Co innego widzę, co innego słyszę

Obrazek użytkownika Smok Eustachy
Kultura

Są plotki, że 130 milionów dolarów poszło na wypłatę dla 32 (słownie: trzydziestu dwóch) osób i na cały serial Akolita zostało 50 milionów dolarów. Oczywiście są one pozbawione podstaw i wszelakiego prawdopodobieństwa, o czym świadczą fantastyczne efekty specjalne i scenografie. Przypominam, że budżet Godzilli Minus One to 15 milionów, a amerykańskiej Godzilli x Kong, Nowe Imperium 130 milionów.

Nie no żartuję: Akolita wygląda biednie i spróbuje przedstawić esencje tej produkcji, słusznie kojarzonej z wokizmem. Warner natomiast stracił oficjalnie 200 000 000 $ na grze dzięki tym samym mechanizmom, o czym może 2 zdania padną na końcu. Sprawa jest bowiem tu klarowna.

To musi być jakiś eksperyment socjologiczny, gdyż cały czas pokazują jedno, a mówią drugie. I potem sprawdzą reakcje, za czym pójdą ludzie. Idą za słowami w dużej mierze, a ci co nie idą to hejtują. Smoleń wyrażając się w sposób następujący: ja co innego widzę, co innego słyszę odnosił się do telewizji czasów PRL i ściemy, jaką waliła. Do totalnego odklejenia od rzeczywistości. Teraz będą nieograniczone spoilery, ale nie oznaczam ich nawet, bo to bez sensu. Nie oglądajcie tego. Dodatkowo nie tworzę tu recenzji przewyższającej jakością dzieła Disneja, a raczej interpretacyjną gorzką refleksję, która przewyższa jakością omawiany utwór serialowy Akolita. Dlatego bez znajomości serialu momentami może być ciężko. A skąd znajomość, skoro nie warto oglądać? Ano właśnie, kwadratura koła tu jest. Tym bardziej że szołranerka, Leslye Headland, udziela serii wywiadów w których opowiada głodne kawałki o Akolicie, w sensie rzeczy, których tam nie ma.

Mamy zatem planetę  Khofar, gdzie jest las. Qimir mówi nam, że las ten jest bardzo niebezpieczny, nawet łowcy nagród się tam zapuszczają, ale we wcześniejszym odcinku widzimy jak dwóch kolesi sobie maszeruje przez ten las na luzie. Dodatkowo nie widzimy tych zagrożeń rzekomych, poza ćmami, które zostają ośmieszone.

Mamy zatem więź między siostrami, której nie ma. Kłócą się bowiem, Mae wymusza różne rzeczy na Oszy, która chce zostać Jedi, Mae ją podpala i nie wygląda to dobrze. Zachowania rzekomo jednościowe są wymuszone, jak wygłaszanie rymowanek. Podobnie poddanie się ceremonii ascendencji.

Trzecim przykładem jest tu całe zajście na planecie Brendok, gdzie się znajdowała siedziba wiedźm. Aby zrozumieć wydarzenia najpierw jednak zatrzymać się muszę na postaci mistrza Sola, który nieoczekiwanie okazał się negatywnym bohaterem tej opowieści. Otóż prowadzi on dyskurs oparty na uczuciach i emocjach, czyli zachowuje się jak baba. Baby natomiast zachowują się jak mężczyźni, czyli racjonalnie. Dramat się rozpoczyna gdy Sol, który powinien się nazywać Sql raczej, natyka się przypadkowo na Oszę i Mae. Lezie za nimi po murze i podgląda wiedźmy szykujące się do ceremonii. Poczuł on, że Osha powinna zostać jego padawanką, wpada w histerię, że dziewczynkom może stać się jakaś krzywda, bliżej nieokreślona. Z kolei mistrzyni Indara (Trynity) go mityguje, że niby swoje pragnienia przyjmuje za rzeczywistość. Sol w przypadku Torbina rację ma, bo trafnie odgadł jego motywacje chyba? Nie ważne, gdyż Jedi nachodzą wiedźmy, dogadują się na badania bliźniaczek, jedna jest chętna, druga jest niechętna (i gdzie tu ich jedność?). Przechodzą testy, jedna z matek zgadza się na oddanie Oszy, druga się nie zgadza, ale jest pod butem matriarchalnej opresji. W każdym razie Sol dalej panikuje, Rada Jedi każe się odczepić od czarownic, Sol z Torbinem włażą po raz kolejny po murze, rozpoczyna się żenujący moment. Zaczynają się kłócić, Matka Aniseja zamiast powiedzieć, że chciała oddać Oshę, zaczyna odwalać jakieś czary, zamienia się w czarny dym, Sol panikuj i dźga ten dym. Aniseja mówi dopiero wtedy, że dała by im Oszę. Ale umiera, wiedźmy pod kierownictwem Drugiej Matki Koril Dotychczas Jęczącej w Opresjach Matriarchatu przejmują zbiorowym wysiłkiem umysłów Jedi Kelnakkę wookiego, który atakuje Sola i Torbina, zresztą niespójnie. Pojawia się Trynity, która przerywa tą kontrolę, w wyniku czego wiedźmy umierają. Okazuje się, że Sol miał zajoba na punkcie tzw wergencji mocy, czyli szczególnego skupienia mocy. Jest ono tak silne, że trzeba go szukać wykrywaczem metalu, a jedyną metodą potwierdzenia jest dostawienie bliźniaczek, które mają parametry zadziwiające.

Nasuwają mi się tu analogie do postępowania GoGaladriel w Ring of Pała, która buduje konflikt pyszcząc niesprowokowana. Tu podobnie: jakby Aniseja od razu powiedziała, że odeśle Oshę to by do tragedii nie doszło.

Aby zrozumieć do końca postępowanie Sola musimy najpierw zająć problemem niejasności w fantastyce:

- w Mando nie wiemy jak rozmnażają się Mandalorianie radykalni. Nie mogą oni bowiem ściągać kasków, prokreacja w kaskach wygląda kuriozalnie i można pomylić partnera.

- w Orville jest heterofobiczna rasa Moklanie, która nie znosi dziewczynek. Mnożą się oni znosząc jajka, ale nie wiemy, czym się różnią od kobiet, które naturalizują i represjonują?

- nie wiemy na jakiej zasadzie Godzilla potrafi się wynurzać z wody od pasa w górę?

Nie są to jednak zagadnienia, przez które nie rozumiemy sensu przedstawionych nam wydarzeń i są one dla nas niepojmowalne, a świat przedstawiony – nie zrozumiany. Mandalorianie jakoś sobie poradzą w kaskach na głowach, zagadki fizjologii Moklan nie przeszkadzają w rozumieniu dylematów Topy, która najpierw była dziewczynką, potem zrobili z niej chłopca, a potem chciała być dziewczynką. Podobnie jest z umiejętnościami pływackimi Godzilli. Zagadnienia te za to mogą być przedmiotem dodatkowej rozkminy i snucia domysłów: może Mandalorianie mogą zdejmować hełmy w sytuacji intymnej? Może Godzilla ma zerową pływalność, a może dysponuje mocą atomowego pyerdu, który zapewnia odpowiedni odrzut? Płciowość Moklan również ma swoje przypuszczenia.

W przypadku wiedźm jest zgoła inaczej. Pisałem już, że nie znamy mechanizmów ich funkcjonowania, nie wiemy czy poszukują adeptek, czy zwabiają mężczyzn w celu prokreacji jak Amazonki? Dowiadujemy się, że były prześladowane i musiały uciekać. Ale przed kim? Tego nie wiemy. W 3 odcinku wydaje się, że to Jedi są prześladowcami, ale w 7 Rada Jedi każe zostawić wiedźmy w spokoju? Kto zatem nękał i dlaczego dziewczynki są nadzieją na wybawienie? Dwie dziewczynki przez 8 lat?

Ale aby zrozumieć do końca wiedźmy musimy rozważyć Ciemną Stronę Mocy. Wiedźmy praktykują wspomnianego Dark Sajda i to rodzi szereg pytań: czy Jedi i Republika tolerują tu praktykowanie czynne? Dziura przy której zawodzą przypomina tą z Imperium Kontratakuje, miejsce próby Luka? Wtedy Yoda mówi coś takiego:

siła Jedi wypływa z Mocy,

ale strzeż się ciemnej strony.

Gniewu, lęku, agresji.

Ciemna strona Mocy to one.

Szybko się zjawiają,

gdy toczysz walkę.

Gdy wstąpisz na ciemną ścieżkę,

losem twoim ona zawładnie.

Jak mamy zatem traktować zamiłowanie do DarkSajda (dalej: DS)? W kategoriach moralnych dobro-zło? Wyraźnie Ciemna Strona jest rozpatrywana tutaj jako zło, które niszczy swego wyznawcę. W Akolicie tak nie jest i od razu to napiszę. W Akolicie DS nie jest traktowana jako destrukcyjna, zła siła.

Jak widzę mam tu konstrukcję szkatułkową i trzeci chyba poziom dygresji w dygresji, pora zatem przejść do Mrocznego Widma. Po manifestacji Maula Rada Jedi rozkminia rzeczywistość i zastanawia się, kim ów Maul jest. Pierwszą kwestią jest, że to musi być Sith. Drugą – że nie widziano ich od tysiąclecia, czy tam wiginęli. Nie obchodzi mnie, kto tam kłapał paszczą, czy Macki Windu, czy ten drugi, Kia cośtam? Ważne są tu wnioski: jedynymi użytkownikami Ciemnej Strony są Sithowie i od tysiąca lat mamy błogostan, żadnych oznak istnienia darksajdersów. Stąd Maul był takim zaskoczeniem. W świetle Akolity są to nieprawdy. Na pewno Jedi wiedzieli o wiedźmach i wiedzieli o Quimirze. Mógł być to też upadły Jedi, albo ktoś szkolony przez dżedaja na lewo. Nie cenię zbytnio prekłeli, ale twórcy Akolity mogli tu trzymać zgodność i spójność. Wizja taka, że tak naprawdę przewalały się hordy jakiś akolitów, jakiś renów, czy renówek, etc. etc. i wszystko to tuszowano i nikt nie wiedział, jest słaba. Zasada Dwóch zaś, być może fabularnie sensowna, na dłuższą metę jest katastrofalna światotwórczo i prowadzi do kreowania jakiś akolitów, jakiś inkwizytorów, jakiegoś czegoś. Ktoś coś tam palnął kiedyś i teraz się muszą z tym męczyć. A jakby zrobili schizmę sithów? Schizma Sithów powinna się nazywać shizmą: w wyniku jakiś wydarzeń uczeń myśli, że wykończył mistrza i sam jest mistrzem, bierze sobie zatem kolejnego ucznia. Mistrz myśli, że uczeń zginął i bierze nowego. Powstają dwie gałęzie sithów, które nie wiedzą o sobie wzajemnie i nie mają szansy się spotkać, bo galaktyka jest wielka. Ciekawe.

Zauważcie, że Akolita zapożyczył sobie liczne elementy z Mrocznego Widma: poczęcie bez ojca, dziecię za stare na przyjęcie do Zakonu Jedi, poziom florianów średniej wielkości (midichloriany). Ale ten temat pójdzie w drugiej części, bo widzę, że się rozpisałem. Druga część Mrocznego Widma i elementy wokistyczne będą. 

Podsumowując: Sol zachowuje się jak kobieta urządzająca awanturę mężowi, bo się jej przyśniło, że ją zdradził. I się czuje zdradzona. 

PS: Pierwszy wpis o serialu: ]]>https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1384355,akolita-gwiezdne-wojny-na-...]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

czy ten tekst na pewno miał trafić na niepoprawnych ?

Vote up!
0
Vote down!
0
#1661896

no

Vote up!
0
Vote down!
0
#1662106

To trzeba się zdecydować, albo laryngolog albo okulista

 

 

Pozdrawiam

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1661898