Rozwalić Polskę. Nie idzie od wewnątrz, próbujmy z zewnątrz
Europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk w moim odczuciu polityk stroniący od pustych słów i kabotyńskich gestów, powiedział ostatnio coś, co może umknąć uwadze, a nie powinno, mianowicie „Europosłowie Platformy Obywatelskiej i Lewicy przyjęli sposób walki z Prawem i Sprawiedliwością: zablokowanie pieniędzy dla Polski. – w zasadzie wszystko, co robi rząd jest w opinii większości europarlamentu niepraworządne”. Rozumiem, że pan Kuźmiuk, nazywając zło wyrządzane przez wspomnianych europosłów Polsce musiał użyć eufemizmu, bo nie jest to zło wyrządzane PISowi, jak to zaznacza, ale Polsce i narodowi polskiemu. To trzeba mówić pełnym głosem i zdecydowanie, gdyż wielu sympatyków tej tak zwanej Koalicji Obywatelskiej nie wie co i kogo rzeczywistości popiera. Nie zdumiewa bynajmniej treść wypowiedzi Katariny Barley, bo tak myśli wielu Niemców i to bynajmniej nie zatroskanych o jakąś praworządność, ale po prostu z niechęci do Polski. Starsi, bo winę za klęskę Niemiec w 1945 przypisują Polsce, która odrzuciła „pokojową” propozycję Hitlera oddania Rzeszy Gdańska i tzw. Korytarza, czyli znacznej części terytorium rozbiorowego nazywanego Prusami Zachodnimi (Westpreussen). Młodsi nie kryją lekceważenia, wręcz pogardy w stosunku do Polaków, nawet gdy nie potrafią tego uczucia niczym uzasadnić. Może źródłem bywa tu służalczość wielu Polaków, liczących na jakieś korzyści? Myślę, że obecnie pod tym względem nie się nie zmieniło. Nigdy nie przyjmowali moi rozmówcy w RFN do wiadomości, że Prusy Królewskie, zatem także Gdańsk zagarnął Fryderyk II w 1772 i Fryderyk Wilhelm II 1793 r. Zawsze był to Urdeutsches Gebiet – praniemieckie ziemie. Państwowość polska nie odgrywała w ich myśleniu na te tematy żadnej roli. Oczywiście, kiedy czyta się niedawno w pełnym brzmieniu opublikowany wywiad pani Dulkiewicz w niemieckich mediach, to nie powinno nikogo dziwić, że Niemcy tak rozumują. Rozmawiałem często z dawnymi gdańszczanami w RFN, można powiedzieć osobami w materii gdańskiej miarodajnymi. Nie było tam ani krzty szowinizmu, przeciwnie nawet dużo chęci współpracy z obecnym Gdańskiem, bez kwestionowanie polskiego posiadania. Ale jeden, w moim odczuciu, bardzo przyzwoity dawny gdańszczanin, pan Gerhard Nitschke powiedział mi kiedyś w przystępie szczerości, iż niektórzy jego goście z Gdańska, spotykając się przy winie z „wypędzonymi” z tego miasta, ubolewają nad jego upadkiem pod władzą polską. Ponieważ wymieniał nazwiska, trzeba było to przełknąć. Wierzyłem, że nie zmyślał. Podobnie przełykamy antypolską dywersję Platformy i Lewicy, bo w końcu zapomina się dziś czym jest zdrada stanu. Bezkarnie uchodzą takie ekscesy, jak nazwanie przez niejaką Spurek pani Barley „europejską patriotką”. Takimi patriotami byli też Hitler, Goebbels i w ogóle naziści, tyle, że Europę uważali za własność III Rzeszy. Przecież śpiewali: heute gehört uns Deutschland und morgen die ganze Welt – dziś należą do nas Niemcy a jutro cały świat. Ale skąd taka Spurek ma o tym wiedzieć? Osoba ta jest zresztą także źródłem innych rewelacji. Jej zdaniem samobójstwo 12-letniej dziewczynki spowodowane było prześladowaniem jej przez środowiska wrogie LGBT. Rzecz warta zbadania, bo w tym wieku tak zdecydowane objawienie swej odmienności to chyba rzadkość, o ile w ogóle możliwe?!
Ale przy takich rewelacjach zawsze wychodzi szydło z worka. I oczywiście chodzi o ministerium prof. Przemysława Czarnka. Jest on groźny dla wszystkich oszołomów, którzy ze swych upodobań seksualnych chcą zrobić casus belli, czyli hasło do powstania totalnego, czyli obalić rząd, sprzedać Polskę i zamiast biało-czerwonej wywiesić tęczową. Czarnek jest groźny, ale bynajmniej nie dlatego, że jest normalny, lecz dlatego, że dał się poznać jako polityk kierujący się rozumem, a nie hasłami. To dla programu PO i lewicy z pewnością jest groźbą znaczącą. A więc huzia na Czarnka, oczywiście w imię walki z hejtem.
Nie obchodzi nas kto z kim będzie wchodził w sojusze, elgebeciarze z nową czy starą lewicą, a może się jeszcze ktoś się znajdzie z patriotów europejskich, Nieważne. Nie można jednak całego programu kierowania państwem opierać na kolosalnym kłamstwie, że w Polsce trwa prześladowanie homoseksualistów. Bo tego nie było i nie ma. Walka toczy się w obronie pokolenia, które wchodzi w życie i któremu chce się zaaplikować ideologię LGBT, która z homoseksualną kondycją człowieka nic nie ma wspólnego. Ta ideologia ma jedno zadanie: zniszczyć wszystko, co od wieków stanowi budulec społeczeństwa. Jest uosobieniem destrukcji. Nawet nie potrafi się zademonstrować publicznie bez sięganie po skandale. Generuje terror, czyniąc obłudnie siebie jego ofiarą. W chwili obecnej świadczy usługi totalnej opozycji w nadziei, że gdy ta dojdzie do władzy stanie się ideologią urzędową, niejako religią państwową bez Boga.
Całe to lewackie towarzystwo zdaje sobie, sprawę, że siłami wewnętrznymi nie osiągnie swego celu. Nawet licząc na irracjonalizm znacznej liczby Polaków. Polak budzi się jednak zawsze z ręką w nocniku i wtedy trzeźwieje na dłużej lub krócej. Dlatego całą nadzieję ulokowało lewactwo w sojusznikach Unii Europejskiej. Ci z rożnych przyczyn uderzają w Polskę, ale batutę w tej orkiestrze dzierżą zawsze Niemcy. Dlatego eksponenci totalnej opozycji w Parlamencie Europejskim zawsze idą z nimi ręka w rękę a przeciw Polsce. Musimy i to przełknąć gdyż demokracja w rozumieniu europejskiej lewicy liberalnej ma w ręku maczugę zdolną porazić myślących inaczej. Dlatego paradoksem jest fakt, że europosłowie za polskie pieniądze uczynią wszystko by szkodzić Polsce w jednym tylko celu, by to utorowało drogę do władzy ich partiom. Rzekoma niepraworządność będąca przysłowiowym kijem baseballowym w ich rękach, nawet gdyby była rzeczywistością, byłaby zaledwie grzechem powszednim w porównaniu z tym co oni czynią krajowi, który powinni uważać za swą ojczyznę.
Zygmunt Zieliński.
P.s.
Z powyższego mogłaby wynikać moja antyniemieckość. Tak jednak nie jest. Moje rachunki z Niemcami są zamknięte. Nie ze wszystkimi, gdyż nie wszyscy są na to gotowi. Ale chcę zaznaczyć, że ani Niemiec, ani Rosjanin, ani nikt inny nie jest tak szkodliwy dla Polski jak renegat. O nim tu zatem mowa w pierwszym rzędzie.
Już miałem wysłać artykuł, aż tu czytam:
Po podaniu do wiadomości publicznej decyzji o tym, że w składzie nowego rządu ministrem edukacji i nauki zostanie Przemysław Czarnek, wśród wielu osób, które swoje życie społeczne, zawodowe i naukowe poświęciły pracy na rzecz edukacji o tolerancji, krzewieniu idei równości i praw człowieka, pojawiły się głosy, że – w świetle wielu wypowiedzi Czarnka, profesora KUL – jest to decyzja niezrozumiała i trudna do zaakceptowania" - czytamy w oświadczeniu, którego sygnatariuszami zostali ludzie nauki i artyści.
Autorzy oświadczenia podkreślają, "że inicjatywa wydania oświadczenia w tej sprawie pojawiła się jednocześnie w kilku miejscach w Polsce (Warszawie, Krakowie i Lublinie). W gromadzenie podpisów osób popierających oświadczenie zaangażowali się: prof. zw. dr hab. Sławomir Jacek Żurek z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, prof. dr hab. Piotr Trojański z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz dr Sebastian Rejak, p.o. Dyrektora biura American Jewish Committee na Europę Środkową".
Ponieważ inicjatywa wyszła od „osób, które swoje życie społeczne, zawodowe i naukowe poświęciły pracy na rzecz edukacji o tolerancji, krzewieniu idei równości i praw człowieka”, komentarz jest zbyteczny. Przecież chodzi o tolerancję dla wszystkich pragnących deprawować młodych. Rzecz jasna w imię nowych „wartości”. Pytanie tych jakich konkretnie? Prof. Czarnek pewnie tu się nie mieści. Ale za to wiemy who is who. Być dziś rektorem KULJPII to naprawdę trudny orzech do zgryzienia. W końcu dla wielu KULJPII jest uczelnią katolicką.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 6 odsłon