konsultanta w tej dziedzinie.
Profesor Gadzinowski rozesłał apel skierowany do marszałków Sejmu i Senatu, sprzeciwiający się regulacjom prawnym dotyczącym in vitro. W liście swoim napisał:
„Przyłączam się do protestu w sprawie regulacji prawnych dotyczących procedury in vitro.
Jako katolik uznaję wszystkie argumenty Kościoła Katolickiego. Jako lekarz i kierownik największej Kliniki Neonatologii w Polsce obserwuję oprócz radości rodzin z powodu posiadania dziecka w następstwie stosowania metody in vitro, także tragedie będące konsekwencją częstszego występowania ciąży mnogiej z ryzykiem porodu przedwczesnego (często w fazie ciąży, gdzie przeżycie jest niemożliwe). Dochodzi do tego zwiększona częstość przetoczeń krwi między płodami oraz większa liczba wad wrodzonych. Wszystko to powoduje zwiększoną zachorowalność i śmiertelność noworodków. W szeregu krajów metody in vitro spowodowały wystąpienie „epidemii ciąży mnogiej". Należy obawiać się, że do podobnego zjawiska dojdzie w naszym Kraju po uchwaleniu ustawy. Dochodzi do tego problem tzw. „eliminacji płodu", czyli zabicia jednego z dzieci w łonie matki w celu ograniczenia liczby płodów i w intencji wykonawców zwiększenia szans ich przeżycia. Z przerażeniem słucham wystąpień na ten temat na międzynarodowych sympozjach, ponieważ wykładowcy mówią o tym tak, jakby zabili kurczaka, bowiem jest to dla nich normalne. Nieznane są też następstwa zdrowotne, które mogą nastąpić w następnych generacjach. Jako były konsultant krajowy ds. neonatologii oraz były przewodniczący Programu Poprawy Opieki Perinatalnej w Polsce zwracam uwagę na fakt, że Polska ma jedne z najgorszych wskaźników umieralności noworodków i niemowląt w UE. Uważam, że wszystkie wysiłki edukacyjne, organizacyjne, finansowe powinny pójść w kierunku ratowania dzieci, które już są na świecie. Czy ktoś przewidział konieczność wzrostu nakładów na oddziały noworodkowe, ponieważ w konsekwencji ustawy nastąpi wzrost liczby noworodków chorych i przedwcześnie urodzonych i trzeba będzie je leczyć? Zjawisko to wystąpiło już w innych krajach, więc niewątpliwie wystąpi i w Polsce w następstwie ustawy".
Obok uwag merytorycznych ośmielił się więc Profesor publicznie wyznać swoją wiarę i wynikające z niej konsekwencje. I to stało się zapewne głównym powodem niewybrednych ataków na jego osobę. Zgrzeszył przecież przeciwko poprawności politycznej i lansowanym ideom swobody etycznej, co więcej, nadużył prawo do swobodnej wypowiedzi, formułując uwagi nieskonsultowane z władzami macierzystej uczelni.
Czy profesor miał obowiązek uzgadniania z przełożonymi treści swojej wypowiedzi? Absolutnie nie. Byłoby to konieczne jedynie wtedy, gdyby twierdził, że prezentuje oficjalne stanowisko Uniwersytetu Medycznego.
W kampanii przeciwko prof. Gadzinowskiemu uczestniczą nie tylko władze Uczelni, ale również Wielkopolski Urząd Wojewódzki. Przeciwko wybitnemu lekarzowi wypowiedziały się posłanki Kozłowska-Rajewicz z PO i Krystyna Łybacka z SLD. W miejscowej prasie poinformowano, że część środowiska poznańskich lekarzy odcina się wypowiedzi zawartej w apelu. Zabrakło tylko zorganizowania masówek w poznańskich szpitalach i uchwalenia rezolucji potępiających Profesora. Mielibyśmy wtedy czytelny powrót do metod niszczenia ludzi za poglądy, stosowanych w najgorszych czasach komuny. Kto wie, może i do tego niedaleko.
Nikt natomiast z osób kompetentnych nawet w najmniejszym stopniu nie odniósł się do stwierdzeń merytorycznych zawartych w apelu prof. Gadzinowskiego, opisujących ujemne skutki stosowania metody In vitro. . Dotyczy to przede wszystkim kilku profesorów UM w Poznaniu, którzy skrytykowali autora listu do marszałków Sejmu i Senatu. Być może zabrakło im argumentów medycznych.
W tym samym czasie, również w Poznaniu, moralne karły działające z inspiracji człowieka, którego przywołanie na myśl u wielu ludzi wzbudza odruchy wymiotne, zorganizowały przemarsz grupy osób spod Pręgierza na Starym Rynku w kierunku siedziby poznańskiego biskupstwa na Ostrowie Tumskim. Zwolennicy Palikota protestowali przeciw straszeniu posłów przez biskupów w sprawie in vitro. Zadrwili przy tym z pamiętnego zawołania Jana Pawła II „Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi” (zdjęcie).
Żadne z mediów poznańskich nie zdobyło się na krytyczną ocenę tego wydarzenia, nie sprostowało też twierdzenia o „straszeniu” posłów przez biskupów. Arcybiskup Henryk Hoser bowiem nie „straszył”, a jedynie przypomniał, że posłowie-katolicy, którzy zdecydują się poprzeć pomysł dopuszczenia metody in vitro, powinni się liczyć z tym, że znajdą się poza wspólnotą Kościoła. Bowiem piąte przykazanie jest jednym z fundamentów katolicyzmu.
Oto przyczynek do smutnej prawdy o dzisiejszych mediach.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3127 odsłon
Komentarze
Kto stoi za in vitro?
30 Października, 2010 - 14:22
Kto na tym chce zarobić? Przecież in vitro z natury rzeczy jest złe. Kościół jest wykładnią prawdy, a to kościół stał się głównym wrogiem.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
Ciociubabciu, ja tak nieco krytycznie.
30 Października, 2010 - 16:30
Invi, to metoda/narzędzie. Narzędziem jest też nóż. Nożem możesz ukroić kromkę głodnemu dziecku lub zaciukać sąsaida. Zły jest uczynek a nie narzędzie.
Idźmy dalej: jako przyrodnik jestem w stanie wyobrazić sobie kilka przypadków, gdy zastosowanie invi ma sens medyczny. (Tu od razu uwaga: invi dla rozmnażania osnobników o niskim stanie zdrowia repodukcyjnego, uważam za poważny błąd z punktu widzenia genetycznego zdrowia populacji. I nie jest to tylko czysto przyrodnicze - Wszak Stwórca świata stworzył tez prawa natury i my tym prawom podlegamy, zatem gwałcenie tych praw jest... nie w porządku.)
Jednak jako przyrodnik-chrzescijanin uważam, że:
- mniejsze moje opory budzi mrożenie komórek (tkanek po prostu) np. komórek jajowych; Jest bowiem oczywiste, że mrożenie "zarodków" (czyt. z gentycznego punktu widzenia odrębnych jednostek ludzkich) to potworność. I do tego akurat stwierdzenia nie trzeba być chrześcijaninem, wystarczy być uczciwym przyrodnikiem;
- mniejsze opory budzi przeprowadzanie jednorazowo jednego zapłodenia (utworzenie jednego zarodka) i wszczepienie go do macicy względnie zdrowej kobiety (bo u względnie zdrowej szansa jego "przyjęcia się" jest stosunkowo duża); niż ta rąbanka ludzka, jaką proponują nam obecnie (duża ilość embrionów, SELEKCJA - HORRENDUM!!!, selektywne aborcje, ciąże mnogie, zbędne embriony do "utylizacji");
- cała w ogóle metoda nie zasługuje na upowszechnianie (nie tylko w powodów przyrodniczych, o których napomknęłam wyżej ale przede wszystkim) z powodu jej znikomej skuteczności (ok. 15-25 %);
- tym bardziej więc wkurza mnie perspektywa płacenia (z moich podatków) za coś tak nieskutecznego (pomijam juz fakt, że nieludzkiego), ale to już jest kwestia finansowa a nie przyrodnicza;).
Są jeszcze kwestie natury psychologicznej. Zasadniczo kandydatów do invi (znam dwie takie pary) można podzielić na (uwaga: czytać z przymkniętymi oczami - znacznie tu upraszczam i w żaden sposób nie odnoszę się do niewątpliwej tragedii bezpłodnych par):
1 grupa - chcemy mieć dziecko (z akcentem na dziecko) i dla tych ludzi invi jest przeważnie alternatywą wobec adopcji (lub odwrotnie);
i
2 grupa - chcemy MIEĆ dziecko. WŁASNE. MIEĆ. (z naciskiem na mieć, w sensie posiadania). Żadne tam adopcje. Nie i już. - Dla mnie taka postawa to skrajny egoizm. - Nie, Panie Boże, nie będę Ci służył (kto to powiedział...?), oleję Twoje prawa (także prawa natury) i se "strzelę dzieciaczka", bo JA. MUSZĘ. MIEĆ.
Ta ostatnia grupa/przypadek invitrowców to w mym osobistym pojęciu samo zło. I widzisz, to intencja czyni ten czyn tak potwornym - bo jakby w grę wchodziła inna metoda (stanie na jednej nodze, skakanie po dachu), to by to zrobili z tą właśnie intencją, w tym właśnie celu. De facto nieludzkim. A że dodatkowo metoda budzi sprzeciw (czemu nie idą w kierunku moralnie mniej obrzydliwym - wskazanym wyżej??), to i trudno się na nią zgodzić normalnie myślącemu człowiekowi.
Pozwoliłam sobie to wszystko napisać po to, by wskazać, że:
- można invi uczynić bardziej pro-człowieczą (tylko trzeba chcieć!) a prawica powinna o takich możliwościach wiedzieć;
- władze(? ktoś inny?) celowo(?) wpuszczają nas w maliny (teraz z invi, jak parę lat temu z aborcją) - budzą emocje (w sposób absolutnie bezsensowny, bo kwestie finansowe - czyt. najważniejsze z punktu widzenia polityka - patrz wyżej), dzielą naród, a co gorsza, ludzi myślących - deprecjonują; samą zaś metodę promują w jej wersji najbardziej bandyckiej, zamiast szukać rozwiązań mających w szacunku godność osoby ludzkiej (a takowe rozwiazania są, więc nie można potępiać invi "w czambuł"). Zjawisko to mnie osobiście niepokoi.
Długo by tak można, nie o to chodzi. Uprzejmie też proszę nie naidnterpretować mojej wypowiedzi jako pro-invi. Ja tylko podałam parę podstawowych faktów (gł. pod kątem naturalistycznym), o których się nie mówi. Fakt niemówienia o nich mnie się nie podoba, ale to już osobny temat.
kampania przeciw Profesorowa.....
30 Października, 2010 - 15:31
Niezaleznie od tego kto wnosi tę ustawe,moim zdaniem zdecydowana wina lezy po stronie hierarchów katolickich.-z wyjątkiem bs.Hosera.Ten Człowiek miał odwagę głosić poglądy zgodne z nauką Kościoła,a reszta to mali ludzie,karły moralne nie mający odwagi wypowiedziec się w obronie krzyża,a co dopiero w obronie nienarodzonych.Skoro są w ugodzie z PO wielcy kardynałowie,to nie moga teraz wetować ich pogladów.Wstyd..............
Brawo dla Arcybiskupa
30 Października, 2010 - 15:52
za przypomnienie o ekskomunice tych którzy chcą zabijania dzieci. Żenujące jest to, że cały episkopat nie wydał oświadczenia że konsekwencją głosowania za in vitro jest ekskomunika. Liczę, że po głosowania nad tą ustawą ukaże się imienna lista posłów którzy poparli in vitro. Niech księża wiedzą komu maja odmawiać komunii świetej.
-----------------------------
Ciężko wyznać: Na taką miłość nas skazali, taką przebodli nas Ojczyzną...
Jesteś Polakiem? Zastrzeliłbym się, gdyby w moich żyłach płynęła inna krew. W. Łysiak
Wszyscy krytykanci
30 Października, 2010 - 17:45
Szpilka
wypowiedzi zacnego profesora nie odniosą się do meritum sprawy gdyż musieliby przyznać, że Pan prof. ma rację tym bardziej, że in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności.W dodatku znakomity uczony odważył się wyznać publicznie, że jest katolikiem. Zgroza! Ale czy to nie apel do nas, abyśmy też mieli odwagę mówić głośno o tym, że jesteśmy katolikami? Z tego możemy być tylko dumni, bo katolicyzm to wysokie standardy moralne skierowane ku życiu i czynieniu dobra drugiemu człowiekowi.
Z pewnością należałoby zwrócić większą uwagę na program przeciwdziałania dużej umieralności niemowlaków. Ale to już nie mieści się w zainfekowanych, nieuleczalna chorobą cywilizacji śmierci, mózgach "światłych" Europejczyków. Oni zapomnieli jakie są korzenie naszej łacińskiej cywilizacji i co to oznacza. Jak stado baranów wypuszczone na łąkę meczą i gnają przed siebie tratując się nawzajem.
Szpilka
Popieram Pana Profesora
30 Października, 2010 - 18:21
"Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych."
Trzymam kciuki za Pana profesora i niech go Bóg prowadzi.
Kto i czym nas zapładnia
30 Października, 2010 - 18:42
Nagonka na profesora Dadzinowskiego, to oczywista podłość, mająca na celu zamykanie ust ludzim mającym swoje, odmienne od uznawane za słuszna zdanie. Chciałbym jednak zwrócić na inną tez rzecz uwagę.
Wymuszenie przez władze debaty społecznej i roztrząsanie zmian regulacji prawnych dotyczących in vitro w mediach, to oczywiście kolejny temat wpisujący się w destrukcyjną polityke PO, majacy za zadanie dzielenie społeczeństwa na tych "zacofanych" i tych nowoczesnych, a dodatkowo doskonale spełniający zadanie tematu zastepczego.
Sprawa w skali kraju dotyczy zaledwie kilku tysięcy par, które wyrażają chęć poddania się tej metodzie. Bezpłodnych par jest oczywiście więcej, lecz czy to z powodów religijny, czy też czysto medycznych nie kwalifikują się poddaniu tej metody.
Jestem zdziwiony. Co tak ludzi bulwersuje w in vitro ? Nawet na forach widać, że niemal w 99% o in vitro wypowiadają się ludzie, których problem nie dotyczy, ponieważ albo mają już dzieci, albo nie chcą ich mieć albo poprostu na razie są za młodzi, żeby w ogóle sprawdzać czy mogą je mieć.
Skoro Pan Bóg w swojej niepodważalnej doskonałości, dał ludziom do ręki oręż w postaci zapładniania invit, a dał bo bez Niego nic się w wszechświecie nie dzieje, to widocznie wyraża na to zgodę.
Więc proponuję jakiekolwiek dylematy moralne zostawić dotkniętym niepołodnością parom i nie roztrząsac tematu. A KK niech może lepiej przy całym moim szacunku do niego, bardziej angażuje się w sprawy swoich skołowanych wiernych zamiast chować głowę w piasek i aprobować to wszystko co wyczynia rząd PO.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Słyszałeś o Naprotechnologii
30 Października, 2010 - 21:17
metoda leczenia bezpłodności bardziej skuteczna niż in vitro. Całkowicie zgodna z naturą człowieka i nauką KK. Pan Bóg dał 10 przykazań jedno z nich to Nie zabijaj. In vitro to dziecko kosztem śmierci rodzeństwa.
---------------------------------
Ciężko wyznać: Na taką miłość nas skazali, taką przebodli nas Ojczyzną... Z. Herbert
Jesteś Polakiem? Zastrzeliłbym się, gdyby w moich żyłach płynęła inna krew. W. Łysiak
Probówka Boga
30 Października, 2010 - 21:46
Przyznam szczerze, że nie zgłębiałem tego tematu, gdyż problem braku potomstwa mnie nie dotyczy. Z tego co wiem, jest to metoda polegająca na obserwacji i skupiająca się na dociekaniu i zdefiniowaniu przyczyn schorzenia, podejście indywidualne o ile wiem ma w tej metodzie doprowadzić do przywrócenia zdolności prokreacji. Ale mogę sie mylić, dokładnie nie wiem.
Wypowiadając się na temat in vitro z góry zakładałem, że dopuszczalne jest stosowanie tej kontrowersyjnej metody tylko w przypadkach skrajnych. Czyli w przypadkach uszkodzeń u pacjentów jajowodów, macicy, jajników lub innych defektów anatomicznych , a więc wtedy gdy innej możliwości zapłodnienia praktycznie nie ma.
In vitro kosztem rodzeństwa. Może i tak i co teraz mam mieć wyrzuty sumienia, że zmarnowałem miliony współbraci plemników w swoim życiu ? Że powędrowały nie tam gdzie trzeba i że te podczas pierwszego wytrysku miały wieksza szanse od tych z drugiego ? Nie, nie mam wyrzutów sumienia. A te które mam dotyczą niedożywionych dzieci na ulicach, dzieci w domach dziecka, dzieci uwikłanych w wojnę gdzieś tam na krańcach świata a może zupełnie blisko. Im trzeba pomóc a te w probówkach zostaw Bogu, On sam rozstrzygnie.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Tańczący - diabeł twki w szczegółach.
30 Października, 2010 - 22:08
Co do napro się nie wypowiadam - zupełnie nie znam tematu. Może to bardzo zindywidualizowana metoda badawcza i lecznicza a może kolejne "czary-mary".
Plemniki i jajeczka NIE są dziećmi:) -Ich "marnowanie", to zupełnie odrębny temat, nie nadający się na NP, czy inne podobne fora;). - Te dwa rodzaje komórek mają geny tylko Twoje/Twojej żony a i tak tylko połowę;). Zarodek natomiast to już "nośnik" ODRĘBNEGO i pełnego ludzkiego genomu. To po prostu odrębny człowiek. Odrębna istota i w dodatku człowiek. Ssak mojego gatunku i cześć. Można nie być wierzącym, ale sam instynkt zachowania gatunku (np. obrony młodych) odrzuca normalnych ludzi od niszczenia zarodków.
Co do innych rzeczy: faktycznie, w przypadku np. zrostów na jajowodach (powstałych np. na skutek powikłań chorobowych, ale zakładam, że reszta ukladu rozrodczego jest zdrowa), zapłodnienie naturalne nie ma szans. Także inseminacja nic tu nie da, co gorsza mamy ryzyko ciąży pozamacicznej - no płacz i zgrzytanie zębów a baba poza tym ogólnie zdrowa. W takim przypadku rozwiązaniem jest zapłodnienie pozaustrojowe i brzmi to nawet rozsądnie. Obstaję jednak przy zachowaniu warunków, o których wspomniałam w swoim komecie wyżej. Miałabym wtedy znacznie mniejsze opory niż przy tej metodzie invi, jaka obecnie stanowi standard (a która jest niestety "rąbanką ludzką" i dlatego budzi mój żywiołowy sprzeciw). Przy czym zastrzegam, że nie jestem etykiem czy teologiem, więc nie ogłaszam swojego stanowiska jako "jedynie słusznego". Staram się jedynie wskazać kierunek, w jakim invi powinno podążać, jeśli ma się stać metodą dającą się zaakceptować.
I faktycznie, ja bym się skupiła na leczeniu, wychowywaniu, kochaniu, adoptowaniu dzieci JUŻ istniejących - jakie na tym polu są deficyty, to "głowa mała"!
w kwestii formalnej, in vitro mam pytanie
30 Października, 2010 - 23:50
in vitro jest w praktyce, nie znamy ( znamy?) jakieś statystyki? jakie pary się decydują, ze wsi, z duzych miast?, wyżej wykształceni? ile kosztuje pieniędzy ta operacja
( obawiam sie, że bywa tak - para dziecka najpierw nie chciała, więc nie miała, długo nawet, zapragnęli potomstwa, a tu Bóg niełaskawy,więc decyzja, że popróbują owo in vitro.) Obawiam się, że pragnienie potomstwa staje sie obsesją, ze szkodą również dla otoczenia, w przyszłości dla w ten sposób poczętego dziecka z nadmiaru troski ( na bank zrobią go alergikiem, gorzej, jeśli z wadami się urodzi, najgorzej, jeśli swą niedoskonałością rozczaruje rodziców.)
Bardzo podziwiam i szanuję rodziny, które adoptują całkiem obce ( nie od np. krewnych)dzieci.Potrafią je prawdziwie kochać, i jeszcze dobrze wychować! ( najtrudniejsze. Wielkie wyzwanie, ja bym się nie podjęła..). W ogóle to uważam, że kobiety mogą czynnie uczestniczyć w życiu społecznym - np. polityce, jak udatnie wychowają swoje dzieci, z uwzględnieniem ich uzdolnień, charakterów, nawet cech fizycznych.
ps. zastrzegam - bez urazy, wyłącznie w kwestii przykrych doświadczeń wobec kombinowania z naturą.Moja wsiowa ciocia pokusiła sie inseminować krowę. Płód urósł -ocielenie - koszmar, to było pół cielęcia, cuchnął... Krowa Mućka, zawsze bardzo mleczna, kochana gadzina, zdechła.... Koparką musieli dół na nią wykopać..
Koszmar. Od tej pory na naszej wsi są kontra biologicznym eksperymentom na zwierzętach,a co dopiero na ludziach.
Poza podniesioną wcześniej kwestią rodzeństwa dzieci in vitro, uważam, że nie wolno wkraczać w boskie kompetencje względem tworzenia.
Tak
prowincjuszka
Prowincjuszko, o kosztach to mówią różnie -
31 Października, 2010 - 08:13
jedni 15 tys, inni 25 tys. Pewno zależy od ośrodka, od ilości procedur, jakie trzeba przeprowadzić, sposobu liczenia, itp.
W każdym razie są to koszty pozwalające przyzwoicie utrzymywać dziecko (z tych już żyjących a niechcianych) przez jakies dwa lata;) a jak kto oszczędny, to i dłużej.
Poprzedni nie chciałam być okrutna, więc pominęłam parę szczegółow. Ale tak: z mojego podwórka: znam jedną parę juz po invi. - Dziewczynę znam od wcesnej młodości - zwasze jakaś taka nieforemna, gruba, pokręcona, z tikami, pryszczami i nie wiem, czym jeszcze. Aż się dziwię, że ją kto chciał za żonę, no ale "każda potwora i tam dalej". Późno za ten mąż wyszła. Męża nie znam i nie wiem, co to za egzepmparz (biologicznie). Starali się, aż sięgnęli po invi. Wyszło dziecko alergiczne, słabego zdrowia (po rodzicach pewnie a już na pewno po mamie) a ropuszczone jest tak, że włos się jeży. Jak on kiedyś nie podpali domu (przy aplauzie domowników), to ja się mile zdziwię. NIe, nie sądzę, żeby to było dobre...
Może to tylko jednostkowy przypadek. (Jak poznam ich więcej, to postaram się zapodać wyniki obserwacji.) Nie można na jego podstawie uogólniać. NIe mniej jednak, w tym konkretnym przypadku, Twoje obawy potwierdzają się w całości.
PS. A co do adopcji, to osobna sprawa -
31 Października, 2010 - 08:22
Ja na przykład chciałam kiedyś adoptować - mam jedno "biologiczne", chciałam mieć drugie i tak sobie pomyślałam, że może adopcja to fajny pomysł. No, ale: mam za niskie dochody, za małe mieszkanie (ciekawe, że dzieciom "biologicznym" małe mieszkania nie przeszkadzają w rozwoju a tym z domów dziecka - jakoby tak), itp. Poza tym (horrendum, obraza boska, grzech i nie pamiętam już co jeszcze) - jestem samotną matką (rozwódką, żeby nie było). Odpadłam w przedbiegach. Znaczy, zdaniem ludzi od domów dziecka, lepiej, żeby się takie kiwało niż żeby miało swój własny kącik i swoją własną zaadoptowaną rodzinę, kogoś, kto będzie o niego (o to dziecko) dbał, ze względnu na nie samo, będzie je po prostu i tak normalnie kochał. Trudno. NIe podejmuję się walki z systemem;).
Rozumiem też pewne ograniczenia okołoadopcyjne.
Jednakowoż w świetle moich (i inncyh) doświadczeń z adopcją (nie udaną, bo w domu nie ma auta!), uważam, że szum wokół invi jest sztuczny. - Chcąc pomóc bezdzietnym rodzicom, dzieciom a także rozwiązać REALNY problem (dotyczący większej ilości ludzi niż bezpłodne pary), należałoby zmienić prawo adopcyjne... A tego tematu jakoś nikt nie podejmuje... Symptomatyczne.
Co zaś do doświadzceń na zwierzętach - a znowu konie wyścigowe to w ciraz większej mierze albo efekty wypłukiwania embrionów, albo invi (acz nie we wszystkich krajach jest to dozwolne, jakoś tak mi się mota po głowie). Hodowla idzie po prostu świetnie. No, ale klacze i ogiery są zdrowe jak... konie:) I poza tym tam w oczywisty (jasno i otwarcie to mówią) sposób chodzi nie o wspomaganie rozrodu osobników poszkodowanych przez naturę, tylko o hodowlę/selekcję championów. Hmmm... z jednej strony te końskie doświadczenia należałoby kontynuować, zęby zdobuć doświadczenie, zanim zaczniemy wspomagać rozdór ludzki a z drugiej strony... Powiedzmy uczciwie, czy aby celem nie będzie tu hodowla ludzkich "championów"...? Bo ja taką wątpliwość mam i zresztą na tym tle mam kolejne opory co do invi.
Pozdrawiam
Bez kropki
31 Października, 2010 - 10:33
Na szczęście uaktywniają się organizacje pozarządowe. Na przykład Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny a także Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian". Co najważniejsze mają one zdrowe i konstruktywne podejście do invi i adpocji.
Z tego co opisujesz to obecnie istniejące przepisy adobcyjne są do ............kosza. Niby mają działać dla dobra dziecka a tak naprawdę jest wręcz odwrotnie. Bo Przecież chyba lepiej, żeby sierota z "bidula" dostała szansę na wychowanie w normalnej rodzinie, otoczona troską i MIŁOŚCIĄ, szansę na normalny rozwój, zamiast szarej egzystencji w sierocińcu. Argumenty odpowiedzialnych za adopcję organów, o nie spełnianiu materialno-mieszkaniowych (z pewnością wygórowanych) standardów przez wyrażających chęć adopcji, absolutnie mnie nie przekonują i w gruncie rzeczy działają na szkodę sierot w domach dziecka.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Bez Kropki
31 Października, 2010 - 09:59
Jak zwykle nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Invi w obecnej formie to często przerażająca masówka, gdzie embriolog po dokonaniu selekcji zdrowych zarodków staje ostatecznie przed koniecznmością wybrania tego jednego a więc przed wyborem ty do macicy a reszta do lodówki. Często sfrustrowany zdaje się na los i wybiera to jedno wyliczanką : entliczek pentliczek......lub co gorsza ene due rike faka, dorba borma ósme smake......obawiam się, że czasami dosłownie tak to wygląda.
W moim skromnym przekonaniu uważam jednak, że embrion ludzki od w pełni wykształconego człowiek dzieli taka sama kosmiczna odległość jak mniej więcej jajko od kury. I o ile jedząc w niedzielę na obiad smaczny rosół mam czasmi wrażenie, że właśnie urządzono kurze pogrzeb, to spożywając na śniadanie omlet z jaj nie mam już takich rozterek.
Przyznaję się, z plemnikami może trochę przesadziłem a o ich ewentualnym "marnowaniu" najlepiej podyskutować w bardziej odpowiednich kameralnych okolicznościach.
Urażonych uprzejmie przepraszam :)
Pozdrawiam, życząc miłej niedzieli
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Tańczący - odległość kosmiczna, albo i nie;) -
31 Października, 2010 - 17:31
Teraz coraz mniejsze dzieci (wcześniaki) się ratuje - medycyna idzie z postępem. Zatem taki nasciturus (n.b. stare rzymskie pojęcie prawne, które też u mnie we łbie "pokutuje", poza zboczeniem "genetyczyM i przyrodniczym) na etapie kilku komórek, człekiem jest z racji swego kodu genetycznego. Tym bardziej, że skoro wszczepienie go zdrowej babie zawocouje narodzinami, to jak mu tego odmówić? A "nasciturus" jest dużo starszy niż invi:)
Bez kropki
31 Października, 2010 - 18:38
Hehe, tym razem trochę naciągana teoria. Nasciturus, ogranicza się na szczęście jak słusznie zauważyłaś do prawa spadkowego i oby tak pozostało. W przeciwnym razie nasciturys(zarodki) czyli uśpione dżiny w lampie Alladyna(probówce) po wybudzeniu(urodzeniu) mogłyby od razy wytaczać procesy o chociażby długie, nieuzasadnione przetrztymywanie w lampie, o innych powodach już nie wspomnę.
Natomiast co do wymienionych przez Ciebie rodzajów zboczenia, nie mam natomiast żadnych zastrzeżeń :)
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Tańczący - te procesy to tylko kwestia czasu...
31 Października, 2010 - 18:48
Nie chciałam być posądzana o nadmierną fantazję;), ale faktycznie nie można wykluczyć czegoś takiego: bo ja proszę sądu mam jedną nogę krótszą (lub: urodziłem się później niż mój brat, a to na skutek wyboru embriologa, przez co utraciłem prawo do tytułu książęcego) i to na pewno od zbyt długiego przechowywania mnie w azocie, więc proszę od ośrodka invi oraz od rodziców (n.b. których?! tych z dokuemntów, czy biologicznych?!) stosowne odszkodowanie!
Takie procesy z pewnością nie będą powszechne;), ale jednak chyba nie jesteśmy na nie gotowi??;)
Ja tam jestem zwolenniczką takich metod, które pomagają rozwiązywać problemy a nie je mnożyć;).
Pozdrawiam.
Bez kropki
31 Października, 2010 - 18:57
Przeciwnie, chciej być. Wszak od fantazji i marzeń wszystko się zaczyna.
Ja też jestem zwolennikiem rozwiązań prostych, skutecznych i przyjemnych :)
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Re: Kampania przeciwko Profesorowi
30 Października, 2010 - 21:33
Popieram Pana Profesora Gadzinowskiego za odwagę i jasne postawienie sprawy. Te wszystkie karły moralne i "profesorowie" z komunistycznego i POstkomunistycznego nadania za bycie niewolnikami i sługami reżimu to zwykła banda tchórzliwych ćwierćinteligentów, która nie ma rzeczywistego wkładu w naukę.
edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.
edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.
Re:EDWARD Kampania przeciwko Profesorowi
31 Października, 2010 - 02:45
Popieram Pana Profesora Gadzinowskiego za odwagę i jasne postawienie sprawy. Nie wolno wkraczać w boskie kompetencje względem tworzenia.
prowincjuszka
Naprotechnologia
31 Października, 2010 - 08:11
jest względnie tania. Wymaga jednak wyrzeczeń np. trzeba zmienić dietę, zacząć uprawiać sport itp. In vitro to kupa kasy dla koncernów framaceutycznych. Pan profesor poruszył ten problem w swoim liście. To nie tylko kasa za sam zabieg ale za leczenie nowordków. Dla tego jest taki nacisk na in vitro. To kura złożąca złote jajka dla koncernów farm. Tu nie ma żadnej ideologii tylko biznes.
Naprotechnologia jest realną i wysoce skuteczną metodą leczenia bezpłodnośći. TYLKO CZEMU SIĘ O TYM NIE MÓWI W MEDIACH A WMAWIA LUDZIĄ ŻE DZIECKO DA IM TYLKO IN VITRO?? KASA MISIU KASA.
--------------------
Ciężko wyznać: Na taką miłość nas skazali, taką przebodli nas Ojczyzną... Z. Herbert
Jesteś Polakiem? Zastrzeliłbym się, gdyby w moich żyłach płynęła inna krew. W. Łysiak