Autowstręt
Do mamy Łukaszka przyszła jedna z jej koleżanek.
- Acha - powiedzieli Hiobowscy i delikatnie wycofali się w tło aby nie być katowanymi "Wiodącym Tytułem Prasowym".
- To wcale nie tak! - zaprotestowała mama Łukaszka. Razem z koleżanką sączyły wino z dyskontu po trzy euro za butelką oglądając albumy o albumach o sztuce i dyskutując o blogerach opisujących innych blogerów.
Czas mijał miło, aż koleżanka poczuła, że pora rozstać się z czerwonym winem. Niestety, drzwi do jedynej łazienki w mieszkaniu Hiobowskich były zamknięte.
- Ale ja muszę! - piszczała koleżanka wieszając się u klamki.
- Zajęte! - odkrzykiwał się Łukaszek zza drzwi.
- Łukasz! Natychmiast masz otworzyć! - wtórowała koleżance mama.
Wreszcie szczęknął zamek, otwarły się drzwi, buchnęła para, a z jej oparów wynurzył się odziany w szlafrok Łukaszek. Koleżanka runęła do wnętrza.
- Starłeś szczotką kod paskowy z muszli? - pytała surowo mama.
- Kąpałem się - sprostował z godnością Łukaszek. - I idę zaraz spać.
- Jak to, już spać? - zdumiała się złośliwie koleżanka wychodząc spokojnym krokiem z łazienki. - Taki duży chłopak? Cha cha! A która to godzina?
- Kwadrans po dwudziestej ósmej - odciął się Łukaszek.
Mama Łukaszka spojrzała na niego z niedowierzaniem po czym cofnęła się do pokoju, spojrzała na zegar i stwierdziła, że Łukaszek mocno nie przesadził.
- O rany, jak późno! Jak ty wrócisz do domu?!
- Dam sobie radę. Cha cha!
- No tak, pewno przyjechałaś samochodem...
Uśmiech zniknął z twarzy przyjaciółki.
- Nie jeżdżę samochodem.
- Jak to... Przecież sama mówiłaś, że masz prawo jazdy...
- Owszem, zrobiłam prawo jazdy, ale to był mój ostatni kontakt z przemysłem motoryzacyjnym. Cha Cha! Ja mam autowstręt!
- Że co? - spytała ostrożnie siostra Łukaszka.
- Pani nie lubi samochodów - wyjaśnił jej dziadek Łukaszka.
- O! A ja myślałam o czymś innym. Ale... Jak można nie lubić samochodów? Przecież na tylnim siedzeniu jest tak fajnie... - i siostra nie dokończyła bo została wyrzucona do łazienki.
- ...to było po prostu straszne - snuła wspomnienia koleżanka mamy. - Nie można ot tak po prostu wziąć i zrobić prawa jazdy! Jakieś głupie kursy musiałam robić! Cha cha! A tam jacyś faceci, którzy w ogóle nie mają pojęcia co czuje kobieta i jak się czuje za kierownicą, i ci faceci mnie ciągle o coś pytali! Cha cha! Boże, przecież oni robili tam wszystko, żeby to rozwlec w czasie, albo utrudnić. Wyobraźcie sobie, że żeby zrobić prawo jazdy to musiałam iść do lekarza! Cha cha! nie, naprawdę! Co ma lekarz do prawa jazdy? Mój brzuch, moja sprawa! Cha cha! I on mnie zaczął wypytywać o moje prywatne, medyczne sprawy! Gdyby to tyle nie kosztowało, to dałabym mu w pysk i wyszłam! Czy ja wam wspomniałam, że ja za ten cały cyrk musiałam płacić? Cha cha! I to ile płacić! Ale wreszcie zrobiłam prawo jazdy i od tej pory moja noga za kierownicą nie postała!
Hiobowscy milczeli skonfundowani. Pierwszy przełamał się tata Łukaszka:
- To po co w takim razie robiła pani to prawo jazdy?
- Cha cha! Co to za pytanie! Cha cha! No jak można w ogóle zadawać takie pytanie?! W naszym, przepraszam, polskim społeczeństwie szerzy się kult prawa jazdy! Podobno ma je dziewięćdziesiąt pięć procent społeczeństwa! Nie wspomnę już o presji rodzinnej, co stanowi kolejny argument, że powinni je znieść!
- Rodziny? - spytała ostrożnie babcia Łukaszka.
- Nie, prawa jazdy! chociaż pani pomysł też jest dobry! Cha cha! Musiałam, no ja po prostu musiałam zrobić prawo jazdy, bo wszyscy je robią, wszyscy je mają, dzisiaj człowiek bez tego papierka nie jest wiele wart! Cha cha! Motokultura po prostu mnie osacza ze wszystkich stron! Samochody podjeżdżają mi pod same okna! Ryki silników budzą mnie w nocy! Nie ma po prostu miejsca, żeby nie było ich widać! Cha cha! Nasze państwo powinno zagwarantować miejsce, w którym nie byłoby aut, a mogliby tam żyć ludzie, którzy nie poszli na lep tych spalin dla mas! Cha cha! I wybrali życie wolne od motoryzacji! Ale nie, indoktrynacja postępuje! Niedawno dowiedziałam się od mojego synka, że pani przedszkolanka podsuwa mu samochodziki do zabawy! Cha cha! Oczywiście poleciałam tam i postawiłam głupią babę do pionu! Cha cha! Wciskała mi jakieś głupoty, że mój syn chciał autko! Co za bzdury! W tym wieku to dzieci chcą siusiu albo kupę, a nie autka! I jeszcze wczoraj rysowali domek, to mój syn narysował domek z garażem! Coś strasznego! Cha cha!
- Późno się robi - przebiła się mama Łukaszka i poleciła tacie Łukaszka:
- Odwieziesz panią.
- Nie mamy dwuosobowego roweru - rozłożył ręce tata Łukaszka.
- Co??? Po co ci rower?
- A czym mam ją odwieźć? Samochodem? Przecież ma autowstręt!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1503 odsłony
Komentarze
Dawno temu,
21 Grudnia, 2014 - 18:39
kiedy jeszcze nie wszyscy mieli samochody, moja kuzynkę po imprezie odwiózł znajomy rowerem. Siedziala na ramie.
Kunfuzja wynikła, kiedy sie okazało, ze to była damka.
Pozdrawiam
cui bono