Julian, fartuch i buraki

Obrazek użytkownika Mości Zagłoba
Historia

Na łące, pod murowanym domkiem powszechnie przez Wiślan Ochorowiczówką zwanym, zebrało się kilkanaście osób. Starszy pan z ogromna brodą w białej koszuli, w letniej białej marynarce spodniach i butach z jakiegoś paryskiego czy warszawskiego salonu i w binoklach na nosie pokazywał kilku damom, mniejszemu od siebie panu, i gromadce górali, góralek i góralątek działanie fonografu. Właśnie leciał głosik najodważniejszego z wiślan Janka Byrta, kiedy coś w aparacie brzękło i jakiś mały przedmiot furknął w kierunku willi, stuknął w dachówki i zabrzęczał w rynnie. Parę innych metalowych błyszczących części jak patrol wściekłych os bzyknął na łąkę miedzy niezapominajki, maki, gencjany, dzwonki, jaskry i mniszków przytulii i wszelkiego innego ziela i trawy. Bohater nagrania popatrzył bystro spod płowej „w garnek” strzyżonej czupryny w głębokie oczy brodatego pana. Szybko wygrzebał z trawy kilka śrubek i zębatek. Odczytawszy z oczu gospodarza spotkania, że bez tego, co stuknęło o dach i zabrzęczało w rynnie, nic z dalszej zabawy, Janek, jak lemur jakiś, czy gekon wspiął się po bodaj pierwszym w tej części świata piorunochronie, na dach i z rynny wyjął małą sprężynkę , która wyskoczyła z aparatu fonograficznego. Opuścił się jak strażak po pionowej rurze rynny i zadowolony z siebie oddał doktorowi. Janku ależ z ciebie rezolut i fantazji kawalerskiej ci nie brak, na dwa herby wystarczy. To była bułka z masłe i ze sere. Rezolutnie po wislańsku odparł chłopczyk. Doktor sprawnie umieścił część w wałku fonografu i evencik naukowo-techniczny zaimprowizowany na łące przed Ochorowiczówką potoczył się swobodnie dalej. Pan w letnim garniturze to doktor Julian Ochorowicz, mniejszy nieco kudłaty pan to Aleksander Głowacki, przyjaciel doktora od szkolnej ławki, dziennikarz i pisarz, znany z lekcji polskiego jako Bolesław Prus. Czy Janek jest kimś ważnym, pewnie nie ale, ale… Właśnie mama dorwała kołnierz koszuliny Janka. Doktor zareagował z iście rycerskim refleksem. Pani Szanowna, niech się pani nie gniewa na synka. Przecież jak właził po piorunochronie na dach, to pewny był ojcowej roboty. Co prawda szanowny pan małżonek robił to trzy razy dłużej jak majster w Warszawie, ale będzie trzymało jak luterska wiara w cieszyńskim powiecie. Przez wieki. Niewiele pomylił się nasz bohater. Nie mógł się tylko spodziewać, że potomek Janka będzie bardzo sławny, a on privat docent w pierwszym na świecie laboratorium psychologii eksperymentalnej dwa lata przed opiewanym w podręcznikach historii psychologii Wundtem, konstruktor telefonu też dwa lata przed Bellem-to na jego aparatach i jego konstrukcji sieci telekomunikacyjnej chodziła telefonia w Belgii Holandii i połowie Francji. On publikujący swoje prace w periodykach francuskich towarzystw naukowych w których publikowali wszyscy nobliści do pierwszej wojny. On dobry wujek Marii Skłodowskiej, on współodkrywca i współpracownik Charcota na grubo przed niejakim Freudem, on zwołujący pierwszy światowy kongres psychologów , on konstruktor termomikrofonu(to ten „pająk” w radiu i w studiach nagrań po dziś dzień używany). Jak Wiktor Hugo uratował katedrę Maryi Panny przed wyburzeniem tak on uratował wieżę Eiffla przed rozebraniem. On to aparat do przesyłania obrazu rozrysował na schematach i części nawet już zamówił, niestety on też ożenił się nieszczęśliwie i zamiast telewizji Ochorowicza mamy obecnie książkę kucharską Ochorowiczowej. Ale o tempora, o mores, i jak mówi list do Rzymian pan Bóg wybiera to, co małe w oczach świata, aby to, co jest unicestwić, aby żadne stworzenie nie pyszniło się przed Nim. I tak Adam Ewę dostał, Sokrates Ksantypę, Samson Dalilę, Radziejowski-Radziejowską a Ochorowicz-Ochorowiczową.

Brak głosów