Wojna domowa czy frycówka

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

 

         Frycówka, to niezbyt eleganckie słowo, a w dodatku dziś rzadko słyszane, ale w mojej młodości, to owszem, i się je słyszało i doświadczało się  jego znaczenia na własnym ciele, nieważne już na jakich jego częściach. Trzeba tu dodać na benefis wszystkich, dziś tak licznych wojowników o tzw. prawa człowieka, rzeczników praw dziecka, ludzi „nieprzystosowanych” i kogo tam jeszcze, że frycówka to nie było jakieś tam katowanie, ale po prostu ręczne wytłumaczenie komuś rzeczy podstawowych. Jedno, co można także dziś uznać jako nadużycie obecne w tej metodzie, to przykrość komuś wyrządzona, a nawet uszczerbek na jego godności. Ongiś takiej wrażliwości w tym względzie jednak nie było.

         Te przydługie wstępy, wyjaśnienia pojęć, to pięta achillesowa moich tekstów, ale jak tu inaczej powiedzieć o co chodzi?

         Otóż w wypowiedziach opozycji, o ile ludzie totalnie negujący wszystko, co podejmuje obecny rząd na takie miano zasługują, co raz to pojawia się słowo „wojna domowa”. Przyznaję, że powtarzają je także zwalczający tę opozycję, moim zdaniem, Polacy właściwie rozumiejący i Polskę i jej rację stanu. Nieważne, czy te wypowiedzi, jedne i drugie mają jakiś sens, ale jeśli się już pojawiają, to trzeba zastanowić się nie tyle nad werbalnym deklarowaniem wojny, ale nad tym, komu się ją wypowiada i jakie strategiczne wyliczenia się w związku z tym czyni? Jerzy Stępień, starszy pan, w moim przekonaniu, kiedyś reprezentujący polską rację stanu i traktujący prawo jako narzędzie ładu państwowego dziś wypowiada się w interesie, właściwie nie wiadomo czyim, ale w żadnym przypadku nie tego narodu i tego państwa, w którym żyjemy. Oto  stwierdza on już w grudniu 2015 r., że do zamachu stanu już doszło, że jesteśmy świadkami kolejnego etapu demontażu państwa prawa i likwidacji resztek funkcjonujących w jego ramach instytucji. Stępień obawia się, że rządzący dążą do zniesienia Trybunału Konstytucyjnego – co, dodajmy, oby się udało. Dodaje też, że jeśli społeczeństwo nie stworzy oddolnie ruchu obywatelskiego, to staniemy się pośmiewiskiem Europy. Od tego człowieka pochodzi też proroctwo, że rządzący dążą do wojny domowej.  Nie jest to jedyna wypowiedź luminarzy prawa. Zresztą ci, którzy  bronią III Rzeczypospolitej w wydaniu PO/PSL mają w tym jakiś konkretny interes, n. p. wspomniany profesor  broni m. in. swego udziału w Okrągłym Stole. Zatem, jak to mówią uderz w stół… Jednakże z jego cytowanej tu wypowiedzi jasno wynika, że może być on uważany za patrona, jeśli nie inspiratora KOD-u i innych podobnych koterii przybierających szatki obrońców prawa, konstytucji  i zasady Polska nierządem stoi, bo  do tego przecież nawoływali wszyscy „przyjaciele”, nie Polski, oczywiście, ale tych, którzy chętni byli urwać dla siebie kawał jej substancji, nie tylko zaborców, ale także Polaków. W sumie smuci, że profesor o jakiejś przeszłości nienajgorzej, a nade wszystko  człowiek liczący się  w życiu społecznym, wygaduje takie głupstwa. Przecież Trybunał Konstytucyjny stał się maczugą mającą zmiażdżyć każdego, kto stanie w poprzek przegranym w wyborach samozwańczym właścicielom tego kraju, który zresztą po byle jakiej cenie wysprzedawano ich obecnym sponsorom. Kto śmie dziś mówić, że  Trybunał nie jest de facto stroną polityczną opozycji, a więc popadł w sprzeczność z samym sobą. Ale znany profesor i doświadczony ongisiejszy szef tego Trybunału tego nie widzi. Widzi natomiast demontaż państwa, które powoli zaczyna stawać na nogi, widzi niebezpieczeństwo wojny domowej sprowokowanej przez rząd PiSu. Nie trzeba tu jakiegoś specjalnego wykształcenia, nawet tego prawniczego, żeby wyrzucić do kosza takie diagnozy, prognozy i przepowiednie.

         PiS nie ma powodu, wszczynać wojny domowej, a ci, którzy taki powód mają, niech pamiętają, że za 100 złotych nikt za nich karku nie będzie nadstawiał, tak, że na ulicy mogą z prowodyrami pozostać mocno starsze panie, mające ogromną silę w – delikatnie mówiąc – buzi, a jako broń ofensywną parasolkę.  Zatem nie ominęłaby zadymiarzy frycówka, bo do kiedyż można bezkarnie szarpać to, co nazywamy dobrem publicznym, a czymże innym jest państwo i wybrana demokratycznie władza. Może więc tej demokracji być  za wiele, skoro własny jej model proponują ugrupowania mające wspólnie mniej zwolenników niż ta władza. Sondaż z 14 III 2016 r. : PiS – 39 %, Nowoczesna – 22 %, PO – 12 %.

                        Mówienie więc o wojnie domowej, Majdanie (to światły pomysł Schetyny), a nawet straszenie śmiesznością w oczach Europy, to gesty – proszę wybaczyć szczerość – głupie i podłe, bo nie wolno grozić własnemu narodowi, chyba, że już czuje się inną przynależność. W takim razie furtka otwarta. Wielu targowiczan wolało, kiedy już swoje osiągnęli, także służbę, wówczas moskiewską.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)