To było do przewidzenia
Zjednoczona prawica pękła? Ktoś może powie, po co tu znak zapytania? A jednak przynajmniej powinien on być potrzebny. Dlaczego? Ponieważ egotyzm, pycha, niepowstrzymane parcie na jakiś szczyt, rzecz w tym, że niedostępny, bo braknie siły, by nań dotrzeć i na nim się utrzymać, wszystko cechuje jednostkę, rzadko, a może w ogóle nie ujawnia się w grupie. Zarówno zalety, jak i wady, to jednak atrybut jednostki. To ona zapisuje na swoje konto osiągnięcia, jak i rozlicza się z niepowodzeń. Toteż ta cała heca z wyjściem ze Zjednoczonej Prawicy Porozumienia, to tylko i wyłącznie sprawa Jarosława Gowina.
Trochę nieskromnie, ale powiem jakie odniosłem wrażenie, kiedy opuszczając PO znalazł się on w kręgach PiSu i następnie w rządzie. Zaraz przypomniałem sobie koalicję PiSu z Giertychem i Lepperem. Każdy, kto kieruje się choćby odrobiną rozsądku wiedział wtedy, że łącząc się z takimi ludźmi PiS kopie sobie grób. To samo było w 2015 roku. Prawda, że przez dwie kadencje Zjednoczona Prawica postawiła Polskę na nogi i w części odrobiła straty, jakie spowodowały rządy lewicy i PO/PSL. Ale mając takiego pasażera na pokładzie, jak Gowin – człowieka zorientowanego wyłącznie na własny interes, a przy tym o tyle nieproduktywnego, że powiedzmy sine ira et studio, co mógł Gowin zdziałać w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii – trudno było pozbyć się niepokoju, że spłata on figla, kiedy coś mu się nie spodoba. Prawda, że w PRLu bywali ministrami ludzie nie mający zielonego pojęcia o pracy resortu, którym kierowali, byle mieli rekomendację partii. Ale tak też cały aparat państwowy działał, jak działał. Zresztą gwoli prawdy trzeba powiedzieć, że za Gierka sadzano na ministerialnych stołkach także fachowców. Od czego fachowcem jest Gowin? Ludzie związani z uniwersytetem nie dla kariery, ale dla nauki do dziś boleśnie odczuwają zło, jakie Gowin sprowadził na naukę polską, jak by na ironię nazywając swe dzieło Konstytucją dla nauki. I co się stało? Jedni w obawie o utratę pracy grzebią się w tym bałaganie, bo co innego im pozostało, inni w nadziei zostania rektorami lub po prostu z przyzwyczajenia posługując się wazeliną, robią dobrą minę do złej gry. Ale takich, którzy to dzieło Gowina aprobują z przekonaniem szukać ze świecą, bo jednak głupców wśród uczonych nie jest zbyt wielu. Pytanie jednak, kto i kiedy uczyni z uniwersytetów na powrót wszechnice, będące miejscem nieskrępowanych badań i osiągnięć mierzonych dziełem, a nie buchalterską punktacją. Kiedy nastąpi czas racjonalnego finansowania nauki a nie szafowania pieniędzmi na badania nie mające nic wspólnego z nauką, a obliczone na podpieranie doraźnych celów politycznych lub niekiedy prywatnych?
Tak więc odejście Porozumienia w moim przekonaniu to nieunikniona wolta Gowina, który za wszelką cenę chciał zaistnieć jako rozdający karty na arenie publicznej, ale musiałby zmierzyć się z premierem Morawieckim, a to byłby wyścig żółwia z chartem. Nie musi to jednak oznaczać pójście za frondą Gowina mającą w zapleczu tylko w jego nieuzasadnione ambicje, ludzi Porozumienia, z pewnością prezentujących w wielu przypadkach niezaprzeczalne wartości, a zwłaszcza gotowych bezkompromisowo służyć Polsce a nie własnym czy czyimś interesom partykularnym.
Czy Gowin wróci do dawnych przyjaciół? Tusk zapytany o ewentualną współpracę z Gawinem odpowiedział, że szef Porozumienia jest "współautorem zła, które ma w Polsce miejsce od sześciu lat". Co Tusk miał na myśli, trudno odgadnąć? Jedyna rzecz, jaka w oczach jego może być uznana za zło, to ukrócenie zysków złodziejskich mafii, wyraźnie popieranych przez rządy PO/PSL. Może jeszcze jedno. Wykonanie przez Zjednoczoną Prawicę tego, co on uznał za niewykonalne. Z kolei równie zagadkowa była odpowiedź Gowina, który stwierdził, że w ciągu sześciu lat wydarzyło się wiele rzeczy dobrych dla Polski, z których jest dumny. Jeśli miał na myśli dewastację uniwersytetów, to rzeczywiście się wydarzyła, a czy jest powodem do dumy, to już jego ocena. Co do innych dobrych rzeczy, to wiadomo: sukces ma wielu ojców, wpadka to zawsze sierota.
O wielkim i zupełnie niezrozumiałym zaślepieniu niech świadczy inna jego wypowiedź: „A zawsze tam, gdzie dochodziliśmy do granicy, w której naruszony byłby interes Polaków, mówiąc krótko wprowadzone byłyby rozwiązania szkodliwe dla milionów Polaków, i ja, i Porozumienie umieliśmy powiedzieć "nie". Tak było przy wyborach kopertowych, tak było przy wecie do budżetu unijnego, tak było przy podatku medialnym”.
Zapomniał dodać, że tak jest także z Polskim Ładem. Mówiąc krótko, Gowin nie potrafił, podobnie jak Tusk po powrocie, utrzymać w ryzach swej fizjognomii. Wyraża ona u Tuska nienawiść, jako siłę napędową jego negacji dla każdego posunięcia rządu bez względu na jego cel i treść. Polska się zupełnie nie liczy. To się nazywa destrukcja systemowa. Program polityczny desperatów. Gowin prezentuje fizjognomię człowieka zawiedzionego. Być może jednak Gowin do takiej aberracji jak Tusk jeszcze nie doszedł, ale pycha i przecenianie własnych możliwości, to najulubieńsza pokusa, jaką diabeł karmi swoje ofiary. Nigdy nie należy wątpić, że nie ujdą one z jego sideł. Ale łatwo nie będzie. Powiedziałbym, że będę trzymał za niego kciuki, gdyby to porzekadło nie było aż tak głupie jak jest. Gowin nigdzie nie zagrzeje, gdyż zbyt wielkie budzą obawy jego chyba jednak wygórowane ambicje. Czy zostanie sam?
mi jednak przypomina rok 1791. Też była konstytucja mająca na celu sanację Rzeczypospolitej, tu jest Ład Polski, którym ponoć zachwycają się nawet Niemcy. Brak tylko Katarzyny, ale gdyby się tak rozejrzeć, może się i ona znajdzie. W Brukseli, Berlinie, a nie wykluczone, że i w Moskwie. Ta Targowica coś się u nas zadomowiła, ale przynajmniej dzieło rodzimych warchołów.
Zieliński.
Będzie. Nawet
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 19 odsłon