Jest źle, ale było już gorzej

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

Zieloni aktywiści oraz onzetowski Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu alarmują, że jeśli globalne ocieplenie wzrośnie o 1,5 stopnia, to czeka nas środowiskowa apokalipsa. Raporty tego międzynarodowego ciała doradczego przygotowywane są przez tłumy ekspertów. Czwarty Raport napisało ponad 600 autorów z 40 krajów i został oceniony przez 620 ekspertów i przedstawicieli rządów 113 krajów. Specjalny raport dotyczący magicznego półtora stopnia napisało już tylko 91 autorów z 40 krajów, ale i tak maluje on przyszłość ludzkości w czarnych barwach. Jeśli ocieplenie będzie postępować w obecnym tempie, jeśli nie wyłożymy gigantycznych sum i nie ograniczymy globalnej emisji dwutlenku węgla, to czeka nas katastrofa i ekosystemy popadną w ruinę. W sumie będzie bardzo źle, ale okazuje się, że było już gorzej.

Najsłynniejszy historyk bizantyjski Prokopiusz z Cezarei, zapisał w VI wieku w swojej Historii wojen: „słońce świeciło bez jasności, jak księżyc, przez cały ten rok i wydawało się niezmiernie podobne do słońca w zaćmieniu, gdyż promienie, które rzucało, nie były jasne ani takie, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, że rzuca”.

Prokopiusz pisał o przedwiośniu roku 536, kiedy niebo pociemniało i przez 547 kolejnych dni blask słoneczny prawie nie przebijał się przez ciemną opończę. Na Półkuli Północnej, w Europie, zwłaszcza wschodniej oraz prawie w całej Azji powietrze pełne było dymów i pyłu. Ludzie kaszleli i oddychali z trudem, podobnie zwierzęta, rośliny nie rosły, plony z pól były marne, wszędzie zapanował głód.

Przyczyną był potężny wybuch wulkanu w 536 roku oraz kolejne erupcje wulkanów w 540 i 547 roku. Chmury pyłów ograniczyły promieniowanie słoneczne, Słońce przestało ogrzewać powierzchnię Ziemi i nastąpił czas nazywany obecnie Małą epoką lodowcową późnego antyku. Trwała około stu lat i według klimatologów z uniwersytetu w Cambridge średnia temperatura lata spadła wówczas w Eurazji od 1,5 do 2 stopni. W kronikach chińskich odnotowano, że śnieg spadł w środku lata, a gaelickie annały irlandzkie wspominają o “braku chleba w latach 536-539”.

Wulkanolodzy nie są pewni, który wulkan rozpoczął katastrofalne ochłodzenie. Wymieniają wulkan Krakatoa między wyspami Jawa i Sumatra, ale być może był to jakiś wulkan na Alasce. Podejrzewa się również wulkan na Islandii, który wybuchł w 536 roku a szklane drobinki jego pyłów znaleziono w europejskich jeziorach i w lodach Grenlandii. Erupcje z lat 539-540 to najprawdopodobniej wulkan Illopango w dzisiejszym Salwadorze lub wulkan na Rabaul, który wybuchł w 540 roku.

Konsekwencje wielomiesięcznych ciemności były szerokie. Brak promieniowania słonecznego spowodował powszechny niedobór witaminy D a nieurodzaj głód, który osłabił biologicznie społeczeństwa i pomógł w szybkim rozprzestrzenianiu się “plagi Justyniana”, czyli epidemii dżumy. Zaraza szalała w latach 541-549 w basenie Morza Śródziemnego w Europie Północnej i na Bliskim Wschodzie. Prokopiusz zapisał, że nieurodzaj spowodował dotkliwy brak zboża w stolicy Bizancjum Konstantynopolu. Dla wyżywienia mieszkańców miasta i okolicznych społeczności importowano duże ilości zboża, głównie z Egiptu. Zboże transportowano statkami, na których zawleczono zakażone szczury. W szczytowym okresie epidemii dżuma zabijała codziennie 10 000 ludzi a całe miasto “śmierdziało umarłymi”.

Prokopiusz zapewne przesadził, ale ciemności, głód i plaga sprawiły, że armie Justyniana, które odbiły już z rąk Germanów prawie całe Włochy i zachodnie wybrzeże Morza Śródziemnego musiały się wycofać. Katastrofa ekologiczna spowodowana wulkanicznymi pyłami przyniosła więc nie tylko skutki sanitarne i ekonomiczne, ale również polityczne, co Prokopiusz podsumował krótko: „od czasu, kiedy to się stało, ludzie nie byli wolni ani od wojny, ani od zarazy, ani od niczego, co prowadziło do śmierci”.

Tak było. Obecnie plagę już mamy, przyszłość gospodarcza niepewna, wielkie mocarstwa toczą ze sobą cyber-wojny, małe kraje wojny tradycyjne zaś apokalipsa środowiskowa ponoć przed nami, ale jak widać było już gorzej. Nie histeryzujmy. Wystarczy wyłożyć miliardy na raporty ekspertów, zielone organizacje pozarządowe oraz ewentualnie na zmniejszenie emisji CO2, a będzie dobrze.

Premiera: ]]>www.tysol.pl]]>

Brak głosów