Zjednoczona Prawica? Nic takiego nie istnieje
Po kompromitacji rządów SLD Leszka Millera i Marka Belki Polacy zawierzyli iż dwie postmagdalenkowe partie PiS i PO rozpoczną okres rządów Polaków nie mających rodowodu PRL. Po wyborach szybko okazało się, że partie te oficjalnie się podzieliły. Dziś widać iż nie był to podział dla dobra Polski, a podział dla ogarnięcia dwóch największych elektoratów, Polaków chcących rządów liberalnych, otwarcia na zachód i elektoratu konserwatywnego o poglądach prawicowych. Wyborcy dali pierwszeństwo partii, która głosiła hasła prawicowo-katolickie, czyli PiS, stąd partia ta w koalicji z prawicową LPR i populistyczną Samoobroną utworzyła rząd. Po dwóch latach i dwóch premierach Jarosław Kaczyński uwierzył iż może uzyskać samodzielne rządy. Do tego posłużyła utworzona przez agentów CBA pod wodzą Mariusza Kamińskiego afera gruntowa oraz jurność niektórych polityków Samoobrony. O ile ruchem tym Jarosław Kaczyński zapewnił PO-PSL 8 lat niepodzielnych rządów, o tyle dla prawicy okazał się on tym, czym dla średniowiecznej Polski były najazdy tatarów. Pozostawiały po sobie popiół i zgliszcza a wraz z oddziałami odchodzili ludzie wzięci w jasyr. Tym jasyrem dla Jarosława Kaczyńskiego był elektorat prawicowy. Tyle w ramach wprowadzenia a teraz oddam głos Jarkowi Ruszkiewiczowi (który z całkowicie zrozumiałych względów nie chce posługiwać się formą Jarosław). PiS nigdy prawicą nie był, to partia w swym programie populistyczno-katolicka realizująca interes USA na terenie Polski, zaś to co chcą określić „zjednoczoną” rwie się na szwach jak wielokrotnie sprana szmata. Ale oddajmy głos Jarkowi Ruszkiewiczowi:
Zwykło się mówić, że "PiS wygrało wybory" albo "PiS ma większość parlamentarną". Nic bardziej mylnego.
W ostatnich w wyborach tzw Zjednoczona Prawica zdobyła 235 mandatów i to tylko dzięki oszukańczej i niedemokratycznej metodzie liczenia głosów, który faworyzuje duże partie.
PiS zdobyło 200, Porozumienie Gowina 18 a Solidarna Polska Ziobry 17 mandatów. Oznacza to, że Prezes jako tako kontroluje 43,5 % Sejmu. To zdecydowanie za mało, żeby przepychać wszystkie, nawet najgłupsze pomysły. Bunt Gowina przy okazji projektu ustawy znoszącej 30-krotność składki na ZUS pokazał dobitnie, że zaczynają rządzić przystawki. Dopiero teraz jest w pełni zrozumiały strach w oczach Kaczyńskiego w wyborczy wieczór i jego słynne już "należało się nam więcej" i nie chodziło tutaj wcale o wynik całej koalicji tylko o fakt, że teraz będzie musiał bardziej się słuchac Gowina i Ziobry niż oni jego. Cały rząd "Zjednoczonej Prawicy" tak naprawdę wisi na przystawkach a jego istnienie zależy od humoru Gowina i Ziobry. Sami przyznacie, że to mało komfortowa sytuacja dla "naczelnika"...
Gowin już raz zdradził a kto raz zdradził to wiadomo, że może zrobić to po raz kolejny. Ziobro też ma rachunki do wyrównania z Prezesem a to człowiek pamiętliwy.
Wbrew pozorom to bardzo dobra wiadomość dla Polski bo dobre samopoczucie "naczelnika" i jego wyznawców raczej powinno nas średnio obchodzić. Sytuacja w Senacie też napawa optymizmem. "Zjednoczona Prawica" nie będzie już mogła przepychać kolanem głupich ustaw, senatorowie i prezydent Duda będą mogli się normalnie wysypiać. Nawet jeśli po 30 dniowym leżakowaniu ustawy ew. weto zostanie odrzucone to przynajmniej Polacy będą mieli możliwość dowiedzieć się co Kaczyński & Co kombinują. Czyli wracamy powoli do normalności.
Nie do przecenienia jest także rola Konfederacji, która teoretycznie niewiele może zrobić swoimi 11 szablami ale starczy, że na każdym posiedzeniu Sejmu zgłosi mądrą interpelację albo inne zapytanie. Zresztą po owocach ich poznamy.
Zbliżają się wybory prezydenckie i jeśli Dudzie powinie się noga to się będzie działo, oj będzie...
tekst Jarka Ruszkiewicza publikowany za zgodą autora
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 831 odsłon