Jak babcia Łukaszka w raju była

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Z babcią Łukaszka była o tyle prosta sprawa, że była i deklarowała się jako ateistka.
Pytali się dziadka Łukaszka czy mu to nie przeszkadza.
- Nie - mawiał dziadek Łukaszka. - Nie przeszkadza. Przynajmniej nie udaje. Niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie, mawia biblia. A jej mowa jest nie. No i tyle.
Aż tu któregoś dnia babcia Łukaszka przyszła z miasta i siadła na kanapie ni to rozradowana ni to zadumana.
- Co jej jest??? - spytała zaintrygowana mama Łukaszka.
- Wygląda jakby była w ekstazie - stwierdziła siostra Łukaszka, która z racji doświadczenia mogłaby uchodzić za biegłego klasy światowej w dziedzinie ekstazy.
Dziadek Łukaszka zakrztusił się pitą właśnie dereniówką. Dziadek raczej stronił od alkoholu, pił go obecnie w celach leczniczych. Dereniówkę polecił mu mąż dozorczyni. Pan Sitko również mógłby robić za eksperta klasy światowej, tyle że w dziedzinie alkoholi z najniższej półki cenowej. Pan Sitko pochwalił się, że on nigdy nie przeziębia się na wiosnę, bo pija specjalne lekarstwo, które rozgrzewa go od wewnątrz. I tu wymienił nazwę specyfiku.
- Nie wiedziałem, że to coś jest do picia. Dobre to? - spytał ostrożnie dziadek Łukaszka.
- Nie wiem - przyznał pan Sitko. - Właściwie to nigdy go nie piłem, bo jest strasznie drogie. Zamiast niego popijam dereniówkę.
Zatem to właśnie dereniówką zakrztusił się dziadek Łukaszka. Rozkaszlał się, wytarł usta rękawem i zażądał wyjaśnień.
- Chyba byłam w raju - wyznała niespodziewanie babcia Łukaszka.
Dziadek skojarzył te słowa ze słowem ekstaza i głuchym głosem zapytał jak ten facet się nazywa.
- Żaden facet, byłam w sklepie - westchnęła babcia Łukaszka.
Łukaszek przypomniał sobie, że niedawno przyszedł do szkoły policjant. Miał pogadankę o tym, że powraca kolejna fala dopalaczy i przestrzegał przed nimi uczniów. Efektem było zwiększenie o trzysta procent sprzedaży dopalaczy w okolicznych sklepach.
- To kłamstwo! - głos mamy Łukaszka łamał się z gniewu. - Nie ma już sklepów z tym świństwem! Premier Tunald-Dosk zwalczył!
- Są, nawet jeden z nich otwarto niedaleko nas - wtrącił się tata Łukaszka. - Zamiast warzywniczego.
- To był ostatni warzywniczy w okolicy - załamał się dziadek. - Co teraz?
- Po pierwsze: nic - odparła spokojnie siostra Łukaszka. - Po drugie: zostaje jeszcze ten bus za pawilonami. Po trzecie: zostają warzywa w dyskontach. A po czwarte - przecież warzywa można kupić na przykład w banku.
- W banku??? - zdumienie Hiobwskich nie miało granic.
- A tak. Jakich sklepów jest najwięcej? Banków. Cały czas mi opowiadacie jak to jest konkurencja, trzeba walczyć o klienta i tak dalej. No to oni walczą. We wszystkich bankach można już kupić warzywa, w niektórych mrożonki, alkohol i środki czystości, a w tym banku koło pętli tramwajowej tu ustawili specjalny boks i pieką tam świeży chlebek! Tak banki idą do klienta! Oj, widać, że wy do banków nie chodzicie!
- A ty chodzisz? - Nie mógł uwierzyć Łukaszek.
- Chodzę.
- A po co?
- Jak to po co? Po warzywa!
- Hm... No tak, no tak... - nawet tata Łukaszka był zmiażdżony logiką siostry Łukaszka. - Ale nadal nie wiemy, gdzie była babcia.
- W raju - powtórzyła natchnionym głosem babcia Łukaszka.
- To już wiemy - zauważył zgryźliwie dziadek.
- Ona bierze dopalacze, mówię wam - ekscytowała się siostra Łukaszka.
- Niczego nie brałam, ale chyba wezmę - odezwała się rozkojarzonym tonem babcia. - Jak tam pięknie! Polak potrafi!
I kiedy cała rodzina kombinowała jak tu podejść babcię, żeby dowiedzieć się, gdzie była, siostra Łukaszka zaatakowała wprost:
- Adres?
I babcia podała adres.
Kwadrans później Hiobowscy (bez babci) pędzili ulicą.
- To tu! To tu! - wykrzykiwał podniecony Łukaszek.
- Ha! Miałam rację! - zakrzyknęła triumfująco siostra Łukaszka,
Nad wejściem do sklepu pysznił się wielki napis "Artykuły kolekcjonerskie". Dziadek Łukaszka zacisnął usta i wszedł energicznie do środka a reszta rodzina za nim.
Nie. nie było tam żadnych naćpanych ludzi, żadnych podejrzanych figur, żadnych narkotyków. Sympatyczny pan w schludnym wnętrzu prezentował poukładany na półkach towar. Czego tam nie było!
...zioła w doniczkach...
...peklowana golonka...
...wędliny wędzone w dymie...
...słoiki z bigosem...
...tradycyjne żarówki...
...odkurzacze o dużej mocy...
...papierosy mentolowe...

--------------
Przede wszystkim: jest trzeci tom! ]]>http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html]]>

]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]> - NOWY ODCINEK

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (20 głosów)

Komentarze

dwa razy w tygodniu we czwartki i soboty - na targu - w Ostrzeszowie.

A w Sycowie jest również raj - w każdą środę (do 12-tej w poludnie!)

Vote up!
6
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1510278