Wegańskie wakacje, część 2
Prowadzący zajęcia z półkolonii wegańskich oznajmił, że grupa półkolonistów przygotuje i poprowadzi bar wegański.
- Ile będziemy zarabiać? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Nic! - odparł zdumiony prowadzący.
- To ja jednak wolę mięso.
Pan tupnął nogą i zaczął krzyczeć, że weganizm nie ma nic wspólnego z kapitalizmem.
- To jak ten bar będzie zarabiać? - odezwał się okularnik.
- Nie będzie - odparł Gruby Maciek.
Pan spojrzał na zegarek i zaczął krzyczeć jeszcze bardziej.
- Po mięsie ludzie jak bardziej spokojni - zauważył Łukaszek.
- Wy nic nie wiecie! Niczego nie rozumiecie! Musimy jak najszybciej uruchomić bar i go otworzyć, bo przyjdzie bardzo ważny gość! No już, do roboty!
- Czy jest ktoś przeciwko równouprawnieniu?! - zadudnił gromko i pozornie od rzeczy Gruby Maciek.
Oczywiście nikt nie był.
- W takim razie dziewczyny noszą stoły i krzesła - zaproponował okularnik, który w mig pojął intencje swojego kolegi.
Okazało się, że równouprawnienie nie obejmuje noszenia stołów. Ani krzeseł.
Musieli się za to zabrać chłopacy.
Poszła zatem cała grupa półkolonistów do starego sklepiku przerobionego teraz na bar. Chłopacy byli w trakcie noszenia stołów gdy zauważyli zbliżającą się ku nim postać.
- O ja cię! - zawołał Łukaszek. - W życiu nie pomyślałem że to właśnie będzie ten ważny gość!
Albowiem zmierzał ku nim mąż dozorczyni bloku w którym mieszkał Łukaszek, pan Sitko.
Pan Sitko wszedł do baru, kiwnął chłopcom głową i podszedł do lady za którą stał pan prowadzący.
- Piwo - rzucił władczo pan Sitko.
- Jakie piwo, panie, to bar wegański!
- A co, piwo to może z mięsa? - i pan Sitko zaczął wyliczać na palcach: woda, słód, chmiel...
- Dowód poproszę - przerwał mu pan prowadzący. - A może pan jest nieletni?
Panu Sitko mowę odebrało na podobną bezczelność i w milczeniu zaczął się klepać po kieszeniach w poszukiwaniu dokumentu tożsamości. Na próżno, no bo kto bierze ze sobą dowód idąc po zakupy.
Pan prowadzący spojrzał triumfująco na pana Sitko i zniknął na zapleczu.
- Ja panu sprzedam - szepnął panu Sitko Łukaszek. - Niech pan chwilę gdzieś siądzie i zaczeka.
Pan Sitko rozejrzał się bezradnie po świeżo zamiecionym pomieszczeniu. Stolika już stały, ale krzeseł jeszcze nie było. Westchnął zatem i siadł sobie gdzieś w kącie na podłodze.
I jakoś tak się sprawy ułożyły, że parę minut później drzwi otworzyły się ponownie i weszła jakaś pani.
- A więc to jest ten nowy bar! Łał! - zawołała z uznaniem. Wzrok jej powędrował najpierw lewo, a potem w prawo. A jak już w te prawo powędrował, to natrafił na pana Sitko.
- O! - ucieszyła się pani. - Widzę, że uprawia pan jogę. Można się przysiąść?
I nie czekając na pozwolenie klapnęła na podłogę obok pana Sitko. Ten ostatni z wrażenia aż przestał oddychać. Rozpoznał oczywiście swoją sąsiadkę z telewizji, bo to ona była tym tajemniczym gościem. Pani tymczasem swobodnie konwersowała na tematy okolicznościowe. Latem najlepszy temat to wakacje.
- ...nie, w tym roku nie pojechałam nad Bałtyk. Tam, proszę pana, jest prawdziwy Armagedon. Rozumie mnie pan? Wie pan co to jest Armagedon?
- Co mam nie wiedzieć - mruknął markotnie pan Sitko, człowiek żonaty, i to na dodatek z dozorczynią.
- Nie ma pan ciąży gastronomicznej tak częstej u mężczyzn w pana wieku. Jak pan to robi, że jest pan taki fit? Siłownia? Bieganie?
- E... Dużo płynów...
I tak jeszcze poskakali po paru tematach aż wreszcie dotarli do takiego, w którym pan Sitko czuł się jako tako mocny. Sport.
- Otóż ja... - odchrząknął pan Sitko. - Otóż ja lubię piłkę nożną. Akurat rok temu skończyło się Euro. O tak, finał Algieria Maroko mógł być zaskoczeniem, ale z drugiej strony...
--------------
Jest trzeci tom! http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
http://kaktus-i-kamien.blogspot.com
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1934 odsłony