Banaś bawi się bombą, a my debatami
A więc minął poniedziałek. Nie, taki zwyczajny, ale „debatowy”. Tym razem wzięła się za to Republika i, trzeba przyznać bezstronnie, że pokazali jak to się robi. A kontrast z Końską salową debatą stanowił scenerię czytelną nawet dla największego głąba w peletonie Tuska. To był Meisterstück, a zarazem coś, co niesie ze sobą pewien zawód. Nie dlatego, że pytania były nie takie jak trzeba, w dodatku pani Gójska pilnowała porządku, ale nie przeszkadzała. Na co zatem można się wybrzydzać, co wychwalać?
Przyznam, że czekałem na odpowiedzi na pierwsze pytanie: jak chce skorzystać respondent z uprawnień przysługujących prezydentowi? Pytanie jasne jak słońce. A jednak odniosłem wrażenie, że albo nie zostało zrozumiane, albo odpowiadający nie mieli zielonego pojęcia o uprawnieniach prezydenta. W obu przypadkach źle to świadczy o kandydatach na urząd prezydenta. Odpowiedzi były bowiem skoncentrowane na tym, co powinien uczynić prezydent, przy czym jak zawsze w domyśle przypisano mu prerogatywy, jakimi mógł w końcu XIX wieku poszczycić się najwyżej tylko car – imperator.
To jedno. Odpowiedzi na inne pytania należałoby ocenić indywidualnie. Problem tkwi w tym, czy by się to opłaciło? Raczej nie. Powiedziałbym raczej o pewnych zaskoczeniach. N. p. odpowiedzi pana Brauna mile mnie zaskoczyły. Były spokojne i w wielu kwestiach konstruktywne. Z kolej pan Hołownia – niech mi wybaczy szczerość – wprawdzie mnie nie zawiódł, ale mocno zdziwił. W końcu powinie już, twierdząc, że jest dziennikarzem, a ponadto przez półtora roku, tak czy inaczej, rządząc sejmem, nabrać jakiejś, jeśli nie wiedzy, to przynajmniej ogłady w operowaniu słowem. Tymczasem jego występ nacechowany był kabotynizmem. Wyjaśniam: kabotyn to człowiek, który chętnie posługuje się tanimi, tandetnymi sztuczkami i chwytami, żeby wzbudzić czyjeś zainteresowanie. Hołownia przez cały czas w ten sposób zachowuje się w sejmie, ale tam jest to chlebem powszednim, zatem nie podpada tak, jak to jest w takiej dyspucie. Widocznie pan Hołownia uznał, że w czasie swego występu ani na moment nie powinien zapomnieć o swym obowiązku walki z PiSem. W tym przypadku był to jednak błąd, a w dodatku w ocenie osiągnięć czy niedociągnięć PiSu, mijał się on z prawdą, albo po prostu zabrakło mu wiedzy.
Poza tym z innymi wypowiedziami można się zgodzić czy nie, ale artykułowane były w sposób znamionujący nie tylko kulturę osobistą, lecz niejednokrotnie też sporą wiedzę. Inna rzecz, że wielu respondentów omijało treść pytania, wybierając wolny wykład swych poglądów.
Absencję Trzaskowskiego można skwitować powiedzeniem: nieobecni nie mają racji. Z drugiej strony rozumiem jgo nieobecność. Kłamstwo, do którego przywykliśmy, gdy chodzi o ludzi Tuska, nie mogłoby mieć w czasie debaty powodzenia, a prawda, jaką Trzaskowski wyznaje po prostu zabiłaby go nawet w oczach najbardziej bezmyślnych jego wielbicieli.
Czy kulawy bieg koalicjantów do fotela prezydenckiego pragnie podeprzeć niejaki Marian Banaś? Ponoć szykuje on „bombę” na finał kampanii wyborczej, w postaci raportu z kontroli przeprowadzonej przez kierowaną przez niego Najwyższą Izbę Kontroli. Chodzi o Instytut Pamięci Narodowej, którego prezesem jest kandydujący na prezydenta Polski Karol Nawrocki.
Rzecz jasna, Banaś jest chętny na taką usługę wiadomo wobec kogo. Tylko, czy nie będzie instalował tej „bomby” zbyt po swojemu, czyli siermiężnie i po dyletancku jej nie podłoży i czy ona mu w rękach nie wybuchnie? Bądźmy jednak optymistami. To człowiek ceniący Opatrzność, tylko czy jej nie nadużywa?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 517 odsłon
Komentarze
powtarzam
16 Kwietnia, 2025 - 10:01
dla elektoratu Tuska może być prezydentem analfabeta, byle realizować ich potrzeby w rozkradaniu wszystkiego, co się da.
Dlaczego kandydaci obiecują coś, do czego prezydent nie ma prerogatyw? Ponieważ mówią do przygłupów.
Ze wszystkich stron sceny politycznej.
PS To nie tylko problem Polski. Drani i głupków w większości społeczeństw jest więcej niż uczciwych. Dlatego demokracja jako rządy większości jest ślepą uliczką. Dlatego np, w Polsce aby zmienić konstytucję na POLSKĄ potrzeba dwóch trzecich. To nie przypadek, bo to niemożliwe. Jakoś dziwnie poparcie zawsze się rozkłada oscylując wokół 50% ( uczciwi vs nieuczciwi), tak jakby losowano.
Czesław2
Draństwo
16 Kwietnia, 2025 - 10:50
Decyzja o wszczęciu kontroli NIK-u w takim momencie (tuż przed wyborami, gdy wiadomo, że jeden z kandydatów z szansami na elekcję to dyrektor IPN) to chwyt podły i niewyrafinowany, żeby nie powiedzieć, prymitywny. Z jednej strony Banaś został do tego skłoniony przez rządzących, z drugiej strony ma on i własne powody do takich działań. bo jest to jednak jakaś forma zemsty. Bo, trzeba przyznać, działania przeciw niemu w poprzedniej kadencji poprzez atak na jego syna, to takie samo draństwo, jak obecne prezesa NIK-u.
Prawo talionu w akcji. Mam nadzieję, podobnie jak Ksiądz Profesor, że ta bomba wybuchnie panu Banasiowi w rękach. I nie uczyni szkody Polsce.
@ ks. prof. Zygmunt Zieliński
16 Kwietnia, 2025 - 20:38
@ ks. prof. Zygmunt Zieliński
Co do debaty odniosłem takie samo wrażenie. Jednak, jak podkreślam w poniższym artykule, od Suwerena oczekiwałbym wyższej poprzeczki i poczucia, że to obywatele wybierają najlepszego z najlepszych.
Ryszard Surmacz
"Bombów" mieliśmy sporo. Zawsze jednak okazywały się kapiszonami
16 Kwietnia, 2025 - 23:30
Największym problemem "uśmiechniętej władzy" jest to, że po półtora roku żonduff mało kto już jej wierzy. Nawet, gdy przez przypadek powie prawdę.
Tak samo było z komuną. Skądinąd słuszne dziełko Kosseckiego było postrzegane jako wyjątkowo wredna agitka w 1985 r. (mimo zakazu rozpowszechniania wielu miało okazję się z nią spotkać, w tym ja), zaś po 1989 r. za sprawą Tymińskiego i jego X-a stało się wręcz dziełem objawionym.
To jednak są rozważania czysto teoretyczne. Kompromitacja 13 grudnia oprócz tego, że zionie miłością, nic tak naprawdę nie opublikowała.