Legalność praw i przywilejów.

Obrazek użytkownika miarka
Idee

Słowo „przywilej” tylko brzmi niewinnie, a jeszcze niewinniej brzmi, kiedy przywilej jest nazywany „prawem”. Zupełnie nie widać tu dyskryminacji (nim nie objętych), która wiąże się z tym szczególnym prawem, czy faktycznym przywilejem.

Prawo istnieje jako naturalne kiedy jest poprzedzone spełnionym wcześniej, opisanym w uczciwie zawartej umowie obowiązkiem, umowie w której druga strona zobowiązuje się dać coś co sama posiada w swojej wolnej dyspozycji.

Nadanie komuś prawa to przeniesienie na niego swojego tytułu do posiadania czegoś. Dotyczy to również władzy państwowej. Trzeba najpierw mieć to co się chce dać. Posiadanie „w drodze”, czyli obietnica nie może być przedmiotem prawa, a tylko to co jest rzeczywiście (nigdy obiecanki cacanki cacanki, a głupiemu radość; nigdy zobowiązanie do uzyskania sukcesu z przedsięwzięcia). Posiadanie czegoś w zarządzie bieżącym (a tym są np. dobra wspólne narodu) nie upoważnia do pozbywania się praw do tego bez szczególnej zgody właściciela (dla władzy państwowej to jest naród – i może ją uzyskać tylko na drodze zobowiązującego referendum narodowego).

Prawa (i obowiązki) mogą być również nadawane przez władze z tytułu sprawowanej władzy. Ponieważ zmieniają się przez to relacje władza-podwładny, warunkiem tego jest posiadanie pełnej zgody jej podwładnych. - Zgody świadomej wszelkich potencjalnych skutków które mogą w przyszłości sprowadzić na objętych tymi prawami lub obowiązkami w razie ich przyjęcia oraz odmowy przyjęcia. Zgody opartej również o realną gwarancję, że władza nakładająca te prawa lub obowiązki jest władna usunąć ich wszelkie potencjalne złe skutki, które mogą się ujawnić nawet w odległej przyszłości i nie tylko - tak u osoby objętej tym prawem, czy obowiązkiem ale i osób za które jest ona odpowiedzialna, oraz dla wspólnot, do których ona należy i to bez nakładania dodatkowych obciążeń na podwładnych.

W praktyce takie prawa i obowiązki mogą dotyczyć tylko zaspokajania bieżących potrzeb materialnych, obronności, czy przepisów ruchu drogowego itp. Nigdy zaś nie mogą dotyczyć spraw z kręgu ludzkich wartości.

 

Przywilej jest w swojej istocie łaską. Jest „udzieleniem ze swego bez rezygnacji ze swojej wolności, własności lub władzy”.

Przywilej między równymi w równych sytuacjach – jest daniem komuś uzasadnionego jakimś powodem pierwszeństwa, ale w taki sposób, że nie może on pozbawiać osób nie objętych przywilejem dostępu do danego dobra.

Jest on więc jedynym legalnym w demokracji.

Przywilej nadawany przez władzę, a który dotyczy jej  rezygnacji ze swojej własności lub władzy jest nielegalnym, bo to  jest już „przywilej na wyłączność”. Dotyczy to zwłaszcza dostępu do dóbr wspólnych narodu, którego państwo jest, lub typowych monopoli państwa, nawet gdy nie pozbawia państwa nad nimi jego władzy.

To, że taki przywilej potrafi być ubrany w szaty państwowego aktu prawnego, czy umowy międzypaństwowej (często jakby szyderczo zwanej międzynarodową), nie zmienia postaci rzeczy. W gruncie rzeczy to jest przepis wydany przez władzę nielegalną, bo tylko władza skorumpowana i zbrodnicza, nadaje komukolwiek przywileje „nie ze swego”

Już z chwilą swojej korupcji (materialnej lub politycznej) taka władza sama się pozbawia swojej legalności, a więc i nielegalnym jest wszystko, co robi.

 

W swojej  istocie przywilej jest dyskryminacją wszystkich, którzy nie zostają nim objęci.

Przywilej nadawany przez władzę polityczną zawsze jest zbrodnią dokonywaną na prawie i sprawiedliwości, a także prawości, moralności i człowieczeństwie, bo prawo i sprawiedliwość wtedy już nie służą już ogółowi ludzkich społeczności wspierając te ludzkie wartości, a służą konkretnym osobom uprzywilejowanym stawiając cały system ludzkich wartości na głowie.

W ten sposób te osoby uprzywilejowane stają się władzą większą jak władze państwowe, które z jednej strony władają dobrami wspólnymi narodu im (tradycyjnie jako „królowi narodu” i jego drużynie) powierzonymi przez naród w bieżący zarząd, ale z drugiej strony są służebnymi temu narodowi, są „władzą kochającą”, „pomazańcami Bożymi”, władzą, która od Boga pochodzi.

Władze państwowe muszą być przynajmniej odpowiedzialne za naród który je ustanowił, i w ogóle muszą być sprawiedliwe jego sprawiedliwością, a w cywilizacji łacińskiej zwanej też zachodnią, również moralne jego moralnością. – Mają więc potężne ograniczenia, zaś osoby uprzywilejowane, czy posiadacze tzw. praw odwrotnie - nie są zobowiązani zupełnie do niczego. Kiedy do tego dochodzi, to nie ma innego wytłumaczenia jak zdrada i korupcja władz państwowych.

Osoby czy inne podmioty uprzywilejowane stają się władzą większą jak władze państwowe przez złamanie podstawowej dla stanu uprzywilejowania stanu równości podmiotów i braku zastrzeżenia, że podmiot dotknięty tu faktyczną dyskryminacją nie może tracić swoich wolności, własności i władzy, a więc i zdolności realizacji swoich powołań i warości, ani zaspokajania potrzeb.

Wciąż wzorcowym tu pozostaje przykład, kiedy to ustępuję staruszce miejsca w zatłoczonym autobusie, ale sam, choć w niewygodzie, skutecznie dojeżdzam do celu.

 

Logika jest tu taka, że kiedy władza daje przywilej, to już jest zobowiązana do wykonania go. Dla biorcy przywileju, czy „prawa” w randze przywileju ma to już wartość monety o którą może się upominać w sądzie. Bezczelność biorców przywileju czy „prawa” sięga dziś zbrodni. Oczywiście dotyczy to i dawców przywilejów, bo zawsze wiąże się to ze zbrodnią korupcji – nie tylko materialnej, ale i politycznej.

Np. przywilej posiadania „praw reprodukcyjnych” pociąga za sobą „prawo” do usuwania ciąży, czyli zamordowania człowieka w stadium płodu.

Drugi to przykład, to przywilej homoseksualistów (a więc osób które wyrzekają się swoich zdolności rodzicielskich) „adopcji dzieci celem wychowania” – co skutkuje gwałtem - pozbawianiem władzy rodzicielskiej normalnych rodziców i nazywaniem jej tylko „prawami rodzicielskimi” pod byle pretekstem (a więc i zbrodniami sądowymi), rozbijaniem i krzywdzeniem rodzin, zwłaszcza dzieci. Do tego gwałtem na systemie władzy i prawodawstwa.

Innym zbrodniczym przykładem na gwałt jaki dokonuje się za sprawą przywilejów jest załatwianie sobie przez korporacje prywatne faktycznego przywileju „prawa do zysku”. Oznacza ono, że każda zawierana umowa musi uwzględniać iż korporacja prywatna musi mieć zysk z każdej działalności gospodarczej, którą prowadzi (a sądy mają to potwierdzać). A więc i druga strona umowy zawartej z korporacją jest tu zmuszona do płacenia korporacji tyle ile ona się spodziewała zawierając umowę i to bez względu na to, czy ta druga strona osiągnęła swoje zaplanowane zyski, a nawet wtedy, kiedy nie ze swojej winy poniosła stratę.

Jeszcze gorzej z państwami, bo mogą one być skutecznie pozywane przed sądy przez korporacje prywatne mające przywilej „prawa do zysku” nawet odnośnie utraty zysków planowanych – i to nawet wtedy, kiedy przedsięwzięcie godzi w zdrowie ludzi lub środowisko naturalne, co w praktyce oznacza dyktat korporacji co do tego, jakie prawodawstwo ma być w państwie oraz jak ma funkcjonować natura. Tak więc jest to już zbrodnia dokonywana na całym narodzie, czy całych narodach – np. prywatnych  europejskich i kanadyjskim przez „prawo do zysku” korporacji prywatnych gwarantowane im w umowie CETA – umowy nielegalnej już z samego tego powodu.

 

Za przywilejem idzie najgorsza zaraza wszechczasów jaką jest narracja rzeczywistości przez prawo. Bo za nią zwykle idzie już wszelkie odczłowieczenie, wszelkie bestialstwo. – Jak taki „prawnik” jest „na prawie” to żadne ludzkie względy już go nie zobowiązują, i może sięgać po swoje „prawa” wszelkimi sposobami.

 

Przywileje związane są ze zbrodnią korupcji. Tu trzeba szczególnie wyróżnić ich związek z Żydami.

Do Polski korupcja trafiła w XIV wieku za sprawą Kazimierza Wielkiego, który ściągnął pewną ilość Żydów-sefardyjczyków przeganianych z zachodniej Europy ze względu na swoją specyficzną moralność. Ci od razu zaczęli korumpować polskie władze państwowe i kościelne zyskując za to przywileje i ochronę.

Najważniejszym z żydowskich przywilejów był przywilej prowadzenia banków i pobierania lichwy (od XVI wieku, kiedy to Kościół ze względu na szerzący się protestantyzm początkowo tworzony i finansowany przez Żydów wymusił na Kościele zgodę na lichwę).

Teraz ten przywilej doprowadził już do zainstalowania w polityce zasady prywatyzacji zysków, a uspołecznienia strat i kosztów. Oznacza to, że korporacje prywatne, w tym zwłaszcza bankierskie/banksterskie zawsze sobie swoje zaplanowane zyski ściągną, a koszty i straty przerzucą na państwa, tu zaś władze państwowe na resztki niekorporacyjnych działalności gospodarczych, podatników i przyszłe pokolenia w postaci długów.

 

 

Każdy przywilej, każde prawodawstwo kierowane wybiórczo (a do tego prowadzi już zbrodnia lobbingu - dziś niestety zwykle legalnego) jest również gwałtem na demokracji

w której nie może być żadnych przywilejów w kwestiach politycznych, czyli praw wyjątkowych, gdyż już z definicji demokracja wyraża sprawiedliwość, a więc oznacza równość odpowiednio ludzi i podmiotów gospodarczych w równych sytuacjach natury politycznej (zwłaszcza dotyczącej działalności  gospodarczej, ekonomicznej i handlowej).

Każdy zaś przywilej jest z definicji nierównością. W życiu politycznym niszczy kapitalizm, wolną konkurencję i wolny rynek zamieniając go w rynek wybiórczo regulowany, ręcznie sterowany i tyranię władzy gospodarczej.

 

Dawniej, to przywileje królewskie miały sens, bo władca dawał lub udzielał ze swego. W czasach dzisiejszych przywileje są zbrodnią, bo kiedy władza komuś da przywilej, to później już musi kogoś zniewolić, i go zmusić do wykonania tego przywileju – nawet na drodze gwałtu i mordu, grabieży dóbr, nawet własności, wolności i władzy, czy zarobków po 8-krotność dawnej „dziesięciny” i zadłużania nad miarę, a więc zniewalania przyszłych pokoleń.

 

Przywileje są niemoralne, a wobec niemoralnej władzy, a więc i niemoralnego prawodawstwa  moralność nakazuje obywatelskie nieposłuszeństwo.

I to jest jedyna droga, aby ustanowić władze państwowe, które nie będą przyznawały nikomu przywilejów, ani konsekwencji przywilejów udzielanych przez poprzedników sprawujących władzę państwową.

 

To również jedyna droga, aby do spodu rozliczyć wszelkich zbrodniarzy, którzy dopuszczali się zdrad i korupcji, rozdzielali nielegalne przywileje wspierane równie nielegalnym prawodawstwem oszukańczo nazywanym „prawami”, oraz tych, którzy wymuszali dla siebie te przywileje.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4 (6 głosów)