Przemyślenia Batmana CO MA WSPÓLNEGO RDN Z EKSPERTAMI?
W ferworze bezpardonowej walki wyborczej sprawy nauki, w tym krytyka RDN ze strony dużej (NIEOBOJĘTNEJ) części środowiska naukowego dotycząca jej działania i przyjmowania zaszczytów przez ich liderów (ostatnia koronacja samego szefa RDN w Częstochowie) zeszła naturalnie na drugi, a nawet trzeci plan. Zauważył to pewnie pan wiceprzewodniczący prof. G. Węgrzyn i aby się przypomnieć to w wywiadzie udzielonym Pani Alicji Gardulskiej w GW z dn. 1.06.2025 wytknął opieszałość i nieuzasadnioną niechęć Pana Prezydenta w podpisaniu wniosku o nadanie tytułu naukowego dr. hab. M. Bilewiczowi, który ostatnio wsławił się porównaniem wyborów prezydenckich do (sic!) płonącej stodoły w Jedwabnym. Sprawa ciągnie się już kilka lat i ciekawość Pana G. Węgrzyna skupia się na odpowiedzi co zrobi z tym kukułczym jajem nowy Prezydent. Na pytanie dziennikarki jak odbiera słowa Prezydenta odpowiada bez wahania
Prof. Grzegorz Węgrzyn, wiceprzewodniczący Rady Doskonałości Naukowej*: - Ze zdziwieniem. Nie jestem specjalistą w dyscyplinie naukowej, którą reprezentuje Michał Bilewicz. Ale trudno by mi było doszukiwać się antypolskich treści w jego naukowym dorobku.
Czyli nie jest ekspertem, ale właściwie jest.
Pomijając już ustawowe prawo Pana Prezydenta do tak naprawdę zatwierdzenia lub odrzucenia propozycji RDN nie wiemy tak do końca z jakiego powodu i na podstawie jakich przesłanek ustawowych Pan prof. G. Węgrzyn podjął ten temat i czy ma do tego ustawowe, a nawet moralne, prawo. Aby było śmieszniej „wylosowano” trzech recenzentów praktycznie z tej samej uczelni (sieci SWPS), którzy pewnie się w ogóle nie znali? Pan wiceprzewodniczący nie widzi w tym żadnego problemu. Zastanawiające jest, że „w tri miga” portal The Times of Israel nazwał Prezydenta elekta (sic!) „rewizjonistą Holocaustu”.
Stoi to w wyraźnej sprzeczności z innymi przypadkami opisywanymi na portalach Internetowych, m.in. niepoprawni.pl i Sciencewatch.pl do rozstrzygnięcia których (oczywiście na korzyść pokrzywdzonych i przestrzegania obowiązujących zasad ustawowych i etycznych) jakoś się nie kwapi. Wymienię tylko pięć charakterystycznych przypadków, chociaż z pewnością jest ich więcej, które, albo stoją w sprzeczności z opisanym powyżej wstawiennictwem Pana wiceprzewodniczącego (czego nie powinien ewidentnie robić) albo zaprzeczają głoszonej przez niego dominacji czystej ekspertyzy nad prywatnymi pokusami karcenia niepokornych w procedowaniu wniosków.
Sprawa odwołania się Pana dr. hab. inż. Andrzeja Borysa z Akademii Morskiej w Gdyni która, przypomnijmy, dotyczy rażąco nieprzychylnych i tendencyjnych opinii wydanych przez „ekspertów” we wniosku o tytuł naukowy. Jeden z nich wbrew decyzji PKE uważa, że takiej dyscypliny tam nie ma. Takie sobie prywatne widzimisię, może kaprys eksperta z wygórowanym ego. Może to być cierpka analogia do felietonu Nie mamy pana płaszcza..( I co mi zrobisz..) . Może to nie jest jeszcze rasizm naukowy, ale z pewnością segregacja naukowa. W ostatnim wpisie na stronie SWP Pan A. Borys pisze o celowym działaniu Pana przewodniczącego RDN na przedawnienie sprawy. Ale o interes swojej żony dbał.
Odrzucenie wniosku Pana dr. hab. Huberta Wojtaska biochemika z UO na podstawie jednej negatywnej recenzji w której zarzucono (sić!) zbyt długą przerwę w publikowaniu. Przypomnijmy, że jest to doktorant Noblisty z Penn University (USA) i pracownik w instytutach naukowych w Japonii i Szwajcarii. Zadecydował zapewne odwet za ujawnianie papiernictwa przez osoby z tzw. świecznika. Pytam się gdzie jest zapisane ustawowo, że dorobek naukowy ma być zgromadzony w czasie, który arbitralnie zdefiniuje sobie recenzent. A Pan wiceprzewodniczący i poprzednio przewodniczący zarzekał się, że innych kryteriów nie będzie. I co?
Zatwierdzenie habilitacji dwóch wiceministrów z których jedna przebiegła w tempie kosmicznym z „cyklem” 2 artykułów, a druga ze wsparciem osoby czerpiącej krociowe zyski ze zleceń ministerialnych. W jednym przypadku bez żadnej zasłony dymnej brał udział sekretarz RDN.
Kilka dni temu na portalu niepoprawni pl opisano sprawę Pani (już profesor) Jolanty B. K. z PO dla której „eksperci” pomylili inżynierię mechaniczną z inżynierią rolniczą, oczywiście na korzyść tej pierwszej. Wyłamał się z tej kompromitującej ustawki jeden, naprawdę uczciwy i kompetentny recenzent zarzucając wprost (sic!) brak udokumentowania dorobku naukowego i próbę wmówienia osiągnięć naukowych z inżynierii mechanicznej. Pikanterii dodaje fakt, że jest to żona opisywanego w prasie i na portalach byłego prorektora PO i redaktora w czasopiśmie Measurement (Elsevier), któremu zarzucano udział w nielegalnych praktykach publikacyjnych, znanych zależnie od skali geograficznej jako spółdzielczość lub papiernictwo. Osoba ta wytoczyła kilka procesów o zniesławienie/naruszenie dóbr osobistych prasie i Fundacji SWP. Proszę mi podpowiedzieć, jak należy traktować ich wspólne publikacje i z jakich powodów „eksperci” nie zadali sobie takiego elementarnego wysiłku intelektualnego. Na domiar złego pojawiły się dwie skrajne opinie recenzentów reprezentujących już nie nawet dyscyplinę, ale specjalność naukową, (spajanie metali). Jeden z nich, ten którego dosięgła pomroczność, był nawet członkiem CK w ostatniej kadencji. Co można powiedzieć pozytywnego o takim ekspercie, jeśli nie potrafi rozróżnić dyscyplin naukowych. Jeśli w bębnie losującym są eksperci z wyraźnymi symptomami demencji to skutek można przewidzieć.
Odrzucenie przez RDN wniosku byłego rzecznika dyscyplinarnego MNiSzW prof. Frąckiewicza o utratę tytułu naukowego prof. Domka z ZUT. Tu głosowanie, podobnie jak w przypadku nr 4 było jednomyślne (14 na 14).
Brawo członkowie RDN i „losowani” przez nich eksperci z RDN
Przypominam wielokrotnie powtarzane i artykułowane, jak mantrę, słowa Pana Prof. G. Węgrzyna.
https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-11-2024/recenzenci-z-losowania%E2%80%A9/
- Kluczowym kryterium przy wyborze kandydatów na recenzentów jest reprezentowana przez nich specjalność naukowa poparta publikacjami.
- Wreszcie ważnym czynnikiem jest aktywność naukowa potencjalnych kandydatów na recenzentów w ostatnich latach ( jak to się ma do przypadku nr. 4).
- Jeszcze jednym, ale już nie tak ścisłym ograniczeniem jest podejmowanie starań, aby do puli kandydatów na recenzentów nie włączać więcej niż dwóch osób z tej samej uczelni albo instytucji naukowej (https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-11-2024/recenzenci-z-losowania%e2%80%a9/ )
- Dobra recenzja to ocena pracy i dorobku naukowca, a nie streszczenia i opisy.
I kluczowa odpowiedź na zadane pytanie w kontekście wspomnianej we wstępie sprawy:
Nie wiem, czy pan pamięta, że w dawnych ustawach podnoszono kwestie moralne w stosunku do osób, które ubiegały się o awanse akademickie, zwłaszcza w stosunku do profesury.
Podnosiła to jeszcze ustawa o stopniach i tytułach z 1990 roku, czyli całkiem niedawno. Zniknęło to później i prawdę mówiąc nie wiem dlaczego. Prawodawstwo idzie w bardzo sztywnym, formalistycznym kierunku.
Jaką one mają w świetle tych przykładów wartość i wiarygodność?
Chciałbym na koniec przypomnieć, że Pan prof. G. Węgrzyn w tyradzie słownej na wiecu poparcia zorganizowanym w maju b.r. przez skompromitowanego rektora UJ Jedyna(cz)ka nazwał członków Fundacji SWP i osoby z nią współpracujące TROLAMI. Składamy panu podziękowanie bo tak jak to wyrażał Prezydent-elekt hejt mobilizuje nas bardziej do śledzenia co Pan i instytucja w której Pan ma stołek robi dobrego dla nauki.
Czyli za słowami Pana Premiera- ANI KROKU WSTECZ
Wasz Batman
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 122 odsłony