Głupota i draństwo - niebezpieczny mariaż
Wielu stawia sobie dziś pytanie, skąd biorą się takie indywidua, jak te, głównie osobniki płci żeńskiej, choć wcale nie wiadomo która to z owych ponad 50 płci, jakie wynalazł dziś obłęd światowy zwany gender, a którego zamontowanie w naszym życiu społecznym jest głównym celem półświatka, który wdarł się na scenę życia publicznego i robi swoją chałturę? Odpowiedź znalazłaby się, ponieważ jest zgoła prosta. To część wyborców zafundowała Polakom taki spektakl. Występy w jego stylu mamy w Strassburgu, Warszawie i gdzie tylko pojawia się ekipa wolontariuszy, czy najemników usiłujących za wszelką cenę paskudzić to, co normalnemu człowiekowi jest drogie i godne szacunku. Dlatego szaleje ten rozpasany atak na wartości narodowe, na naszą historię, na to, co daliśmy światu, na religię, świętości stanowiące fundament naszej egzystencji. To boli. Bo nie ma nic gorszego, jak to, kiedy większym złem niż łajdactwo jest głupota. A ta występuje na każdym kroku. Demokratycznie ustanowiona władza ma ustąpić, bo tego chce jakaś Lempart, która mając demokrację gdzieś, śpiewa w chórze obrońców demokracji. Sporo dobroczyńców sypnęło jej groszem, podobnie jak kiedyś Kijowskiemu i znowu będą szperać, gdzie się to podziało i węszyć korupcję. I tak w kółko toczy się ten wózek głupoty, obojętnie kto powozi, Lempart, Kijowski, jakiś Obywatel Rzeczpospolitej, Noblista; kto by resztą wymienił wszystkich inwestujących w to zamroczenie umysłów i sumień?
Nie brak jego nie tylko u tych, od których już się wiele nie wymaga, no, może trochę mniej szamba w języku. Najgorsze, że w tym powszechnym ogłupieniu uczestniczą młodzi. Nie tylko panienki wykrzykujące obscena, których ohydy przeważnie nie rozumieją. Jeśli młoda dziewczyna wykrzykuje na rzecz aborcji, to jaka jest jej przyszłość, jeśli pominąć wiadomą agencję? Jeśli siedemnastolatek dla TVN24 stwierdza: „uważam, że patriotyzm jest absolutnie rzeczą złą", bo mu się zdaje, że prowadzi on do nacjonalizmu, to nie jest to wyraz jego przekonań, ale po prostu on nie wie, ani czym jest patriotyzm, ani czym nacjonalizm. Ktoś mu nabił głowę hasłami i je przetwarza bezmyślnie. To nie jest pocieszające.
Na bezmyślności żerują lewackie koła instancji unijnych, wnosząc wprowadzenie zasady rozdziału budżetu unijnego w zależności od praworządności, oczywiście takiej, jaką one uznają za właściwą. I znowu głupota odzywa się wraz z jakimś szemranym własnym interesem. O jaki tu interes chodzi w przypadku opozycji z przymiotnikiem „totalna” czy takim „patriotom”, rzecz jasna niemieckim, jak Tusk, dobrze wiadomo. Chęć powrotu do tłustego żłobu. A o co chodzi owym instancjom unijnym? Zacytuję tu za Niezależna.pl wypowiedzi niektórych polityków: "Zarówno Węgry, jak i Polska mówią o tym, że zakładają weto, bo nie zgadzają się nie tyle z założeniami budżetu od strony ekonomicznej, ale z tym, co ma być instrumentem i pewnym kagańcem realizacji polityki w państwach członkowskich. Natomiast jest obawa polskich władz związana z tym, że sfera światopoglądowa, czy przymuszania polskich władz do zmiany prawa ze względu np. na wprowadzenie małżeństw homoseksualnych będzie miała miejsce”.
Nic dodać, nic ująć. Po prostu bossy unijne chcą uzyskać środek nacisku, by szantażować nas, kiedy nie zechcemy paskudzić dzieci w szkole, przyjąć kaftana genderyzmu, nakładać kagańca Polakom według „zapisu” LGBT, słowem, kiedy nie zechcemy, by Polska stała się bezideowym domem publicznym, gdzie wszystko ma swoją cenę. Otóż są w Polsce jeszcze siły, które wiedzą jaką cenę ma nasza tożsamość i jak drogo kosztowała nas niepodległość. Może widzą to także niektórzy światlejsi opozycjoniści, w Warszawie, Strasburgu czy Brukseli, ale oportunizm przeważa tu nad uczciwością.
Otóż jeśli ludzie tych kategorii nie są w stanie docenić wartości, na jakich zbudowana jest Polska, zobaczmy jak inni to widzą.
W rozmowie z niemiecką agencją Kath.net były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Müller stwierdza: „Polska od dawna znajduje się na celowniku finansowych i politycznych potęg prowadzących dechrystianizacyjną kampanię w Europie i Ameryce”. I dalej: „Prawdziwe wykroczenia duchownych to gra w ich rękach, mimo że promują to o co oskarżają innych, na przykład o homoseksualizm, który fałszywie przedstawia się jako związek małżeński i który ma być nagrodzony bezprawną adopcją dzieci. O hipokryzji tej kampanii świadczy fakt, że całkowicie niewinni i gorliwi księża i zakonnicy znajdują się pod pręgierzem oburzenia lub niszczenia kościołów i profanacji symboli religijnych”.
O działalności tzw. „ekspertów z Niemiec” mówi kardynał: „czy my, Niemcy, kiedykolwiek nauczymy się traktować naszych sąsiadów z szacunkiem, bez wiecznej przemądrzałości?” Przypomina czasy, kiedy Polaków traktowali Niemcy jako podludzi, a teraz doradzają urządzającym burdy przeciw rządowi polskiemu posiadającemu demokratyczną legitymację. Powinien dodać, że skoro części Polaków to dogadza, to chcącemu nie dzieje się krzywda.
To, co powiedział niemiecki kardynał jest hańbą obciążającą ludzi uważających się za polityków, którzy jednak tego nie widzą i dla własnych interesów wiszą u obcej klamki a przeciwko państwu i narodowi polskiemu. Powinni się zdecydować czy to jeszcze także ich państwo i ich naród?
Ale tak widocznie być musi, że obcy wskazują wielu z nas, gdzie mieści się przyzwoitość i honor, gdzie rządzi rozum, z gdzie głupota. .
Éric Zemmour, francuski dziennikarz przypomina nam, co sami powinniśmy wiedzieć, jeśli mamy ambicję bycia narodem broniącym własnych wartości :
„Narody Europy Środkowej i Wschodniej nie występują przeciw Europie, jak czasem francuscy komentatorzy polityczni raczą (w moim przekonaniu niesprawiedliwie) uważać. Stają one natomiast naprzeciw tego, co chcemy bezrefleksyjnie narzucić w imię enigmatycznych wartości europejskich”.
„Paradoksalnie to nie my bronimy Europy, tylko oni. Ponieważ Europa to oni; nie my, którzyśmy Europę zdradzili i zapomnieli, czym była i być powinna. Europa to cywilizacja trwająca od zawsze, wybudowana na fundamentach chrześcijańskich, greckich i rzymskich, której wierne pozostały jedynie narody Europy Środkowej i Wschodniej”.
Warto odwołać się choćby do niektórych innych stwierdzeń dziennikarza:
„Europę Środkową należy zrozumieć, zanim się spróbuje ją osądzać. Te kraje wiedzą, jak zachowuje się władza, która petryfikuje relacje społeczne i sprowadza obywateli do poziomu poddanych. Rozumieją znaczenie utraty suwerenności ludu i narodu. I to nie tylko hasła i idee. Za pojęciem suwerenności podąża samodzielne kreowanie swojej rzeczywistości politycznej, której utratę Europa Wschodnia poznała za sprawą licznych imperiów – w tym osmańskiego – które okupowały Węgry przez trzy wieki. Pamięć o tych czasach w narodzie węgierskim pozostaje żywa mimo upływu lat.”
To rozumie dziennikarz francuski, ale nie rozumieją ludzie udający polityków, tylko po to, by psuć wszystko, co inni robią dobrego. Tego nie rozumieją posłowie totalnej opozycji (produktu wyjątkowo głupiego) szkalujący Polskę w Europarlamencie. Nie mówimy o rozhisteryzowanych niewiastach, które straż pożarna musi odklejać, bo inaczej nie potrafiły wyrazić swych poglądów. Ktoś może dobrze się bawi, patrząc na teatrzyk pani Lempart. Znakomita jest uwaga internauty: „Już dawno nie takiej groteski nie widziałem jak #strajkkobiet. Jeden stopą chce zatrzymać radiowóz, druga klejem się przykleja. Grubo szkoda, że nie językiem”. Dorosłych osób tak się zachowujących nie można uznać normalne, a tym bardziej brać poważnie.
Do tych podpalaczy kościołów mówi wspomniany Francuz: „Katolicyzm wyzwolił Polaków i chronił przed jarzmem komunizmu, totalitaryzmu, nazizmu i zaborów. Nic więc dziwnego, że religia stała się fundamentalnym budulcem polskiej tożsamości politycznej. Musimy to zrozumieć, jeśli chcemy zrozumieć prawdziwe bogactwo współczesnej Europy. Dzisiaj, po czterdziestu latach „wyzwalania” Francji, nie jestem pewien, czy nie tęsknię za jej surowością etyczną lat 60”.
Opozycja, to w polityce rzecz normalna i wręcz konieczna. Ale sensem każdej opozycji jest propozycja czegoś, co lepsze będzie niż to, co czynią rządzący. Jeśli tego brak, wówczas opozycja, stając się elementem destrukcji, powoli, ale nieuchronnie schodzi na psy i wreszcie gdzieś w czymś się rozmywa. W tej chwili w Polsce wydaje się taki proces zachodzić. Przynajmniej część opozycji rozmywa się w pomyjach. Jakże inaczej nazwać to, co samo określa się, zresztą zupełnie bezprawnie, jako „strajk kobiet”? To jest dno na tyle dziurawe, że bardziej ambitne jednostki z niego wyciekają. Ale nie w tym rzecz. Istotna sprawa, to coraz bardziej widoczny znak tożsamości między rozhisteryzowanymi watahami pań wiadomego asortymentu, a osobami pretendującymi do miana polityków. W polityce zdarza się łajdactwo, ale jeśli zachodzi głupota, to już coś znacznie gorszego. I jakże się tym nie martwić? W końcu wiemy dobrze, jak z podobnej hecy jej aktorzy trafiali na Wiejską lub nawet do Strasburga. Z tym nie ma żartów. Bo tam dopiero stają się szkodliwi.
Polska, odkąd odzyskała niepodległość w 1918 r. była nieustannie atakowana. 1920 – nasłano z Petersburga Polrewkom, bolszewicki rząd przygotowany przez Lenina a złożony z polskich zdrajców i Żydów. Już w Wyszkowie czekali, by zniszczyć odrodzoną Polskę. Nie udało się. Najazd niemiecko-sowiecki i IV rozbiór Polski. Też nie obyło się bez renegatów choć naród przetrwał głównie dzięki tym, których obecni renegaci wypchnąć chcą w zapomnienie. Ostatecznie poraniony, ale naród przetrwał. Obecnie, w dobie konania Europy niszczonej swym zaprzaństwem i małoduszną głupotą, bo tylko głupi urządza libację na własnym grobie, rodzimi renegaci pod batutą tamtych zachodnich i ich środkami wsparci chcą zniszczyć Polskę. Użyto to tego elementu najzdatniejszego, bo szczególnie opornego na wszystko co dyktuje rozum i sumienie. Ale Polska przetrwa i tym razem i kolejny raz okaże się, że głupota i draństwo to mariaż bez przyszłości.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 13 odsłon