Paradoksy się zdarzają, ale czy warto o nich pisać? Czyli:kogo to obchodzi co myśli pani taka czy taka, w co się ubiera albo czy w ogóle się ubiera
W Dwutygodniku „Polonia Semper Fidelis” ukazującym się w New Mexico i docierającym do Polski via Internet opublikowałem 15 IX b.r. artykuł p. t. Polskie paradoksy. Rzecz jasna wymieniłem tylko kilka z nich, może nawet nie te najdziwniejsze. Mamy w dziedzinie produkowania paradoksów wprawę, jak nikt inny. Jedne mogą bawić, a inne powinny budzić zadumę i smutek. Żeby się długo nie rozwodzić nad wybrykiem emerytki pani Gersdorf niefrasobliwie nie przyjmującej do wiadomości swej emerytury, co może nie znaczyć (nie wiem czy tak jest?) że nie przyjmuje także jej wymierności, dziwić może, że z tą panią rozmawia pan premier, mający tak napięty kalendarz i trudno powiedzieć czy znalazłby czas dla kogoś, kto miałby mu naprawdę coś ważnego do powiedzenia? Takie wiadomości nie wpływają na wzrost autorytetu naczelnej władzy państwa, gdyż pani Gersdorf nie różni się od przeciętnego emeryta. Może jedynie tym, że okupuje swe dawne miejsce pracy i wykazuje wątpliwej jakości animusz do walki z Państwem Polskim. Każdego innego ochroniarz wyprowadziłby za próg. Czyżby pan premier uznawał kastowość w wymiarze sprawiedliwości? Wypowiedź Gersdorf (przekazuję za Niezależna.pl 23 IX 2018) po spotkaniu z premierem warto przytoczyć w całości: „Przedstawione premierowi Mateuszowi Morawieckiemu warunki brzegowe zakończenia sporu wokół Sądu Najwyższego, to powrót sędziów zwolnionych ze względu na wiek, pozostanie na stanowisku I Prezesa SN i przywrócenie konstytucyjnego charakteru KRS – poinformowała dziś sędzia prof. Małgorzata Gersdorf.” Ta wypowiedź winna otrzeźwić wszystkich, którzy żywią jakieś nadzieje na opamiętanie owej specjalnej „kasty”. Stawia się ona ponad państwem i poza narodem. Podobnie zdumiewa tolerowanie postępowania pani prezydent Warszawy, która rości sobie prawo do uznawania lub nie uznawania organów państwowych w zależności od tego, czy jej one odpowiadają czy nie. Może ten nasz wróg dziedziczny, Timmermans ma trochę racji, że u nas z praworządnością coś nie tak?
Paradoksami o mniejszym kalibrze, ale obciążającymi funkcjonowanie naszych mediów, jakimi by one nie były, jest powielanie durnych „sensacji” i robienie publicity osobom, które prawem kaduka znalazły się w ogóle w przestrzeni publicznej.
A oto exempla:
Podaję na początku źródło informacji:
Niezależna. pl 15 IX 2018
„Zdaniem pisarki Marii Nurowskiej, Prawo i Sprawiedliwość kieruje swoją ofertę do ludzi... "nieinteligentnych, do dołów społecznych". – Te doły społeczne ich wyniosły, bo dostały "500 plus". To jest absurd, przekupywanie ludzi. To jest oszustwo, kłamstwo – stwierdziła”.
To nie pierwszy raz, kiedy Nurowska obraża Polaków.” Tak to komentuje Portal.
Owszem, ale nie wchodząc w to, jakiej rangi pisarką jest ona, to jednak jej zdanie nikogo nie powinno obchodzić, zwłaszcza jeśli jest to prymitywne pełne jadu wygadywanie na ludzi, z których Nurowska żyje, o ile jest tak sławną pisarką, jak mniema i z pisania się utrzymuje. W co osobiście wątpię. Każdy swą wypowiedzią i postępowaniem świadczy o swej inteligencji. Pani Nurowska też, chyba, że uważa się za o kilka pięter wyższą niż te pogardzane przez siebie doły. Tylko pogratulować dobrego samopoczucia!
Inny kwiatek ... Także za Niezależna.pl
„Europosłanka PO Danuta Hübner zaalarmowała na swoim blogu, że zbliża się Polexit. Zarzuciła też polskiemu rządowi, że troszczy się wyłącznie o interesy "małej eurosceptycznej grupy, która reprezentuje marginalne poglądy". Siebie zaś określiła jako "państwowca", dla którego "ważna jest wiarygodność polskiej polityki europejskiej". Takim deklaracjom przeczą jednak fakty... bowiem to właśnie Hübner była wśród głosujących za uderzającą w Polskę rezolucją PE i była "za" odwołaniem Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego PE”.
Nic dodać, nic ująć. Ale żeby zrozumieć postępowanie tej pani trzeba by koniecznie zajrzeć do książki Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza, p.t. Resortowe dzieci. Politycy, Warszawa 2016, s. 446-455. Po przeczytaniu odnośnego tekstu zrozumiemy kogo pani Hübner nazywa „małą eurosceptyczną grupą”. Zrozumiemy jeszcze jedną rzecz: dlaczego po 1989 r. tak na psy zeszła III Rzeczypospolita. Po prostu takich miała „państwowców” jak pani Hübner. Było ich co niemiara i dlatego Polska stała się sui generis kolonią. A ci „państwowcy” dobrze się na tym utuczyli. Teraz trzeba to wszystko policzyć i rozliczyć, więc strach i zaraz fake news, że „polexit”. Owszem, ale dla tych, którzy nabroili. Exit z Polski, a nie Polski z Unii. Pani H. powinna sobie to dobrze rozważyć.
Do rzędu wymienionych tu paradoksów należy nie tyle zaistniały fakt, ile jego nagłaśnianie, o którym, jak zwykle, za Niezależna.pl poniżej:
„Wczoraj pod Sejmem odbył się protest, którego uczestnicy sprzeciwiają się hodowli zwierząt na futra. Cel szczytny, jednak nie umknęło uwadze internautów, że wśród manifestantów i osób popierających protest znalazły się twarze znane z "czarnych marszów" aborcjonistek. To między innymi aktorka Maja Ostaszewska i modelka Anja Rubik. Tej ostatniej internauci wytknęli, że z jednej stronie sprzeciwia się cierpieniu zwierząt, a z drugiej jest twarzą marki, która w swoim asortymencie ma skórzane ubrania, buty i torebki oraz kosmetyki testowane na zwierzętach”.
Nie dziwi, że spotyka się kobiety, nie tylko zresztą, których serce boli, kiedy widzą kołnierz z bobra na czyjejś szyi, ale ochoczo gardłują za mordowaniem nienarodzonych. Nieważne czy to robi jakaś aktorka względnie modelka. One to robią dla siebie, bo modna jest ochrona zwierząt, a w ich środowisku wydzieranie dzieci z łona matki. Ale, skoro opłaci się reklamować odzież skórzaną, to cóż przeszkadza zarazem protestować przeciwko myśliwym, hodowcom, kuśnierzom i garbarzom? Taka moralność. Ale po co te przewrotne bzdury nagłaśniać?
A tak na marginesie tego, co wyżej napisano. Media – nie mówię o wiadomych periodykach, od których aż pstrzy się na półkach w kioskach, a dla których pilnym doniesieniem jest: ile ciała pokazała jakaś celebrytka, kto się rozchodzi a kto się schodzi, czyli to, co kiedyś po niemiecku nazywano Lantrinnachrichten, wieści czytane w wiadomym miejscu i przy wiadomej czynności. Nie o tych pismach mowa, ale o periodykach może nieco ambitniejszych, obojętnie, polskich czy polskojęzycznych. I tam jest dno i muł. Niektóre sięgają nawet do chwytów haniebnych, jak choćby „Fakt” (pismo polskojęzyczne) w tragicznej sprawie Leszka Millera. Po prostu brakuje wstydu i przyzwoitości. A już nagminnie dobrego smaku.
Jeszcze jeden paradoks, być może w skali makro mało zauważany: okazuje się, albo przynajmniej tak stwierdza wiele publikatorów, że w dużych miastach może mieć przewagę „totalna opozycja”. Czyżby chodziło o rodzaj inteligencji promowanej przez panią Nurowską? Zobaczymy, czy tacy inteligenci faktycznie zaludniają wielkie miasta?
Okazuje się, że chcąc pisać o paradoksach po prostu nie można przestać. Choćby ostatni: niejaka pani Kozłowska wygłasza w PE diatrybę na temat Polski. Zgoda, że razem z nią „politykował” Verhofstadt, gdyż tych dwoje, to jak dwie połówki jabłka, ale PE? Czyżby i ta instytucja schodziła do rzędu autorytetów reprezentowanych przez tę ukraińską heroinę? Po to, żeby zaszkodzić nam Polskom naczalstwo UE wpuściłoby do strefy Schengen bodajże nawet Hitlera. Wyobrażam sobie jak nasi targowiczanie ją tam huśtali!
Nie dziwi, ze jakiś ryczywołek wszędzie widzi tylko buraki, dziwi się, że wywołało to tak spory komentarz, choć z drugiej strony cieszy jego treść dosadnie charakteryzująca chamką i antypolską wypowiedź.
P. s. I wreszcie ostatni paradoks. Otóż cała moja wypowiedź jest przeciwko publikowaniu bzdetów. A sam to czynię w obfitości! To prawda, ale po to właśnie, by innym je obrzydzić.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3775 odsłon
Komentarze
Także jestem przeciwnikiem, w
28 Września, 2018 - 16:02
Także jestem przeciwnikiem, w mojej nomenklaturze, medialnej bieżączki polityczno-emocjonalnej.
Czcigodny i Wielebny Księże Profesorze
29 Września, 2018 - 09:30
Brak logiki, jak w żydowskim kawale cytowanym przez red Michalkiewicza. Otóż nikt nie napisał, że rzeczony protest jest nie przeciwko hodowli norek i innych miłych stworzonek w Polsce, jest on przeciwko zyskom polskich hodowców oraz rzemiosła i przemysłu z tą hodowlą związanych. Niejednemu renciście i emerytowi w zakresie stolarki czy ślusarki w pobliżu tych hodowli odpadną dodatkowe dochody z naprawy klatek czy maszynek do mielenia kości-produkowania lekkostrawnej karmy dla stworzonek. I jeśli dotąd dzięki pobliskiej, a dalekiej od innych możliwości hodowli pan Józiu czy Zdzisiu mógł sobie w klinice jednego dnia sfinansować remont stomy w związku z rakiem okrężnicy (za kilkadziesiąt remontów urządzeń w hodowli) to teraz umrze w gnoju a norki przeniosą się do Danii albo Holandii. Know how związany z ich humanitarnym ubojem, ba nazwijmy rzecz ze smakiem: eutanazją pro modo et vitae, wesprze know-how eutanazji ludzi albo ze smakiem uboju i maksymalizującej efekty utylizacji. Dodatkowego smaczku dodaje obecność etatowych protestantek na protestach. Można sądzić, że następuje wynicowanie pewnych dawniej taktownie chowanych wynalazków cywilizacji anty-łacińskiej w Europie. Owa cywilizacja wygląda na orbitująca administracyjnie i służbowo wokół Berlina i IV Rzeszy, ups.. UE. I nie jest to sprawa smaku ale logiki. Na przykład owe panie, które były w okupacyjnej Warszawie golone do łysa miały sam smak, bez logiki, dlatego mijały się z sumieniem.
Onufry Zagłoba
Mości Zagłobo! misternieś Pan
29 Września, 2018 - 09:49
Mości Zagłobo! misternieś Pan to wywiódł, tylko do czego doczepić?
Ab ovo
29 Września, 2018 - 21:36
Czyli od owego dowcipu przez redaktora Michalkiewicza co i rusz przywoływanego. W swobodnej cytacji leci to tak. Dyrektor szkoły przyłapał Jasia vel Jonę byszującego podczas lekcji po podwórku szkolnym. Pyta się dlaczego nie jest na lekcji. A ten odpowiada bo logiki nie ma. Jak to logiki nie ma. No bo panie dyrektorze to było tak. Zesmrodziłem się strasznie i pani kazała mi isć precz. No i teraz ja się tu wietrzę a oni tam w tej klasie no wie pan. Podobna sytuacja jest u Monty Python w żywocie Briana. gdzie tytułowy bohater zostaje przyłapany przez rzymskiego trybuna na pisaniu farba po murach że Rzymianie go home tyle że po lacinie. Trybun jest oburzony wskazuje kilka karygodnych błędów ortograficznych, gramatycznych i stylistycznych w tekście i po poprawieniu każe za karę przepisać sto razy. I teraz mój wniosek. Z pewnym rodzajem adwersarzy, jeśli nagiąć styl i pewna komiczna mieszankę niedojrzałości z bezrozumnością adwersarzami można nazwać. Wrogie chamstwo, czerń, zbuntowana i pewną siebie hołotę to nie retoryka ale...Bo inaczej to logiki nie ma i nie o pierdnięcia czy słowa ale o majętność a z nią i życie tu idzie. Nie starczy nie podawać pogłosek o wybrykach czerni. należy je zastąpić karami za nie i nie martwić się o wieści o tem. Same przed Internetem i TV dotrą , zwłaszcza gdzie dotrzeć powinny.
PS Nasunęło się mi wyjaśnienie wstrzemięźliwości w zakresie progamu cela +. Nie tylko mocna ręka Naszej Złotej Pani w ewentualnym złożeniu z miękkimi kolanami polskiego rządu go wstrzymuje. Powszechna amnestia ogłoszona została przez Prezydenta Rzeczpospolitej(Mościckiego) przed wrześniem 1939. Tylko pewny konflikt zbrojny może tłumaczyć zachowanie PiS przy założeniu prawości i siły charakterów głównych postaci obozu rządzącego. A założenie takie wydaje się uzasadnione.
Onufry Zagłoba