Polska w oczach Adama Zagajewskiego opowiedziana Niemcom
wPolityce 21 III 2016 r. Wywiad Adama Sosnowskiego z Adamem Bujakiem. Pozwolę sobie pierwsze zdania wywiadu przytoczyć dosłownie, gdyż uwalnia to od parafrazowania, zwykle pozbawionego puenty autorskiej i często wymagającego dłuższego wywodu.
A więc wywiad z Adamem Bujakiem zaczyna się następująco:
„4 marca w niemieckiej gazecie codziennej „Tagesspiegel” ukazała się rozmowa z polskim poetą Adamem Zagajewskim. Przeprowadził ją Gregor Dotzauer. W wywiadzie przytaczane są wszelkie antypolskie stereotypy ostatnich miesięcy. Zagajewski skarży się niemieckim czytelnikom, że „ukradziono nam kraj”, a „nowa władza chce po prostu wszystko”. Dalej w sposób dosyć arogancki poeta stwierdza , że wypowiada się „w imieniu większości polskich intelektualistów” oraz że „żaden znany artysta nie wspiera PiS-u, a co dopiero większość inteligencji”. Zagajewski ubolewa także, że nowy rząd „z tak zwanych żołnierzy wyklętych robi wielkich bohaterów”. Swe wywody Zagajewski kończy naturalnie wskazując na rzekomy antysemityzm i ksenofobię Polaków, przez co u nas miejscami jest jeszcze takie zacofanie, jak w XIX w. i nie lubimy obcych.
Niemiecki dziennikarz tymczasem podpowiada Zagajewskiemu, mówiąc o „toksycznej atmosferze, za którą odpowiedzialny jest przede wszystkim Jarosław Kaczyński” lub porównując KOD do „Solidarności”. Portal wPolityce.pl zresztą informował o tym nieprzyjemnym incydencie.
Nie ukrywam, że bardzo się zdenerwowałem przeczytawszy tę rozmowę. Chwyciłem za słuchawkę, zadzwoniłem do redakcji „Tagesspiegel” i poprosiłem do telefonu Gregora Dotzauera, autora rozmowy ”
Jak było do przewidzenia „Tagesspiegel” nie przyjął wywiadu Sosnowskiego, podobnie jak 15 innych pisma niemieckich, do których wywiad wysłano.
Oczywiście polecam sam wywiad, bo nic go nie jest w stanie zastąpić. Ale nie każdy doń dotrze, a ponadto pewne sprawy wymagają wypunktowania. Nie chodzi tu w pierwszym rzędzie o to, co mówił pan Zagajewski w dalszym ciągu swego wywiadu dla niemieckiej gazety. Po prostu wyczuł czego od niego oczekiwano i starał się zadowolić swego rozmówcę. Pragnę zwrócić tutaj uwagę na strukturę psychiczną i – niech już będzie – intelektualną jego wypowiedzi. Szanująca się gazeta nie powinna drukować tekstów tak megalomańskich i, co tu mówić, kretyńskich, ale łatwo się dać uwieść, kiedy oferta nie do odrzucenia zawiera jakąś smakowitość uderzającą w tego, w kogo uderzyć należy. Tu, w tym przypadku w Polskę i Polaków. A cóż milszego, jak posłużyć się właśnie ptakiem z gniazda, które chce się, delikatnie mówiąc, ufajdać. Mieliśmy takich uczonych, takie autorytety, takich, co to wywindowani przez określone lobby zatracili nad sobą samokontrolę, a chcąc zabłysnąć niepowtarzalnością i odciąć się od owego profanum vulgus, za który uważają wszystkich poza sobą i wąską kliką kumpli nazywających się intelektualistami, twórcami, artystami i czyś podobnym. I pan Zagajewski dał właśnie pokaz takiego szlifu intelektualnego, czy inteligenckiego, bo sam tego tak dokładnie nie odgranicza, wyobcowując się z tej pogardzanej przez siebie masy, która miała już dość hucpy przez 8 lat poniewierającej ten kraj tak wielokrotnie oszukiwany, ciężko doświadczony, okradany, a w tychże latach sprowadzony do rzędu neokolonii. Tymczasem pan Zagajewski wypłakuję się Niemcom, bo rzekomo właśnie teraz ktoś ukradł mu jego kraj. I ma rację, bo jego Polskę zdmuchnęli mu sprzed nosa Polacy, którzy nie mieli i nie mają ochoty chadzać na biadolenie przed Niemcami, bo nie ich dotknęło to ciężkie doświadczenie, jakie spotkało Salon, bo nagle stał się on jakąś kanciapą, a jego mieszkańcy tułaczami, którzy uprawiają swą durną politykę na ulicy i to uważają za główny symptom demokracji. Panu Zagajewskiemu wydaje się, że tę publikę tworzy większość intelektualistów, a nawet inteligencji, czyli że amok i szał głupoty ogarnął elity. Oczywiście pytanie, kim są elity? Ale pomijając intelektualistów – to jest dzisiaj miano bardzo zdewaluowane, wprost śmieszne, nawet dla wielu obelga, to jednak polska inteligencja ma prawo zaprotestować przeciwko tak apodyktycznym i niczym nie usprawiedliwionym sądom pana Zagajewskiego. Myślę, że nadużył też licencji, w ten sam worek wpakowując artystów. Ale to ich sprawa, niech sami powiedzą, czy w smak im, że pan Zagajewski czyni się ich rzecznikiem.
Natomiast w jednej sprawie przeciągnął strunę, podobnie, jak kiedyś pewien intelektualista i autorytet etatowy, nazywając naród bydłem. Gdyby dożył ostatnich wyborów, dodałby chyba, że to bydło rogate, bo dobrze pobodło swych dotychczasowych pastuchów. Jeśli na ludowo, to całą gębą. A więc za jedno powiedzonko wyraźnie dedykowane czytelnikom „Tagesspiegel” winien Pan Zagajewski ponieść odpowiedzialność już nie tylko w postaci jakiegoś należnego mu komentarza. Komentarze pod tekstem, który tutaj przywołałem są dla niego druzgocące, choć moim zdaniem nie zawsze sprawiedliwe. Nie przeczę bowiem, że jest pisarzem, jednym z wielu tysięcy, piszącym współcześnie, ale choć mu tego życzę, to jednak chyba do szkół nie trafi. Dziwi mnie więc, że w swoim wywiadzie – abstrahując od okoliczności jego udzielenia, trudnych do zaakceptowania – powiedział tak wiele rzeczy wprost niemądrych, mówiąc delikatnie, a wyraźnie żebrzących o captatio benevolentiae pytającego. Pół biedy, kiedy są to tylko wypowiedzi niemądre, natomiast fragment zdania mówiący, że z „tak zwanych żołnierzy wyklętych [rząd] robi wielkich bohaterów” to jest już podłość. Ostatni niezłomni bojownicy o wolną Polskę ginęli wtedy, kiedy pan Zagajewski kończył szkołę podstawową. Jego znajomość historii najnowszej Polski – o ile w ogóle istnieje – może więc datować z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, bo wtedy tak o tych bohaterach mówiono. Może dla pana Zagajewskiego są to nadal „zaplute karły reakcji”. Pytanie tylko co w takim przypadku może on wnieść jako pisarz do skarbca naszej kultury? Zapewne tyle co Szymborska i szereg podobnych im „twórców”. Inne pytanie, kto w takim przypadku jest zacofany? Oczywiście pan Zagajewski wyciągając mocno już poobijaną pałkę antysemityzmu i ksenofobii. Tylko, że z takimi poglądami, jakie prezentuje niemieckiemu dziennikowi można go podejrzewać o ksenofobię wobec narodu pośród którego żyje, gdyż taka jego postawa wskazuje wyraźnie, że jest to dla niego naród obcy, z wyjątkiem może podobnych mu „intelektualistów” – inteligencję pozostawmy w spokoju, gdyż nie wypada poniewierać ludzi Bogu ducha winnych.
Wywiadu Adama Sosnowskiego z panem Adamem Bujakiem nie przyjął ani „Tagesspiegel” ani żadna inna niemiecka gazeta, do której się autor wywiadu zwrócił. Nic dziwnego i nie można do Niemców mieć pretensji, gdyż ryzyka osłabienia takiej gratki, jak wywiad z Zagajewskim nie zechcieli zapewne lekkomyślnie podjąć. Nie jest to w Niemczech praktyka odosobniona. Kiedy skomentowałem bardzo napastliwą wypowiedź na temat kard. Hlonda w jednym z katolickich dzienników niemieckich, także nie opublikowali mej repliki, gdyż zwyczajnie z tamtą wypowiedzią się identyfikowali. Z wywiadem pana Zagajewskiego jest podobnie. Oczywiście chwały mu to nie przynosi, nawet gdyby – co jest prawdopodobne – poczuł się do tego stopnia Europejczykiem, że plucie do własnej miski uznaje za rzecz naturalną i właściwą.
Pan Zagajewski – wracamy do początku – żali się Niemcom – że ktoś mu ukradł jego kraj. Myślę, że adresat tej lamentacji jest właściwy, wszak w czasie okupacji niektórzy podobnie się publikowali w gadzinówkach. Tego oczywiście pan Zagajewski pamiętać nie może, ale piszący te słowa pamięta i nawet taką gadzinówkę miał w ręku. Wtedy Polacy pokazywali sobie takie utwory jako okaz wyjątkowego zaprzaństwa. Ciekawe, jak dziś się na to reaguje? KOD, czyli według rozmówców „Tagesspiegel” „Solidarność” (bis?), wiadomo, jak. Cała opozycja nie lepsza. A więc umoczeni zostali nie tylko bohaterowie narodowi, ale i „Solidarność”. Jak na jeden wywiad kolosalny sukces, rzecz jasna, niemiecki.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2745 odsłon
Komentarze
"A słowa niech znaczą to co znaczą"..
24 Marca, 2016 - 19:47
Niech Bóg Pana błogosławi.
Wreszcie zaczęto rozumieć iż uległość.. "spokój za wszelką cenę" i używanie eufemizmów, "mowy zastępczej" czy wyrazów blisko i dalekoznacznych oraz "nie drażniących" przeciwnika jest całkowicie chybione i wręcz samobójcze w sytuacji, gdy przeciwnik nie stosuje ŻADNYCH cywilizowanych reguł ani zasad.
Zdrajcę należy nazywać zdrajca.. chama chamem, łajdaka łajdakiem, a kłamcę kłamcą - bez względu na wrzask o rzekomym braku kultury czy rzekomej "mowie nienawiści" (etc.itd..) - co natychmiast zarzucą ci rzekomo "pomówieni" i "pokrzywdzeni"..
Świnia jest zawsze świnią, niezależnie od tego czy patrzymy na nią od strony ryja czy od zadu...
cornik Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Opowieści dziwnej treści Niemiec nie zmieści
3 Kwietnia, 2016 - 06:59
Wielce Szanowny Panie Zygmuncie Zieliński,
z wielką przjemnością czytam i czytam tekst Pana wpisu. Rozsyłam go wszędzie, gdzie tylko mogę. Pal licho, czy jest to Zagajewski, czy inny niemota. Ale ich wysiłek, z pewnością był opłacony. Ot i mamy, kolejny przypadek judaszowej zdrady.
Seredecznie ze łzami, Pana pozdrawiam z Berlina
20. lat młodszy uchadżca z PRL'u
Nasza Szkapa